Temat: Teściowie

Jak często widujecie się z teściami? (i przy jakiej odległości)
Jak często chciałybyście?
Jak wyglądają Wasze relacje?

Ja jestem przerażona. Od kiedy zaszłam w ciążę rodzice męża chcieliby nas widzieć co chwilę. Boję się co będzie jak już dziecko pojawi się na świecie.

RudiRydz napisał(a):

az przykro się to czyta, narazie mam małe dziecko, ale na myśl że moje dziecko będzie za jakiś czas uważać że raz w miesiącu spotkanie jest wystarczająco częste tak jak tu większość pisze...teściowa ma swoje wady ale widzimy się kilka razy w tygodniu jest ok moja mama gdy tylko jest w moim mieście takze wpada w odwiedziny. Dziecko dorosłe czy małe dla rodzica zawsze pozostanie dzieckiem.

No dokladnie, kiedys synowa zabierze synusia i tyle ich bedzie mamusia widzieć, zreszta mam takie przykłady w rodzinie, jak np ciotka traktowala swoja tesciowa tak teraz ona jest traktowana. 

Poza tym dzieci dorastaja, beda chciec kontaktu z dziadkami czy sie to rodzicom podoba czy nie :D

GorskaKozica napisał(a):

awokdas napisał(a):

czego sie masz bac? Ja tam bym byla w siódmym niebie, gdyby chciala tesciowa czy moja mama pilnowac mi dziecko. Nie radze popełniłac bledu pt bede perfekcyjna matka, nie potrzebujemy pomocy nikogo, bo to moze sie skonczyc frustracja. ?A nie odpowiedziałam, teściowie mieszkają niedaleko, czesto a z moimi rodzicami raz, dwa razy w tyg. 
To, że Ty byś była w siódmym niebie nie znaczy, że każdy ma tak samo... Ja nie mam potrzeby widywania się częściej niż raz na półtora/dwa miesiące. To zbyt częste odwiedziny powodują u mnie frustracje a dobre rady denerwują. Przed ciążą w nic się nie wtrącali - teraz dobre rady dostaje mój mąż bo ja dosyć szybko postawiłam granice. Co chwilę chcieliby żebyśmy przyjechali albo o zgrozo chcieliby nas odwiedzać. Z podobną częstotliwością widuję się z moją rodziną, przy czym tu mogłabym częściej bo oni mnie nie męczą. Ale to nie jest tak, że do swojej mamusi zabieram męża co tydzień a teściów unikam jak ognia.

To życzę Ci (bez uszczypliwosci) abys po porodzie miala takie samo zdanie ;) a moze jednak cie sytuacja zmusi, ze przyjmiesz pomoc z błogosławieństwem :D 

RudiRydz napisał(a):

az przykro się to czyta, narazie mam małe dziecko, ale na myśl że moje dziecko będzie za jakiś czas uważać że raz w miesiącu spotkanie jest wystarczająco częste tak jak tu większość pisze...


Jak dziecko będzie dorosłe, to prawdopodobnie już Ci tak przykro nie będzie. Bo taka jest kolej rzeczy, dzieci się usamodzielniają, dorastają i wylatują z gniazda, nie potrzebują już bliskości rodziców. Ja mam bardzo dobre stosunki z rodzicami, kocham ich, ale wizyta raz na miesiąc lub nawet dwa jest dla mnie wystarczająca. Jestem dorosła i mam swoje życie. Brat mieszka kilka kilometrów od rodziców i bywa u nich raz na dwa tygodnie.

Obecnie partner zawsze jedzie ze mną. Z jego rodzicami nie utrzymuję kontaktów. Natomiast on odwiedza ich raz w tygodniu z poczucia obowiązku, przy okazji robi im zakupy. Niestety zafundowali mu nieciekawe dzieciństwo i młodość.

Pasek wagi

swoja tesciowa widzialam w zyciu moze gora 10 razy. przylecialam do USA, moj wtedy jeszcze nie maz dolaczyl do mnie po 8 miesiacach, pobieralismy sie w Chicago, wiec sila faktu tesciow na naszym slubie nie bylo (maz nie mial zielonej karty, wiec nie mieli zadnych szans na wize, ktora zreszta wiazala sie z kosztami, na ktore ani tesciowie, ani my wtedy nie mielismy pieniedzy). gdy maz wyjezdzal, tesciowa plakala, ze nigdy wiecej juz go nie zobaczy. na 4 miesiace przed otrzymaniem przez meza zielonej karty i mozliwoscia legalnego przyjazdu do Polski tesciowa nagle zmarla. maz nie mial mozliwosci wyjazdu na pogrzeb. tesc natomiast przyjechal w pazdzierniku tamtego roku pomoc nam w opiece przy dziecku. do Polski wrocil w urnie - zlapalismy koronawirusa zaraz na poczatku pandemii, poniewaz mial cukrzyce i nadcisnienie zmarl 7 kwietnia w szpitalu powiatowym w Chicago, w Polsce mial byc spowrotem 6 kwietnia i wrocic do nas we wrzesniu do USA.

Pasek wagi

mtsiwak napisał(a):

swoja tesciowa widzialam w zyciu moze gora 10 razy. przylecialam do USA, moj wtedy jeszcze nie maz dolaczyl do mnie po 8 miesiacach, pobieralismy sie w Chicago, wiec sila faktu tesciow na naszym slubie nie bylo (maz nie mial zielonej karty, wiec nie mieli zadnych szans na wize, ktora zreszta wiazala sie z kosztami, na ktore ani tesciowie, ani my wtedy nie mielismy pieniedzy). gdy maz wyjezdzal, tesciowa plakala, ze nigdy wiecej juz go nie zobaczy. na 4 miesiace przed otrzymaniem przez meza zielonej karty i mozliwoscia legalnego przyjazdu do Polski tesciowa nagle zmarla. maz nie mial mozliwosci wyjazdu na pogrzeb. tesc natomiast przyjechal w pazdzierniku tamtego roku pomoc nam w opiece przy dziecku. do Polski wrocil w urnie - zlapalismy koronawirusa zaraz na poczatku pandemii, poniewaz mial cukrzyce i nadcisnienie zmarl 7 kwietnia w szpitalu powiatowym w Chicago, w Polsce mial byc spowrotem 6 kwietnia i wrocic do nas we wrzesniu do USA.

Az mnie dreszcze przeszly, straszne

LoginAla napisał(a):

RudiRydz napisał(a):

az przykro się to czyta, narazie mam małe dziecko, ale na myśl że moje dziecko będzie za jakiś czas uważać że raz w miesiącu spotkanie jest wystarczająco częste tak jak tu większość pisze...
Jak dziecko będzie dorosłe, to prawdopodobnie już Ci tak przykro nie będzie. Bo taka jest kolej rzeczy, dzieci się usamodzielniają, dorastają i wylatują z gniazda, nie potrzebują już bliskości rodziców. Ja mam bardzo dobre stosunki z rodzicami, kocham ich, ale wizyta raz na miesiąc lub nawet dwa jest dla mnie wystarczająca. Jestem dorosła i mam swoje życie. Brat mieszka kilka kilometrów od rodziców i bywa u nich raz na dwa tygodnie.Obecnie partner zawsze jedzie ze mną. Z jego rodzicami nie utrzymuję kontaktów. Natomiast on odwiedza ich raz w tygodniu z poczucia obowiązku, przy okazji robi im zakupy. Niestety zafundowali mu nieciekawe dzieciństwo i młodość.

Mi by bylo przykro, gdybym syna miala widywac tak rzadko, zwłaszcza, ze mam go jednego, wiele milosci i cierpliwisci mu daje, wychowuje go w sumie dla przyszłej zony, mam nadzieję, ze trafi sie mu normalna dziewczyna, rodzinna a nie jakis egoistyczny dzik, co odsunie go od wszystkich. 

Moi rodzice mieszkaja 200 km od nas, moja tesciowa mieszka w Krakowie, a my 40 km od granicy PL-DE. Moj tato majac kurs potrafi jechac 50 km wiecej, zeby na pol godziny do nas wpasc. Ja do domu jezdze tak raz na 2 miesiace teraz. Tesciowa widzimy w domu rodzinnym mojego, tak raz na 4-5 msc maks mysle. Do mojej babci jezdze raz na pol roku a tez mam ponad 300 km, biore urlop i jade do niej na minimum tydzien. Druga mieszka w moim rodzinnym miescie, wiec tez ja odwiedzam jak przyjezdzam. Z rodzicami rozmawiam codziennie przez telefon, kontakt mamy lepszy, niz jak bylam w liceum. Wtedy dzwonilismy raz na tydzien? Raz na dwa tygodnie?

Jakos nie wyobrazam sobie takiego podejscia. Moi rodzice tez maja swoje dziwne pomysly, tesciowa juz w ogole, ale ja tez nie uwazam, ze nasze zasady sa jedyne sluszne i kto kieruje sie innymi ma zakaz kontaktowania sie z moim dzieckiem.

awokdas napisał(a):

LoginAla napisał(a):

RudiRydz napisał(a):

az przykro się to czyta, narazie mam małe dziecko, ale na myśl że moje dziecko będzie za jakiś czas uważać że raz w miesiącu spotkanie jest wystarczająco częste tak jak tu większość pisze...
Jak dziecko będzie dorosłe, to prawdopodobnie już Ci tak przykro nie będzie. Bo taka jest kolej rzeczy, dzieci się usamodzielniają, dorastają i wylatują z gniazda, nie potrzebują już bliskości rodziców. Ja mam bardzo dobre stosunki z rodzicami, kocham ich, ale wizyta raz na miesiąc lub nawet dwa jest dla mnie wystarczająca. Jestem dorosła i mam swoje życie. Brat mieszka kilka kilometrów od rodziców i bywa u nich raz na dwa tygodnie.Obecnie partner zawsze jedzie ze mną. Z jego rodzicami nie utrzymuję kontaktów. Natomiast on odwiedza ich raz w tygodniu z poczucia obowiązku, przy okazji robi im zakupy. Niestety zafundowali mu nieciekawe dzieciństwo i młodość.
Mi by bylo przykro, gdybym syna miala widywac tak rzadko, zwłaszcza, ze mam go jednego, wiele milosci i cierpliwisci mu daje, wychowuje go w sumie dla przyszłej zony, mam nadzieję, ze trafi sie mu normalna dziewczyna, rodzinna a nie jakis egoistyczny dzik, co odsunie go od wszystkich. 

Proszę, cię dziecko to nie jest twoja wlasnosc. Musisz się z tym pogodzić i lepiej żebyś dala żyć młodym , bo jeszcze taka mamusia co to nie umie dorosłego faceta od cycusia odsunąć potrafi rozwalić dorosłemu synowi małżeństwo i życie. 

Odwiedziny u mamusi lub teściowej dostosowane do potrzeb młodej rodziny to nie egoizm tylko dbałość o dobro małżeństwa i rodziny i nie żaden personalny atak na przewrażliwiona mamusie, czy teściowa.

Jak urodziłaś syna, żeby ci się odwdzięczył miłością wbrew dbałości o swoją rodzinę to przykro.

awokdas napisał(a):

Mi by bylo przykro, gdybym syna miala widywac tak rzadko, zwłaszcza, ze mam go jednego, wiele milosci i cierpliwisci mu daje, wychowuje go w sumie dla przyszłej zony, mam nadzieję, ze trafi sie mu normalna dziewczyna, rodzinna a nie jakis egoistyczny dzik, co odsunie go od wszystkich. 

My też dostaliśmy wiele miłości i cierpliwości :) Potrafię przegadać z mamą wiele godzin. Ale oboje: brat i ja, nie odczuwamy potrzeby częstszych wizyt. Moje są rzadkie też ze względu na odległość, jakbym mieszkała blisko to pewnie wpadłabym na kawę raz w tygodniu i na obiad raz na dwa. Nie wiem czy to egoizm, moi rodzice jako osoby dorosłe odwiedzali swoich raz w roku. Jak zaczną niedomagać zdrowotnie to prawdopodobnie częstotliwość wizyt wzrośnie. Partner nie odsuwa mnie od rodziców, wyprowadziłam się z domu w wieku 19 lat i od tamtej pory tak jest. Jak powiem "jedziemy do rodziców", to przyjmuje to bez uwag. Zresztą nikt moim rodzicom nie broni żeby nas odwiedzali, a odkąd się wyprowadziłam (16 lat temu) to byli u mnie raz :D Więc chyba aż tak bardzo nie tęsknią. Mama zawsze powtarzała, że wychowuje swoje dzieci nie dla siebie, ale dla świata :)

Pasek wagi

awokdas napisał(a):

GorskaKozica napisał(a):

awokdas napisał(a):

czego sie masz bac? Ja tam bym byla w siódmym niebie, gdyby chciala tesciowa czy moja mama pilnowac mi dziecko. Nie radze popełniłac bledu pt bede perfekcyjna matka, nie potrzebujemy pomocy nikogo, bo to moze sie skonczyc frustracja. ?A nie odpowiedziałam, teściowie mieszkają niedaleko, czesto a z moimi rodzicami raz, dwa razy w tyg. 
To, że Ty byś była w siódmym niebie nie znaczy, że każdy ma tak samo... Ja nie mam potrzeby widywania się częściej niż raz na półtora/dwa miesiące. To zbyt częste odwiedziny powodują u mnie frustracje a dobre rady denerwują. Przed ciążą w nic się nie wtrącali - teraz dobre rady dostaje mój mąż bo ja dosyć szybko postawiłam granice. Co chwilę chcieliby żebyśmy przyjechali albo o zgrozo chcieliby nas odwiedzać. Z podobną częstotliwością widuję się z moją rodziną, przy czym tu mogłabym częściej bo oni mnie nie męczą. Ale to nie jest tak, że do swojej mamusi zabieram męża co tydzień a teściów unikam jak ognia.
To życzę Ci (bez uszczypliwosci) abys po porodzie miala takie samo zdanie ;) a moze jednak cie sytuacja zmusi, ze przyjmiesz pomoc z błogosławieństwem :D 



Nie zmusi mnie. Musiałabym być sparaliżowana albo martwa żebym taką pomoc przyjęła. I to bez błogosławieństwa. Zresztą w najgorszym, najgorszym razie to mam swoją mamę - mamę, która mnie widziała w wielu sytuacjach, mamę, która potrafi szanować granice i mamę, z którą czuję się swobodnie.
Ale przede wszystkim mam męża, który nie jest melepetą ;)

Ja bez złośliwości życzę żebyś pogodziła się z tym, że syn dorośnie. I założy własną rodzinę i sam nie będzie miał potrzeby być u mamusi codziennie. I że mu to dorastanie umożliwisz a nie zrobisz maminsynka, który będzie miał wyrzuty sumienia kiedy będzie chciał pobyć z żoną a nie z mamusią ;) 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.