Temat: Czy poradzę sobie sama?

No dobra, postanowiłam odejść od męża. Od dłuższego czasu nie układało nam się, kłótnie przybierały coraz gorszy obrót, padło dużo bolesnych słów i wyzwisk. Wciąż kocham męża, ale jestem już zmęczona próbami ratowania małżeństwa i staraniem się za dwoje. To ja zaproponowałam terapię małżeńską, to ja zawsze pierwsza wyciągam rękę po kłótni, to ja przepraszam jeśli powiem coś niemiłego. On nigdy. 

Obecnie mam urlop macierzyński. W trakcie jego trwania skończyła mi się umowa w pracy także nie mam gdzie wracać. Mieszkamy za granicą, w Polsce mam tylko mamę, która mieszka w bloku. Trochę mnie to wszystko przeraża - szukanie pracy w Polsce, utrzymanie mnie i dziecka za moją pensję (podejrzewam, że mąż nie będzie płacił alimentów, a przez to, że on zostanie za granicą nie będzie można go za to ścigać), oszczędności nie mam, bo wszystko władowaliśmy w remont domu. Bylismy razem 8 lat, a nagle zostanę sama z malutkim dzieckiem... Łatwo powiedzieć, że się od kogoś odchodzi, ale jak ogarnąć życie praktycznie od nowa?

Ja! ja! ja! Dziecko jest Wasze. I do końca życia będzie, chyba, że ktoś z Was umrze. Proponowałabym porozmawiać z mężem, jak widzi zabezpieczenie dziecku przyszłości.

Marisca napisał(a):

A gdzie będziesz mieszkać u rodziny, będziesz wynajmować, masz coś swojego ?Jaki masz zawód, jakie doświadczenie zawodowe ? Wiesz ile jesteś w stanie zarobić ? 

Zawód mam dobry, ukończyłam studia magisterkie w PL i za granicą. Za granicą pracowałam dotychczas w zawodzie, na najlepszym uniwersytecie w kraju. Myślę, że w Polsce znalazłabym pracę jednakże pewnie w którymś z miast wojewódzkich, a nie tam, gdzie mieszka mama.

Ani jednego prawie słowa wsparcia. Kobiety jakie wy jesteście niesolidarne. Ktoś tu cierpi. Szamocze się od kilku lat próbuje przekonać siebie ze to chwilowe problemy które miną... I cierpi po cichu zgadzają się na przemoc słowna że str kogoś, kogo nadal kocha. Dziecko potrzebuje przede wszystkim spokoju, atmosfery przyjaźni czułości że str rodziców a nie walki na słowa i łez.

Dasz radę, jedz do mamy, oby dala ci wsparcie i oparcie, bo rozwód to najtrudniejsze prócz śmierci bliskiej osoby przeżycie dla człowieka. A czy dasz radę. No pewnie, a dlaczego nie? Dziecko żłobek ty do pracy i może nawet mąż na odległość coś zrozumie i kto wie. 

Pasek wagi

angel_1984 napisał(a):

Ani jednego prawie słowa wsparcia. Kobiety jakie wy jesteście niesolidarne. Ktoś tu cierpi. Szamocze się od kilku lat próbuje przekonać siebie ze to chwilowe problemy które miną... I cierpi po cichu zgadzają się na przemoc słowna że str kogoś, kogo nadal kocha. Dziecko potrzebuje przede wszystkim spokoju, atmosfery przyjaźni czułości że str rodziców a nie walki na słowa i łez.Dasz radę, jedz do mamy, oby dala ci wsparcie i oparcie, bo rozwód to najtrudniejsze prócz śmierci bliskiej osoby przeżycie dla człowieka. A czy dasz radę. No pewnie, a dlaczego nie? Dziecko żłobek ty do pracy i może nawet mąż na odległość coś zrozumie i kto wie. 

Angel, a co to za wsparcie z twojej strony, jezeli namawiasz dziewczyne do lamania prawa? W pierwszym poscie wyraznie napisala, ze tak samo wyzywa faceta jak on ja, wiec dlaczego trzeba jej az tak strasznie wspolczuc? 

Ona pisze tak nielogicznie, ze nawet nie wiem jak sie do tego odniesc. Najpierw, ze z macierzynskiego utrzymuje dom, siebie , dziecko , faceta, placi rachunki, ubrania, no wszystko, nawet jej zostaje na terapie, a po przecinku sie pyta, czy da rade utrzymac tylko dwie osoby. Skoro tak swietnie prowadzi budzet rodzinny, to w czym problem, doswiadczenie ma. Najpierw miala jechac do matki i problem by-l, ze matka biedna w bloku i musialaby sie razem gniezdzic, a teraz juz kazde miasto, byleby nie to, w ktorym mieszka mama...

Nie bede dalej wymieniac niescislosci, bo mi sie nie chce.

Pasek wagi

Ciężko Ci będzie... Samemu ciężko jest wyżyć z polskiej pensji, nawet dobrej, co dopiero z dzieckiem. 

Coś między Wami nie zagrało. Ja zawsze staram się rozumieć i rozumiem o dziwo obie strony, nie mogła bym być prawnikiem.

nobliwa napisał(a):

angel_1984 napisał(a):

Ani jednego prawie słowa wsparcia. Kobiety jakie wy jesteście niesolidarne. Ktoś tu cierpi. Szamocze się od kilku lat próbuje przekonać siebie ze to chwilowe problemy które miną... I cierpi po cichu zgadzają się na przemoc słowna że str kogoś, kogo nadal kocha. Dziecko potrzebuje przede wszystkim spokoju, atmosfery przyjaźni czułości że str rodziców a nie walki na słowa i łez.Dasz radę, jedz do mamy, oby dala ci wsparcie i oparcie, bo rozwód to najtrudniejsze prócz śmierci bliskiej osoby przeżycie dla człowieka. A czy dasz radę. No pewnie, a dlaczego nie? Dziecko żłobek ty do pracy i może nawet mąż na odległość coś zrozumie i kto wie. 
Angel, a co to za wsparcie z twojej strony, jezeli namawiasz dziewczyne do lamania prawa? W pierwszym poscie wyraznie napisala, ze tak samo wyzywa faceta jak on ja, wiec dlaczego trzeba jej az tak strasznie wspolczuc? Ona pisze tak nielogicznie, ze nawet nie wiem jak sie do tego odniesc. Najpierw, ze z macierzynskiego utrzymuje dom, siebie , dziecko , faceta, placi rachunki, ubrania, no wszystko, nawet jej zostaje na terapie, a po przecinku sie pyta, czy da rade utrzymac tylko dwie osoby. Skoro tak swietnie prowadzi budzet rodzinny, to w czym problem, doswiadczenie ma. Najpierw miala jechac do matki i problem by-l, ze matka biedna w bloku i musialaby sie razem gniezdzic, a teraz juz kazde miasto, byleby nie to, w ktorym mieszka mama...Nie bede dalej wymieniac niescislosci, bo mi sie nie chce.

Nobliwa, idz juz spac, bo noe potrafisz juz czytac ze zrozumieniem.

Nigdzie nie napisalam, ze wyzywam meza (niemile slowa nie sa rownoznaczne z wyzywaniem). Na terapie chodzilismy w zeszlym roku, jak jeszcze pracowalam, aktualnie mnie na nia nie stac. Rachunki oplacam z macierzynskiego, ktory sobie wypracowalam. Po macierzynskim bede bezrobotna. Jak wroce do Polski to dalej bede bezrobotna, stad pytam, czy dam rade sama z dzieckiem. 

Nigdzie nie napisalam, ze mama jest "biedna" czy "bede gniezdzic sie w bloku", chcialam jedynie zobrazowac sytuacje. Nawet nie wiem, czy mama przyjelaby nas pod swoj dach, bo z nia nie rozmawialam, ale zakladam ze tak. 

"Teraz juz kazde miasto"? O co ci chodzi? Napisalam, ze wieksza mozliwosc pracy znalazlabym w wiekszym miescie, a nie miasteczku w ktorym mieszka mama, bo mam bardzo wyspecjalizowany zawod. 

W ogole nie wiem, po co sie tlumacze skoro nie potrafisz czytac.

Najpierw miala jechac do matki i problem by-l, ze matka biedna w bloku i musialaby sie razem gniezdzic, a teraz juz kazde miasto, byleby nie to, w ktorym mieszka mama...- Czytanie  ze  zrozumieniem  się  kłania- Ona napisała  że  znalazła  by prace  w innym mieście,  ale nie tam gdzie  mieszka  mama-zapewne  z powodu że to mała  miejscowość. 

Jeśli  chcesz  zakończyć  małżeństwo, kłucie  się  non stop  i w domu brak  jest  atmosfery  do wychowywania  dziecka, to szkoda  niszczyć dziecku  i sobie  przyszłość. Niestety  rozwody  są  były  i będą, czasem  lepsze  to niż się  "zabijać " nawzajem. 

Możesz  się  ogarnąć  i za granicą i w Polsce, mało  to kobiet  wychowuje  tu sama  dziecko? Pytanie  czy chcesz  się  rozwodzić  czy tylko  odejść? Zalatwicie  to między  sobą  czy sądownie? Czy skoro  mąż  chce  kontaktu  z dzieckiem,  będzie  je też  wspierał  finansowo( i nie o alimenty  tylko  chodzi). O tym musicie  porozmawiać niestety...czy tego  chcesz  czy nie. 

Jeśli  ostatecznie  zdecydujesz  się  wrócić  do Polski  to juz  staraj sie coś kasy   poodkladac i porozgladaj  się  w ofertach  pracy. Lepiej  nie  robić  tego  na zasadzie  jakoś  to będzie....Jako  samotnej  matce  zdaje  sie możesz  się  w niektórych  miejscowościach  starać  o mieszkanie(tbs) albo socjalne  i darmowe żłobki  i  przedszkola. - ale nie wiem  dokładnie  na jakich  warunkach to przysluguje. Tak że  zrób  sobie  plan  działania i dowiedz  się  wszystkiego.  Jesteś  i bedziesz  odpowiedzialna  nie tylko  za siebie. Dlatego dobrze  wszystko  przemyśl. 

no dobra,  ale to taki b..... ze się własnym dzieckiem nie interesuje?  Nie tkła bym dziada palcem  

PolkaZKrwiIKosci napisał(a):

No dobra, postanowiłam odejść od męża. Od dłuższego czasu nie układało nam się, kłótnie przybierały coraz gorszy obrót, padło dużo bolesnych słów i wyzwisk. Wciąż kocham męża, ale jestem już zmęczona próbami ratowania małżeństwa i staraniem się za dwoje. To ja zaproponowałam terapię małżeńską, to ja zawsze pierwsza wyciągam rękę po kłótni, to ja przepraszam jeśli powiem coś niemiłego. On nigdy. Obecnie mam urlop macierzyński. W trakcie jego trwania skończyła mi się umowa w pracy także nie mam gdzie wracać. Mieszkamy za granicą, w Polsce mam tylko mamę, która mieszka w bloku. Trochę mnie to wszystko przeraża - szukanie pracy w Polsce, utrzymanie mnie i dziecka za moją pensję (podejrzewam, że mąż nie będzie płacił alimentów, a przez to, że on zostanie za granicą nie będzie można go za to ścigać), oszczędności nie mam, bo wszystko władowaliśmy w remont domu. Bylismy razem 8 lat, a nagle zostanę sama z malutkim dzieckiem... Łatwo powiedzieć, że się od kogoś odchodzi, ale jak ogarnąć życie praktycznie od nowa?

Tak naprawdę to o jaki aspekt życia do ogarnięcia Ci chodzi? Finansowy? Mieszkaniowy? Zatrudnienia? Opieki nad dzieckiem? Alimentacyjny? Emocjonalny? Czy może jeszcze jakiś inny? 

Czytając Twoje posty czasem odnoszę wrażenie, że najbardziej chcesz zrobić mężowi na złość i udowodnić mu jak wiele wnosisz do tego małżeństwa. Na początku pokazujesz się jako bezradna kobieta bez pracy i widoków na utrzymanie siebie i dziecka, by za chwilę wykazać się wielkimi możliwościami finansowymi i zawodowymi. O co tak naprawdę pytasz?

Powiem tak - alimenty tak czy inaczej musi płacić i jeśli nie to będziesz je ściągać sądownie. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.