- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 stycznia 2019, 17:37
No dobra, postanowiłam odejść od męża. Od dłuższego czasu nie układało nam się, kłótnie przybierały coraz gorszy obrót, padło dużo bolesnych słów i wyzwisk. Wciąż kocham męża, ale jestem już zmęczona próbami ratowania małżeństwa i staraniem się za dwoje. To ja zaproponowałam terapię małżeńską, to ja zawsze pierwsza wyciągam rękę po kłótni, to ja przepraszam jeśli powiem coś niemiłego. On nigdy.
Obecnie mam urlop macierzyński. W trakcie jego trwania skończyła mi się umowa w pracy także nie mam gdzie wracać. Mieszkamy za granicą, w Polsce mam tylko mamę, która mieszka w bloku. Trochę mnie to wszystko przeraża - szukanie pracy w Polsce, utrzymanie mnie i dziecka za moją pensję (podejrzewam, że mąż nie będzie płacił alimentów, a przez to, że on zostanie za granicą nie będzie można go za to ścigać), oszczędności nie mam, bo wszystko władowaliśmy w remont domu. Bylismy razem 8 lat, a nagle zostanę sama z malutkim dzieckiem... Łatwo powiedzieć, że się od kogoś odchodzi, ale jak ogarnąć życie praktycznie od nowa?
17 stycznia 2019, 07:16
nadal nie napisałaś w jakim kraju mieszkasz. Jeśli to np. Niemcy to spokojnie dostaniesz dopłatę do mieszkania jak będziesz na bezrobociu. I faceta ściana o alimenty nie martw się.
17 stycznia 2019, 07:40
Właśnie chodzi o to, że nie chcę wracać do Polski! Ale jeżeli pójdę na bezrobocie w kraju, w którym mieszkam (tak, wypracowałam sobie) to nie utrzymam siebie i dziecka. Z bezrobotnego będę w stanie zapłacić tylko za mieszkanie... A gdzie życie? Gdzie potrzeby dziecka? Wierzcie mi, że mieszkanie z mamą mi się nie uśmiecha, ale wiem, że byłaby w stanie pomóc mi stanąć na nogi. Czy on mi na to pozwoli? Cóż, na moje słowa "Odchodzę", powiedział "Rób co chcesz, ale chcę mieć kontakt z dzieckiem". Tak mu zależy. Wydaje mi się, że mąż robi wszystko, żebym to właśnie ja odeszła. Żeby mógł powiedzieć, że małżeństwo rozpadło się na moje życzenie. Pytacie czemu się poddaję? A ile mogę walczyć, prosić, błagać, płakać, grozić? Próbuję ten związek ratować od 2 lat! Namówiłam męża na terapię, zgodził się tylko pod warunkiem, że ja pokryję koszta! Wydawałam ostatnią przysłowiową złotówkę, żeby opłacić psychologa, a to i tak nic nie dało. Nie mogę starać się za dwoje. Nie chcę wychowywać dziecka w takiej atmosferze. Nie chcę, żeby słuchało, jak ojciec wyzywa matkę od pojebów i widziało ciągle zapłakaną matkę. Chcę je wychowywać w spokoju.
Edytowany przez ANULA51 17 stycznia 2019, 07:42
17 stycznia 2019, 07:44
nadal nie napisałaś w jakim kraju mieszkasz. Jeśli to np. Niemcy to spokojnie dostaniesz dopłatę do mieszkania jak będziesz na bezrobociu. I faceta ściana o alimenty nie martw się.
17 stycznia 2019, 07:52
nie rozumiem tylko ze skoro od 2 lat jest źle to dlaczego zdecydowaliscie się na dziecko.,, no chyba ze wpadka
17 stycznia 2019, 08:21
tez mialabym taki dylemat dlatego nie ryzykuje
17 stycznia 2019, 09:47
A wasze mieszkanie jest wspolne czy na mężą? Przeciez przy rozwodzie powinien byc jakis podzial majątku.
17 stycznia 2019, 10:28
W Irlandii samotns matki dostaja wszelkie zapomogi: bezrobicie, dopláta dla samotnej matki, child benefit na dzieci, doplaty do mieszkania lub mieszkanie socjalne, dopláta do ogrzewanie, darmowy lekarz I leki I pewnie jeszcze cos by sie znalazlo. Wiec jesli to irlandia to luz
Edytowany przez takaja27 17 stycznia 2019, 10:29
17 stycznia 2019, 10:41
Moja przyjaciółka odeszła od męża z dwójką dzieci, wróciła do Polski, do rodziców do maleńkiej miejscowości. Powoli, jakoś się układało, chociaż łatwo nie było. Obecnie ma drugiego męża, kolejnego dzieciaczka, pracę, budują dom. Jej były mąż też ociągał się z alimentami, ale ona nie poddawała się i tamten jakoś płacił. To, co piszesz bardzo przypomina mi tamtą sytuację, niemalże kropka w kropkę. Gość też na początku super walczył o dzieci, pokazywał, jak mu zależy. Chyba po dwóch miesiącach dał sobie siana, teraz ona mu czasami przypomina, żeby się własnymi dziećmi zainteresował. Aaaa, też chciał o nią walczyć, rycerz, po miesiącu od jej wyprowadzki, pytał się czy nie będzie zła, jak na fejsie ogłosi związek z inną laską (z której swoją droga śmiał się wiele razy, że jest łatwa i połowa miasta ją "obracała). Także życzę ci siły , a historia przyjaciółki pokazuje, że udaje się , wiadomo, początki są bardzo trudne, ale wierzę, że i tobie się uda :)
17 stycznia 2019, 11:21
A ja jeszcze dodam od siebie, ze nikt tutaj nie pisze NIC o sytuacji prawnej.. Tylko "odkladaj", dasz rade", "ciezko". Tak jak napisalam wczesniej. Dac sie da. Ale dziecko to nie prosta sprawa. Facet ma pelnie wladz rodzicielskich i nie mozna tak po prostu sie rozwiezc, spakowac i zabrac dziecko. Z jego slownym pozwoleniem czy bez to nielegalne, no chyba ze w drastycznej sytuacji musisz udac sie do schroniska. Ale i wtedy bedziesz potrzebowac pracownikow socjalnych, prawnej porady etc.. Wszyscy beda patrzec na to, czy jestes w stanie zapewnic dziecku prawidlowa opieke, utrzymac was oboje etc.. Poza tym najlepiej jest to wszystko obgadac, poznac jego punkt widzenia i zasiegnac porady prawnika. Po pierwsze, maz moze zmienic zdanie i bardzo utrudnic zycie. Po drugie legalnie potrzebujesz jego zgody na wszystko. Przemeldowanie dziecka, wyjazd z dzieckiem z kraju, szkoly, wyjaz na wakacje etc. Nie "kichniesz" bez jego pozwolenia, jezeli bedzie to dotyczyc dziecka. Jego sformulowanie "rob co chcesz ale chce widywac dziecko" absolutnie zadnych autorytetow nie zadowoli, kazdy bedzie chcial legalizacji Waszej sytuacji.. Jezeli juz do tego dojdzie, to pamietaj, ze dobro dziecka bedzie rozpatrywane w pierszej kolejnosci. Nie Twoje czy meza. Jezeli chce partycypowac w jego wychowaniu i widywac, to tez z legalnego punktu widzenia trzeba ustalic. Dzieci przewaznie zostaja z matkami ale potrzebne sa stosowne wytlumaczenia z obu stron. Nie ma potrzeby rozstawac sie na "wojennej sciezce" ale oboje musicie do tego podejsc odpowiedzialnie. Dzieci to nie "ups" tylko odpowiedzialnosc na cale zycie.. Jezeli uwazasz, ze nie ma innego wyjscia, liczcie sie z tym, ze musicie legalnie ustalic prawa rodzicielskie i upewnic sie, ze wszyscy zainteresowani (a bedzie ich duzo) beda zadowoleni z rozwiazania na korzysc dziecka. Dlatego - ponownie, WIELOKROTNIE bym przemyslala i jezeli juz to ugodowo ustalila z mezem przyszlosc.. Chce miec kontakt z dzieckiem, to dobrze. Ale to tylko prywatne stwierdzenie, jak dojdzie do praktyki, bedzie zupelnie inaczej, myslcie przyszlosciowo a co najwazniejsze pokojowo.. Zwiazki sie rozpadaja, nie ma w tym nic zlego.. Ale macie dziecko do "podzialu"...
17 stycznia 2019, 11:37
rozwodu nie daja tak chop siup, trzeba stwierdzic trwaly rozklad pozycia, sad patrzy, czy dziecko nie ucierpi itd a co do alimentow, to nie wiem, jak teraz ale dawniej, jak ojciec sie migal, to z funduszu alimentacyjnego płacili (akurat mam przykład w rodzinie, facet na cZarno pracował cale zycie, teraz dostal emeryturę czy rente? Ma ziemię, to jakos z tego no i teraz mu sciagaja z tej renty zalegle alimenty i nic mu nie zostaje).