Temat: Zwiazek na odległość?Jak to jest.....


       Jak radzą sobie z tym osoby ktore maja partnerów oddalonych o 200-300-500 km?
Widywanie sie co tydzien,co dwa tygodnie to nie za mało?
Nie tęsknicie?już nie mówie o ciagłych podróżach.

Już nie mowie o wspolnej "miłosci" kobieta jak kobieta ale facet....1-2 na miesiac.....(nie wierze)
Jak to jest?

KtoPytaNieBladzi napisał(a):

wiesz, niektórzy mają swoje hobby, przyjaciół, pracę zajmują się sobą, rozwijają się, dbają o siebie a nie sa uzależnione od faceta ;)
Tiaa, bo to, że tęsknię i chcę się spotykać z facetem co tydzień oznacza, że nie mam poza nim życia i jestem od niego uzależniona...

Ja mojego kiedyś pół roku nie widziałam, i przeżyłam.
Teraz nie widziałam go od trzech tygodni, i następnych tyle nie będę widzieć.
Rozmawiam z nim jakieś 3 minuty dziennie przez telefon, chwilę na fb i wysyłamy tak po smsie dziennie do siebie.
Są takie dni, że jedna z tych opcji tylko, i głównie tak jest.

No nie wiem, mi tam ta forma odpowiada, chyba bym zwariowała jakbym miała go widzieć codziennie.
Nie tęsknię aż tak, dopiero po paru tygodniach mi się włącza tęsknota, chyba jak mi się seksu chce :P
Jestem w związku od pięciu lat, w takim na odległość to od 3,5 roku. Mam swoje życie, jest mi dobrze.

Ale związki na odległość są bardzo ciężkie do utrzymania, i trzeba bardzo dużo w nie wkładać, zaufania szczególnie. No i obydwie osoby muszą tego chcieć.
Hmm ja zaczełam odkad pomieszkuje u mnie;) co innego zasypiac w ramionach faceta a co innego z poduszką...
Albo poprostu czuje ze to ten hehhe nie wiem;P
Ja jestem słomianą wdową dokładnie dwa tygodnie. Dodam że to jest nasze pierwsze rozstanie na taki okres (wcześniej max było 3-4 dni) i dodam że od 1,5 roku mieszkamy razem. 

Teraz dzieli nas 800 km, zobaczymy się dopiero w czwartek (nooo może środę koło północy) przed świętami. Szczerze? Tęsknie wieczorami, kiedy kładę się do łóżka sama. Tak w dzień nie mam na to czasu, ogarniam dom, ćwiczę, piszę pracę dyplomową, długo nie było mnie w kraju na dłużej, więc w weekendy nadrabiam spotkania z koleżankami. Cały czas jest we mnie świadomość że wieczorem położę się do pustego łóżka, ale jakoś nie przesłania mi to życia. Przecież jak pojechał to i wróci. Nie umarł, nie zostawił mnie, o co tu płakać czy wariować? Facet to nie jest moja własność czy nałóg, potrafię bez niego wytrzymać trochę czasu. 

Poza tym skoro miłość ma być silna i trwała to jaką przeszkodą mogą być kilometry? Dla mnie żadną. 

Ps. I śmieszą mnie wypowiedzi typu "ja bym nie wytrzymała/ nie dałabym rady", bo pokazują one jak naprawdę kocha się tą drugą osobę... skoro tą "wielką" miłość może zniszczyć kilka tygodni nie widzenia się, to po byku mi to miłość...;/
Ja to sobie tłumaczę tak, że jeśli czekałam na niego 18 lat, to jeszcze trochę mogę poczekać :-)
ja ten watek w sumie zakładałam z mysla o kolezance ktora miała paru facetow (na odległosc) i wszytsko było cacy....ale jak zaczeli spedzac ze soba wiecej czasu...poznawac siebie bardziej i bardziej to darli koty!jedno zdradzało i inne historie sie pojawiały.
Co innego wdowa słomiana a co innego jak jestes z kims kogo nie masz nawet jak poznac....i zyjesz tak latami...
Boze i pisza jakies laski ze zycia nie  ma kobieta ktora chce spedzac ze swim facetem duzo czasu.
Ludzie,,,,, a w czym mi ten facet przeszkasza?Zabrania mi pracowac?
Czy studiowac?Czy isc na piwo z kolezankami?A moze dietować???Śmiech! Mam wrazenie ze to jakies małolaty-singielki pisza...
No to też jest problem.
Ja ostatnio z moim tak rozmawiałam, że może byśmy zamieszkali razem- w żartach, bo to absolutnie niemożliwe teraz.
A on powiedział, że spoko, ale wtedy pewnie ja się będę na niego wkurzać i go zostawię, na co ja odparłam, że no i dobrze, bo po co się męczyć kolejne lata jak może nic z tego nie wyjść, tak to raz dwa sprawdzę i po sprawie. Na co on spojrzał na mnie zdziwiony i  zapytał, że jak to jest, że ja w ogóle takie rzeczy biorę pod uwagę, że my się niby możemy rozstać? A kiedyś mieszkaliśmy rok razem.

Także tak, biorę takie rzeczy pod uwagę, bo nie mam zamiaru później cierpieć przez jakieś złudzenia.
Nigdy nie wiadomo...ale ja wam zycze jak najlepiej.Jak juz ludzie chca ze soba byc to juz jest dobrze.reszte trzeba dopracować...
            Kto powiedział do mojego zeby zdał o mnie i o "nas" bo znalesc prawdziwe uczucie w tych czasach jest bardzo ciezko....

utytakobita napisał(a):

ja ten watek w sumie zakładałam z mysla o kolezance ktora miała paru facetow (na odległosc) i wszytsko było cacy....ale jak zaczeli spedzac ze soba wiecej czasu...poznawac siebie bardziej i bardziej to darli koty!jedno zdradzało i inne historie sie pojawiały.Co innego wdowa słomiana a co innego jak jestes z kims kogo nie masz nawet jak poznac....i zyjesz tak latami...

Znam dwie pary, jedna się spotyka średnio 5 razy w tygodnia, druga jest na odległość i widują się co 2-3 tygodnie na 4-5 dni. Szczerze? Ci na odległość lepiej się znają niż Ci co się spotykają codziennie. Spotykają się codziennie i mówią ale ze sobą nie rozmawiają. Nie mają pojęcia jaki kolor lubi druga osoba, jaki film ostatnio oglądała, rozmawiają codziennie o pierdołach typu. ta koleżanka ma nowy telefon/kumplowi z pracy urodziło się dziecko. 

Ta para która jest na odległość, spotykając się ze sobą wykorzystuje wspólny czas do maksimum, nie mają czasu gadać o pierdołach, nadrabiają zaległości które powstały w ich związku. 

Sama widzę po sobie, jak gadamy na Skypie wieczorem, to nie ma czasu na pierdoły, rozmawia się o rzeczach dotyczących nas bezpośrednio. 

Tak więc, ja bym się nie zgodziła z tym że na odległość to nie ma jak drugiej osoby poznać. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.