19 marca 2013, 23:44
Jak radzą sobie z tym osoby ktore maja partnerów oddalonych o 200-300-500 km?
Widywanie sie co tydzien,co dwa tygodnie to nie za mało?
Nie tęsknicie?już nie mówie o ciagłych podróżach.
Już nie mowie o wspolnej "miłosci" kobieta jak kobieta ale facet....1-2 na miesiac.....(nie wierze)
Jak to jest?
Edytowany przez utytakobita 20 marca 2013, 00:34
- Dołączył: 2013-02-17
- Miasto: Tarnów
- Liczba postów: 786
20 marca 2013, 00:30
utytakobita napisał(a):
Boze i pisza jakies laski ze zycia nie ma kobieta ktora chce spedzac ze swim facetem duzo czasu.Ludzie,,,,, a w czym mi ten facet przeszkasza?Zabrania mi pracowac?Czy studiowac?Czy isc na piwo z kolezankami?A moze dietować???Śmiech! Mam wrazenie ze to jakies małolaty-singielki pisza...
Według mnie to jest pocieszanie siebie na siłę.
Jasne, uważam że związek a odległość ma jak najbardziej szanse przetrwać i nie umieram "bo mojego misiaczka nie ma", ale nie okłamuję się że dzięki temu że go nie ma to mogę zrobić więcej dla siebie, bo tak nie jest. I wolę jak facet jest w domu, w niczym mi nie przeszkadza.
20 marca 2013, 01:07
Mamy 250 km różnicy, widujemy się co tydzień. Czasem jest ciężko,ale już ponad pół roku dajemy radę. Chociaż wiem,że inni mają znacznie większe przerwy i ten mój związek na odległość przy niektórych z Was,to nic. :D
Edytowany przez 20 marca 2013, 01:10
20 marca 2013, 01:53
W takich sytuacjach trzeba znaleźć własne sposoby na radzenie sobie z tą odległością. Powiem jednak szczerze, zę jest to jak najbardzie możliwe i ma sens. Mój związek na odległość trwał 3 lata (wcześniej przez 5 byliśmy znajomymi, potem przyjaciółmi też na odległość).
Tęsknota oczywiście jest, ale to właśnie czyni ten związek wyjątkowym. My widywaliśmy się 1, maks 2 razy w miesiącu. Ale to oczekiwanie było najlepsze, a podróż? Z perspektywy czasu wspominam to tylko pozytywnie. Na samo wspomnienie serducho mocniej mi bije. To oczekiwanie, że to już, dzisiaj, gdy dojeżdżało się powoli do celu odliczało się każdą miejscowość. I w końcu ten widok. Osoba czekająca na ciebie po rozłące. A na codzień były rozmowy przez telefon i przez Skype'a. I przez ten cały okres spotykania się nie było ani jednego dnia gdy nie zamieniliśmy ze sobą chociaż paru zdań ( nie chodzi o smsy ale o prawdziwe rozmowy). Przez 3 lata ani jednego dnia. Wspomnienia tego są fantastyczne, wyjątkowe i dziękuję Bogu, zę mogłam to przeżyć.
A dlaczego ten wspaniały okres w moim życiu zakończył się po 3 latach? Bo rozpoczął następny. Teraz mieszkamy już razem i jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. Mieszkaliśmy daleko od siebie aż do ostatnich chwil. Wprowadził się do mnie dosłownie na parę dni przed naszym ślubem. I mimo, zę wszyscy w rodzinie i wśród znajomych byli przekonani, że taki związek na odległość kompletnie nie ma szans to udowodniliśmy jak bardzo się mylą. Nie wyobrażam sobie aby być z kimkolwiek innym. Jest wspaniały a teraz wspólnie wychowujemy owoc tego co miało według innych nie przetrwać czyli naszą córcię:))
Tak więc warto walczyć nawet o takie związki i szukać sposobów by czas spędzony z daleka od drugiej połówki miał coś w sobie wyjątkowego. My mieliśmy nasze rozmowy przez kamerkę, z początku związku zawody kto wyśle więcej fotek, a czas rozstań wykorzystywałam by doskonalić siebie. Byłam wtedy na diecie, ćwiczyłam.To było moją motywacją do pracy, by po paru tygodniach rozłąki on mógł dostrzec różnicę a i ja na tym korzystałam. I mimo, że wiem jak jest Ci ciężko to jeśli to przetrwa będziesz miała wspaniałe wspomnienia:))
20 marca 2013, 02:02
Dodam jeszcze, że poznaliśmy się przez internet i miłość wyznaliśmy sobie po 5 latach internetowej ( a potem komórkowej) znajomości zanim jeszcze pierwszy raz się spotkaliśmy. Tak więc jednak jak widać i takie związki coś znaczą.
20 marca 2013, 07:09
Raz byłam w takim związku - nigdy więcej! Mnie takie sytuacje unieszczęśliwiają - muszę mieć kogoś obok, kto przytuli, przykryje w nocy kołdrą, tyle.
20 marca 2013, 07:15
cancri, często trafiałam na Twoje posty mówiące o związkach - Twojego nie ogarniam.
to Twoja sprawa, mnie nic do tego - ale jak wy możecie tak funkcjonować? Dla mnie to bardziej koleżeństwo niż związek...
20 marca 2013, 07:40
Ja studiuję w Krakowie, mój Narzeczony w Katowicach. Dzieli nas 100 km. Widujemy się 3 razy w tygodniu (weekend), ja studiuję medycynę - nawet gdybym ją studiowała w Katowicach nie miałabym czasu na więcej spotkań, chyba że wspólne mieszkanie. Wakacje, ferie i co tam jeszcze po drodze spędzamy razem. Nie męczy mnie to specjalnie. Mam swoje życie, zainteresowania i przyjaciół, dla których mam czas od poniedziałku do czwartku, weekend spędzam z Narzeczonym i przyjaciółmi ze Śląska.
Za 1,5 roku ja kończę studia i bierzemy ślub.
Moja koleżanka z grupy przez 4 lata była w związku Białystok-Kraków, po przeniesieniu się do Krakowa nadal są razem.
- Dołączył: 2011-11-22
- Miasto: Fidżi
- Liczba postów: 38
20 marca 2013, 07:52
My mieszkamy 200 kilometrów od siebie i jest ciężko. :) Mimo że minęły już prawie cztery lata to nadal się tęskni. Ale, ile dobrego robi taka tęsknota - człowiek zaczyna szanować każdą chwilę spędzoną z osobą, którą kocha. :)
20 marca 2013, 08:02
nie wierzę w takie coś, mnie się nie udały takie związki, zresztą, mąż jak zdecydował się na związek ze mną, to od razu mówił o wspólnym mieszkaniu i tak już sobie żyjemy...