19 marca 2013, 23:44
Jak radzą sobie z tym osoby ktore maja partnerów oddalonych o 200-300-500 km?
Widywanie sie co tydzien,co dwa tygodnie to nie za mało?
Nie tęsknicie?już nie mówie o ciagłych podróżach.
Już nie mowie o wspolnej "miłosci" kobieta jak kobieta ale facet....1-2 na miesiac.....(nie wierze)
Jak to jest?
Edytowany przez utytakobita 20 marca 2013, 00:34
- Dołączył: 2012-01-26
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 8496
19 marca 2013, 23:47
Ja mieszkam od mojego faceta 4/5 kilometrów i widujemy się tylko w weekendy (czyli 3x w tygodniu).
Studia nam nie pozwalają na częstsze 'widywanki'.
Moja kumpela mieszka w krakowie, zaś faceta ma w rzeszowie. Widują się co dwa tygodnie na weekendy. No i ją podziwiam, choć mówi że bardzo ją to męczy.
- Dołączył: 2011-11-12
- Miasto: Szczecin
- Liczba postów: 3087
19 marca 2013, 23:47
Byłam w związku na odległość - 1400 km. Widywaliśmy się co 3,4 tygodnie na tydzień, czasem trochę dłużej.Przeżyliśmy tak 10 miesięcy. Po tym ja skończyłam studia i przeprowadziłam się do Anglii do niego :)
19 marca 2013, 23:51
mnie tez by meczyło pozatym wieczna tęsknota....
- Dołączył: 2011-06-17
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 284
19 marca 2013, 23:52
Hmm mnie i Mojego TŻ dzieli 400 km, widujemy się co 1,5-2 tygodnie na 2-3 tygodnie :) On przyjeżdza do mnie, zostaje kilkanaście dni, wraca do siebie. Potem ja jadę do niego. Z racji poglądów nie współżyjemy do ślubu, ufam mu na tyle że wiem,
że nie korzysta z niczyich usług i nie wysłuża się jakąś panienką. Wiadomo, bywa trudno ale nam takie rozłąki b. dobrze robią:)
(ja mam dość ciężkie studia, on teraz ma sporo pracy). Wiele rzeczy można na spokojnie przemyśleć, zdystansować się. Wiem, że nie chciałabym jeszcze z nim mieszkać na stałe bo to za wcześnie, a z drugiej strony gdybyśmy mieszkali w jednym mieście lub blisko siebie to by bardziej różne rzeczy korciły i kusiły :P A tak jest optymalnie:)
Jeśli kiedyś jemu odechce się przyjeżdzać albo ja stracę zapał - no trudno. Takie życie :) Ale trzeba się starać i przede wszystkim dać sobie duży kredyt zaufania.
- Dołączył: 2012-01-26
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 8496
19 marca 2013, 23:53
utytakobita napisał(a):
mnie tez by meczyło pozatym wieczna tęsknota....
Otóż to.
Ja jeszcze zauważyłam, że im dłużej się nie widzę z moim, tym łatwiej mi się z nim pokłócić o pierdoły.
A jak sobie przypomnę wakacje, kiedy nie widziałam go dwa tygodnie... Myślałam, że umrę.
Ja się chyba nie nadaję na związki na odległość :p
19 marca 2013, 23:55
wiesz, niektórzy mają swoje hobby, przyjaciół, pracę zajmują się sobą, rozwijają się, dbają o siebie a nie sa uzależnione od faceta ;)
19 marca 2013, 23:55
To co napisałas ma sens.Z tą czystoscia do slubu tez podziwiam naprawde.Widze ze istanieja jeszcze takie czyste osoby.Ja wam naprawde zycze szczecia.
Jak spotykałam sie z moim P. na poczatku tez mu powiedziałam ze seks po slubie i powiedział ok.spoko
i to był ten taki znak ze nie o to mu chodzi;)
no ale jednak zycie jest inne...
19 marca 2013, 23:57
dbam o siebie,pracuje,i mam znajomych;) i jeszcze mam czas na V.;)
19 marca 2013, 23:57
Oczywiście,że tęsknię. Jednak nasza miłość jest tak silna, że nic jej nie złamie. 4,5 roku razem i teraz żyjemy na odległość, wcześniej 500km od siebie, teraz 300. Wcześniej widywaliśmy się raz na kilka miesięcy, teraz będzie ok. 2 razy w miesiącu, bo mój dostał pracę bliżej. Seks? Do wytrzymania. Zresztą można pofantazjować też telefonicznie, oczywiście nie zaspokaja to naszych potrzeb w 100% ale jakoś dajemy radę ;)