Temat: sprawy finansowe w związku

Słuchajcie, chciałabym żebyście ocenili sytuację, bo ja już chyba obiektywnie nie potrafię tego zrobić.

Jestem z chłopakiem 2,5 roku w związku. Zawsze uważałam to za normalne, że jak wychodzimy coś zjeść, czy to do kina/teatru/klubu każdy płaci za siebie. Nigdy nie chciałam być niczyją utrzymanką i uważałam że skoro oboje pracujemy, to tak ma być i raczej każdy związek tak wygląda. Jednak po kilku akcjach mojego chłopaka zaczęłam się mocno nad tym zastanawiać. Od kilku miesięcy mam własne auto. Kiedy zaproponowałam mu, że odwiedzimy mojego brata pod miastem, odpowiedział, że dobrze, ale bierzemy mój samochód. Przyjeżdzał do mnie pod blok swoim, parkował go, po czym wsiadaliśmy do mojego. Na pytanie czy pojedziemy na pizze, słyszałam, że ok, ale gdzieś między wierszami że moim autem. Kiedy jeździmy do mojego rodzinnego domu (ok 120 km w jedna stronę) jedziemy moim autem. Nie muszę chyba dodawać, że ja je tankuję. Było jeszcze kilka sytacji, gdzie dawał do zrozumienia, że jedziemy moim autem, a szczególnie kiedy jedziemy gdzieś "w mojej sprawie". Byliśmy na obiedzie w Ikea, wzielismy na jedna tacę dwa obiady i sytuacyjnie wyszło, że on za nie zapłacił. Na drugi dzień wspomniał mi, że jedtem mu winna 15zł. Dodam, że kiedy on przyjezdza do mnie czesto po pracy, ja gotuję dla nas obiady. Jak zostaje u mnie na noc, co zdarza się kilka razy w tygodniu to z mojej lodowki są śniadania, kolacje itp. Ta lodówka przecież sama się nie zapełnia. Czasami robię mu też obiad do pracy. Nigdy nie wystawiłam mu za to rachunku! Uważałam, że w związku to normalne. Mam teraz co do tego wątpliwości. Dodam, ze oboje pracujemy, studiujemy, nie mamy problemów finansowych. On zarabia ode mnie jakis 1000 zł więcej i mieszka z rodzicami, ja wynajmuję mieszkanie.

A u Was jak wyglądają takie kwestie? Płaci za Was facet w restauracji? Potrafi się upomnieć o pieniadze, kiedy np zrobi Wam jakieś małe zakupy w sklepie? kiedy kupi obiad?

Pasek wagi

Ale z niego sknera... Mój nigdy nie chce ode mnie kasy, muszę mu na siłe wciskać, albo wkładać do kieszeni, tak, żeby nie widział... Ja na Twoim miejscu powiedziałabym mu, że skoro on rozlicza się z Tobą z każdej złotówki to chciałabyś, żeby dokladał Ci się do mieszkania i jedzenia. Jeśli nie poskutkuje to przestań mu robić śniadania i obiadki do pracy, niech się obudzi. Zastanów się jak to rzutuje na Waszą przyszłość, być może kiedyś będziecie w sytuacji, że to on przez jakiś czas bedzie musiał Was utrzymywać, co wtedy?

Pasek wagi

masakra tu nic więcej nie trzeba dodawac

Nie ma co usprawiedliwiać sknery. Pogadaj z nim i albo zacznie w ciebie inwestować albo poszukaj innego. Brutalnie? Tak bo wiem do czego skąpstwo prowadzi, potem będziesz tylko narzekać że dziecko sama musisz utrzymywać. Znam też przypadek gdzie facet zabrania żonie robić zbyt często pranie albo zabrania jeździć do rodziny (nawet za jej pieniądze).

Pasek wagi

u nas na poczatku bywalo roznie. Tzn. Pierwsze randki raczej on stawial, chociaz zdarzalo sie, ze ja kupilam np.popcorn w kinie czy lody na spacerze. Potem roznie. Czasem on, czasem ja. Kiedy zamieszkalismy razem placilismy na pol rachunki, a zakupy kto zrobil to zrobil. Nie liczylismy sie co do 1zl.  Nie wyobrazam sobie jednak, zeby wolal.ode mnie 15 zl za obiad czy cos. To lekkie przegiecie.

Pasek wagi

"Nigdy nie chciałam być niczyją utrzymanką i uważałam że skoro oboje pracujemy, to tak ma być i raczej każdy związek tak wygląda. " - może po prostu nauczyłaś go tego, ze tak ma być i przyjął to za normę. Do tej pory sobie wyliczaliście to on też wyliczył :P swoją drogą masakra... my zawet jak zaczynaliśmy chodzić razem i nie zarabialiśmy lub zarabialiśmy grosze to się tak nie rozliczaliśmy... jakoś to płynnie wszystko przeszło, i nigdy nie było moje, Twoje... tak samo jak potem zamieszkaliśmy razem po 3 latach związku.

Ale nie ma norm, kto ma za co płacić. Ważne, by obie strony się w danym układzie dobrze czuły. Tu tak nie jest, więc warto porozmawiać. Ale nie w stylu "bo mąż Salacji* dostaje zawału na samą myśl, że ona miałaby zapłacić za kino, a chłopak Akity prędzej by sczezł niż pozwolił się zaprosić na obiad".

*wszelka zbieżność nicków przypadkowa :)

Dziwny związek. Ja z moim mężem od początku mieliśmy wspólne pieniądze i wszystko. Po nawet nie miesiącu znajomości znałam jego pin do karty i z niej korzystałam. Od początku jeździłam jego autem, nawet więcej niż on. On do pracy jeździł rowerem żebym miała samochód do swojej dyspozycji. Fakt, że do pracy miał bardzo blisko ale mimo wszystko....nigdy nie zapłaciłam za nic w restauracji... Dostalawalam od niego prezenty. I przy tym zaznaczę, że zarabiał wtedy mało... Nawet bardzo mało... Ja z kolei jak już zaczęłam zarabiać i mieszkaliśmy razem zawsze kupowałam jedzenie, nigdy nie chciałam żeby mi oddawał?? Zresztą nie było, że moje pieniądze i jego. Byly nasze.... 

Dziwny związek. Ja z moim mężem od początku mieliśmy wspólne pieniądze i wszystko. Po nawet nie miesiącu znajomości znałam jego pin do karty i z niej korzystałam. Od początku jeździłam jego autem, nawet więcej niż on. On do pracy jeździł rowerem żebym miała samochód do swojej dyspozycji. Fakt, że do pracy miał bardzo blisko ale mimo wszystko....nigdy nie zapłaciłam za nic w restauracji... Dostalawalam od niego prezenty. I przy tym zaznaczę, że zarabiał wtedy mało... Nawet bardzo mało... Ja z kolei jak już zaczęłam zarabiać i mieszkaliśmy razem zawsze kupowałam jedzenie, nigdy nie chciałam żeby mi oddawał?? Zresztą nie było, że moje pieniądze i jego. Byly nasze.... 

WyjdaWamGaly napisał(a):

Dziwny związek. Ja z moim mężem od początku mieliśmy wspólne pieniądze i wszystko. Po nawet nie miesiącu znajomości znałam jego pin do karty i z niej korzystałam. Od początku jeździłam jego autem, nawet więcej niż on. On do pracy jeździł rowerem żebym miała samochód do swojej dyspozycji. Fakt, że do pracy miał bardzo blisko ale mimo wszystko....nigdy nie zapłaciłam za nic w restauracji... Dostalawalam od niego prezenty. I przy tym zaznaczę, że zarabiał wtedy mało... Nawet bardzo mało... Ja z kolei jak już zaczęłam zarabiać i mieszkaliśmy razem zawsze kupowałam jedzenie, nigdy nie chciałam żeby mi oddawał?? Zresztą nie było, że moje pieniądze i jego. Byly nasze.... 

To super czytać takie rzeczy. Gdzieś może na świecie są jeszcze prawdziwi mężczyźni. 

Może to właśnie mój błąd, bo nauczyłam go, że nie trzeba za mnie wszędzie płacić i że jestem taka samodzielna i niezależna, tylko że to co śie teraz dzieje przekracza już dobry smak i zniechęca mnie do niego całego, choć naprawdę - nie jest złym człowiekiem. Tak się teraz zastanawiam, czy jemu tak zwyczajnie nie jest wstyd, kiedy np umawiamy się ze znajomą parą na drinka i my płacimy za siebie oddzielnie, a u nich to on płaci za nią. Chyba niestety nie. Muszę mu to wszystko powiedzieć, chociaż wiem, że to nic nie da, pomyśli, że uważam się za księżniczkę. Przynajmniej jeśli będzie to koniec związku, to może kiedyś wyciągnie z tego wnioski i przemyśli wszystko.

Pasek wagi

Kobieta musi się czuć jak księżniczka dla swojego faceta! A skoro uczysz go podejścia "kobiety na traktory"  to z następnym może być podobnie. Jak będziecie gdzieś wchodzić np. do restauracji i  Ty pierwsza otworzysz drzwi to podziękuje za to. Będzie się pchał przed Ciebie, bo równouprawnienie, a Ty przecież nie jesteś księżniczką...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.