Temat: Zrezygnowałaś kiedyś z wiary ?

Dopiero co opisałam mój fantastyczny wczorajszy dzień, do tego moj braciszek wrocil po 3 miesiacach ze studiow na świeta i wszystko było dobrze, tyle opowieści.. do czasu pytania mamy (myślała,że retyrycznego) czy idzie w święta do kościoła. Odpowiedz: nie. Wiedzialam, ze cos przestal chodzic i w ogole ale gdy dzis usłyszałam od niego, że Bóg nie istnieje, duszy nie ma, kościół to głupia oszukańcza instytucja a Jan Paweł II to tylko dobry mówca, to świat mi się troche załamał... Nie zmusze go do wiary, ale miałam nadzieje, ze jest niepraktykującym katolikiem , a tu totalne zaskoczenie. Mówil z taka pewnościa siebie. Opierał sie na jakichś niby hostorycznych faktach ( typu ze dziwictwo Maryji uznano w IV wieku, spowiedz wymyślil jakiś zazdrosny krol i takie tam) , mowił, ze kościol skupia sie ciagle na tych samych ewangeliach, itp głupoty. Ja wiem,ze w wielu kwestiach ma racje, ale ludzie to jedno a Bóg i wiara to drugie. W ogole nie rozumiał co do niego mówie. Nie widziałam go 3 miesiące i w ciągu 15 minut stał sie dla mnie kompletnie obcy. Prawie sie n ie odezwałam, mama mówiła. Aż mnie wryło. Widze, ze nie ma słow, ktore moga go przekonać. Boże, czuje taką pustke.
Najgorsze, ze chyba nie ma jakiegoś konkretnego powodu, niczyjego wpływu. Są wśród Was osoby, ktore kiedyś wierzyły, a teraz już nie? Co było przełomem , dlaczego zrezygnowałyście?
Powinnam z nim o tym rozmawiać? ...
Zrezygnowalam z wiary swiadomowie. Wczesniej kilka lat probowalam sie zmuszac, "uwierzyc" ale przystalam sie oszukiwac. Dla mnie wizja Boga przedstawiana w kosciolach (roznych wyznan) jest po prostu chora. I nie zgadzalam sie, nie zdadzam i nie bede sie zgadzac. Nie przszkadzaja mi wierzacy ale zmuszajacy mnie do wiary (a mam takich kilku).

assassin napisał(a):

minusczternascie napisał(a):

taka myśl mnie naszła...po tych wypowiedziach "niewierzących " ....ciekawe czy weźmiecie slub kościelny gdy juz znajdziecie tego jedynego...;) ..Fakt to jest indywidualna sprawa każdego w co wierzy ,ale widzę że głownie niewiara bierze się z wygody, bo lepiej niedzielę spedzić w barze niż w kosciele ,bo babki pieją na mszy, bo księża jeżdzą furami , bo niewygodnie zyc wg 10 przykazaćńJa nie jestem święta i zdarzają sie oczywiscie grzechy większe lub mniejsze , ale od tego jest spowiedz,żal za grzechy, postanowienie poprawy, a człowiek jest tylko człowiekiem więc szukanie ideału wśrod katolikow tez jest głupotą.i chyba nie da się nie wierzyć w NIC ... hm.... może kiedyś to zrozumiemA takie nagłe wypieranie sie Boga bo "za duzo złych rzeczy wżyciu się wydarzyło " to raczej to sie wydarzyło po to by tę wiarę pogłebić ,a nie odejsc ....no ale...takie moje zdanie... nie potrzebuję dyskusji , tak wyraziłam opinię. Pozdrawiam.
Nie mogę się wypowiedzieć w imieniu wszystkich agnostyków/ateistów, ale wypowiem się w swoim - ślubu kościelnego nie wezmę. Nie potrzebuję przysięgać mężowi miłości przed kimś w kogo nie wierzę. :)Moja prywatna niewiara nie bierze się z wygody, tylko z czystego rozsądku - tak podpowiada mi mózg, sumienie czy jakkolwiek inaczej to nazwać.Bardzo miło, że utożsamiłaś wszystkich ateistów z pijącymi co niedzielę barze, ale mniejsza już o to.

Ja rowniez nie wyobrazam sobie wziecia slubu koscielnego. Mialabym slubowac milosc mojemu ukochanemu w miejscu ktore jest dla mnie smieszne i chwali wartosci ktorych ja nie uznaje?? NIGDY

minusczternascie napisał(a):

taka myśl mnie naszła...po tych wypowiedziach "niewierzących " ....ciekawe czy weźmiecie slub kościelny gdy juz znajdziecie tego jedynego...;) ..Fakt to jest indywidualna sprawa każdego w co wierzy ,ale widzę że głownie niewiara bierze się z wygody, bo lepiej niedzielę spedzić w barze niż w kosciele ,bo babki pieją na mszy, bo księża jeżdzą furami , bo niewygodnie zyc wg 10 przykazaćńJa nie jestem święta i zdarzają sie oczywiscie grzechy większe lub mniejsze , ale od tego jest spowiedz,żal za grzechy, postanowienie poprawy, a człowiek jest tylko człowiekiem więc szukanie ideału wśrod katolikow tez jest głupotą.i chyba nie da się nie wierzyć w NIC ... hm.... może kiedyś to zrozumiemA takie nagłe wypieranie sie Boga bo "za duzo złych rzeczy wżyciu się wydarzyło " to raczej to sie wydarzyło po to by tę wiarę pogłebić ,a nie odejsc ....no ale...takie moje zdanie... nie potrzebuję dyskusji , tak wyraziłam opinię. Pozdrawiam.


slub cywilny
z racji wiary ale i ; szybszy, tanszy, mniejsza szopka,. dla nas i tak to formalnosc bo mieszkamy razem. a nie mam zamiaru uczestniczyc w czyms w czym mi sie nie chce no i nauki koscielne

i najlepiej jak bedzie bez dzieci, co deklarujemy obecnie, bo i po wstepnej rozmowie nie jestesmy zgodni ze chrzczeniem dzieci.no wlasnie - a widzieliscie kiedys malzenstwo gdzie tylko ojciec poszedl odchrzcic swoje dziecko (a matka zostala w domu )? jesli moj partner chce a ja nie to ja czy on mamy urpowadzic dziecko i zrobic swoje?
Ktoś tu pisał wcześniej, że wierząca kobieta wzięła kościelny ślub z ateistą - to jest możliwe. Myślę, że kwestia chrztu też jest do obgadania w swojej parafii.
Pasek wagi
Ja przechodziłam przez coś takiego, chyba do dzisiaj, wejdź w mój pamiętnik i przeczytaj najnowszą notatkę.
dobra, mam niby tylko 18 (no własciwie juz 19) lat, ale od 14 roku życia "zaczęłam przechodzić" na ateizm.
teraz jestem zdeklarowaną ateistką.
sądzę, że nie powinnaś z nim rozmawiać w tonie: "chciałabym, żebyś wierzył. to źle, ze nie wierzysz."- wiem, że dosłownie byś tego nie powiedziała, ale brat cie zna, wie, jakie ty masz poglądy. poza tym, stanowisko drugiej osoby bardzo łatwo wyczuć.

mnie strasznie wkurza, że większość ludzi uważa, że bycie religijnym to ten 'dobry wybór'. 
nie rozumiem, dlaczego piszesz, że stał się on dla ciebie obcą osobą i dlaczego chcesz go przekonywać. jego wiara lub nie nie zmienia niczego w waszych relacjach, a on po prostu postrzega świat inaczej niż ty i powinnaś to zaakceptować. nadal cię kocha, nadal jesteś jego siostrą.

wierzy się albo się nie wierzy, to stan rzeczy, który sami określamy. każdy ma do tego prawo.
jeśli on nie chce cie przekonywać do ateizmu, to ty nie powinnaś go przekonywać do wierzenia.

jego wybór, ma do tego prawo. ty chcesz wierzyć, to to rób i tyle :)

EDIT: dopiszę jeszcze, że mój ateizm, to stan umysłu. oczywiście chrzest mam, komunie też, do bierzmowania zostałam przymuszona. ot, takie życie

Widac,ze mysli...a to wlasciwie pozytywne.Niech bada fakty
ma swoj rozum i niech sam decyduje w co chce wierzyc!
Jeśli chodzi o brata, to nie namawiaj. Widać z tego, że poglądy są rzeczywiście "świeże", ja bym nawet powiedziała, że pochopne. Może być tak, ze im bardziej Ty będziesz chciała wmówić swoje, to on będzie wmawiał swoje.
Co do mnie - wierzę. W Boga nigdy nie przestałam wierzyć, choć teraz mam taki...dziwny okres w życiu, kiedy nurtuje mnie wiele pytań...
To co dzieje się w dzisiejszej instytucji Kościoła też jakoś bardziej zniechęca, niż zachęca. 
Ale z wiary rezygnować nie zamierzam. 
Moja Mama mawia, że do Kościoła nie chodzi się dla księży, tylko dla Boga. Myślę, że ma rację.
Nie twierdzę, że jestem jakąś "katoliczką idealną", bo nie jestem. W Kościele (jako instytucji) jest wiele rzeczy z którymi się nie zgadzam i mówię o tym otwarcie. Ale tak samo otwarcie mówię o tym, że wg mnie Bóg istnieje.
Nie wyobrażam sobie jakoś tego, żeby w Niego nie wierzyć. 
Może mam chwilowe załamanie, ale nie. Nie zrezygnuję.
Pasek wagi
Ja po Bierzmowaniu przestałam chodzić do Kościoła (kryzys wiary zaczął się już wcześniej). Nie chodziłam do Kościoła chyba z 8 lat. Ale po jakimś czasie zaczęło mi czegoś brakować, mieszkałam z ludźmi którzy chodzili regularnie i zaczęłam się zastanawiać. Ostatnim impulsem był mój obecny chłopak (teraz mąż), który mi kiedyś powiedział: "przykro mu nie mogę dzielić się z tobą tym szczęściem" i to dodało mi odwagi, żeby wrócić na łono Kościoła. Teraz mogę powiedzieć, że wierzę w Boga, a nie w księży.

Grunt, to nikogo nie zmuszać. Rozmawiać, słuchać i wspierać. Każdy musi sam odnaleźć swoją drogę.
może nei dosłownie miałam taki problem,ale na pewno moja wiara sie osłabiła,przełamałam się i poszłam do spowiedzi,ksiądz mi powiedział,że na takie osoby zawsze przyjdzie czas :) więc moze póki co to go nie zmuszajcie i nie naklaniajcie poprzez swoją wiarę. ;) Przecież sam Bóg ma swój boski plan :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.