- Dołączył: 2011-06-30
- Miasto: Mikołów
- Liczba postów: 985
24 lutego 2012, 19:30
Nigdy nie przepadałam za dziećmi, ale wydawało mi się, że w pewnym wieku to się zmieni i instynkt macierzyński się odezwie. Ale nic z tego! Mam 31 lat i naprawdę nie wyobrażam sobie posiadania potomstwa. Mój mąż natomiast chce dzieci... Czy ktoś był w podobnej sytuacji? Jak z tego wybrnęłyście?
24 lutego 2012, 23:49
Rodzić, bo kto będzie potem pracował na emeryta?
- Dołączył: 2010-07-16
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 2624
25 lutego 2012, 00:19
Nie rozumiem, czemu brak potrzeby posiadania dziecka ma się równać egoizmowi? Czyżby możliwość posiadania dziecka była napiętnowana etyczno-moralnie? Jak rodzisz to jesteś epifanią dobroci, jak nie rodzisz, egoistka, bo się nie poświęcasz? Rozumiem, że żeby wyjść na dobrego, nie egoistycznego człowieka, muszę kogoś urodzić, inaczej wrota do niebios zawarte.
Opiekowałam się moją babcią, do śmierci praktycznie, kupy i zapachy, fizyczność, brak czasu mi nie straszne. A mimo to nadal nie chcę nikogo płodzić i jestem świadoma swojego wyboru, daleko bardziej niż niejedna co przypadkiem zaciąży.
Żeby zabić rutynę w życiu kupię sobie papużki, dziecka mi jako zabijacza mojej rutyny po prostu szkoda. Nie jestem aż tak egoistyczna.
Patrząc na wiek emerytalny to emeryt sam na siebie zarobi, bo nie dożyje emerytury.
Edytowany przez datuna 25 lutego 2012, 00:23
25 lutego 2012, 00:37
bezduszny to jest ten, kto ma dzieci a potem o nie nie dba, zle traktuje, krzywdzi itp
a jak ktos nie chce to co ma na to poradzic? jest gorszym czlowiekiem? albo musi sie zmusic i urodzic, zeby byc dobrym??
- Dołączył: 2008-01-20
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1421
25 lutego 2012, 02:17
Narvana. napisał(a):
Dla mnie sam sposób, w jaki mówicie że nie chcecie dzieci jest bezduszny... To straszne. Czy jesteście takimi egoistkami? Naprawdę, nie wiem jak tak można. Brak mi słów, że tak to jest.A o takich rzeczach to powinno mówić się przed ślubem. Teraz, jeśli tego nie rozwiążecie jak należy, może skończyć się nawet rozwodem. Dlatego najpierw sama to przemyśl. Wyobraź sobie swoje życie za 5, 10, 25 lat. Będziesz mieć małżeństwo pełne okropnej rutyny, i przyjaciół. Dziecko zabija rutynę i cementuje związek. Zawsze myślałam, że jest takim łącznikiem uczuć, że bez niego rodzina tak naprawdę nigdy się nią nie staje. Na pewno możesz być szczęsliwa ze swoim mężem bez dziecka, ale ja szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie tego. I nie mówię tu o dziecku jako recepcie na kryzys. Powiem tak; najpierw spróbuj przemyśleć o tym na zimno. Napisz list, by wyraził wszystko co czujesz, to pomoże uporządkować ci myśli. A jak twój luby nie chce mieć dzieci to też nie przekonuj go na siłę. Wyjaśnij dlaczego nie chcesz, i daj mu czas, ale nie rób nadziei jeśli wiesz że jej nie ma. (No chyba że zajdziesz przypadkiem :P)
Niechęć posiadania dzieci jest egoistyczna?? Jak dla mnie to raczej twoje powody na posiadanie ich są juz bardziej egoistyczne.
Ciekawe ilu z was zdecydowało sie na dziecko tylko po to żeby sprowadzic istote(JĄ) na ten świat,pokazać(JEJ,istocie) ten świat, dac kolejnej istocie możliwosć przeżycia życia,zamiast "zróbmy SOBIE dziecko bedzie NAM weselej,będziemy (MY)mieć rodzine-bo tak wypada(!) bo bez dziecka nie wyglądamy na full happy rodzine(bo co to za rodzina bez dziecka,w koncu KAŻDA kobieta musi rodzić),zróbmy se dziecko żeby NAM na starość pomagało. TO jest dopiero moim zdaniem szczyt egoizmu,ale pewnie i tak nikt z was nie zrozumie bo wątpie zeby tu był ktoś widzący poza szablonem szarej masy społeczeństwa.
25 lutego 2012, 02:45
Jakiś czas temu doszłam do wniosku że nie chce dzieci ale bałam się powiedzieć o tym chłopakowi ale jak się później okazało on miał takie same odczucia , oboje nie chcemy zostać rodzicami.
- Dołączył: 2010-08-14
- Miasto: B-Shire
- Liczba postów: 141
25 lutego 2012, 02:54
Chciałabym dorzucić swoje trzy grosze, chociaż większość istotnych aspektów tej sprawy została poruszona. Ja mam do posiadania dzieci stosunek obojętny, mogę mieć kiedyś tam jedno lub dwoje, ale nie muszę.
Myślę, że synestezjaa i jej mąż (tak, oboje) popełnili kardynalny błąd nie uzgadniając kwestii posiadania dzieci przed ślubem.
Tak, wiem, podkreślałaś wiele razy, że myślałaś, że ci się odmieni, ale w momencie ślubu ich nie chciałaś i to powinno być waszym punktem wyjścia. Myślenie w stylu ''a nóż widelec mi się odmieni" niestety rzadko kiedy zdaje egzamin. Nie można takiej kwestii jak posiadanie dzieci traktować jak czegoś do rozwiązania na później. Sprawa powinna być postawiona jasno: "Posłuchaj, na chwilę obecną nie chcę mieć dzieci. Nie czuję w sobie instynktu macierzyńskiego. Istnieje możliwość, że za kilka lat to się zmieni, ale możliwe jest też, że nie." I powinno paść pytanie: "Co zrobimy, jeżeli w przyszłości nadal nie będziemy się zgadzać w kwestii posiadania dzieci?".
Ale mleko zostało rozlane i nie ma co nad nim płakać.
Rozumiem oba stanowiska, niestety osiągnięcie zadowalającego kompromisu w tym przypadku może być nie możliwe. Pragnienia was obojga są jednakowo silne i jednakowo ważne i zdecydowanie, które z was powinno się poświęcić to nie mal grecka tragedia, którego rozwiązania nie zastosujecie, któreś skończy nie szczęśliwe/ zgorzkniałe. Ty jeżeli zdecydujesz się dać mężowi dziecko na siłę, dziecko, którego nie będzie w stanie w pełni pokochać i odnaleźć radości w jego posiadaniu. Twój mąż, jeżeli zrezygnuje z bycia ojcem, bo nie zależnie od tego jak bardzo cię kocha i jak bardzo chce spędzić z tobą resztę życia, w końcu dopadnie go zgorzknienie. Przez 20 lat wszystko będzie w porządku aż ci nagle przy śniadaniu wykrzyczy prosto w twarz, że zmarnowałaś mu życie. Albo po prostu z biegiem czasu przestaniecie ze sobą rozmawiać i zaczniecie żyć obok siebie.
Prawdopodobieństwo, że po prostu przejdzie z tą sytuacją do porządku dziennego, bez żalu, jest takie samo jak to, że ty pokochasz bycie matką.
Na chwilę obecną mogę wam zaproponować tylko szczerą rozmowę. Na spokojnie, wieczorem w dzień wolny (żebyście nie byli zmęczeni i rozdrażnieni po pracy) i prosto z mostu. Bez krzyków i wyrzutów przedstaw swój pogląd na sprawę, zapytaj o jego odczucia i wtedy się okaże czy istnieje zadowalające wyjście z sytuacji.
A może adopcja kilkulatka byłaby dla was rozwiązaniem? Nie trzeba przewijać i babrać się w kupkach, kilkulatek jest już w stanie zająć się trochę sam sobą więc miałabyś czas na manicure, żeby pozostać zadbaną kobietą.
Albo kupcie sobie psa.
Istnieje też trzecia możliwość, na tzw. "tchórza", czyli nie poruszać tematu, omijać go szerokim łukiem. Zbywać męża wyjaśnieniami, dlaczego to nieodpowiednia pora na posiadanie dziecka: szykuje się ciężki czas w pracy, macie za dużo kredytów, nie macie oszczędności, za dużo pracujecie, wasze zatrudnienie nie jest wystarczająco stabilne w czasach kryzysu, etc. Czas jakoś zleci, a potem już będziesz na dzieci za stara (przynajmniej do 40 musiałabyś się pomęczyć). Albo machnąć mu mega kłamstwo, że byłaś u ginekologia i wyszło w badaniu, że nie możesz mieć dzieci. Nie jest to coś co ja bym zrobiła, że twoja wola.
- Dołączył: 2008-09-04
- Miasto: Mombasa
- Liczba postów: 9211
25 lutego 2012, 06:21
hehe
skoro wszyscy nie chcą miec dzieci, Tusk podniesie wiek emerytalny do 80 lat :P a nasz naród wyginie :D
a tak swoją drogą. Ukrywanie przed ślubem przyszlemu mężowi, niechęci do posiadania potomstwa daje prawo do uniewaznienia malżeństwa.
- Dołączył: 2011-04-06
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 751
25 lutego 2012, 07:39
GreatOuse napisał(a):
Prawdopodobieństwo, że po prostu przejdzie z tą sytuacją do porządku dziennego, bez żalu, jest takie samo jak to, że ty pokochasz bycie matką.
Zalozenie jest falszywe - rownie dobrze mozna powiedziec, ze prawdopodobienstwo przezycia upadku z samolotu wynosi 50%, bo albo sie przezyje, albo nie. To nie jest rzut moneta, gdzie na oba warianty jest po 50%. Prawdopodobienstwo, ze autorka watku pokocha wlasne dziecko jest o wiele wieksze niz ze maz z niego zrezygnuje bez konsekwencji (typu: dziecko w wieku 45 lat z 20-latka, zgorzknienie i nagly wrzask "zmarnowalas mi zycie, ty ""%$?@#%!!, powolna agonia zwiazku ip.). Hormony. Aczkolwiek jesli autorka dziecka nie pokocha, to bedzie dla niego dramat zyciowy, dla niej pewnie tez, ale brak milosci matki skrzywia czlowieka na cale zycie. Ona powinna zrobic wszystko, zeby go zapragnac (terapia, mediacja), a nie rodzic ze strachu przed rozwodem. Adopcja kilkulatka moglaby byc rozwiazaniem, ale maz raqczej sie nie zgodzi. Prawie kazdy, kto chce miec dziecko, woli biologiczne. Egoizm genow. Kto nie wierzy, niech zapyta zdrowego, plodnego meza, czy kolejne dziecko moze byc poczete nasieniem anonimowego przystojnego geniusza z banku spermy...