- Dołączył: 2011-06-30
- Miasto: Mikołów
- Liczba postów: 985
24 lutego 2012, 19:30
Nigdy nie przepadałam za dziećmi, ale wydawało mi się, że w pewnym wieku to się zmieni i instynkt macierzyński się odezwie. Ale nic z tego! Mam 31 lat i naprawdę nie wyobrażam sobie posiadania potomstwa. Mój mąż natomiast chce dzieci... Czy ktoś był w podobnej sytuacji? Jak z tego wybrnęłyście?
- Dołączył: 2011-04-06
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 751
25 lutego 2012, 07:57
synestezjaa napisał(a):
Święta racja! Skoro nie lubię liczyć - nie zostałam księgową. Nie lubię dzieci - nie powinnam byc matką!
Widze brak dobrej woli i checi porozumienia z Twojej strony. Szukasz ludzi, ktorzy ci powiedza, ze masz racje i da sie meza "przerobic". Z takim nastawieniem nie rozwiazesz tego konfliktu. Jesli nie zmienisz podejscia do problemu, nie ocalisz malzenstwa.Nie szukaj sprzymierzencow w kobietach, ktore mysla tak jak ty, chyba ze chcesz rozstac sie z mezczyzna, ktory pragnie dziecka i zwiazac z kobieta, ktora dzieci nie chce. Twierdzisz, ze chcesz zyc z mezem, wiec albo trzeba znalezc takie rozwiazanie, ktore bedzie satysfakcjonowalo obie strony (to jest zawsze celem mediacji), albo rozstac sie. Jesli przed slubem mowilas, ze kiedys w przyszlosci zachcesz dziecka (nawet jesli nie chcialas go w tym momencie), a teraz twierdzisz, ze nie chcesz nigdy, to rozwod bedzie z twojej winy (nie wiem czy wrecz nie swieckie stwierdzenie niewaznosci, czyli rozwiazanie malzenstwa bez skutkow rozwodu typu alimenty, wracasz do stanu panna, a maz kawaler, tak jakby malzenstwa nigdy nie bylo, nie masz prawa do majatku nabytego meza i vice versa - kazdy zabiera proporocjonalnie do zarobkow, a nie po polowie), maz dostanie rowniez koscielne stwierdzenie niewaznosci (jeesli slub byl koscielny) i bedzie mogl wziac slub koscielny z inna kobieta. Trzeba bylo sprawe postawic jasno od samego poczatku: nie chce dziecka i nigdy nie bede chciala, i znalezc czlowieka o tym samym pogladzie. A jak ktos nie wie, czy bedzie chcial, czy nie, to nie powinien zawierac zwiazku malzenskiego w tym momencie, bo nie wiadomo, czy trafil na wlasciwa osobe. ten, kto pragnie dziecka, nie wroci juz do stanu niepragnienia. To jak z sikaniem: moze ci sie teraz chciec siku albo nie, moze ci sie za pol godziny zachce, ale jesli juz ci sie chce, to nie przejdzie, dopoki sie nie wysikasz. Sorry za porownanie.
Edytowany przez izazdo 25 lutego 2012, 08:00
25 lutego 2012, 09:03
takie zasadnicze rzeczy dobrze jest ustalić przed ślubem, ale OK nie wiedziałaś wtedy, że Twoje nastawienie się nie zmieni. Ale sygnalizowałaś już wtedy mężowi swoją niechęć do dzieci, czy jest to dla niego kompletnym zaskoczeniem? Szkoda mi tego Twojego faceta...nie można kogoś przekonać, że czegoś ma nie pragnąć...
- Dołączył: 2008-03-30
- Miasto: panama
- Liczba postów: 2423
25 lutego 2012, 09:36
z autopsji,mysle,ze maz nie zrezygnuje,to jakis tam jego cel w zyciu.przemsyl to,bo w zyciu trzeba szukac kompromisu.mysle,ze nie chcialabys nigdy zeby Cie zdradzil z inna,tylko po to by miec potomka dziecko.A to jedna z najprawdopodobniejszych opcji,ze znajdzie w koncu gdzie indziej co chce:( milosc trzeba pielegnowac
- Dołączył: 2007-03-29
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 574
25 lutego 2012, 09:43
Ja mam 30 lat. I mam problem. Na dzień dzisiejszy nie chce dzieci. Denerwują mnie dzieciaki znajoych, nie wyobrażam sobie przewijania itp. Ale co będzie, gdy w wieku 40 lat stwierdze że chce dziecko. I będę załować jak cholera moich dzisiejszych decyzji. Tak więc mogę powiedzieć że wydaje mi się że nie chce, ale co będzie za 10-15 lat. Obawiam sie że ja, a może i inne dziewczyny wypowiadające się w wątku mogę tego za ileś lat żałować. Co o ty myślicie?
- Dołączył: 2008-05-23
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1407
25 lutego 2012, 09:52
Ja od około 22. roku życia miałam taki instynkt macierzyński, ze szkoda gadać. Strasznie chciałam mieć dziecko, ale wiedziałam, ze nie mogę, bo przede wsztskim finansowo nie dałabym rady... od około pół roku, może roku wsyztsko mi sie poprzestawiało. Nie chce na dzień dzisijeszy mieć dzieci, jestrem tym przerażona. I nie chodzi o to, ze ich nie lubię, bo lubię bardzo. Pracuję na co dzień z dzieciaczkami i nie wyobrażam sobie innej pracy, ale jakoś swojego nie chce mieć. Chyba boję się takiego uwiązania... Jestem strasznie energiczną osobą oi nie wyobrażam sobie, że przez ciążę musiałąbym siedziedziec w domu (nigdy nie wiadomo czy lekarz nie każe mi od 2. miesiaca leżęć...), potem tylko pieluchy, mleko itp. Boję się strasnzie takiego uwiazania. Uwielbiam ludzi, dzieci, moją pracę i nawet jak mam tydzień wolnego przymusowego (świeta, ferie itp), to wariuję i marze by iść do pracy z dzieći,a le swoich na razie nie chcę....
- Dołączył: 2008-05-23
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1407
25 lutego 2012, 09:55
dziewczyny piszecie, zeby uzgodnić takie rzeczy przed ślube, ale u mnie przed ślubem był ogrony instynkt macierzyński. teraz go nie ma, zaginął. Mam nadzieję, ze za 2-3 lata moje poglady się zmienią...
25 lutego 2012, 10:11
Ja dodam tylko jedno do autorki watku: wszystkie podane przez ciebie kontrargumenty swiadcza o tym ze myslisz w sposob bardzo egoistyczny (tym osobom ktore sie automatycznie oburzaja na sam dzwiek tego slowa przypominam ze znaczy to myslec tylko i wylacznie o zaspokojeniu wlasnych potrzeb). Oczywiscie wolno ci. Zakladalas ze kiedys ci sie odmieni, ale nic sie nie dzieje. A wiesz dlaczego? Bo ty chcesz na sile pokochac wszystkie dzieci wokol, by stwierdzic ze to juz czas do bycia matka. Ale obcych dzieci nie pokochasz! Nigdy! Za to daj sie przekonac ze z biegiem czasu pokochasz swoje, wraz ze wszystkimi wadami macierzynstwa. Wiedz ze zalet bycia matka jest o wiele wiecej niz wad, ze te kupki nie pachna tak strasznie, gdy zaczna ci smierdziec, sadzasz dziecko na nocnik. A teraz, pamietaj ze to od ciebie zalezy czy znajdziesz czas na wszystko. Wtedy okaze sie czy potrafisz sie dobrze zorganizowac. Dziecko zabiera z reguly pierwszy rok, potem gdy zaczyna odkrywac swiat jestes mu coraz mniej potrzebna wiec i wiecej czasu dla siebie. Nie zrazaj sie do dzieci kupkami itp, bo chyba skoro przychodzi ci to na mysl ze moze kiedys moglabys je miec, to wcale z toba nie jest tak zle! A szkoda by bylo zebys musiala stracic ukochanego meza, ktory chce dopelnic juz trwajace szczescie (to co ci powiedzial to dobre slowa,swiadcza ze jest z toba szczesliwy, nie rozumiem czemu zrobilo ci sie przykro). Przemysl to bardzo. Aha, decyzja o tym ze to juz czas na dzieci dla wielu kobiet nie jest taka latwa. Po prostu czasem warto powiedziec sobie: co bedzie to bedzie!
25 lutego 2012, 10:35
ja cie rozumiem tak jest...ale on moze cie zostawic :/ bo juz znałam taki przypadek
25 lutego 2012, 10:39
Wydaje mi się, że temat powinien być poruszony i obgadany przed ślubem. :)
Ja najpierw bardzo chciałam,praktycznie całe życie, rozmawiałam z ciężarnymi, robiłam słodkie oczy do brzuszków, sama wyobrażałabym sobie jak to by było, naprawdę czułam potrzebę bycia matką... za to Mój nie chciał. Kilka sytuacji stresowych i nagle moje podejście się zmieniło, poinformowałam o tym Mojego. On powiedział, że rozumie (że sam zauważył, że już nie chcę), ale w głębi duszy ma nadzieję, że kiedyś znowu ich zapragnę.
Stałam się, przyznam, strasznie egocentryczna ("dzieci przeszkadzają w karierze", "będę miała mniej czasu na to, na tamto"). Wiem, że przesadzam, i że jestem zbyt wygodna. Ale po co mam być matką, skoro nie czuję już tego powołania? Wolę nie mieć dzieci, niż je urodzić i ich nie kochać.
Mogę mieć psa, kota, szczura, fretkę, ale dziecko jest dla mnie teraz zbyt dużą abstrakcją.
- Dołączył: 2011-12-28
- Miasto:
- Liczba postów: 545
25 lutego 2012, 10:45
za 30 lat nie bedziesz tego żałować? pewnie będzie brakowało Ci dzieci , wnuków..
Edytowany przez amiss 25 lutego 2012, 10:47