- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
24 sierpnia 2023, 15:54
Będzie długo.
Zastanawiałam się ostatnio nad swoimi nawykami żywieniowymi. Refleksja się wzięła po pewnej dyskusji: jak pewne sformułowania, zabawy w dzieciństwie itd. wpływają na naszą relację z jedzeniem. Sama (wydaje mi się) nigdy problemów w tej sferze nie miałam. Wokół sporo koleżanek walczyło z anoreksją i bulimią, ja sama tego nie doświadczyłam. Widząc ich problemy byłam przekonana, że ja ich nie mam. Ale no właśnie ostatnio zaczęłam się nad sobą trochę zastanawiać.
Uwielbiam jeść. Odkąd pamiętam. Myślę o jedzeniu bardzo często. Skończę śniadanie i już nie mogę się doczekać drugiego śniadania, obiadu, kawy z mlekiem, która stała się dla mnie deserem. Jak np. jedziemy w góry, to oprócz tego, że oczywiście sam wysiłek i natura są dla mnie super, to cieszę się jak dziecko, bo zjem sobie czekoladę w drodze na szczyt czy wypiję kawę w trasie.
Bardzo lubię gotować, piec, robić listy zakupów, robić zakupy spożywcze. Uwielbiam mieć gości, bo mogę szukać fajnych potraw, robić właśnie większe zakupy. No wszystko, co związane z jedzeniem jest dla mnie...relaksujące?:D Nawet czasami oglądam zdjęcia ciast/potraw, choć i tak nie zamierzam nic piec w danym momencie.
I dodatkowo: każda fajna okazja jest dla mnie jeszcze fajniejsza, bo będzie jedzenie. Rocznica, wesele, urodziny, wypad ze znajomymi: jedzenie, jedzenie, jedzenie.
Nie umiem sobie powiedzieć stop. Jak już kupię czekoladę, to jem ją całą. Idziemy na lody, to żal mi brać jedną gałkę. Zrobimy pizzę to zjadam pół blachy. Objadam się po prostu. Z tym, że jak zjem np. takie dwa kawałki pizzy, to jest praktycznie mój drugi i ostatni posiłek w ciągu dnia. Nie jest tak, że wpadam w wir i zjadam wszystko, co mam pod ręką.
Trudno mi nie podjadać. Jak już nic do jedzenia nie wezmę, to chociaż kawa z mlekiem musi wjechać. Daje mi to jakieś takie trudne do wytłumaczenia poczucie komfortu.
U mnie chyba jest tak typowo: żyję, żeby jeść,a nie jem, by żyć.
W domu byłam często zmuszana do jedzenia. Czasem w lodówce nie było za wiele, opychałam się wtedy chlebem z keczupem. Mama starała się gotować zdrowo, codziennie były zupy. Słodycze i inne soki, napoje od święta.
Nigdy nie miałam nadwagi. Waga zawsze w normie. Po ciąży zostało mi 4 kg do zrzucenia. Badam się regularnie - na nic nie choruję.
Jemy z mężem zdrowo i wartościowo, nie chodzę głodna. Teraz jem ciut mniej kalorii, bo jestem na redukcji. Zawsze wydawało mi się, że po prostu jestem obżartuchem i tyle. Kontrolowałam to. Ale może jednak coś tam w głowie siedzi? Jakiś problem? Problem, który kłopotem nigdy dla mnie nie był. No lubiłam jeść i tyle. Ale jestem na redukcji, jem mniej i zaczęło mi przeszkadzać to, że co chwilę myślę o tym jedzeniu, nawet podczas zabawy z córką czy podczas rozmowy z mężem. Wkurza mnie że każda fajna aktywność wiąże się dla mnie też dodatkowo z jedzeniem. Wypad na wycieczkę i tak bez loda? Bez kawki? Miałabym jakieś dziwne poczucie starty.
Co myślicie? :) Złe nawyki, przyzwyczajenie czy jednak jakiś rodzaj zaburzenia?
24 sierpnia 2023, 19:10
Dla mnie to mega dziwne, bo mnie temat jedzenia zupełnie nie zajmuje, aż zapominam jeść, albo jem dopiero wtedy, gdy jestem już bardzo głodna. Nie lubię myśleć o jedzeniu, a tym bardziej zakupach i przygotowywaniu potraw.
24 sierpnia 2023, 19:21
Też tak mam.
Jest lepiej, gdy mam na maksa zaplanowany dzień, że nawet nie mam czasu myśleć o jedzeniu. Wtedy jest lepiej bo się człowiek czymś zajmuje I nie Myśli tak.
24 sierpnia 2023, 23:07
Według mnie nie ma w tym nic dziwnego - po prostu kręcą Cię kulinaria 😁 Sama piszesz, że lubisz gotować, piec i szukać inspiracji na nowe potrawy w książkach czy internecie. Fajna sprawa! Traktowałabym to jako pożyteczne hobby/pasję a nie zaburzenie, które trzeba leczyć.
Sama uwielbiam jeść, a jadąc poza miasto, zawsze zastanawiam się czy uda nam się znaleźć jakąś ciekawą knajpkę z dobrym jedzeniem 😁 Lubię doświadczać nowych smaków i każda taka wyprawa, to dla mnie mała, kulinarna przygoda 😁
25 sierpnia 2023, 07:39
Według mnie nie ma w tym nic dziwnego - po prostu kręcą Cię kulinaria ? Sama piszesz, że lubisz gotować, piec i szukać inspiracji na nowe potrawy w książkach czy internecie. Fajna sprawa! Traktowałabym to jako pożyteczne hobby/pasję a nie zaburzenie, które trzeba leczyć.
Sama uwielbiam jeść, a jadąc poza miasto, zawsze zastanawiam się czy uda nam się znaleźć jakąś ciekawą knajpkę z dobrym jedzeniem ? Lubię doświadczać nowych smaków i każda taka wyprawa, to dla mnie mała, kulinarna przygoda ?
Zgadzam się. Z takich pasjonatów "wychodzą" świetni szefowie kuchni. Nie warto wmawiać sobie zaburzeń, których nie ma. A dla pewności droga autorko sama odpowiedz sobie na pytanie, czy takie podejście do tematu rujnuje Ci zdrowie, rodzinę, życie? Jeśli nie, to nie martw się niepotrzebnie.
25 sierpnia 2023, 12:09
Ja myślę, że tak niestety wygląda potem dorosłe życie - co kupić do jedzenia, kiedy zjeść, jak jeść, kiedy kolejne jedzenie, jak zrobić to jedzenie.. ;P
Czy inni zjedzą?
Ale w Twoim przypadku brzmi to dobrze, po prostu jakbyś interesowała się kulinariami. Życie jest by żyć. No mi jedzenie pizzy też sprawia przyjemność (niestety :P)
25 sierpnia 2023, 20:28
Niestety nie zgodzę się z przedmówczyniami. Nie ma nic złego w szukaniu nowych smaków, planowania fajnych kulinarnych podróży, próbowania nieznanych potraw. Ale fakt, że nie możesz zjeść kawałka czekolady, bo musi być cała tabliczka (podejrzewam, że nie ma znaczenia, czy to są standardowe 90 g, czy też luksusowy Lindt 300 g?), że wciągasz pół pizzy, że musi być ta kawa, ale przede wszystkim, że jedzenie daje Ci poczucie komfortu i sensu, już nie są normatywne. Myślenie 24 godziny na dobę o jedzeniu również nie.
Wspólnym mianownikiem takich pacjentów u nas jest to, jak zostali wychowani jedzeniowo. Piszesz, że w domu zmuszano Cię do jedzenia. Potrafisz odczuwać sytość, czy jesz, bo taki rozmiar porcji znasz i uważasz go za normalny? Wyczytalam z Twojego posta, że nie jesz w sumie z głodu, tylko dla komfortu i pozytywnego odczucia. Przyglądałabym się temu nadal. Co stanie się, jak nie wypijesz kawy po obiedzie? Jak będziesz się czuła, jeżeli zjesz kawałek czekolady, a nie tabliczkę, będą twoje myśli krążyć tylko wkoło reszty czekolady?