Temat: Rak

Jest tutaj ktoś kto chorowal/choruje na raka?

ktoś kto przyjmowal chemię?

Pasek wagi

Jesli to też Cię interesuje, to moja mama chorowała na raka piersi

_Asha_ napisał(a):

Jesli to też Cię interesuje, to moja mama chorowała na raka piersi

bardziej może chcialam pogadac z kimś kto to przeszedł... ale pewnie tu niewiele takich osób.

A jak mama znosiła chemię? Wiem, że jest milion różnych rodzajów, że zależy od organizmu ale mam potrzebe poczytać jak było u innych.

Pasek wagi

Zaglądnij na forum „policzmy się” albo „faqrak”. Tam znajdziesz mnóstwo cennych informacji. Mnie swego czasu bardzo pomógł 

staram_sie napisał(a):

_Asha_ napisał(a):

Jesli to też Cię interesuje, to moja mama chorowała na raka piersi

bardziej może chcialam pogadac z kimś kto to przeszedł... ale pewnie tu niewiele takich osób.

A jak mama znosiła chemię? Wiem, że jest milion różnych rodzajów, że zależy od organizmu ale mam potrzebe poczytać jak było u innych.

W trakcie wlewów bardzo dużo wymiotowała, była osłabiona i musiała mieć zawsze mojego tatę ze sobą bo nie byłaby w stanie wrócić do domu. Miała najsilniejszą chemię, tydzień po wlewie miała wyjęty z życia, cały czas w łóżku, mdłości, senność połączona z brakiem możliwości regeneracyjnego snu, praktycznie ten tydzień tylko mogła drzemać okryta kocem. Po tygodniu było już ok, wracały siły i lepsze samopoczucie, wracał apetyt. Po którymś wlewie z kolei gdy tylko wchodziła na oddział i czuła zapach chemii to z automatu miała mdłości. 

Ja chorowałam na raka piersi i szyjki macicy.

Pasek wagi

Ja chorowałam  na bardzo złośliwego mięsaka i miałam chemio i radioterapię i operacje i wszystko trwało rok. Co chciałabyś woedxiec ? 

Pasek wagi

Mój tata przyjmował chemię, wiadomo stracil włosy i smak, ale bardzo też spuchl wyglądał dosłownie jak balon.tak poza tym nie wymiotował, a osłabiony raczej był przez chorobę gdyż jego leczenie miało charakter paliatywny i z każdym dniem zbliżał się do śmierci, choroba postępowała, pojawiały się przerzuty które zakłócały pracę kolejnych organów,  jakiś miesięc przed śmiercią plul już krwią. 

Moja mama miala rok temu bardzo zlosliwego raka jajnika. Gdzies 0.01% przypadkow raka jajnika. Obylo sie bez jakiejkolwiek chemii, uratowaly ja regularne badania i przytomnosc lekarza, bo wszystkie wyniki miala w normie. Wiecej, jak wygrac w totka.

moja corka chorowala, leczenie trwalo dwa lata zakonczone przeszczepem, po wyniszczajacym leczeniu rok czasu potrzebowala by zaczac funkcjonowac -.jesc , chodzic , najgorsze - neurologiczne skutki uboczne radio i chemoterapii zaczely sie intensywniej po okolo dwoch latach po leczeniu. Ja mysle ze opisywanie w ten sposob na forum tego wszystkiego nei ma sensu, bo juz widze jeden z opisow tak obrzydliwy ze raczej wolalabym nic nie wiedziec niz slyszec takie opisy przed leczeniem.
Nam pomogl kontakt z osobami z oddzialu, przychodzacymi na kontrole po leczeniu. Bezposredni kontakt z tymi, ktorzy to przeszli sami.


Potrzebna jest tez wiara i dazenie do wyzdrowienia, to pomaga, nie czytanie statystyk, czy zlych historii, to nie pomaga. Trzeba robic wszystko by wiara w wyzdrowienie byla silna, mozliwe ze organizm ma wlasne osrodki , ktore wspomagaja leczenie. Statystycznie moja corka miala tylko 5% komorek zdrowych a 95% bylo zaatakowanych nowotworem, wszystko przechodzila gorzej niz przecietny chory, jej organizm reagowal zle na leki, w zasadzie to cud ze zyje.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.