- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
18 lutego 2019, 19:38
Jesteśmy razem od ponad 1.5 roku i w zasadzie od początku nie czułam się bezpiecznie w tym związku. Nigdy chyba nie czułam się bezpiecznie w żadnym związku, ale tym razem czuje ze jestem z właściwa osoba i boje się ze swoim zachowaniem zniszczę ten związek. Kocham go i póki co jest to najbardziej odpowiedni partner z którym byłam. Mimo, ze mam dużo wątpliwości (o tym za chwile) to w głębi serca ciagle czuje, ze popełniłaby błąd gdybym zakończyła ten związek. On zawsze się o mnie troszczy, tuli, głaszcze, ma łeb na karku. Traktuje mnie tak, ze czuje się znacznie bardziej atrakcyjna niż z poprzednimi partnerami. Nigdy o nic się nie czepia, nie kieruje się opinia innych, potrafi zarządzać swoimi pieniędzmi (co było ogromnym problemem u mojego ze) i jest zmotywowany żeby mieć lepsza prace mimo tego, ze ta obecna jest zadowalająca.
Co do mojego problemu to wlasciwie od samorh początku czuje się skołowana i nie wiem co ze sobą zrobić kiedy on wychodzi gdzieś sam ze znajomymi. Zdarzało się to dużo częściej kiedy mieszkaliśmy osobno. On w dużym mieście a ja w dziurze oddalonej o 60km gdzie nikogo nie znałam. Od lipca mieszkamy razem i od tego czasu wychodzimy razem z naszymi wspólnymi znajomymi i chyba nie było jeszcze sytuacji żeby wyszedł sam. Nie licząc jego poniedziałkowej gry w badmintona i moich wyjść na siłownie 3-4 razy w tygodniu każda inna wolna chwile spędzamy razem.
Wczesniej on wychodził a ja płakałam i miałam trudności z zajęciem sie sama soba. Nie miałam ochoty na nic a jak już sama z kimś wyszłam w tym samym czasie to wcale się dobrze nie bawiłam i tylko zerkałam na telefon a kiedy nie pisał przez 2 godziny wściekałam się jak dobrze musi się bawić skoro nawet do mnie nie napisze.
Dzisiaj jednak wspomniał ze jutro może pojedzie spotkać się z kolegami, którzy przyjechali z Francji i są w okolicy na kilka dni. Zrobiło mi się bardzo przykro ze nie zaproponował żebym z nimi wyszła. Ale również zdałam sobie sprawę, ze moja reakcja na jego wyjścia w ogóle się nie polepszyła, bo zaczęłam się zastanawiać czy mówi prawdę itp.
Na dodatek kilka miesięcy temu dowiedziałam się ze ukrywał przede mną znajomosc z koleżanka z pracy. Niby nic wielkiego - wychodzili czasami razem na lunch i trochę częściej pisali ze sobą na firmowym komunikatorze. Nigdy o niej nie słyszałam mimo ze wspomina czasami o znajomych z pracy z którymi utrzymuje jakiś kontakt a już na pewno mówił kiedy wychodził z jakimś kolega na miasto coś zjeść na przerwie. O niej jednak nigdy nie wspomniał a na dodatek regularnie usuwał ich rozmowy na whatsappie (nie pisali tam często ani o niczym szczególnym, ale zastanawiał mnie sam fakt). Kiedy zaczęłam wypytywać dowiedziałam się ze on nie chciał żebym była zła i bal się mojej reakcji. Dodał ze czuł się źle i miał wyrzuty sumienia a jednocześnie fajnie było mieć jakieś towarzystwo od czasu do czasu na przerwie. Dlatego ze ukrywał to przez 4-5 miesięcy od razu pomyślałam ze było między nimi coś więcej. On od razu zaprzeczył i zaproponował żebym przeczytała ich wiadomości na tym firmowym komunikatorze. Były to wiadomości sprzed 3-4 miesięcy i nie było w nich nic szczególnego, zwyczajne pogaduchy. Nie wiem dlaczego, ale mimo ze minęły 4 miesiące odkąd się dowiedziałam a on od razu zakończył znajomosc to nadal jest mi bardzo przykro i nie potrafię się z tym pogodzić i zostawić tej sytuacji za nami. On dużo mniej emocjonalnie podchodzi do tego rodzaju sytuacji i ogólnie nie jest zbyt wylewny jeśli chodzi o uczucia i sam się do tego przyznaje. Powiedział, że to ze mna chce spędzić resztę życia i juz nie będzie niczego przede mna ukrywać - wiem, ze duzo kosztowało go wypowiedzenie tych słów, bo należy do osob ktore długo trzymają emocje w sobie zanim je wypowiedza na glos wiec gdzieś w głębi serca wierze, ze mówił wtedy prawdę.
Od czasu tej sytuacji straciłam zupełnie do niego zaufanie i ciężko mi wierzyć mu na słowo. Czasami zastanawiam się czy dobrze robię ze próbuje uwierzyć w to co mówi i dopadają mnie ogromne wątpliwości. On jest bardzo cierpliwy i nie zazwyczaj nie denerwuje się na mnie kiedy po raz setny poruszam ten temat i wszystko rozgrzebuje bo czuje ze muszę o tym pogadać. Czasami trwa to godzinami a on nadal jest spokojny, ze aż się dziwie. Raz mu wierze a za chwile mam w głowie jakieś czarne scenariusze mimo tego, ze on zawsze mówi mi gdzie idzie, kiedy wraca z pracy itp bo jak sam powiedział nie chce mi dawać powodów do zmartwień. Mówi, ze Powiedział, ze ma nauczkę i będzie mi już o wszystkim mówił nawet jeśli będzie wiedział, ze mogę nie być zadowolona z czegoś. Już wcześniej miałam problemy z zaufaniem. Moi rodzice wzajemnie się zdradzali przez wiele lat i wiem, ze trwało to lata zanim jedno lub drugie się dowiedziało wiec nie wiem czy to dlatego mam takie problemy z zaufaniem.
Zauważyłam tez, ze przeważnie nie cieszę się z jego szczęścia - ostatnik ofertę dobrej pracy w bardzo dużej firmie a ja zamiast cieszyć się to zaczęłam się zamartwiać ze co jak znowu pozna kogoś i będzie ukrywać przede mną wyjścia na lunch, usuwać wiadomości lub coś podobnego. Rozglądając się wokoło mam wrażenie ze w praktycznie każdym związku dochodzi do większej lub mniejszej zdrady i ze mnie to tez spotka. Tak samo czuje się źle kiedy on cieszy się na wyjście z kolega a ja zamiast cieszyć się z nim to po prostu się dołuje i traktuje to jego wyjście jak jakies tortury dla mnie.
Z drugiej strony czasami chciałabym mieć trochę czasu dla siebie, żeby on np pracował nadgodziny, musiał gdzieś wyjechać na noc z pracy itp ale jak przychodzi co do czego to zaczynam panikować i nie potrafię się cieszyć, bo zaczynam wszystko analizować.
Myśl, ze nie wiem czy mogę mu ufać mnie dobija i nie wiem jak naprawić ten związek. Ostatnio przez miesiąc było dobrze. Ja nic nie wspominałam na temat tej sytuacji z jego pracy, nie mieliśmy żadnych powodów do kłótni, ale od około tygodnia znowu siedzi mi to wszystko w głowie i już raz mieliśmy bardzo długa rozmowę na ten temat. Znów mówił, ze wie, ze nawalił i czuje się jak dupek, ale ze jeśli chcemy żeby wszystko wróciło do normy to musimy w końcu zostawić ta sytuacje za nami. Wiem, zer ma racje, ale ciężko mi zapomniec o tym wszystkim. Sama nawet nie wiem dlaczego az tak to przeżywam skoro on od 4 miesiecy się z nią nie kontaktuje i widac ze się stara.
Chciałabym w końcu podjąć jedna decyzje i się jej trzymać oraz pracować nad naszym związkiem zamiast po miesiącu spokoju znów wpadać w rozpacz tylko nie wiem jak.
18 lutego 2019, 22:40
Ty musisz mieć jakaś tajemniczą i niezwykła zaletę albo umiejetność nieprzeciętna, ze ten facet chce z Tobą mieć cokolwiek wspólnego, mieszkać i narażać się na wieczory spędzone na frywolnym omawianiu Twoich schiz. Pomysł pracy nad związkiem rozmontował mnie kompletnie.
brawo za komentarz!
jak z Toba ten biedny facet wytrzymuje! masz strasznie meczaca osobowosc. do tego nie masz zadnych zainteresowan czy znajomych. inaczej bys nie rozkminiala godzinami nad pierdolami.
albo trol, bo nie wiem czy normalny facet moglby to wytrzymac
18 lutego 2019, 23:27
Zajmij się czymś. Do pracy idź, zacznij żyć, a facetowi daj oddychać, bo im mocniej go oplatasz, tym bardziej będzie chciał się wyrwać.
19 lutego 2019, 00:27
"Idź do pracy, zajmij się czymkolwiek. Czymkolwiek! Cokolwiek rób, idź na bezrobotne, zajmij się jakąkolwiek pracą, jakąkolwiek robotą, przestań mnie nachodzić, a najlepiej odejdź" że zacytuję klasyka związków. Ot, tak mi się skojarzyło ;)
19 lutego 2019, 00:43
Miałem dwie takie dziewczyny jak ty i to bardzo męczące dla mnie. Nie mam zamiaru być niewolnikiem, wiecznie słuchać i siedzieć w domu bo ona mi każe. Nawet nie pozwoliła mi opiekować dziadka (miał stomle ) i babcie (problem z pamięcią ) a nawet nie pozwoliła mi jechać na narty do Czech/na Słowację jak miałem urlop. Bardzo szybko rozstalem i nie miałem zamiaru wytrzymać. Mam też inne plany.
Dokładnie to samo jak ty męczyć Chloptasia a on ma motywację a ty go hamujesz albo ograniczasz. Przykre ale prawdziwe.
19 lutego 2019, 08:11
zwykle jestem po stronie kobiet,ale on obchodzi się z Tobą jak z jajkiem...myślę, że solidna terapia dla Ciebie byłaby najkorzystniejszym rozwiązaniem tej sytuacji.
19 lutego 2019, 08:38
A u psychologa w koncu bylas?
Walkujesz to samo w kolko z kolejnych kont, dostajesz w kolko te same odpowiedzi i?
19 lutego 2019, 09:10
Znowu to samo. Pół roku minęło. Albo zapomnij o temacie raz na zawsze, albo zostaw chłopaka, ten brak zaufania was niszczy, choćby nic nie zrobił przez następną dekadę to ty go nadal będziesz podejrzewać. Tak się nie da. To nie jest normalne.
19 lutego 2019, 09:19
Przepraszam jak cie obrazę. Jestem wampirem energetycznym dla swojego własnego faceta.Na jego miejscu juz dawno bym z Tobą zerwala. Nie bądź bluszczem ktory powoli zabija, tlamsi i nie pozwala oddychać.
19 lutego 2019, 10:35
Juz opisywalas tutaj swoj problem, ale napisalas o wiele mniej informacji. Za kazdym razem przedstawiasz sie jako ofiara rodzicow, ktorzy sie zdradzali. Tak, jestes ich ofiara, tylko teraz albo atrakcyjnym facetem jest w twoich oczach jakis buc , i robisz z siebie cierpietnice, ze przy nim trwasz albo wybierasz porzadnego faceta i robisz mu pieklo. Powinnas isc na terapie nie z facetem, ale ze soba.
Jak najszybciej. Nie jestes w stanie miec dystansu do wlasnego zycia, wyciagasz wnioski z sufitu. Terapia ! I mowie to od serca, a nie ze zlosliwosci.