Temat: wasza kolekcja perfum :)

Cześć, luźny temat, jako, że od zawsze interesowałam się perfumami, kiedyś kupowałam je na potęgę, potem dałam sobie spokój na kilka lat i teraz temat u mnie znów powraca na tapetę.

Ile flakonów liczy wasza ,,kolekcja"? Znajdują się w niej zapachy z górnej półki, tańsze typu ,,Avon" czy może podróbki tudzież odpowiedniki? Jakie są wasze ukochane zapachy, bez których nie mogłybyście żyć?

Ja mam flakonów kilkanaście obecnie i mam zarówno perfumy markowe typu Armani, CK, Dior itp. jak i kilka flakonów takich jak właśnie Avon. Podróbek ani odpowiedników nigdy nie kupowałam, choć ostatnio zastanawiałam się jak z ich jakością. Jeśli chodzi o ukochany zapach to chyba ostatnio Armani - Si, ale mam długą listę,,must have", więc możliwe, że niedługo to się zmieni.

Zachęcam do dyskusji. 

Moje ulubione i takie ktore obecnie mam to:
Jimmy Choo - Illicit - to jest moj nr 1, jest przepiekny 
Michael Kors - Wonderlust
Michael Kors - Rose Radiant Gold
Cacharel - Amor Amor 
Lacoste - Pink

Z tanszych bardzo lubie Avon - Attraction :) 

Smoczyla napisał(a):

Yenla napisał(a):

Smoczyla napisał(a):

12345678900987654321 napisał(a):

Nie rozumiem, jak można mieć ponad 3/4 zapachy, po co? Z avonu perfumy są ładne, niestety jak dla mnie bardzo nietrwałe. Mam 2 z górnej półki YSL black opium i DIORA poisen girl. Ze średniej Jimmy Choo Fever i Burberry nie pamiętam nazwy. 
a wyobrazasz sobie miec jedne spodnie i jedna koszulkę? Tak samo jest z perfumami. Nie kazde pasuja na kazda okazje. Inne sie uzywa na wieczor inne do pracy inne latem i inne zima. Perfumy sie nosi jak ubrania. 
Niekoniecznie :) ja mam zawsze na pułce jedną markową perfumę, przeważnie kupuje flakoniki po 30 ml, które starczają mi na około 4 miesiące, lubię chodzić w danej perfumie non stop jeśli mi się podoba, wole być przez innych kojarzona z jedną i tą samą perfumą przez dłuższy okres czasu, tak jak Yennefer z Wiedźmina była kojarzona z  zapachem bzu i agrestu, uważam, że to super być kojarzonym z konkretnym zapachem. Do pracy, na spacer czy na wieczór używam przez dany okres tych samych perfum, dzięki temu mam też z kilkoma wspaniałe wspomnienia ??Moim numer jeden jest Olympea Paco Rabbane oraz Alien Muglera, po prostu cudo. Lubię też Perles de Lalique od Lalique, Daisy Deam Marc Jacob, Paco Rabanne Black XS, DKNY Be delicious (aczkolwiek moim zdaniem jest bardzo nietrwała), Bottega Veneta o tej samej nazwie.
nie masz racji

Nie zależy mi na racji :) piszę tylko jak to wyglada u mnie, rozumiem, że ktoś kieruje się innymi zasadami.
Zoe23 cieszę się, że Cię rozbawiłam :) ale w dalszą dyskusje nie wchodzę, bo szanuję zarówno własne jak i cudze pozytywne wibracje :) 

Pasek wagi

Też kiedyś wystarczał mi jeden zapach, jeśli tylko bardzo mi się spodobał:) Ale już jakiś czas temu przekonałam się do poszerzania kolekcji. Nie każde perfumy pachną równie dobrze o każdej porze roku, nie każde nadają się na każdą okazję. Poza tym jaka różnica czy mam 100 ml jednego zapachu czy po 50 ml dwóch różnych? Stoją bezpieczne w ciemnej półce, nie zdążą zwietrzeć zanim je wykorzystam. Mam:

Lalique Amethyst  - na jesień i zimę, na uczelnię i na wieczór:) Owocowo - drzewno - pieprzny, wybija się w nim porzeczka i jeżyna, cudny jest. Niestety latem robi się nie do zniesienia:D W wyższej temperaturze wychodzą z niego jakieś paskudne chemiczne nuty:p
Lancome Midnight Rose - moje jedyne średnio trafione perfumy. Miałam nadzieję na więcej maliny, a czuję w nich głównie ciężkawą różę. Nigdy później nie kupiłam perfum bez dokładnego testowania.
Guerlain Aqua Allegoria Herba Fresca - zielone, lodowate, herbaciano - miętowe, moja pierwsza perfumowa miłość. Niby zapach letni do bólu, ale o dziwo lubię je też zimą. Kiedy strzelę je sobie z rana przed wyjściem z domu od razu dostaję energetycznego kopa:D Gdyby jeszcze tylko trwałość była adekwatna do ceny ;_;
Escada Magnetism - chyba na każdą porę roku, typowo gourmandowy zapach, bardzo słodki, ale z kwaskową nutą owoców. Perfumy totalnie na randkę:D
Balenciaga Florabotanica - zielone, na lato. To taki słodkawy rodzaj zieleni, jak dla mnie to zapach skoszonej trawy i czystości.
Elizabeth Arden Green Fig - wariacja na temat zielonej herbaty przełamana zapachem skórki figi; fajne i niezobowiązujące, w sam raz na wiosnę albo chłodniejsze dni lata
Thierry Mugler Alien - który perfumoholik nie zna tego zapachu:D Generalnie wywołują takie wrażenie, jak gdyby ktoś próbował brutalnie utopić cię w wiadrze jaśminu:p Typowy killer, nie nadaje się do "założenia" przed wyjściem w zatłoczone miejsca, ale czuję się w nim jak milion dolarów:D


Totalnie uwielbiam perfumy. Mogę być ubrana w bojówki, bluzę i nie mieć makijażu, ale lubię pachnieć czymś ekstra:) Nie jestem burżujem, więc ta moja kolekcja to głównie prezenty, na które składało się po kilka (bliskich) osób na urodziny lub święta. Perfumy kupuję na notino po wcześniejszym kupieniu próbek ze strony z odlewkami. To jest totalnie moje quilty pleasure i chyba jedyna rzecz, na którą wydaję hajs jak trzpiotka. Oszczędzam za to na produktach do makijażu, bo tu jestem minimalistką:D

Pasek wagi

Od 2014 roku używam Chanel chance ... ten zapach chyba nigdy m się nie znudzi. Miałam chwilowe zrywy na zmianę, ale trwało to najwyżej miesiąc i wracałam do mojego ukochanego chance. Jest po prostu stworzony dla mnie :) Najlepsze jest to, że nawet koleżanki z pracy już mnie po nim kojarzą :D :D :D 

Pasek wagi

Yenla, nie rozbawiłaś mnie. Chodzi o tę cholerną perfumę - proszę, zmień to, bo... bo to aż straszne jest w takim przyjemnym wątku ;)

ja sie pewnie nie powinnam odzywać ;)

aktualnie mam bodajże 32 flakony i pierdyliard próbek i odlewek, głownie marki niszowe: Penhaligon's, L'Artisan, Fragonard, Georges Rech. Za mainstreamem nie przepadam, za duzo molekuł, tych wszystkich pralinek i syntetycznej wanilii w bazach. Na szczescie powoli w odwrocie, niewazne. Dla mnie perfumy maja taki sam charakter jak ubrania. Jest wiosna, i taka jak nie wyjde w pikowanej kurtce, tak nie uzyję gourmandowo przyprawowych zapachów. I absolutnie nieprawda jest, ze nie powinno sie mieszac perfum, nie wiem skąd w ogóle taki pomysl. Layering to świetna zabawa i daje super wrazenia, tylko troche trzeba wiedzieć co sie robi ;)

Cyrica napisał(a):

ja sie pewnie nie powinnam odzywać ;)aktualnie mam bodajże 32 flakony i pierdyliard próbek i odlewek, głownie marki niszowe: Penhaligon's, L'Artisan, Fragonard, Georges Rech. Za mainstreamem nie przepadam, za duzo molekuł, tych wszystkich pralinek i syntetycznej wanilii w bazach. Na szczescie po woli w odwrocie, niewazne. Dla mnie perfumy maja taki sam charakter jak ubrania. Jest wiosna, i taka jak nie wyjde w pikowanej kurtce, tak nie uzyję gourmandowo przyprawowych zapachów. I absolutnie nieprawda jest, ze nie powinno sie mieszac perfum, nie wiem skąd w ogóle taki pomysl. Layering to świetna zabawa i daje super wrazenia, tylko troche trzeba wiedzieć co sie robi ;)
No trzeba, bo mój ojciec kiedyś pomieszał i zalatywał gównem, serio.

drogie perfumy mają dobrą tylko duza cenę. .. mam zare Avon i elizabeth arden, i szczerze powiedziawszy mam znajome które używają perfum po 300-500 zł  i śmierdzą!!!!!!!!! Okrutnie.....

z cyklu drozsze black opium i euphoia nie wiem z czego to ale ohydne, smierdza niemilosiernie, kiedyś spodobały mi się si intense ale okazało się ze osoba na której mi się spodobały używa podroby bo oryginał śmierdział nie do zniesienia 

Jakby to powiedzieć... Mam >50 flakoników, perfumy to moja mała (albo może już nie taka mała) pasja. Nie wydaję pasjami na ciuchy czy buty, ale na perfumy i książki tak. Zawsze ;)

Ulubione zapachy bardzo mi się zmieniają, w zależności od okresu. Chwilowo Addict, później Olympea Legend i zwykła, Shalimar Souffle Intense :) Zawsze będę kochać Poison i klasyczne stare jabłuszko Lempickiej (chociaż nie wiem, jak z tym nowym, niby zapach ma być podobny, ale nie wąchałam jeszcze). Z wycofanych, których mi szkoda, bardzo lubiłam L-kę Lempickiej i Neonaturę Cocoon YR :(

Yenla napisał(a):

lubię chodzić w danej perfumie non stop jeśli mi się podoba, wole być przez innych kojarzona z jedną i tą samą perfumą przez dłuższy okres czasu, tak jak Yennefer z Wiedźmina była kojarzona z  zapachem bzu i agrestu, uważam, że to super być kojarzonym z konkretnym zapachem. Do pracy, na spacer czy na wieczór używam przez dany okres tych samych perfum, dzięki temu mam też z kilkoma wspaniałe wspomnienia

Siostro! :D U mnie podobnie, nie dzielę perfum na wieczorne i dzienne, i też buduję wspomnienia zapachowe. Określone zapachy kojarzą mi się z wyjazdami i miejscami, gdzie ich używałam. Jedynie przy porach roku niektóre zapachy mi pachną niespójnie.

Cyrica napisał(a):

ja sie pewnie nie powinnam odzywać ;)aktualnie mam bodajże 32 flakony i pierdyliard próbek i odlewek, głownie marki niszowe: Penhaligon's, L'Artisan, Fragonard, Georges Rech. Za mainstreamem nie przepadam, za duzo molekuł, tych wszystkich pralinek i syntetycznej wanilii w bazach. Na szczescie powoli w odwrocie, niewazne. Dla mnie perfumy maja taki sam charakter jak ubrania. Jest wiosna, i taka jak nie wyjde w pikowanej kurtce, tak nie uzyję gourmandowo przyprawowych zapachów. I absolutnie nieprawda jest, ze nie powinno sie mieszac perfum, nie wiem skąd w ogóle taki pomysl. Layering to świetna zabawa i daje super wrazenia, tylko troche trzeba wiedzieć co sie robi ;)

Widzę, że nie tylko ja z górą flakoników ;) Cyrica, nie kojarzyłam Cię od tej strony :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.