Temat: Nauczyć się i polubić bieganie, JAK?!

Nigdy nie stronię od ruchu, najszczęśliwsza jestem, gdy mogę zrobić 30-40 kilometrów dziennie rowerem i takie rundki weszły mi już w nawyk. W przyszłym tygodniu mam w planach około dwutygodniowy wyjazd do rodziny swego oblubieńca i nie mam możliwości zabrania ze sobą roweru, jednak za nic nie chcę przerywać swojej dobrej passy aktywności fizycznej (nie tylko widzę poprawę jędrności tyłka, ale i kolorytu cery, jakości snu i ogólnego samopoczucia, same rozumiecie). Sytuacja wygląda nieciekawie, nie chcę się 'popsuć' i zaczynam przychylać się do myśli, iż najlepiej byłby po prostu biegać. Jednak tutaj jest problem- jestem 'biegowo' niedorozwinięta. 
Zrobić rowerem 40 kilometrów? Żaden problem. Na rolkach 20? Spoko. Przebiec dwa kilometry truchtem? Cha-cha-cha. 

Czy to jest jakaś psychiczna blokada? Kiedyś biegając stopniowo zwiększałam sobie dystans, doszłam do 8 kilometrów dziennie nieprzerwanego biegu, ale przed każdym wyjściem stresowałam się przed czekającą mnie mordęgą. Uczucie biegowego zmęczenia jest dla mnie okropne i przyćmiewa ono ogół tego sportu.  Ale teraz nagle odczuwam potrzebę, by biegać. Biegać dużo, długo, czerpać z tego przyjemność. Chciałabym, by to była kwestia odblokowania jakiejś jednej zapadki w mózgu, która cały czas gdera mi podczas tej formy aktywności 'zaraz się zmęczysz', 'co raz ciężej sapiesz, złotko, zaraz padniesz'.

Macie jakieś dobre rady jak zacząć biegać? Nie chcę zaczynać od 'trzech minutek truchtu', pewnie nie chodzi nawet o to, że nie mam kondycji bądź nie jestem przystosowana do ruchu, zwyczajnie może coś mam pod kopułą. Tremę przed mijanymi ludźmi?Powinnam biegać o czwartej? Czy któraś z Was, mimo początkowej niechęci, zakochała się w bieganiu?

mam to samo rowerem 30-40 km super a jak mam iść biegać to chora jestem ...a jutro muszę bo mam  zepsuty rower i muszę coś innego zrobić...

jakaś faktycznie blokada w głowie musi być bo jak patrze na biegające osoby to im normalnie zazdroszczę...

Pasek wagi

Chyba też jutro spróbuję, by się 'wytresować'. Może  sprawa polega na tym, że biega się stosunkowo wolno? Zawsze przebiegnie się koło jakiegoś komentującego idioty, co to skwituje 'no dawaj, dawaj, zap***dalaj!', najchętniej biegłabym pustą drogą, choć sama  zasuwać po nieużytkach trochę strach.

Heh trochę jakbym czytała o sobie ;) W zeszłe wakacje wstawałam o 5.30, żeby skończyć bieg o 6.45 by nikt z sąsiadów mnie nie widział ( jak się później okazało widzieli chyba wszyscy ;P )
Od zeszłego tygodnia znów podjełam próbę biegania.  Najgorszy jest pierwszy kilometr. Łapię wtedy taką zadyszkę, że zastanawiam się czy nie wrócić. Ale biegnę dalej. I też się boję, że zasłabnę, zemdleję, opadnę z sił - dlatego te moje 8 km robię biegając dookoła niewielkiego parku, z kartą miejską w kieszeni ( by w razie czego wskoczyć w tramwaj) i z 5 zł w skarpetce ( jeśli poczuję, że bez wody umrę XD )
Jednak w trakcie biegania i zaraz po czuję się tak cudownie, że planuję kolejny bieg. I jak sobie go zaplanuję, to nie zastanawiam się czy dam radę. Po prostu wychodzę. Są lepsze i gorsze momenty, jednak nigdy nie żałowałam, że biegałam :D

a ja lubiłam zapodać sobie ulubioną muzykę, wpaść w rytm, zgrać się z własnym oddechem i do przodu :) teraz ma m przerwę, karmię i mam takie cycki że żaden sportowy biustonosz nie daje rady, próbowałam podbiec i myślałam że zabiję się własnym biustem (smiech)

Hihi, moje tempo oddechu: kroczek, kroczek= wdech,wdech ; kroczek, kroczek=wydech, wydech. Jak włączam do tego muzykę, miota mną w rytm piosenki i jestem wykończona po stu metrach :D

Ach, jakżeż chciałabym się tym cieszyć i sunąć po ścieżce :)

A macie jakieś sposoby, by tak cholernie się przy tym nie męczyć? 

też bym chciała takie sposoby znać :D 

Ja jutro wstaję o 6.00 i idę biegać znaczy się spróbuję biec :D 

Bo w dzień się wstydzę że będą komentować itp...ale cóż do idealnej figury jeszcze dużo mi brakuję i trzeba walczyć o nowe ja :D

Pasek wagi

Ja na początku nienawidziłam biegania ;). I nie umiałam biegać. Ale zawsze chciałam biegać, więc tak szczerze mówiąc po prostu się uparłam. Zaczynałam rzeczywiście od marszobiegów, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że nie miałam takiej kondycji by biec bez przerwy ;) . Przez całą trasę powtarzałam jak ja tego nie znoszę, przed wyjściem myślałam "jak mi się nie chce" :P Ale zawsze szłam.... A potem pojawiły się pierwsze efekty - coraz dłuższe dystanse, mniejsza zadyszka, lepsze samopoczucie, ujędrnienie ciała.... długo by wymieniać :D I nawet nie wiem kiedy pokochałam bieganie :D.  I wiem o czym mówisz, bo do dzisiaj mam barierę typu "nie zwiększam dystansu bo nie wrócę", ale walczę z tym dzielnie, bo już ze mnie taka uparta osóbka :P

A z rzeczy, które najbardziej mi pomagały i nadal pomagają to: muzyka, endomondo (tak, to naprawdę pomaga jak się dokumentuje swoje postępy :D) no i oczywiście wszystkie efekty biegania ;). Teraz już mi nawet sąsiedzi nie przeszkadzają :D

pestkaodsliwki napisał(a):

Ja na początku nienawidziłam biegania ;). I nie umiałam biegać. Ale zawsze chciałam biegać, więc tak szczerze mówiąc po prostu się uparłam. Zaczynałam rzeczywiście od marszobiegów, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że nie miałam takiej kondycji by biec bez przerwy ;) . Przez całą trasę powtarzałam jak ja tego nie znoszę, przed wyjściem myślałam "jak mi się nie chce" :P Ale zawsze szłam.... A potem pojawiły się pierwsze efekty - coraz dłuższe dystanse, mniejsza zadyszka, lepsze samopoczucie, ujędrnienie ciała.... długo by wymieniać :D I nawet nie wiem kiedy pokochałam bieganie :D.  I wiem o czym mówisz, bo do dzisiaj mam barierę typu "nie zwiększam dystansu bo nie wrócę", ale walczę z tym dzielnie, bo już ze mnie taka uparta osóbka :PA z rzeczy, które najbardziej mi pomagały i nadal pomagają to: muzyka, endomondo (tak, to naprawdę pomaga jak się dokumentuje swoje postępy :D) no i oczywiście wszystkie efekty biegania ;). Teraz już mi nawet sąsiedzi nie przeszkadzają :D


Hmmm..przyznam, że nie ogarniałam dotąd tego endomondo, jednak nic nie działa na mnie tak dobrze jak lans na fejsie :D Na pewno sie na to zdecyduję :) 

Nie rób nic na siłę! jak nie lubisz biegać, to nie rób tego, nie wszyscy musimy lubić to samo :) Wez ze sobą płytę z ćwiczeniami, albo puść na youtubie jakiś trening. Zmiast biegu możesz maszerować szybkim krokiem.

Jeśli jednak zalezy ci na bieganiu, to zrób tak- zrób 5-10 min rozgrzewki(koniecznie!!!) pobiegaj średnim tempem 20-25min, może być 15min, po czym ostatnie 5-10min rób sprint. Biegnij ile sił w nogach ok minuty, po czym przejdz do wolniejszego biegu tak żeby odpocząć przez 10-20s, znowu sprint i znowu trucht. To sprawi, że podkręcisz na maksa swój metabolizm i w takim wypadku możesz sobie pozwolić na taki trening co 2gi bądź co 3ci dzień, bo tyle szacuje się, trwa to podkręcenie.

Trening nie musi trwać 40-60 albo powyżej 60min, aby przynosił efekty ;)

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.