- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 marca 2014, 08:40
9 lipca 2014, 11:51
Armara, ja co prawda zrobiłam wczoraj więcej niż planowałam, bo mnie nosiło i przeleciałam 6 km w 45 min. A potem zaliczyłam zgon, usiadłam i zaczęłam liczyć i wyszło mi że w takim tempie to dychę przebiegnę w prawie półtorej godziny. I ja się wybieram na zawody??? Taki cienias ???
I co z tego że na wiosnę mogłam przebiec ledwo 3 minuty a teraz 3 kwadranse. Nadal jestem do niczego. Zdołowałam się okropnie. i jeszcze te stada much w lesie. Następnym razem chyba założę maskę.
9 lipca 2014, 12:05
Twój post sprowadził mnie na drogę autorefleksji. Ja też jestem do niczego, tylko do tej pory tego nie widziałem. Co to jest te marne 47 min/10 km? Gdy wbiegam na metę, taka Iwona Lewandowska - baba przecież - jest już po rozciąganiu, nawodnieniu i po wywiadach. Nawet czołówka z mojego klubu robi dychę poniżej 40 minut. Czas to rzucić w cholerę.
9 lipca 2014, 12:56
Widzę, że tylko ja jestem zarąbista i bardzo z siebie zadowolona
Hahahah ;)
Edytowany przez akuku3 9 lipca 2014, 12:56
9 lipca 2014, 13:00
Oczywiście żartuję. Nie jestem z siebie zadowolona bo powinnam biegać więcej Jak nie zdążę dobiec do mety w 40 minut to mi będzie wstyd :(
9 lipca 2014, 13:43
. W tej dziurze w której mieszkam pewnie większość osób uważa mnie za idiotę, bo kto normalny biegał by z własnej nieprzymuszonej woli i to tak wcześnie rano.
Kurde, ja dziś o 5:30 już biegałam i jestem z siebie dumna ze taka nienormalna jestem :) pobiłam swoje rekordy do tego na 5 km, nadal jest to wolno bo 31 minut ale i tak paw od rana chodzę :) Potem rowerem do pracy (4 km) a po pracy jeszcze do rodziców wiec w sumie będzie 12 km + 4 km to 16 km.
O jakichś biegach ulicznych jeszcze nie myślę bo za za słaba jestem no i za ciężka nadal :) A ci to biegają - podziwiam Was i trzymam kciuki.
9 lipca 2014, 14:15
Twój post Strachu sprowadził na mnie autorefleksję, że nie dość że jestem biegowo do niczego to dodatkowo jeszcze bezdennie głupia . Nie ma to jak trochę zdrowej motywacji .
Ajvonkaha, ja na biegi uliczne też najwyraźniej jestem za słaba i z całą pewnością za ciężka, ale gdybym się nie zdecydowała (i nie pochwaliła w pracy of course ) to nie wiem jaka siła wyciągnęłaby mnie do lasu w te upały i wstrętne latające towarzystwo. O ileż przyjemniej jest zalec wygodnie z winkiem na tarasie .
Ale nic to. Przez całe lato regularne treningi i we wrześniu dam czadu. Nawet na ostatnim miejscu .
9 lipca 2014, 14:24
Ja tez myślę o starcie ale pewnie na wiosnę, jak mi się uda zwiększyć prędkość biegu :) Niesamowite, Kiedyś bieganie to był mój wróg, w sierpni zaczynałam z planem szkoleniowym więcej chodzenia niż biegania a teraz gadam o jakichś tam biegach :)
9 lipca 2014, 16:24
Strach3 - niezły czas, tak z ciekawości jak długo zajęło Ci doprowadzenie do takiego czasu?
Ajvonkaha - w moim przypadku bieganie to też zawsze był wróg nr.1 (nr.2 to pływanie) ze względu raz że na wagę a dwa na astmę.
Co do startów, to ja nawet nie myślę o tym, raz że za krótko biegam, a dwa to że jednak koncentruję się na biegu terenowym i pod tym kontem kupuję buty a nie do biegania po asfalcie.
Dzisiaj rano to chyba kwestia osłabienia mięśni po wczorajszej "zabawie z barankami". Teraz dopiero zaczynam czuć zakwasy, całe nogi, pośladki i plecy.