- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 marca 2014, 08:40
14 maja 2014, 21:58
trauma - spokojnie.. Ja wierzę, ze będzie dobrze i wszystko sie ułoży! Będziesz w dobrych rękach! Później wrócisz tutaj i napiszesz że wszystko sie udalo. ;)
14 maja 2014, 22:01
A ja dzisiaj pokonałem pierwszą dyszkę.. co prawda czas kiepski bo wybiegłem od razu po powrocie do chaty ale zawsze... :P
Edytowany przez Pituz 14 maja 2014, 22:01
14 maja 2014, 22:09
sukienka.57 oby... Z drugiej strony dobrze, że nie idę na stół olewając wszelkie zagrożenia, jestem tego świadoma. Gdybym mogła inaczej się pozbyć tego paskudztwa, to próbowałabym, ale niestety nie da się inaczej niż chirurgicznie...
Pituz gratuluję, też do tego dążę. Najpierw do 10km, a potem do wyrobienia tego w max godzinę. Dłużej nawet by mi się nie chciało I więcej nie będę dodawała wtedy.
15 maja 2014, 01:19
Pituz kolano już było, dwa lata temu. Teraz będę miała wycinkę guza z tarczycy. Zasadnicza różnica - znieczulenie, na artroskopii byłam świadoma, oglądałam zabieg i wszystko mi tłumaczono, a tutaj wpadam w czarną dziurę i nic nie wiem, brrr.
15 maja 2014, 11:27
Hej dziewczyny! Tak Was czytam i podziwiam! Dla mnie bieganie to katorga jakaś, choć od czasu do czasu próbuję, bo kuszą mnie efekty. Jednak zazwyczaj się to kończyło po tygodniu:P Obecnie od wtorku też zaczęłam, co prawda na bieżni, bo mam karnet wykupiony na siłownię, a chcę się trochę przyzwyczaić do biegania (a na bieżni ponoć łatwiej), żeby jak się karnet skończy w czerwcu to przestawić się na biegi terenowe:)
We wtorek poszalałam i przebiegło-maszerowałam 5,4km, jak na pierwszy raz to było zdecydowanie za dużo i wczoraj chodzić nie umiałam, dlatego wczoraj spokojnie już tylko 3,5km:P Jestem całkiem anty-biegowa i mam nadzieję, że tu z Wami się bardziej zmotywuję:) Jak na razie za największy sukces uważam to, że jestem w stanie 800m (dystans, który w szkole napawał mnie przerażeniem) przebiec bez przerwy! <jupi>
15 maja 2014, 11:28
Trauma, wszystko będzie dobrze. Stres jest normalny, ale staraj się o tym nie myśleć zbyt dużo, z tego co rozumiem, to i tak musisz przejść tę operację, więc najlepiej starać się myśleć na razie o czymś innym, np o przebiegnięciu tych 10 km ;) no i w sumie to czym prędzej tym lepiej, szybciej będziesz miała to za sobą :)
Pituz, gratulacje! Jak przebiegłam moją pierwszą 10tkę to chyba przez tydzień chodziłam dumna jak paw ;P
15 maja 2014, 12:08
Hej dziewczyny! Tak Was czytam i podziwiam! Dla mnie bieganie to katorga jakaś, choć od czasu do czasu próbuję, bo kuszą mnie efekty. Jednak zazwyczaj się to kończyło po tygodniu:P Obecnie od wtorku też zaczęłam, co prawda na bieżni, bo mam karnet wykupiony na siłownię, a chcę się trochę przyzwyczaić do biegania (a na bieżni ponoć łatwiej), żeby jak się karnet skończy w czerwcu to przestawić się na biegi terenowe:) We wtorek poszalałam i przebiegło-maszerowałam 5,4km, jak na pierwszy raz to było zdecydowanie za dużo i wczoraj chodzić nie umiałam, dlatego wczoraj spokojnie już tylko 3,5km:P Jestem całkiem anty-biegowa i mam nadzieję, że tu z Wami się bardziej zmotywuję:) Jak na razie za największy sukces uważam to, że jestem w stanie 800m (dystans, który w szkole napawał mnie przerażeniem) przebiec bez przerwy!
15 maja 2014, 12:13
Może i racja, że nie ma ludzi anty-biegowych, natomiast ja mam jakiś opór przed bieganiem. po prostu chciałabym tak już biegać długie dystanse, a jak się nie udaje to motywacja przechodzi i łapię doła, co skutkuje odstawieniem biegania...A na dworze też próbowałam biegać. W zeszłe wakacje, gdy ważyłam 12kg więcej. Wtedy zupełnie mi to nie szło, więc może dlatego przyjemniej póki co jest dla mnie na bieżni.
I przepraszam za nagłówek - jakoś tak przyzwyczajona jestem, że na forum Vitalii to głównie kobiety. Jeszcze raz zatem: Cześć dziewczyny i chłopaki! :)
15 maja 2014, 12:29
Asdii, moje początki z bieganiem też nie były różowe. Miałam kilka podejść do biegania w przeciągu ostatnich 10 lat:P I Strach ma rację, w dużej mierze to kwestia złej metody i naszego nastawienia.
Na serio zaczęłam w zeszłe wakacje, marszo-biegi. Nie było łatwo bo kondycję miałam totalnie do niczego. Ale po tygodniu zauważyłam pierwsze efekty - mogę biec dłużej niż te 2 minuty, wow! I właśnie te efekty, mimo, ciągłej jakiejś mentalnej niechęci do biegania, zaczęły mnie motywować. Po 3 tygodniach nie kochałam jeszcze biegania, ale z pewnością już go nie nienawidziłam (a z takim podejściem zaczynałam:P). Gdy biegłam swoje pierwsze 40 min bez przerwy to banan mi z gęby nie schodził. Polubienie biegania przyszło z czasem :) Myślę, że i Twoim przypadku będzie podobnie! Trzymam kciuki za wytrwałość :)
Edytowany przez haszka.ostrova 15 maja 2014, 12:29