- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 marca 2014, 08:40
12 grudnia 2014, 16:55
Dzisiaj strona bieganie.pl podała taką informację na fb: "Ryszard Kałaczyński od 15 sierpnia biega codziennie. Co w tym rewolucyjnego? Za każdym razem pokonuje minimum 42195 metrów. Ma zamiar wytrzymać 366 dni takiego reżimu. Oznacza to, że w tym roku przebiegł już 119 maratonów! Szacunek.".
I tak się zastanawiam jak to się ma do zdrowia? Owszem, podziwiam za siłę, wytrzymałość i upór. Ale pytanie czy warto? W jakim stanie będą stawy po roku takich przeciążeń? W jakim stanie będą mięśnie które co dziennie będą poddawane ogromnemu wysiłkowi? Oczywiście ktoś może powiedzieć że przyzwyczajony organizm szybciej się regeneruje, mięśnie się przyzwyczajają itp. itd. Ale to jest ogromny wysiłek, prędzej czy później organizm powie stop, czy ktoś tak uzależniony od biegania zauważy symptomy przeciążenia i będzie w stanie przystopować?
12 grudnia 2014, 17:05
Nie on pierwszy. Dla mnie to zabawa z cyklu "ile wytrzyma Japończyk". To zdecydowanie nie jest obojętne dla zdrowia. Jedyny sens robić to - aby coś sobie udowodnić, o ile jest się gotowym za to zapłacić cenę. Tylko nieliczni dadzą radę, a jeszcze mniej zrobi to bez widocznych strat na zdrowiu. Bo że w ogóle bez strat to nie bardzo wierzę. W dodatku facet nie ma odpowiedniej regeneracji, bo pracuje fizycznie w gospodarstwie. Ciekawe, czy dotrwa do przyszłorocznego Spartathlonu.
Edytowany przez strach3 12 grudnia 2014, 17:06
12 grudnia 2014, 17:16
Ja rozumiem chęć udowodnienia sobie czegoś. Tylko pytanie czy jest to tego warte. Sama każdym swoim biegiem coś sobie udowadniam, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę że jeżeli przegnę to może być bardzo źle. Czy późniejsze problemy z kręgosłupem, z kolanami są tego warte? Tym bardziej właśnie że gość ma gospodarkę a tu nie ma L4, tu nie ma świąt, tu się pracuje codziennie.
Poza tym na każdym portalu o bieganiu bębni się o tym jak ważna jest regeneracja, jak ważne są przerwy, jak ważna jest praca na siłowni, jak ważna jest zmiana dyscypliny raz na jakiś czas ... a tu nagle całkowite zaprzeczenie temu i podziwianie tego. Co w takiej sytuacji pomyśli sobie początkujący biegacz?
Edytowany przez 12 grudnia 2014, 17:19
12 grudnia 2014, 22:26
a potem kontuzja za kontuzją.
Wiecie co, ciuchy sportowe wylewają mi się z szuflady, a mam tylko jeden komplet bielizny termicznej(mam malutkie szuflady). No i jak mi kiedyś w nocy kot zarzygał przygotowany na rano strój, to nie miałam w czym biegać. Sabotaż normalnie. W każdym razie mam smutną refleksję: na święta dostanę suszarkę - bo nie mam czym włosów porządnie dosuszyć po bieganiu (moja ma z 10 lat), spodnie ocieplane - do biegania i yaktraxy -do biegania, a na mikołaja dostałam słuchawki - do biegania (bo moje padły), a brakuje mi jeszcze nowych butów, bo stare się już zeświniły na maksa. A wczoraj godzinę wzdychałam do staników sportowych i innych ciucho-biegowych rzeczy z decathlona i tchibo.
A kiedyś ucieszyłaby mnie zwykła ksiązka
Edytowany przez avinnion 12 grudnia 2014, 22:29
13 grudnia 2014, 10:30
Zmienia im w głowach i ciałach ;)
Avinnion, ja mam 2 ulubione prezenty: jeden musi być książką (albo najchętniej kilkoma :P), drugi czymś do biegania (w tym roku wiem że od brata dostanę opaski kompresyjne na nóźki hihihi).
Co do codziennego maratończyka, hm.. ekstrem, ale są i tacy co się zapijają. On wybrał zabiegać się... ;)
13 grudnia 2014, 15:03
Słuchajcie, mam problem, tzn, dumam czy coś ze mną jest nie tak, czy z moim endomondo. Przy 8min/km mam opis "spokojnie" chodzi o chodzenie z interwałami. Ale ja za diabła nie mogę spokojnie, tylko muszę mocno przebierać nogami by je utrzymać:-(
13 grudnia 2014, 15:14
Ja mam ustawiony bieg w tym tempie (ale zazwyczaj biegam szybciej), więc jakbym miała chodzić to też musiał by być to bardzo żwawy marsz.
Myślałam że tylko ja tak mam że muszę kudły suszyć po biegu :).
Dzisiaj jeszcze wolne po wczorajszych rewolucjach żołądkowych, ale jutro już planuję krótki trening.
Co do prezentów, to ja w tym roku liczę na buty :) (te konkretnie: link) ponieważ te które kupiłam w wakacje w decathlonie, właśnie wczoraj wylądowały w koszu. Buty z Lidla mają kilka wad które je dyskwalifikują, więc zostałam z jedną parą butów.
Edytowany przez 13 grudnia 2014, 15:17
13 grudnia 2014, 15:22
No, a ja mam interwały, 1 minuta 8/km 1 minuta 10/km, te 10 minut nazywaja regeneracją:D wtedy na ogół chcę już umrzec w spokoju. Zazdroszczę Wam pasji, rzeczywiścię widać uzależnienie:D Wielki szacun. Ja też uwielbiam ksiązki pod choinką, ale kulinarne. Pozycje z pięknymi zdjęciami jak np Jerozolima. Dieta, dietą, ale chociaż pooglądać można:-) Zeby nie odbiegać od tematu, to MIkołaj przyniesie też patent na buty, żebym się nie ślizgała.