- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 marca 2014, 08:40
28 września 2014, 23:05
Na szczęście duże tak się nie zachowują. Nie muszą sobie i innym niczego udowadniać. Ale gdyby, to znam sposób od szwagra, który od wielu lat tresuje psy wszystkich ras, zwłaszcza duże. Dziesiątki godzin przegadaliśmy o zachowaniach psów, więc z teorii jestem mocny, chociaż nie sprawdziłem na sobie. Trzeba się zatrzymać, ustawić do psa bokiem i zacząć ostentacyjnie ziewać - to znaczy "stary wyluzuj, nie obchodzisz mnie, po co ta napinka". Nie patrzeć w oczy (to oznacza wyzwanie), ręce schować za siebie. I powoli się wycofać.
A jeśli jest naprawdę źle, zrobić "żółwika", czyli klęknąć i schować głowę między kolanami, rękami opleść głowę i kark i dłonie też schować - tak, żeby nic nie wystawało, za co pies może szarpać. Wtedy podobno głupieją, bo nie mają takiego programu. Jeśli nawet dziabnie, to w żaden żywotny organ. Sposób wydaje się hardcorowy, ale szwagier zapewnia, że w żaden inny sposób nie ma szans wyjść cało spod ataku dużego psa.
Mam nadzieję, że nikomu z Was te hinty się nie przydadzą.
29 września 2014, 08:15
Ja w takiej sytuacji zawsze przechodzę do marszu.
29 września 2014, 08:36
Strachu, zapamiętam :) Chociaż generalnie nie kojarzę, żeby duże psy z mojej dzielni, poza swoją działką, były agresywne.
Armara, przy tych małych, to jakbym zwolniła, to na pewno nic by nie dało. Na wypierdki to nie działa.
29 września 2014, 10:38
Ja widziałem też próby zdominowania takiego psa. Gość darł się coś w stylu "uspokój się" i nie okazywał strachu. Co ciekawe psy odpuszczały. Jednak sam bym raczej nie dał rady tak do obcego psa. Lepiej się wycofać.
29 września 2014, 11:12
Jak mam tylko okazję to też się drę...ale na właściciela. Ostatnio koleś wyprowadzał rottweilera bez smyczy i bez kagańca, a jak zobaczył, że się zbliżam to wielce chwycił go za obrożę na karku. Nie mam nic przeciwko wyprowadzaniu piesków na otwarte przestrzenie, jak np ogromną ilość pól, które są w okolicy, ale na litość, nie na najbardziej uczęszczanej trasie biegaczy, rolkarzy, rowerzystów, nordyków i spacerujących, także z dziećmi! Abstrahując już od tego, że pańcie z pieskami nie wejdą kawałek w trawę bo pobrudzą buty a pieski, kolokwialnie, robią na chodnik (widziałam nie raz, wtedy też się drę:))
29 września 2014, 12:54
Gdyby tylko w okolicy był właściciel ;) To były psy, które miały pootwierane furtki i jak jeden wybiegł, to za nim drugi leciał....
29 września 2014, 22:33
mnie się rano często zdarza, że jakaś banda za mną biega, wtedy zwalniam i staram się nie czuć strachu, zeby nie wyczuły. Kończy się na obwąchiwaniu i szczekaniu.
Niestety ze smutkiem obwieszczam, ze się nie wyrabiam i znowu zaliczyłam bieżnię. Rano ciemno, wieczorem ledwo wrócę do domu to też mam ciemno. Plus biezni jest taki, ze mogę obiad na drugi dzień nastawić, puścić resztki dziennika i w tym czasie pobiegać.
Edytowany przez avinnion 29 września 2014, 22:34
30 września 2014, 09:06
Mi się do tej pory nie zdażyło zwolnić czy zawrócić bo pies. Jakoś nigdy mnie nie zaatakował na tyle "poważnie" żebym sie przestraszył. Ot pobiegnie koło mnie szczekając przez 100m i da sobie spokój. Przywykłem do ścigania sie z psami na rowerze :-)
30 września 2014, 10:23
Wróciłam :) teraz nie ma przeciwwskazań do biegania wiec wczoraj marsz z kilkoma przebieżkami, dzis w planach spokojnie 4 km przerwie w bieganiu