Temat: ' żeby być chudym trzeba się katować'?

zauważyłam, że większość bardzo szczupłych dziewczyn zmaga się z zaburzeniami odżywiania, mają problem z normalnym jedzeniem, czują się ograniczane przez dietę i nie mają radości z życia. Jakie jest Wasze zdanie?

laliho napisał(a):

Ja też znam dwie z niedowagą, obydwie gadają, że jedza normalnie, a jak przyjdzie co do czego to w knajpie biorą wodę z cytryną i mówią, że nie są głodne. Z jedną chodziłam do klasy w liceum, też nigdy nie widziałam żeby coś jadła, ewentualnie piła jogurt.

Bo może ta 1sza serio nie była głodna a ta 2ga ma zdrowsze nawyki. Lepiej chyba jogurt niż buła? :) tym się właśnie różnią ludzie przy tuszy od "naturalnie szczuplych" - mają inne przyzwyczajenia.

Co do tematu ja jestem szczupła, z małą niedowaga I jestem szczęśliwa, bez ed i bez żadnych obsesji. Pilnuje się owszem ale nie jakoś mega restrykcyjnie. Nie liczę kalorii, z przyjemnością patrze w lustro i jem bez wyrzutów sumienia  (czekoladę i pizze rowniez). Przyjęłam tylko pewne zasady typu nie jeść za duzo, zamieniać słodycze na owoce, jogurt czy orzechy. To jest dla mnie taki styl życia a nie jakieś ograniczenia, które mnie dołuja. Nie wyobrażam sobie natomiast codziennie ważyć każdego posiłku i wyliczać wszystkich proporcji. Może niektórzy to lubia/jest im to potrzebne, mnie by unieszczesliwialo. Czuła bym ze nie mogę spokojnie, spontanicznie czegoś zjeść tylko jestem pod jakimś nadzorem.

minutka3 napisał(a):

laliho napisał(a):

Ja też znam dwie z niedowagą, obydwie gadają, że jedza normalnie, a jak przyjdzie co do czego to w knajpie biorą wodę z cytryną i mówią, że nie są głodne. Z jedną chodziłam do klasy w liceum, też nigdy nie widziałam żeby coś jadła, ewentualnie piła jogurt.
Bo może ta 1sza serio nie była głodna a ta 2ga ma zdrowsze nawyki. Lepiej chyba jogurt niż buła? :) tym się właśnie różnią ludzie przy tuszy od "naturalnie szczuplych" - mają inne przyzwyczajenia.Co do tematu ja jestem szczupła, z małą niedowaga I jestem szczęśliwa, bez ed i bez żadnych obsesji. Pilnuje się owszem ale nie jakoś mega restrykcyjnie. Nie liczę kalorii, z przyjemnością patrze w lustro i jem bez wyrzutów sumienia  (czekoladę i pizze rowniez). Przyjęłam tylko pewne zasady typu nie jeść za duzo, zamieniać słodycze na owoce, jogurt czy orzechy. To jest dla mnie taki styl życia a nie jakieś ograniczenia, które mnie dołuja. Nie wyobrażam sobie natomiast codziennie ważyć każdego posiłku i wyliczać wszystkich proporcji. Może niektórzy to lubia/jest im to potrzebne, mnie by unieszczesliwialo. Czuła bym ze nie mogę spokojnie, spontanicznie czegoś zjeść tylko jestem pod jakimś nadzorem.
 

(puchar)

I o to właśnie chodzi, uważam, że przeciętna kobitka, która chce zrzucić kila kg, albo utrzymać wagę nie musi wszystkiego wyliczać, pilnować makr itd. 

Prawda taka,że każdy kilogram niedowagi to już jest walka z organizmem.  Ciało ma swoją" ulubioną" wagę i  tak czy owak do niej dąży. Więc zawsze jest to batalia z samym sobą na deficycie, inaczej się nie da. A z liczenia kalorii codziennie łatwo o przesadę. Ja po 2 tyg przestałam liczyć, bo zaczęłam mieć obsesje. Co innego jak ktoś ćwiczy i akceptuje dodatkowe kilogramy wywolane przyrostem masy mięśniowej, ale wtedy nie mówimy o niedowadze. To kwestia dokonania własnego wyboru. Można wybrać co się woli chudość i wieczne dietowanie  czy jedzenie normalnie i dobrze dobrany trening. Ale wszystko jest w głowie i we własnych możliwościach.

Pasek wagi

zdrowszystylzyciaa napisał(a):

minutka3 napisał(a):

laliho napisał(a):

Ja też znam dwie z niedowagą, obydwie gadają, że jedza normalnie, a jak przyjdzie co do czego to w knajpie biorą wodę z cytryną i mówią, że nie są głodne. Z jedną chodziłam do klasy w liceum, też nigdy nie widziałam żeby coś jadła, ewentualnie piła jogurt.
Bo może ta 1sza serio nie była głodna a ta 2ga ma zdrowsze nawyki. Lepiej chyba jogurt niż buła? :) tym się właśnie różnią ludzie przy tuszy od "naturalnie szczuplych" - mają inne przyzwyczajenia.Co do tematu ja jestem szczupła, z małą niedowaga I jestem szczęśliwa, bez ed i bez żadnych obsesji. Pilnuje się owszem ale nie jakoś mega restrykcyjnie. Nie liczę kalorii, z przyjemnością patrze w lustro i jem bez wyrzutów sumienia  (czekoladę i pizze rowniez). Przyjęłam tylko pewne zasady typu nie jeść za duzo, zamieniać słodycze na owoce, jogurt czy orzechy. To jest dla mnie taki styl życia a nie jakieś ograniczenia, które mnie dołuja. Nie wyobrażam sobie natomiast codziennie ważyć każdego posiłku i wyliczać wszystkich proporcji. Może niektórzy to lubia/jest im to potrzebne, mnie by unieszczesliwialo. Czuła bym ze nie mogę spokojnie, spontanicznie czegoś zjeść tylko jestem pod jakimś nadzorem.
 I o to właśnie chodzi, uważam, że przeciętna kobitka, która chce zrzucić kila kg, albo utrzymać wagę nie musi wszystkiego wyliczać, pilnować makr itd. 

Dokładnie tak samo uważam. Dlatego nie rozumiem tych rad dla nowych vitalijek, którym od razu się zaleca wszystko dokładnie wyliczać ważyć i mierzyć. Moim zdaniem tak się rodzą wszelkie frustracje a za nimi problemy z odżywianiem. Liczenie kalorii -  na redukcji tak, ale można to robić i "na oko". Kilka lat temu na vitce nikt nie znał się na liczeniu makr i też chudly (śmy). Mogę też sobie wyobrazić, że dla niektórych może to być potrzebne zwłaszcza jak nie mogą schudnąć więc trzeba wyciągnąć silniejszą artylerię i zmieniać te proporcje, kombinować itp. No ale już nie popadajmy w paranoję z tą dokładną do dwóch miejsc po przecinku matematyką... Nie chcę nikogo potępiać, wiem, żę dziewczyny to robią i wg nich wcale nie zajmuje to nie wiadomo ile czasu. Ja w każdym razie nie mogłabym tak żyć. Myślałabym tylko o żarciu, wadze, kaloriach i btw a stąd (dla mnie) już mały kroczek do jakichś zaburzeń (bo mam do nich skłonności).

minutka3 napisał(a):

laliho napisał(a):

Ja też znam dwie z niedowagą, obydwie gadają, że jedza normalnie, a jak przyjdzie co do czego to w knajpie biorą wodę z cytryną i mówią, że nie są głodne. Z jedną chodziłam do klasy w liceum, też nigdy nie widziałam żeby coś jadła, ewentualnie piła jogurt.
Bo może ta 1sza serio nie była głodna a ta 2ga ma zdrowsze nawyki. Lepiej chyba jogurt niż buła? :) tym się właśnie różnią ludzie przy tuszy od "naturalnie szczuplych" - mają inne przyzwyczajenia.Co do tematu ja jestem szczupła, z małą niedowaga I jestem szczęśliwa, bez ed i bez żadnych obsesji. Pilnuje się owszem ale nie jakoś mega restrykcyjnie. Nie liczę kalorii, z przyjemnością patrze w lustro i jem bez wyrzutów sumienia  (czekoladę i pizze rowniez). Przyjęłam tylko pewne zasady typu nie jeść za duzo, zamieniać słodycze na owoce, jogurt czy orzechy. To jest dla mnie taki styl życia a nie jakieś ograniczenia, które mnie dołuja. Nie wyobrażam sobie natomiast codziennie ważyć każdego posiłku i wyliczać wszystkich proporcji. Może niektórzy to lubia/jest im to potrzebne, mnie by unieszczesliwialo. Czuła bym ze nie mogę spokojnie, spontanicznie czegoś zjeść tylko jestem pod jakimś nadzorem.

To były takie przykłady pierwsze z brzegu. Nigdy nie widziałam żeby jadły coś normalnego :), a byłam u nich w domu, na wspólnych wyjazdach weekendowych itp. Serio myslisz, że jak ktoś nie je buły to moim zdaniem jest nienormalny? No chyba nie bardzo. Weekendy wyglądały tak, ze na śniadanie jogurt, na obiad jogurt, na kolacje jogurt ewentualnie suchar i nie bujam. Ni to zdrowe, nie dobre. Istnieją osoby naturalnie szczupłe, ale osobiście nie znam.

* naturalnie z niedowagą, o to mi chodziło

To były takie przykłady pierwsze z brzegu. Nigdy nie widziałam żeby jadły coś normalnego :), a byłam u nich w domu, na wspólnych wyjazdach weekendowych itp. Serio myslisz, że jak ktoś nie je buły to moim zdaniem jest nienormalny? No chyba nie bardzo. Weekendy wyglądały tak, ze na śniadanie jogurt, na obiad jogurt, na kolacje jogurt ewentualnie suchar i nie bujam. Ni to zdrowe, nie dobre. Istnieją osoby naturalnie szczupłe, ale osobiście nie znam.* naturalnie z niedowagą, o to mi chodziło

No to całkowicie zmienia postać rzeczy. Bo mi też się zdarza, że np idę do restauracji/baru i ludzie coś zamiawiają a ja nie jestem głodna. Wtedy od razu nalot - no zjedz i tak chuda jesteś (jakby z automatu że ja nic nie jem, dlatego chuda jestem i pewnie nie chcę jesc bo się boję przytyć). Dość często mi sie tak zdarza i nie lubię wtedy w siebie nic wmuszać. Dlatego dla mnie to jest normalne że można nie być głodnym. Tak samo też często słyszałam, że ciągle jem np w pracy jakiś serek wiejski, a ja wolałam to niż jak inni drożdżówę. Co innego jeśc non stop te jogurty na śniadanie,obiad,kolacje, a co innego wśród ludzi w szkole, czy w pracy gdzie się ma praktycznie wybór między bułką a jogurtem. Wtedy ja też wybieram jogurt. A te naturalnie szczupłe dałam w cudzysłów, bo chodziło mi o to, że wg mnie takie osoby nie istnieją - są po prostu ludzie z dobrymi nawykami i ludzie ze złymi. To środowisko klasyfikuje ludzi na tych co niby nie mogą schudnąć, bo takie geny i na tych co są szczupli z natury. Tymczasem to zawsze jest kwestia przyzwyczajeń wg mnie.

Kalafoniaa napisał(a):

Wystarczy spojrzeć na forum - najwięcej postów nabijają osoby zielone, z zaburzeniami. Popatrz na Babli ta to nawet klocka nie potrafi postawić bez konsultacji na forum, nie wspominając już o zjedzeniu kolacji, obiedzie czy uprawianiu sportu. Podobnie xdomax i Ty zdrowszystylzyciaa - odchudzanie na 1000 kcal  i utrzymanie na 1400 kcal . Takich osób to jest wiele. W dodatku te osoby ani nie wyglądają na wysportowane ani nic nie robią w tym kierunku. Ot żyją dietowaniem , liczeniem kalorii i pisaniem bzdur na forum w stylu " czy zjadłam...", "ile kcal....", " jak wygląda mój zabiedzony brzuch", lub " odchudzam sie już 3 lata i dalej wyglądam paskudnie przy wadze 53 kg".  Już pomijam, że ten portal to sportowy i merytoryczny zaścianek klasy Z i gdyby nie garstka użytkowników sięgnąłby dawno poziomu kloaki.Są też osoby które zamiast biadolić biorą książkę lub po prostu ogarniają temat i bez biadolenia na forum, spamu i płaczu nad 2 kg nadwagi robią swoje i po roku wyglądają świetnie. Popatrz na Havocka, Megan, czy Jurysdykcje.


Bardzo mądra wypowiedź. Zresztą wystarczy prześledzić posty zdrowszystylzyciaa na tym forum, a komentarz przychodzi sam. Wśród wątków które założyła są m. in. takie tematy: "Ile możecie zjeść słodkiego?", "Organizm domaga się jedzenia?", "Nie  mogę zasnąć z głodu", "Ile wydajecie na jedzenie", "Dni pokuty" (a w nim sugestia, że powinna przeprowadzić głodówkę) czy kultowe już "Dziwnie kupić jedną pierś z kurczaka?".

Dziewczyno, uwierz, że życie nie polega na tym, czy masz 5 kg za mało czy za dużo. Pamiętaj, że to nie definiuje Cię jako człowieka, a przez tak obsesyjne skupianie się na tej jednej dziedzinie życia tracisz z oczu kogoś lub coś naprawdę ważnego. Jeśli Ci się nie udaje osiągnąć tej wymarzonej wagi, to widocznie warto się pogodzić z tym, co jest. Może też kiedyś osiągniesz ją bez większego wysiłku, bo to będzie ten moment.

Teraz walczysz ze sobą, ale za kilka lat pewnie się ze mną zgodzisz.

Pasek wagi

minutka3 napisał(a):

To były takie przykłady pierwsze z brzegu. Nigdy nie widziałam żeby jadły coś normalnego :), a byłam u nich w domu, na wspólnych wyjazdach weekendowych itp. Serio myslisz, że jak ktoś nie je buły to moim zdaniem jest nienormalny? No chyba nie bardzo. Weekendy wyglądały tak, ze na śniadanie jogurt, na obiad jogurt, na kolacje jogurt ewentualnie suchar i nie bujam. Ni to zdrowe, nie dobre. Istnieją osoby naturalnie szczupłe, ale osobiście nie znam.* naturalnie z niedowagą, o to mi chodziło
No to całkowicie zmienia postać rzeczy. Bo mi też się zdarza, że np idę do restauracji/baru i ludzie coś zamiawiają a ja nie jestem głodna. Wtedy od razu nalot - no zjedz i tak chuda jesteś (jakby z automatu że ja nic nie jem, dlatego chuda jestem i pewnie nie chcę jesc bo się boję przytyć). Dość często mi sie tak zdarza i nie lubię wtedy w siebie nic wmuszać. Dlatego dla mnie to jest normalne że można nie być głodnym. Tak samo też często słyszałam, że ciągle jem np w pracy jakiś serek wiejski, a ja wolałam to niż jak inni drożdżówę. Co innego jeśc non stop te jogurty na śniadanie,obiad,kolacje, a co innego wśród ludzi w szkole, czy w pracy gdzie się ma praktycznie wybór między bułką a jogurtem. Wtedy ja też wybieram jogurt. A te naturalnie szczupłe dałam w cudzysłów, bo chodziło mi o to, że wg mnie takie osoby nie istnieją - są po prostu ludzie z dobrymi nawykami i ludzie ze złymi. To środowisko klasyfikuje ludzi na tych co niby nie mogą schudnąć, bo takie geny i na tych co są szczupli z natury. Tymczasem to zawsze jest kwestia przyzwyczajeń wg mnie.

Pewnie, zdarza się. Dlatego podkreśliłam, że to tylko takie dwa przykłady były. Przyzwyczajenia przyzwyczajeniami, ale w przypadku obu tych dziewczyn widoczne były ewidentne problemy z jedzeniem. Zwłaszcza jednej z nich, która kiedyś była w górnych granicach poprawnego BMI, na poczatku liceum wzięła się za odchudzanie. Jej dieta oczywiście była oparta na jogurtach naturalnych 0% i owocach :?. Akurat byłam dość blisko z nią przez całą szkołę i trochę się martwiłam, np. gdy w pewnym momencie doszły regularne zaburzenia odżywiania. Pamiętam jak dziś jak przed maturą wymiotowała, bo "ze stresu zjadła za duże śniadanie". Druga z domu wyniosła jedzenie jak wróbelek, ale dalej dla mnie nie jest to dobry symptom. 

Ja mogę powiedzieć na swoim przykładzie, przez jakiś czas wazylam 50 kg, co przy moim wzroście jest tylko lekka niedowaga. Ale w moim przypadku ,utrzymanie tej wagi ,to faktycznie było katowanie siebie. Nawet nie wiem czy w tamtym okresie jadłam 1000 kcal, pewnie nie. Potem przez jakiś czas wazylam około 53 kg, jadłam już wtedy normalnie, ale Ćwiczyłam 6 razy w tygodniu. Mój organizm broni się przed wagą niższą niż 55 kg. Kiedy jem normalnie około 2100 kcal i nie chodzę głodna i normalnie ćwiczę 3 - 4 razy w tygodniu, nie mam szans zejść poniżej 55kg. 

Pasek wagi

Ja mam 49-50kg przy 170cm i przyznam szczerze że pilnuje kcal. Kiedyś wyliczałam sobie 2000kcal dziennie. Teraz odpuściłam i jem ok 1800-1900 kcal i słodycze. Jeżdżę ciągle na rowerze. Nie z przymusu tylko z nudów (ok 3h dziennie) Waga w normie. Utrzymanie wagi to katorga. Jak nie liczyłam to przytyłam sporo ,mimo ze jadłam zdrowo i nie objadał się ... Teraz mam swoją prawie wymarzoną starą wagę (brakuje -2kg).Troche chore ,ale ja nienawidzę ludzkich ciał są ohydne. Sama mam krzywy kręgosłup , krótsza nogę, wadę wymowy i od małego suche włosy i czarniejący naskórek na całym ciele blee(wymiotuje). Wracając do tematu lepiej jeść rozsądnie i ważyć normalnie, bez katowania , bo dieta zajmuje sporo życia i nerwów. Gdy nie liczyłam kcal czułam ulgę i taką swobodę:D  . W grobie bd nam obojętne ile ważymy ,a życie trzeba przeżyć z przyjemnością.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.