- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
31 maja 2015, 15:26
zauważyłam, że większość bardzo szczupłych dziewczyn zmaga się z zaburzeniami odżywiania, mają problem z normalnym jedzeniem, czują się ograniczane przez dietę i nie mają radości z życia. Jakie jest Wasze zdanie?
31 maja 2015, 20:15
Ja utrzymuję wagę, chuda nie jestem, gruba też nie - jem jakieś 2200 kalorii (policzę raz w miesiącu żeby się upewnić, że nie przeginam w żadną stronę), staram się jeść zdrowo i ograniczać cukier - zjem kawałek tortu na czyiś urodzinach, ale wysoce prawdopodobne że też odmówię/schowam do kieszeni cukierka, którym ktoś mnie częstuje, bo miałam problem z kompulsami i jedzeniem słodyczy i staram się ich teraz nie jeść po prostu jeżeli nie mam na nie wyraźnej ochoty. Ćwiczeniami nigdy nie miałam w zwyczaju się zadręczać i nie robię tego nadal. Uważam, że funkcjonuję i jem normalnie - aczkolwiek mam z tyłu głowy to, że już zawsze muszę uważać żeby nie pakować do paszczy za dużo czekolady. Nie wiem o jaką chudość chodzi, ale gdybym miała ważyć tyle co modelki vs na przykład musiałabym zrzucić jeszcze z 10 kilogramów - nie wierzę, że to by się dało zrobić i potem to utrzymać bez głodówkowych diet - zresztą sensu tego nie widzę, bo wyglądałabym jak trup. Są pojedyncze osoby tak chude od urodzenia, ale jeżeli ktoś nie ma tego w genach, to wychudzenie się do niedowagi musi być okupione straszną psychozą.
Edytowany przez Wilena 31 maja 2015, 20:15
31 maja 2015, 20:50
prawda jest taka ze to forum jest niebezpieczne i dopóki osoba z zaburzeniami odżywiania będzie tu siedziała bedzie jej trudno wyjść z problemu, ba nawet podjąć próbę wyjścia. Siedzą tu osoby które lubuja się w tematach typu czy dużo zjadłam wiedząc jak zostanie to menu ocenione i ze dostaną zjechane ze kalorie a odpowiedź jest zawsze jedna "mało". Ale dla takich osób to jak balsam na duszę, nakręcaja się bardziej. Nie wierzę że po tylu, po dziesiątkach postów i oceń nie mogą wysnuć wniosków i obiektywnie ocenić ile jedzą. No nie wierzę
31 maja 2015, 20:55
Ja nie mam radości życia, czuję się raczej ograniczana przez ćwiczenia. Niestety, jak nie odpracuję jakiegoś "lepszego" jedzenia bieganiem, jazdą na rowerze albo ćwiczeniami na orbitreku, to od razu waga leci w górę. Jak nie ćwiczę, to muszę bardzo się pilnować z jedzeniem.
Nie wiem, może powinnam iść do endokrynologa...
31 maja 2015, 21:09
Wilena, a jaka jest Twoja aktywność fizyczna w ciągu dnia skoro nie ćwiczysz i przy 2200 trzymasz wagę?
31 maja 2015, 21:21
Wilena, a jaka jest Twoja aktywność fizyczna w ciągu dnia skoro nie ćwiczysz i przy 2200 trzymasz wagę?
Pływam dwa razy w tygodniu po godzinie, codziennie jakieś ćwiczenia, głównie rozciągające - minimum 15 minut (na ogół ćwiczę tak 15-30). Czasami tenis, albo rower, ale wybitnie nie lubię sportu, więc to jak się komuś mnie uda wyciągnąć - miałam na myśli to, że ja się nie katuję tymi ćwiczeniami, nigdy nie miałam pomysłów w stylu "zrobię 1000 brzuszków" czy "będę chodzić w kółko po pokoju", a czasami widzę po wpisach dziewczyn z forum, że mają taką zaburzoną wizję ćwiczeń. Tylko ja mam 183 wzrostu i 64 kg - więc na pewno zapotrzebowanie mam wyższe niż ktoś mający 160 i 50 kg.
1 czerwca 2015, 08:35
Dokładnie tak samo uważam. Dlatego nie rozumiem tych rad dla nowych vitalijek, którym od razu się zaleca wszystko dokładnie wyliczać ważyć i mierzyć. Moim zdaniem tak się rodzą wszelkie frustracje a za nimi problemy z odżywianiem. Liczenie kalorii - na redukcji tak, ale można to robić i "na oko". Kilka lat temu na vitce nikt nie znał się na liczeniu makr i też chudly (śmy). Mogę też sobie wyobrazić, że dla niektórych może to być potrzebne zwłaszcza jak nie mogą schudnąć więc trzeba wyciągnąć silniejszą artylerię i zmieniać te proporcje, kombinować itp. No ale już nie popadajmy w paranoję z tą dokładną do dwóch miejsc po przecinku matematyką... Nie chcę nikogo potępiać, wiem, żę dziewczyny to robią i wg nich wcale nie zajmuje to nie wiadomo ile czasu. Ja w każdym razie nie mogłabym tak żyć. Myślałabym tylko o żarciu, wadze, kaloriach i btw a stąd (dla mnie) już mały kroczek do jakichś zaburzeń (bo mam do nich skłonności).I o to właśnie chodzi, uważam, że przeciętna kobitka, która chce zrzucić kila kg, albo utrzymać wagę nie musi wszystkiego wyliczać, pilnować makr itd.Bo może ta 1sza serio nie była głodna a ta 2ga ma zdrowsze nawyki. Lepiej chyba jogurt niż buła? :) tym się właśnie różnią ludzie przy tuszy od "naturalnie szczuplych" - mają inne przyzwyczajenia.Co do tematu ja jestem szczupła, z małą niedowaga I jestem szczęśliwa, bez ed i bez żadnych obsesji. Pilnuje się owszem ale nie jakoś mega restrykcyjnie. Nie liczę kalorii, z przyjemnością patrze w lustro i jem bez wyrzutów sumienia (czekoladę i pizze rowniez). Przyjęłam tylko pewne zasady typu nie jeść za duzo, zamieniać słodycze na owoce, jogurt czy orzechy. To jest dla mnie taki styl życia a nie jakieś ograniczenia, które mnie dołuja. Nie wyobrażam sobie natomiast codziennie ważyć każdego posiłku i wyliczać wszystkich proporcji. Może niektórzy to lubia/jest im to potrzebne, mnie by unieszczesliwialo. Czuła bym ze nie mogę spokojnie, spontanicznie czegoś zjeść tylko jestem pod jakimś nadzorem.Ja też znam dwie z niedowagą, obydwie gadają, że jedza normalnie, a jak przyjdzie co do czego to w knajpie biorą wodę z cytryną i mówią, że nie są głodne. Z jedną chodziłam do klasy w liceum, też nigdy nie widziałam żeby coś jadła, ewentualnie piła jogurt.
właśnie i w tym jest problem... liczenie tych cholernych kalorii. Te magiczne cyferki CPM czy PPM sa niemal święte. Będąc na redukcji cyferki tak mocno ryja nam mózg ze potem już pojawia się problem żeby przestać zwracać na nie uwagę. Problem się pogłębia bo zaczyna pojawiać się strach i lek przed normalnym jedzeniem. Pojawia się myśl " skoro do tej pory jadłam 1400-1600 kalorii to przecież teraz nie mogę podnieść do 2000 bo jak to będzie wyglądało, że się opycham, ze się poddałam itp." w konsekwencji dalej ciągnie się na średnio 1500, analizując wszystko co się wkłada do ust z dokładnością do jednej rzodkiewki. Sytuacji nie ułatwiają tematy które się tutaj non stop pojawiają. Podawane tu do oceny menu są zazwyczaj tak ograniczone kalorycznie (mimo ze ktoś zaznacza ze jest na stabilizacji), ze człowiek zaczyna się zastanawiać czy nie je za dużo, ba nawet jest przekonany ze je za dużo. I kółeczko się zamyka.
1 czerwca 2015, 09:08
tak, trzeba. I trzeba mieć priorytety, w dłuższym okresie powodujące uwstecznienie, wszak doba każdego człowieka trwa tylko 24 godziny, z czego cześć przeznaczamy na sen, część na pracę/szkołę i tylko niewiele zostaje do dyspozycji wlasnej. Marnowanie tego czasu na kręcenie się wokół chudej dupy wcześniej czy później odchudzi także zasoby mózgowe, bo jak wiadomo narząd nieużywany zanika. Dla jednych taki zanik to głupota, dla innych choroba, w sumie nieważne, bo ani chorym ani głupim zawczasu nikt być nie chce. Zatem jeśli pomimo niechęci taki stan osiąga, nie da się tego inaczej nazwać, jak zakatowaniem się.
1 czerwca 2015, 09:26
albo po prostu mieć taki organizm ;) Mam koleżankę , która nigdy nie zwracała uwagi na to co je, a zawsze była chuda i to jak patyczek ;) Tak samo mój chłopak może słodkie zagryzać fast food 'em i nie tyje. ;)
1 czerwca 2015, 09:38
albo po prostu mieć taki organizm ;) Mam koleżankę , która nigdy nie zwracała uwagi na to co je, a zawsze była chuda i to jak patyczek ;) Tak samo mój chłopak może słodkie zagryzać fast food 'em i nie tyje. ;)
ale, ale to już zupełnie inna sytuacja. My tu piszemy o katowaniu się żeby być chudym czyli nie z tzw. natury a w wyniku naszych działań czytaj niejedzenia i dużego wysiłku fizycznego.
1 czerwca 2015, 09:44
Pływam dwa razy w tygodniu po godzinie, codziennie jakieś ćwiczenia, głównie rozciągające - minimum 15 minut (na ogół ćwiczę tak 15-30). Czasami tenis, albo rower, ale wybitnie nie lubię sportu, więc to jak się komuś mnie uda wyciągnąć - miałam na myśli to, że ja się nie katuję tymi ćwiczeniami, nigdy nie miałam pomysłów w stylu "zrobię 1000 brzuszków" czy "będę chodzić w kółko po pokoju", a czasami widzę po wpisach dziewczyn z forum, że mają taką zaburzoną wizję ćwiczeń. Tylko ja mam 183 wzrostu i 64 kg - więc na pewno zapotrzebowanie mam wyższe niż ktoś mający 160 i 50 kg.Wilena, a jaka jest Twoja aktywność fizyczna w ciągu dnia skoro nie ćwiczysz i przy 2200 trzymasz wagę?
Ja mam 158 I poniżej 50 kg a też utrzymuje wagę na 2000-2300kcal. Tyle że ja się odchudzalam na małym deficycie (1800-1900) wiec nie mam spartolonej przemiany materii (tak mysle). Do tego jestem dość aktywna na co dzień. Myślę że większość dziewczyn by tak mogło gdyby się nie bawiły w głodówki....