Temat: Jem zdrowo ? A mam napady

Jak w temacie. Jem głównie warzywa, owoce głównie jabłka i gruszki,jaja, ryby,kurczaka, czasem wpadnie jakaś świnina. Piję tylko wodę czasem do śniadania herbatę z cytryną i łyżeczką cukru.Czasem zjem kostkę czekolady, kilka chipsów lub orzeszków.Jemmiędzy 1600 - 2000 kalorii z reguły 4 posiłki. Czasem wszystko jest ok a czasem wieczorem jak zacznę jeść to nie potrafię skończyć. Większość tu na forum twierdzi że napady ma ktoś kto się głodzi,je dużo cukru w takiej czy innej postaci.

To mój przykłady jadłospis

Prawfziwy dramat zaczyna się gdy w domu mam pieczywo, wczoraj pożarłam pół małego bochenka chleba na raz 😭

Pasek wagi

A gdzie węglowodany? 

Od jedzenia mozna sie uzaleznic, podobnie jak od alkoholu i mozna byc nieswiadomym ze ma sie problem, ja tak zyje od 20 lat, dopiero teraz zaczelam terapie 

moze jesz z nudów? Na zasadzie nie jestes glodna ale byś coś poprzezuwala szczęka... Taki głód psychiczny... Ja tak mam że czasami jestem.najedzona ale jak.cos oglądam to bym coś pochrupala.. i patrzę w lodówkę tam.kupa żarcia a ja na nic nie mam ochoty ale bym coś zjadła ;P.

Pasek wagi

DzulieT napisał(a):

A gdzie węglowodany? 

Boje się węglowodanów bo większość tłuszczu gromadzi mi się na brzuchu. 

equsica : tak z pewnością czasem jem z nudów ale zastanawia mnie czemu jak zacznę to nie mogę skończyć. I ciągle czuję ssanie w żołądku. I nie jest to pragnienie jak niektórzy uważają. 

jumiel1989 

z pewnością moją pięta achillesową jest pieczywo. Mogę miesiącami nie jeść słodyczy ale jak jest w domu bułka to nie ma siły żebym jej nie zjadła

Pasek wagi

Noir_Madame napisał(a):

kiitsune napisał(a):

ja miałam napady bo byłam uzależniona od żarcia. ciagle myslenie, planowanie, ogladanie zdjec jedzenia, kalkulowanie tak, zeby sie zgadzalo pod wzgledem kalorii - to dopowadziło do tego, ze 80% tego o czym myślałam, to było jedzenie. pozniej odkryłam, ze jesli zjesz wiecej niz potrzebujesz danego dnia, no to przeciez w kilka dni mozna ten nadmiar jakos rozlozyc - tu kolejna pułapka, bo co za problem obżerać się przez jeden dzień, a przez kilka tak to zrównoważyć, jedząc nawet po 500kcal dziennie... dramat ;)

u mnie psychodietetyk tez myślał, że to od zle zbilansowanej diety i tak dalej, jednak to akurat nieprawda, bo jestem sportowcem i bez zbilansowanej diety ani odpowiedniej podazy ani rusz. 

Mam chyba to samo a na dodatek nudzę się całą zimę. Poradziłaś sobie z tym jakoś? Dodatkowo boję się jeść więcej węgli bo dużo tkanki tłuszczowej odkłada mi się na brzuchu

ja przestałam obserwować na insta wszystkie fit influencerki, usunęłam z komputera/telefonu wszystkie przepisy, zdjęcia jedzenia (tak, miałam manię zpaisywania zdjęć i inspirowania się nimi danego dnia), odinstalowałam apkę do liczenia kalorii. oczywiście zaprzestałam liczenia kcal (IMO warunek konieczny, tutaj już jestem spokojna o siebie - kilka razy przeprowadziłam 3tygodniowy eksperyment, gdzie zapisywałam na kartce ile jem, zliczałam po tym czasie i wychodziło przyzwoicie). miałam święty spokój. MIAŁAM. bo gdy poczułam się zbyt pewnie, że problem z głowy, to znowu z ciekawości pooglądałam sobie "co tam ciekawego i pysznego można zjeść dietetycznie", pomyślałam, że a może sobie zrobię "profesjonalną" redukcję i lawina znów ruszyła. oczywiście nie obyło się bez psychoterapii. ciężko jest się odzwyczaić, bo to jest uzależnienie, nawyk. zwłaszcza, gdy ktoś traktuje to jako przyjemność. Co mi pomaga: po pracy zwykle mam trening, więc w taki dzień nie mam jak i kiedy "upchnąć" napadu, nawet o tym nie pomyślę, bo nie ma czasu, a na wydajności treningu mi bardzo zależy, co w przypadku napchania się bułeczkami jest średnie.. wracam koło 23, no a wtedy to już jestem dętka, zjem potreningowy i do spania. ale w dni nietreningowe bywa nieciekawie - zmuszam się do wyjścia gdzieś, planuję spotkania ze znajomymi. wszystko po to, żeby nie być sama z lodówką. kiedy kilka dni jest wszystko okej - nie ma nawet chęci na napad, nagle przychodzi moment, kiedy mi "czegoś" brakuje, od razu wiem o co chodzi. Nie mam wtedy jakiegoś mega ciśnienia na to, zeby się napchać, ale żeby znowu 5 minut po obiedzie coś zjeść - wiem że to uzależnienie od "wyskoków" od diety, uzależnienie od planowania i liczenia (no bo trzeba tu rozłożyć kalorie na kilka dni żeby się zrównoważyło). pojawia się taka chęć oderwania się z klatki zwanej dietą, bo kiedy właśnie przygotowuję sobie "mój zestaw napadowy" jestem podekscytowana, czuję się taka mega wolna - bo w tym momencie nie ma diety, moge zjeść coś co chcę i ile tego chcę.a po chwili poczucie winy i wraca potrzeba tej kontroli nad sobą (czyt. liczenia kcal, główkowania jakby tu uciąć jutro i pojutrze żeby wyjść na zero). Nie poradziłam sobie z tym całkowicie, ale przynajmniej wiem co już ze mną jest grane. Niczego mi nie brakuje, bo jem bardzo zdrowo i niemało, to jest wyłącznie obsesja na punkcie żarcia i niezdrowe podejście do tematu. przepraszam, że tak się rozpisałam, ale może znajdzie się ktoś, u kogo napady odbywają się na podobnym tle jak u mnie. nie zawsze musi to oznaczać jedzenie za mało,  - ja sobie też tak tłumacztyłam - no bo może jem za mało, to napad mi się należy...

Pasek wagi

Noir_Madame napisał(a):

Jak w temacie. Jem głównie warzywa, owoce głównie jabłka i gruszki,jaja, ryby,kurczaka, czasem wpadnie jakaś świnina. Piję tylko wodę czasem do śniadania herbatę z cytryną i łyżeczką cukru.Czasem zjem kostkę czekolady, kilka chipsów lub orzeszków.Jemmiędzy 1600 - 2000 kalorii z reguły 4 posiłki. Czasem wszystko jest ok a czasem wieczorem jak zacznę jeść to nie potrafię skończyć. Większość tu na forum twierdzi że napady ma ktoś kto się głodzi,je dużo cukru w takiej czy innej postaci.

To mój przykłady jadłospis

Prawfziwy dramat zaczyna się gdy w domu mam pieczywo, wczoraj pożarłam pół małego bochenka chleba na raz ?

Nie dziwię się, że pożerasz na raz pół bohenka chleba, skoro na codzień tak jesz. Bardzo słabo zbilansowane dieta, no i praktycznie brak węglowodanów. 

megan292 napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Jak w temacie. Jem głównie warzywa, owoce głównie jabłka i gruszki,jaja, ryby,kurczaka, czasem wpadnie jakaś świnina. Piję tylko wodę czasem do śniadania herbatę z cytryną i łyżeczką cukru.Czasem zjem kostkę czekolady, kilka chipsów lub orzeszków.Jemmiędzy 1600 - 2000 kalorii z reguły 4 posiłki. Czasem wszystko jest ok a czasem wieczorem jak zacznę jeść to nie potrafię skończyć. Większość tu na forum twierdzi że napady ma ktoś kto się głodzi,je dużo cukru w takiej czy innej postaci.

To mój przykłady jadłospis

Prawfziwy dramat zaczyna się gdy w domu mam pieczywo, wczoraj pożarłam pół małego bochenka chleba na raz ?

Nie dziwię się, że pożerasz na raz pół bohenka chleba, skoro na codzień tak jesz. Bardzo słabo zbilansowane dieta, no i praktycznie brak węglowodanów. 

Nie jem tak codziennie akurat dziś jakoś tak mało tych węglowodanów wyszło. Zmienię makra na 90 g białka,50-55g tłuszczu,reszta węgle.Postaram się aby były złożone w większości. Nie wiem czemu ale myślałam że makra  mają być takie jak miałam


Pasek wagi

poczytaj bloga wilczogłodna. Napady wynikają albo z tego, że nadal jesz za mało (cpm jest bardzo indywidualną liczbą i żaden kalulator Ci nie powie na 100% czy Twoje cpm to 1800 czy 2000 czy może 2500) lub po prostu wyrobiłaś sobie nawyk. Ale myślę że jednak to pierwsze

Jakbym miała zjeść na kolację same truskawki, to godzinę później też bym zjadła pół bochenka chleba. Niby kalorii nie jakoś mega mało, ale jakoś nie brzmi to jak syte posiłki. I mało warzyw

a mi to sie wydaje ze przy siedzacym trybie zycia i parametrach swoich ktore podalas ilosc kcal jest za duza i tylko rozpycha zoladek powodujac wiekszy glod/ssanie czy jak tam zwal. Ja tak mialam, ze jedzac ponad swoje zapotrzebowanie bylam bardziej glodna niz jedzac odpowiednio badz mniej. Moment kurczenia sie zoladka trzeba przejsc.  Wliczalabym bule w bilans kosztem czegoś innego/dolozyla regularna aktywnosc fizyczna. Co do brzucha, niestety to normalne ze tyjesz bardziej w tych okolicach w swoim wieku.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.