- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
21 stycznia 2013, 19:49
25 stycznia 2013, 10:37
3 lutego 2013, 20:54
Na całe szczęście, człowiek uczy się na błędach. Tak też było ze mną. Poszłam po rozum do głowy i zasięgnęłam wiedzy to tu to tam i najrozsądniejsza wydała mi się dieta strukturalna. Jednak portfel biednej studentki nie pozostawiał złudzeń... Ale i tutaj udało się znaleźć rozwiązanie. W rezultacie, po zmianach jakie wprowadziłam w swojej codziennej diecie jestem już blisko celu (chcę ważyć 54 kg przy 172 cm wzrostu – wiem może się wydać za mało, ale taką mam budowę, że po prostu wyglądam na ciężką przy 58;) a chce wyglądać szczupło). Ale już teraz nie waga jest dla mnie najważniejsza – dla mnie już teraz liczy się to jak zmieniło się moje myślenie, podejście nie tylko do jedzenia ale i życia. Pamiętam jeszcze nieustanne wahania nastroju, depresję i obsesyjne myślenie o jedzeniu. Teraz nie patrzę już na świat tak jak wtedy. Może to zabrzmi jak tania reklama, ale nigdy nie miałam tyle energii co teraz. I moje włosy i skóra nigdy nie były w takiej kondycji!
Jeśli ktoś chciałby mojej porady to piszcie, postaram się pomóc na ile tylko będę mogła. Sama otarłam się w swoim życiu o anoreksję i wiem, że to nie takie proste, jak się innym, zdrowym ludziom wydaje: zacznij jeść i po kłopocie. W moim przypadku walka wyglądała podobnie – rodzina i najbliżsi narzekali i ciągle rzucali: czemu nie jesz? Wyglądasz jak anorektyczka (wszystkie tego typu pochodne pytania i docinki). Wtedy wydawało mi się, że określenie kościotrup to komplement, a w rzeczywistości to wmawiałam sobie, że się cieszę z takich określeń. Nikt mi tak naprawdę nie pomógł. Sama wychodziłam z tego i to kilka razy, ale ostatecznie to chyba tylko dzięki temu, że większą obsesję miałam na punkcie swoich włosów – kiedy w największym okresie wychudzenia straciłam już połowę (bo wychodziły mi garściami) to zaczęło się we mnie coś kruszyć. Potem powoli wracałam do żywych, kiedy wróciły kilogramy (a włosy już nie) to znów waga nie dawała mi spokoju, ale troszeczkę już życie mnie nauczyło i nie zamierzam wpadać w to błędne koło. Wiem, że w takim wypadku najważniejsze jest wsparcie. Więc jeśli chcecie to bez wahania piszcie, nawet jeśli chcecie pogadać o problemach. Mój mail: koklajlowa.sila@op.pl
Jeśli jednak ktoś chciałby jedynie dowiedzieć się jak mniej więcej wygląda mój jadłospis to tak w skrócie o diecie „tanie, ale zdrowe odchudzanie” (dieta może nie autorska, bo nieco strukturalna, ale dostosowana do, jak już pisałam, mojego biednego portfela). Tak naprawdę jedyną inwestycją w dietę było zakupienie migdałów, żurawiny, sezamu, słonecznika, daktyli, suszonych moreli, siemienia lnianego, orzechów, otrębów różnej maści, płatków owsianych i miodu – od tego tak właściwie zaczęłam swoje zmiany. Może jestem kiepska w matematyce, ale liczenie kalorii zawsze przychodziło mi z niezwykłą łatwością i było przez długi czasu moją obsesją. Teraz czasem zdarza mi się złapać na myśleniu, że może za dużo jem, ale moja spadająca waga mnie tego myślenia coraz skuteczniej oducza;). Na całe szczęście mogę sobie pozwolić na ilości jedzenia, które nikomu nie kojarzą się z dietą, bo czasem moja wielka micha sałaty z wędzonym łososiem, sosem koperkowym, jajkami pomidorami jest dla mnie nie do przejścia (chociaż należę do osób, które potrafią się obżerać nawet jak już mają pełny żołądek).
Może wreszcie przejdę do sedna i powiem co jadam;) Przede wszystkim nie jem makaronu, ziemniaków i chleba (żadnego, pełnoziarnistego, czy chrupkiego pieczywa też). Ale nie jest to takie trudne jak mogłoby się wydawać. Zastąpiłam chleb, uwaga! - Kapustą pekińską – prawie w ogóle nie ma kalorii, ani jakiegoś dominującego smaku, a jeśli masz ochotę na kanapkę z serkiem i pomidorem to dostarczasz składników odżywczych z serka i pomidora, obniżasz kaloryczność i jednocześnie czujesz się najedzony, bo objętościowo zjadasz więcej:). Oczywiście zrezygnowałam ze smażenia mięs czy ryb na rzecz pieczenia – i zachodu mniej, bo nie musisz stać nad patelnią, a danie równie dobrze smakuje pieczone w piekarniku:) Obowiązkowo jadam śniadania, które u mnie zazwyczaj składają się z koktajlu (200 ml jogurtu, albo kefiru, do tego wmiksowuję banan, albo jabłko, albo jakieś inne owoce, które mam pod ręką, zazwyczaj jednak jabłka bo są tanie;), potem dodaję łyżeczkę miodu, łyżeczkę zarodków pszennych a po zmiksowaniu dodaję łyżeczkę płatków owsianych). Żeby było zdrowo do każdego posiłku ( a jadam 3-4 posiłki w zależności od dnia, co wiąże się z przebywaniem na uczelni i pracą) wrzucam to co zainwestowałam w dietę, wszystko na zasadzie jedna łyżeczka dziennie, czyli w jednym dniu zjadam po łyżeczce: zmielonych migdałów, sezamu, pokrojonej żurawiny, słonecznika, pokrojonej suszoną morele, siemienia lnianego, orzechów (również mielonych), otrębów różnej maści. Tak jak mówiłam – organizm odwdzięczy się Wam i to szybko - skóra, włosy i paznokcie na medal!
10 lutego 2013, 15:51
11 lutego 2013, 09:59
9 marca 2013, 10:08
13 marca 2013, 16:43
22 maja 2013, 09:16
5 czerwca 2013, 20:24