- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
8 czerwca 2011, 08:18
Witam serdecznie. Będzie to wątek dla osób, które zakończyły post wg zasad dr Ewy Dąbrowskiej i chcą przejść na zdrowe żywienie. Osoby, które skończą post Daniela zapraszamy tutaj, aby ustabilizować wagę i do końca życia cieszyć się dobry zdrowiem i kondycją fizyczną.
18 listopada 2015, 15:07
Myślę, że spokojnie już możesz. Ja nie znoszę przypominajek, bo same początki WO są trudne, a tu ledwo człowiek zacznie, to już musi kończyć. Dlatego robiłam 2-tygodniowe.
19 listopada 2015, 08:22
Dzięki :) nie planowałam w sumie robić w ogóle takich przypominajek, tylko po pół roku chciałam przeprowadzić post o wodzie, ale myślę, że dobrze mi to zrobi ;) Od poniedziałku zrobię sobie tydzień WO. Bazą i tak są teraz warzywa i owoce, więc nie będzie problemu, a przyda mi się taki tydzień gdzie nie będę się przejmować liczeniem.
10 grudnia 2015, 10:35
Jak tam u Was? Ja trzymam się dalej zdrowego odżywiania, choć zdarzają się małe grzeszki. Przypominajka trwała tylko trzy dni niestety. Trzeba się do niej wcześniej też jednak dobrze przygotować, nawet jeśli to tydzień czy 10 dni, choćby wyczyszczeniem lodówki z nabiału :)
Waga trzyma się w miejscu :) W sumie się cieszę, ale teraz będę się starała ruszyć znowu trochę w dół, ale nie schodząc oczywiście poniżej PPM.
Wiem, że przede mną najgorsze 5-6 kg do zrzucenia, najgorsze bo ostatnie :P
10 grudnia 2015, 17:28
Ja cały czas usiłuję nabrać dystansu do tego co się dzieje. Postanowiłam przerwać to coś co wyglądało na bulimię (w moim wieku?). Pozwoliłam sobie aby jeść i aby
mnie trochę przybyło. Przybyło sporo i już wystarczy :) Wydaje mi się, że pomału
będę w stanie wrócić do tego co było przed postem Dąbrowskiej. Nie chcę
się jakoś specjalnie deklarować, żeby nie zapeszyć, ale może uda się
bez kawy, mięsa, glutenu i smażonego. Mnie najlepiej do tej pory
pasowały diety eliminacyjne, tak było mi łatwiej, może i dalej się to
sprawdzi.
PS. Wydaje mi się, że znikły mi siwe włosy...?:) Jeśli tak (jeszcze rano się przyjrzę na odrosty), to może jeszcze kiedyś pójdę na tę dietę, bo już ostatnio zarzekałam się, że nigdy ;)
PS2. A swoją drogą, ciekawa jestem, czy któraś z Was trzymała się przez 6 tygodni tak książkowo? W sensie, że pomarańcza, jagody tylko do dekoracji, do picia tylko zioła i nic nie zjadła niedozwolonego? Ew. jakie niewielkie odstępstwa robiłyście od Dąbrowskiej?
10 grudnia 2015, 18:14
Kiedyś robiłam WO bez pomarańczy i tp. Teraz zdarzało mi się częściej jeść pomarańcze, mandarynki, kiwi... Ale tłumaczyłam sobie, że mam dużo ruchu (bieganie, rower, codziennie trening obwodowy), więc bez tych dodatków byłoby trudno.
Ja też na WO zauważyłam odsiwienie włosów. To znaczy, znajdowałam włosy siwe na końcach, a potem już normalnie wybarwione.
10 grudnia 2015, 23:08
Hmm a ja ostatnio chwaliłam mojego fryzjera, że mi tak super farbę dobrał, że późno widać siwe włosy, a może to nie jego zasługa a diety?
Ja nie pisałam przez jakiś czas bo też musiałam dojść trochę do ładu ze sobą, z myśleniem o jedzeniu. Mam nadzieję, że złapałam równowagę.
A co do samego bycia na WO przeprowadzałam je u siebie na 100%, z owoców tylko jabłka i nie więcej niż 1-2 dziennie, czasem w ogóle nie jadłam (na którymś z wykładów na yt pani doktor mówi o ograniczeniach jeśli chodzi o jabłka i o wykluczeniu gruszek - bo wypowiadając się w pierwszej chwili powiedziała, że można jabłka i gruszki, ale od razu się poprawiła, że jabłek nie za wiele, a gruszek wcale).
Dopiero na dwa dni przed końcem zjadłam kiwi :D Jeśli chodzi o warzywa też na 100 % się trzymałam, ale nie trenowałam jak ggeisha i miałam dość energii, więc nawet nie było potrzeby niczego zmieniać.
Jeśli chodzi o picie dzięki WO całkowicie wyleczyłam się ze słodzenia napojów, picia dużych ilości czarnej mocnej herbaty i z picia kawy. Pokochałam zioła i polubiłam zieloną herbatę której wręcz nie znosiłam ;) Teraz pijam głównie pokrzywę, rumianek, miętę, melisę, zieloną herbatę i yerbę.
Aa i dzięki WO oduczyłam się używania maggi, kostek rosołowych (choć te już wcześniej ograniczałam, ale jeszcze się oszukiwałam jakimiś eko zamiennikami), polubiłam zioła a w szczególności majeranek, którego nie lubiłam strasznie. Zwracam dużą uwagę na składy, wcześniej unikałam niby sztucznych składników, a teraz już wybieram tylko to co ma całkowicie naturalny skład.
Jeśli chodzi o słodycze to tu jednak całkowicie ich nie wyeliminowałam. Wystarczyło raz zjeść ciastko, kawałek tortu na imprezie i czasem mnie nachodzi na coś słodkiego. Najczęściej jednak kończy się na daktylu :) "Pocieszające" jest to, że jak zjem jakiegoś wafelka czy coś w tym stylu to czuję sztuczność, aromaty i wcale jakoś nie wiadomo jak super to nie smakuje - czyli problem siedzi w głowie ;)
30 stycznia 2016, 23:58
Witam,
nie jestem po WO, wybrałam na co dzień ZŻ w wersji bezglutenowej i bezlaktozowej, bez smażenia, za to z niską podażą białek i tłuszczów zwierzęcych. Jak na razie po dwóch tygodniach stosowania jest prawie tak samo w skutkach jak na WO, za to bez napadów zimna i osłabieni.
Zdarza się zjeść rybę z wody, jaja, mięso i wędliny na razie nie ciągną, powściągliwie strączkowe.
Zrobiłam badani laboratoryjne - wyszły dobrze, nawet żelazo, z którym często wcześniej były kłopoty przy takim pożywieniu jest prawidłowe. Odczuwam teź więcej energii i spokoju.
Podzielcie się wrażeniami z ZŻ, jak Wam się wiedzie?
31 stycznia 2016, 00:20
Ja szukam jakiejś stałej diety dla mnie. Na razie jem wegańsko, bez olejów, z tłuszczu tylko orzechy, pestki i niewielkie ilości oliwek. Białko w postaci strączkowych, ziaren i orzechów. Nie jest źle. Wiem, że powinnam wyeliminować albo przynajmniej mocno ograniczyć pieczywo, ale dotychczas jakoś nie udaje m8 się :(
.
31 stycznia 2016, 15:50
Niestety, pieczywo jest strasznie zakorzenione w naszej mentalności i naprawdę trudno przestawić się n a funkcjonowanie bez niego.
Obywam się bez. Do pracy na śniadanie zabieram w pojemniczku kaszę jaglaną albo gryczaną z duszonymi jarzynami/jabłkiem lub samą i zjadam z herbatą na śniadanie.
Na śniadanie często też zjadam 2-3 ziemniaki na gorąco z plastrem masła lub batata, gotowane w mundurkach.
Mamy w pracy mikrofalę, ale staram się z niej nie korzystać, w domu nie mam i nie chcę mieć i używać. Poranne śniadanie, dodatkowo zawinięte w ściereczkę lub ręczniczek przynoszę ciepłe i nie ma potrzeby podgrzewania. Późniejszy posiłek, drugi koło 13-14 staram się zabierać taki, żeby był jadalny bez podgrzewania, za to w towarzystwie ciepłego napoju.
Nie służy zupełnie tłuszcz kokosowi i smażenie , przyrządzamy potrawy duszone na małej ilości wody i oliwy albo pieczone w piekarniku.
Czasem zdarzy się niewielki kawałek ryby z wody, zupełnie przestały smakować mięsa i jajka.
31 stycznia 2016, 17:03
Ja jem pieczywo z wygody. Do pracy robię sobie zawsze zielonego szejka, co już jest wyczynem, bo normalnie czasu mi brakuje. A taka kromeczka (piętka) pełnoziarnistego chlebka z powidłami domowej roboty bez dodatku cukru daje mi sytość na kilka godzin.