Temat: Po diecie warzywno-owocowej dr Ewy Dąbrowskiej :zdrowe żywienie , stabilizacja i utrzymanie wagi na resztę życia.. rady, porady

Witam serdecznie. Będzie to wątek dla osób, które zakończyły post wg zasad dr Ewy Dąbrowskiej i chcą przejść na zdrowe żywienie. Osoby, które skończą post Daniela zapraszamy tutaj, aby ustabilizować wagę i do końca życia cieszyć się dobry zdrowiem i kondycją fizyczną. 

A ja, nadal nie mogąc sobie poradzić z kompulsami po diecie WO, zapisałam się dziś na siłownię, karnet na miesiąc. Jest spory spadek formy w porównaniu do ubiegłej zimy. Ale to nic, ćwiczymy. Dziś nawet nie dałam rady biegać z powodu pełnego żołądka, dziś była mega masakra jedzeniowa. Kurczę, przed tą dietą nigdy tego nie miałam :(  Nie, żebym żałowała, że ją zrobiłam, ale ostrzeżenia żadnego Dąbrowska nie daje, że ta dieta grozi nabawieniem się kompulsów po zakończeniu ;/  Nie chcę już nic, chcę tylko jeść tak jak przed tą dietą... bo było dobrze, a teraz jest szarpanina, nerwówka i huśtawka. I nijak nie wiem co robić, żeby się ustabilizować. Nie mogę się odnaleźć. 

Pasek wagi

Kurcze, ja nie miałam ani raz kompulsów po. Ale wychodziłam bardzo powoli i stopniowo...

Dobra, ogarniam się. Przestałam panikować, uspokoiłam się, przemyślałam co nieco i już się ogarniam. Poprawiam błędy. Fakt, że nie zastosowałam się do zasad wychodzenia z WO. Fakt, że już przed WO moja dieta była bardzo restrykcyjna i wrócić na nią po 6 tygodniach postu było trudne i zniechęcające. W dodatku bez kawy ;) Fakt, że nie byłam zadowolona ze swojego wyglądu po 6 tygodniach wyrzeczeń, czyli wystąpił taki brak widzialnej nagrody (bo oczyszczenie organizmu na pewno nastąpiło). Dobiłam do -25kg i skóra na brzuchu i rękach nie wyglądała już dobrze. Za to na udach nadal sporo tłuszczu zostało ;p Do tego brak endorfin i ćwiczeń, bo kontuzje... No i psychika nie zdzierżyła ;) Jak się psychika ustabilizuje, to i ciało za nią podąży. A za psychikę odpowiedzialny jest kto? Ja :) Tak więc spokój, wiara, zaufanie i stabilizacja jest moja :)

Pasek wagi

hej Dziewczyny, a ja się mało odzywam, bo raz, że dużo zajęć ostatnio i nie ma kiedy pisać, a dwa, że toczę walkę ze sobą...

Ja akurat po WO nie mam rzutów na jedzenie, niezależnie czy to dozwolone, czy nie, ale myślę, że to pewnie indywidualna sprawa, może Monika przed WO długi czas jadłaś za mało i teraz dodatkowo się organizm upomina? W sensie reaguje inaczej niż po "samym" WO... ale podziwiam Cię za podejście do tematu. Ja muszę wziąć z Ciebie przykład i też się ogarnąć :) I rozprawić ze swoimi oczekiwaniami jakie miałam i wziąć na rozsądek wszystko...

 Teraz jem, a przynajmniej staram się jeść w zgodzie z ZŻ, jedyne naprawdę niewielkie odstępstwa to od czasu do czasu coś mięsnego, albo np. wędzona ryba. Mleko słodkie już odstawiłam, choć ciężko było, przestawiłam się na owsianki i inne płatki robione z jogurtem.

 Problem w tym, że waga nie chce zupełnie spadać :( Jakoś się nastawiłam, że po przejściu na zdrowe odżywianie będzie sobie powoli spadało, a tu nic :( Myślę sobie ok, organizm potrzebuje znów czasu na pozbieranie się, nie da się tak z dnia na dzień. Dobra, tydzień, dwa, trzy... ale ile będzie się zbierał jeszcze :P Minął już miesiąc od zakończenia WO. Na początku się cieszyłam, że waga nie podskoczyła, jakieś tam wahania niewielkie do 1 kg w dół, w górę i znów w dół są... żadna tragedia... ale nie tak miało być! :P

Ogólnie to czuję się super i do tego odżywiona - dziwne uczucie, ale mam coś takiego :) Przez to, że nie mam zachcianek, jem regularnie i to co sobie założyłam to się właśnie tak czuję, odżywiona, jakby nie miało mi czego brakować.

Tylko, żeby waga spadała :( Nooo... mam chyba taki lęk, że jeśli nie będzie spadać to znów wrócę do wagi sprzed odchudzania :( Spróbuję sobie to naprawdę jakoś samej przetłumaczyć, podejść ze spokojem, wiarą i zaufaniem jak napisała Monika, ale trudne to jest :(

Wygadałam się...

zostawiam Wam piosenkę w której się zakochałam i która mi tak baaardzo pasuje teraz nastrojowo ;)

Well, I'm fine. I just need a moment...

https://www.youtube.com/watch?v=sSqKmLMtn64

Pasek wagi

Mnie dziwi stwierdzenie, że na WO była pora wyrzeczeń. Ja na WO objadam się ile zmieszczę, cieszę się, że mogę bezkarnie tyle jeść i to pokarmy, które bardzo mi smakują. Na mormalnym jedzeniu brakowało by mi miejsca w brzuchu na tyle pożywienia. Nigdy (poza pierwszymi dniami) WO nie była dla mnie ciężka ani uciążliwa. Odpowiada mi taki sposób żywienia. Czasem brakuje białka (fasola) i ziaren (musli), ale da się bez tego żyć. Kompletnie nie ciągnie mnie do innych pokarmów. Może dlatego wychodziłam z WO bardzo długo i bardzo stopniowo. Na początek inne owoce - tak przez kilka tygodni, potem zboża - znowu kilka tygodni, strączkowe, a na końcu orzechy i pestki. Chudłam podczas wychodzenia nawet bardziej niż w czasie WO. 

Dziewczyny, jeśli jecie mało, to nie schudnięcie. Metabolizm będzie hulał, jeśli organizm będzie miał co trawić. Dlatego na WO tak szybko się chudnie, bo się je! Na głodówce tempo chudnięcia byłoby dużo mniejsze.

Malinowa, też łapię się na myśleniu, że jak waga nie będzie spadać, to będzie rosła. A przecież nie może spadać w nieskończoność ;) Momenty stabilizacji też są OK. I tak gdy dojdziemy do zakładanej wagi, czeka nas stabilizacja :)
ggeisha, jak Ty to robisz? Dokładanie kolejnej rzeczy co kilka tygodni? Też tak chcę ;) Ja na WO też jadłam dużo, nawet bardzo, więc też wskazany byłby powolny, stopniowy powrót na zż. No i mam kolejną sprawę do rozkminienia - jak się przestawić, żeby nie uważać za wyrzeczenia ani WO, ani wychodzenia z WO. W poniedziałek, gdy złamałam chyba wszystkie zasady i zjadałam kolejno wszystko czego wcześniej nie jadłam przez parę miesięcy, uświadomiłam sobie, że oszukiwałam się, wmawiając sobie że tego nie lubię/nie chcę. Powiem szczerze i rozbrajająco, że ta świadomość mnie naprawdę zdruzgotała ;) Ale wiem, że takie "zdruzgotanie na śniadanie", dostrzeżenie iluzji i konfrontacja z nimi - jeśli się tego nie boję - jest pozytywne, rozwojowe. Bo dochodząc do prawdy mogę sobie stabilnie coś budować. Inna sprawa, że po długim poście człowiekowi smakuje cokolwiek by zjadł ;) Taak, na razie mam pomysł co do nie uznawania za wyrzeczenie - wdzięczność. Docenianie to co "mogę", a nie myślenie ciągle o tym czego nie mogę (szklanka do połowy pełna). Na WO potrafiłam przed wieczorem dobić prawie do 800 kcal, dopuszczając do obsesyjnego "już więcej dzisiaj nie mogę" w dodatku obwiniając się za taką ilość ;) A można było przecież robić to inaczej. Sama doprowadzałam do takiego stanu. Widzę, że mam jeszcze parę spraw do przemyślenia w zaciszu ;)

Pasek wagi

Hmmm. No nie wiem... rzeczywiście lubisz takie niezdrowe rzeczy? Mnie warzywa bardzo smakują, naprawdę bardzo. Także owoce i po WO będę ich jeść więcej (to znaczy różnych owoców). Ja mogłabym jeść same owoce lub (i) warzywa niezależnie od WO. Po Dąbrowskiej, którą robiłam rok temu przestałam zupełnie jeść nabiał, chociaż to nie było z rozsądku - po prostu mój organizm nie życzył sobie. Kupowałam serki, które potem zjadał mój mąż, bo mnie odrzucało od nich. Mięsa nie jem już kilkanaście lat. Ani ryb czy jajek. Więc dla mnie WO to niewielkie ograniczenie po prostu.

Masz rację, wszystko jest w głowie. Przeprogramuj się, dogadaj z własnym organizmem. Skoro czegoś się domaga, to może masz jakieś niedobory? Spróbuj tak do tego podejść - znaleźć to, co potrzebuje nie koniecznie w niezdrowym wydaniu.

To ja widocznie inaczej w ogóle zrozumiałam wychodzenie z WO, bo dla mnie to było na zasadzie stopniowego wprowadzania kolejnych produktów w małych ilościach, ale stopniowego w sensie dni a nie tygodni.  Jeśli organizm jest na odżywaniu wewnętrznym i dostanie coś odżywczego to znów przechodzi na odżywianie zewnętrzne i w tym czasie jeśli nie otrzyma wystarczającej ilości wartościowych, odżywczych składników to dalej głoduje tylko że już wtedy w wyniszczający sposób, a nie na zasadzie spalania wewnętrznego - poprawcie mnie jak coś piszę nie tak, bo naprawdę chyba jakoś inaczej to wszystko zrozumiałam.

Nie umiem sobie wyobrazić wprowadzania poszczególnych produktów tygodniami bo wtedy to WO nie kończyłoby się po 6 tygodniach tylko byłoby przedłużane dalej o kolejne tygodnie i to już w sposób nieprawidłowy - pojawiają się składniki na WO zakazane, ale dalej kaloryczność nie odpowiada racjonalnemu żywieniu, bo jakoś nie widzę możliwości wprowadzania przez kilka tygodni wszystkich owoców, warzyw a dopiero w kolejnych tygodniach zbóż i dostarczaniu przy tym ilości kcal odpowiadającej chociażby PPM.

Ja na WO nie objadałam się, ale fajna była świadomość, że mogę jeść co chcę - oczywiście w ramach dozwolonych produktów. Nie liczyłam raczej kcal, a jak już się zdarzało liczyć to wychodziło mi, że byłam przy dolnej granicy - ok 400 kcal.

Teraz nie jem mało, dużą wagę przywiązuję do jakości jedzenia, liczę kcal i sprawdzam stosunek białka tłuszczy i węgli - nie jakoś obsesyjnie, ale żeby mieć pogląd, dzięki temu chcę za jakiś czas już w ogóle nie zapisywać co jem i nie liczyć, tylko mieć już to wyczucie ile danego dnia powinnam przyjąć tłuszczy, ile białka itd... Naprawdę  nie czuję, żebym się z czymkolwiek ograniczała, żebym miała narzucony jakiś reżim, traktuję to jako formę dbania o siebie co jest dla mnie przyjemne. Być może muszę po prostu poczekać, może ta stabilizacja jest teraz potrzebna i nie ma co płakać, że nie spada, a spadało tak łatwo lekko i przyjemnie... Z tą myślą to na razie zostawię i popatrzę co będzie dalej.

Pasek wagi

Malinowa, masz rację, mi po prostu odpowiadało takie wychodzenie tygodniami. Nie zakładałam niczego, po prostu jak niemowlak czy alergik wprowadzałam poszczególne rozszerzenia - i obserwowałam, jak mi organizm zareaguje. Kiedy czułam, że mi brakuje czegoś, to dawałam następny produkt, jeśli nie, to ciągnęłam dany skład.

Ach rozumiem ggeisha, uspokoiłaś mnie trochę bo już się zastanawiałam czy zrobiłam coś nie tak, czy za szybko coś wprowadzałam. Ja podobnie mam o tyle, że też sprawdzam na co jak reaguję i odstawiam jak widzę, że mi nie służy.

I jeszcze mam pytanie, kiedy mogę tygodniową przypominajkę zacząć? Miesiąc minęło od 6-tygodniowego WO

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.