- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
8 czerwca 2011, 08:18
Witam serdecznie. Będzie to wątek dla osób, które zakończyły post wg zasad dr Ewy Dąbrowskiej i chcą przejść na zdrowe żywienie. Osoby, które skończą post Daniela zapraszamy tutaj, aby ustabilizować wagę i do końca życia cieszyć się dobry zdrowiem i kondycją fizyczną.
2 listopada 2015, 21:35
Ja się dorobiłam takiego stanu, że nie czuję w ogóle głodu. O tym, że powinnam zjeść posiłek przekonuję się, kiedy robi mi się słabo i kręci się w głowie.
5 listopada 2015, 21:00
Ja dalej nutritatiańsko. Idzie mi całkiem nieźle :)
Jem 3 posiłki dziennie, na pierwszy owoce (jakaś sałatka owocowa, dzisiaj miałam koktalj pomarańczowo-malinowo-szpinakowy -> pieruńsko smaczny, choć pieruńsko kwaśny, słodki i zdrowy).
Dziś na kolację zrobiłam coś mega.
Po pierwsze wege kapuśniak - W końcu mogłam zjeść ziemniaki !
A po drugie zrobiłam mus (a mogły być lody, gdybym lepiej zmroziła banana).
Wzięłam do blendera dzbankowego - mrożone maliny, banana i łyżeczkę kakao. Mniami :)
7 listopada 2015, 12:00
dzień dobry :)
uchh... ja miałam jakiś taki ciężki tydzień i dziś ledwo wiem jak się nazywam, a niekoniecznie już co i jak jadłam. Na szczęście nawyki zdrowe już się wyrobiły, bo nawet nie zastanawiając się mocno nad tym i tak dzień zaczynam od jabłka, a każdy wieczór kończę przygotowaniem jedzenia na następny dzień do pracy. Nikogo już nie dziwi, że po przyjściu zaczynam od wypakowania moich 4-5 pojemników z jedzeniem :D Trzy z nich stanowią zawsze surowe/kiszone warzywa. Do tego pojemnik z płatkami (na razie jeszcze na mleku, ale zaczynam się przestawiać na robienie ich na wodzie) z dodatkiem nasion/owoców suszonych/orzechów i coś na "obiad". Acha :) jeszcze jabłko, albo dwa :) Dzięki temu, że jem w pracy regularnie i w międzyczasie przegryzam warzywa to nie mam żadnych napadów głodu, nie mam zachcianek, nic za mną nie "chodzi". Nie kupuję niczego wykluczonego, nie jem słodyczy, raz czy dwa zdarzyło mi się zjeść kawałek domowego ciasta jak byłam gdzieś jako gość. Nie słodzę niczego. Unikam mięsa. Czuję, że już mogę wrócić do grapefruitów i buraków - te dwie rzeczy mi się totalnie "przejadły" na WO :)
Nie mam żadnych spadków cukru! :D To jest genialne po prostu:) I sama nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z tego, że to było kłopotliwe. Ilekroć mi się to zdarzyło np. w pracy kiedy był młyn to się czułam fatalnie i dziwnie, że wszystko nagle muszę rzucić i coś zjeść, bo robiło mi się momentalnie słabo:/ Albo noszenie batonika/cukierka na "jakby coś" i branie pod uwagę o której i co jadłam i czy jeśli np. wyjdę na spacer do lasu i pobędę tam załóżmy dwie godziny to mnie nie "złapie" spadek. Dopiero teraz widzę jak często o tym myślałam i brałam pod uwagę:/ A leczyć nie za bardzo było czego bo przy mierzeniu samodzielnym zawsze cukier był w normie, przy badaniach laboratoryjnych też, a jak powiedziałam raz o tym pani doktor to w ogóle nie było to nic dla niej wartego uwagi :/ Dlatego jestem przeszczęśliwa, że teraz (odpukać :D) to się nie zdarza i jest to dla mnie dowód tego, że po prostu fatalnie się odżywiałam, proporcje składników odżywczych nie były właściwe i połączenia produktów pewnie też.
Wagowo się trzymam, nie notuję spadków co mnie trochę smuci, ale wierzę, że organizm coś tam sobie po swojemu działa i w końcu uwierzy, że nie będę go na razie głodzić i zacznie waga spadać :) Dziś rano zanotowane dalej 63,8 kg.
Codziennie zliczam kcal i trzymam się na poziomie 1500-1600 kcal. Z ćwiczeń na razie tylko tabata - 5 razy w tygodniu i trochę steppera w weekendy. Nie wiem czy wszystko jest jak trzeba, ale robię jak czuję, że dobrze dla mnie.
Pozdrawiam cieplutko i miłego weekendu :)
PS. dziś na obiad mam gotowaną fasolę i właśnie wpadłam na to, że na poniedziałek do pracy wezmę sałatkę z fasoli i buraków :) http://jolascooking.com/przepisy/2015/9/27/burak-z-jakiem
10 listopada 2015, 17:34
hej dziewczyny :) jak Wam idzie?
Ja trzymam się nieźle :) byłam na szkoleniu w weekend i na obiad pierwszego dnia jadłam sałatkę a drugiego pizzę, bo sałatki nie było. Ale to taki jedyny grzeszek.
Poza tym leci mi dobrze. Robiłam wczoraj zupę fasolowa z białej i czarnej fasoli. Jest pycha :)
13 listopada 2015, 18:34
U mnie wychodzi to tak;
42 dni WO
3 dni objadanie, ale tylko dozwolonymi rzeczami
2 dni WO
3 dni objadanie j.w.
6 dni WO
1dzień zż
2 dni WO
1 dzień poleciałam - w zasadzie rzeczy dozwolone, poza żółtym serem w nadmiarze. W sumie poleciałam na orzechy i suszone owoce. Taak, trzymam się jakościowo, za to ilościowo mi trudno. Może spory reżim sobie narzuciłam i to dlatego. Ale luzować nie chcę. W ciągu 3 lat wyeliminowałam z diety lub bardzo ograniczyłam: cukier, słodycze, tłuszcze trans, popularne oleje, popularne pieczywo, produkty przetworzone, pszenicę, potem gluten, mięso, a ostatnio kawę :))) Smażenie w sumie też ograniczyłam. Ryżu starałam się jeść nie za dużo. A teraz pracuję nad umiarem, pomału będzie coraz lepiej. Coraz mniej mi brakuje tego glutenu i tej kawy. Kawy nie piję już 2 miesiące, hurra!
Mąż dzisiaj 12 dzień na WO, dziś mu wybiło 10 schudniętych kilogramów :) Z XXL przerzucił się na XL, a i te są już w miarę luźne :)
Dietą WO zaraziliśmy sąsiada. Jest dziś 4 dzień i latamy do siebie z talerzami i garami, znaczy wymiana wzajemna. Międzynarodowa nawet, bo on z Ukrainy :) Je głównie zupy z ogromną ilością pieprzu, schudł 2 kg.
Ja z uwagi na dzisiejsze odstępstwo od WO, pokusiłam się o zrobienie domowych batonów ze śliwek, kakao i orzechów- bez pieczenia oczywiście. Ponadto nabyłam: czarnuszkę (w Tesco), cząber, paprykę wędzoną w proszku (WOW!), a wcześniej jeszcze inne dziwne przyprawy typu kardamon, kolendra, kurkuma, kumin. Będę się uczyła pichcić.Oglądam polecony film: "Jedzenie ma znaczenie" na YT, a potem będę oglądać "Widelce Ponad Noże". A potem będę czytać: Żywe jedzenie, albo dlaczego krowy są drapieżnikami -Paweł Sebastjanowicz oraz
Nowoczesne zasady odżywiania -Campbell II Thomas M.
No i najważniejsze - dwa dni temu POBIEGŁAM! Pierwszą dychę po kontuzji! Aaa!!! Dziękuję, Pani Dąbrowska :)))
13 listopada 2015, 21:07
Super!!! Ja sobie bez biegania życia nie wyobrażam. Teraz biegam na WO i zastanawiam się skąd biorę na to paliwo? Z tłuszczu chyba.
Boję się biegać więcej niż 13 km, gdzie mam taką magiczną granicę, osobistą ścianę. Dwa razy mi się zdarzyło, że po 13 km biegania na czczo najnormalniej w świecie zrobiło mi się słabo. Raz nawet przestałam widzieć na moment. Dlatego zawsze jak biegałam więcej brałam jakieś owoce suszone lub choćby izotonik. A na WO co mogę? Hmmm... może soczek marchwiowy? Cukry ma, a na WO dopuszczony.
14 listopada 2015, 19:47
Pamiętam, że brałam kiedyś zamiast izotoniku wyciskane soki jabłko - marchew. I działało :) Suszone jabłka można ;)
15 listopada 2015, 16:43
Melduję, że rozpoczęłam pichcenie "wynalazków", dziś na śniadanie to:
http://urodowafitmaniaczka.pl/czekoladowy-budyn-jaglany-czyli-dietetyczny-i-pyszny-deser/
Polecam, bardzo dobre :) Tylko dodatki mają dużo energii. Więc pobiegałam troszkę wczoraj i dziś w deszczu.
Słyszałam o ciekawym warzywie, nazywa się topinambur, kiedyś było jedzeniem biedoty i rosło w jakichś przydrożnych rowach. A teraz modne i drogie bardzo :)
15 listopada 2015, 16:59
Dobry topinambur. Prawie tak dobry, jak bieganie w deszczu :)
Edytowany przez ggeisha 15 listopada 2015, 17:00
15 listopada 2015, 17:42
ja czytałam dzisiaj u dra Furhmana (tego od nutritarianizmu) coś, co dla mnie jest dość niespotykane. W sensie... zaburza moją definicję jaką uznawałam przez całe życie.Fuhrman mówi, że burczenie w brzuchu, ból głowy i senność, jakie pojawiają się gdy przerwa między posiłkami wcale nie jest prawdziwym głodem, tylko reakcją organizmu na oczyszczanie (bo jak skończy się trawienie to organizm przechodzi w fazę oczyszczania siebie samego - to tak w skrócie). I że prawdziwym głodem jest uczucie ktore pojawia się w ustach i przełyku.Dlatego ja dzisiaj starałam się przetrwać ten "głód", czyli burczenie w brzuchu i... dorobiłam się całodziennego bólu głowy. Tak mniej więcej od 12 (na obiad szłam przed 14). Boli aż do teraz. Zupełnie jak w WO - biorę to wszystko z dozą ciekawości i obserwuję jak się zachowuje organizm. Aczkowiek - nie obraziłabym się, gdyby ta nieszczęsna głowa przestała boleć :)
Tak, oczywiście, że tak jest. W anoreksji też cały czas boli głowa, jest słabo i sennie bo właśnie tak się organizm "oczyszcza"... aż do śmierci.
No błagam, nie wierzcie w takie kretyńskie definicje głodu:/ jak kręci się w głowie i jest słabo, to ze spadku cukru i braku energii, nic więcej.
Uczucie "głodu" w ustach i przełyku bardzo często wiąże się jedynie z zachciankami. Nawet będąc najedzoną, kiedy przechodzimy obok miejsca z apetycznymi zapachami, wytwarza się ślina i możemy taki pseudo-głód poczuć.
Dziwi mnie, że w tym wątku żadne mądre forumowe głowy nic nie "prostują".