- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
8 czerwca 2011, 08:18
Witam serdecznie. Będzie to wątek dla osób, które zakończyły post wg zasad dr Ewy Dąbrowskiej i chcą przejść na zdrowe żywienie. Osoby, które skończą post Daniela zapraszamy tutaj, aby ustabilizować wagę i do końca życia cieszyć się dobry zdrowiem i kondycją fizyczną.
12 czerwca 2017, 23:14
Herbal zeszłam poniżej 53, a teraz jest ok. 55. Wróciło 2-3kg, ale po pomiarach tego na szczęście nie widać.. W każdym razie robię przypominajkę, bo trochę się już rozhulałam z tym jedzeniem. Wciąż trzymam się zdrowego i nieprzetworzonego żarcia, ale nie umiem ogarnąć ilości - rzadko kiedy jem 1 miskę czy 1 talerz. Ciągle mam w głowie, że to przecież tylko owoce/warzywa/wegańskie itd. i tym usprawiedliwiam niepohamowany apetyt.
Z tego co piszesz najlepiej byłoby Ci zrobić taki post w środku tygodnia: środa lub czwartek - kiedy skończy się już jedzenie z weekendu. W piątek często są jakieś spotkania towarzyskie/okazje - może być ciężko o dyscyplinę na dłuższą metę. Powiem Ci jednak, że dla mnie taki 1 dzień to trochę męczarnia: ból głowy, osłabienie - raz w tygodniu bym tego nie chciała przeżywać. A nie myślałaś o intermittent fasting? Ja tak długoterminowo skłaniam się ku takiemu poszczeniu - na pewno też przynosi efekty, a jest raczej łatwe do wykonania i niezbyt męczące.
Ja teraz robię przypominajkę o nieokreślonej długości - aż poczuję, że wystarczy. Dobrze by było żeby te 2 kg co się przypałętało poszło precz
12 czerwca 2017, 23:25
Ja, kiedy jem takie mało pożywne jedzenie, jak same warzywa czy owoce, jestem głodna mimo najedzenia i muszę zjeść naprawdę dużą porcję, żeby poczuć nasycenie. Tak mam zarówno na WO, jak i po. Ale wystarczy, że zjem pożywny posiłek (tłuszcze, białka, węgle), a wystarczy mi mała ilość, a czuję się syta i to na długo. Dlatego dla mnie WO to czas obżarstwa, a jak kończę, to nie muszę się tak objadać.
14 czerwca 2017, 21:22
ja się zastanawiam nad metodą Fuhrmana. jak wiecie, wersji weganizmu jest wiele, próbowałam sporo z nich i wciąż tyję w sekundę. trochę się to uspokoiło po WO rok temu, ale do szczypiorku mi daleko.
Fuhrman (nutritarianizm, ale na polskim necie artykuły to opisujące są tak adekwatne, jak opisy weganizmu w Pani Domu) stawia na coś, co nazywa G-BOMBS:
G - greens czyli zielone warzywa w ilości mega, część surowo, część na parze (inne składniki się lepiej przyswajają)
B - berries - jagodowe owoce
O - onions - cebule
M - mushrooms - grzyby
B - beans - minimum szklanka (cup) dziennie
Plus ogólnie warzywa i owoce, wiadomo, ale - w przeciwieństwie do wielu innych, każe ograniczać:
ziarna i wysokoskrobiowe, jak ziemniaki - max 1 cup dziennie (ja jadłam ich spoooooooro), i to razem, a nie - na śniadanie owsianka, na obiad ziemniaki ;)
tłuszcze - rzecz jasna, tylko w pełnej postaci, czyli bez olejów, ale np. bodajże max 1/2 awokado dziennie
orzechy i pestki - też jeść należy, ale też max garść dziennie bodajże
A warzyw, owoców i tego, co na liście "GBOMB" się znajduje - można sobie jeść do woli.
Także zobaczę tę wersję. Na razie jestem na tym dwa dni, i jest super, wcinam sałatki, owocki, ale to dopiero dwa dni.
BeJeallous - ok, to ureguluj się przypominajką, a potem uważaj na ciasteczko tu, ciasteczko tam, piszesz, więc postaraj się rzucić raczej na ananasy, truskawki i pomarańcze na przykład ;)
14 czerwca 2017, 22:00
Też się zastanawiam nad Fuhrmanem, mam też na liście książek do przeczytania książkę Campbella, bo obaj podobno proponują naturalne, roślinne odżywianie i są polecani na różnych blogach/vlogach prowadzonych przez wegan. Ale zabiorę się za to dopiero w lipcu, jak będę miała więcej wolnego czasu. Z tego co napisałaś, to rozwiązania Fuhrmana są bardzo podobne do postu Dąbrowskiej, tylko wzbogacone o strączki i grzyby i od czasu do czasu orzechy. Brzmi bardzo zachęcająco.
14 czerwca 2017, 22:29
ja się zastanawiam nad metodą Fuhrmana. jak wiecie, wersji weganizmu jest wiele, próbowałam sporo z nich i wciąż tyję w sekundę. trochę się to uspokoiło po WO rok temu, ale do szczypiorku mi daleko. Fuhrman (nutritarianizm, ale na polskim necie artykuły to opisujące są tak adekwatne, jak opisy weganizmu w Pani Domu) stawia na coś, co nazywa G-BOMBS:G - greens czyli zielone warzywa w ilości mega, część surowo, część na parze (inne składniki się lepiej przyswajają)B - berries - jagodowe owoceO - onions - cebuleM - mushrooms - grzybyB - beans - minimum szklanka (cup) dzienniePlus ogólnie warzywa i owoce, wiadomo, ale - w przeciwieństwie do wielu innych, każe ograniczać:ziarna i wysokoskrobiowe, jak ziemniaki - max 1 cup dziennie (ja jadłam ich spoooooooro), i to razem, a nie - na śniadanie owsianka, na obiad ziemniaki ;)tłuszcze - rzecz jasna, tylko w pełnej postaci, czyli bez olejów, ale np. bodajże max 1/2 awokado dziennieorzechy i pestki - też jeść należy, ale też max garść dziennie bodajżeA warzyw, owoców i tego, co na liście "GBOMB" się znajduje - można sobie jeść do woli.Także zobaczę tę wersję. Na razie jestem na tym dwa dni, i jest super, wcinam sałatki, owocki, ale to dopiero dwa dni. BeJeallous - ok, to ureguluj się przypominajką, a potem uważaj na ciasteczko tu, ciasteczko tam, piszesz, więc postaraj się rzucić raczej na ananasy, truskawki i pomarańcze na przykład ;)
Nooo.. to ja tak w zasadzie jem. Może z tą różnicą, że więcej ziaren a mniej fasolek. I czasem grzeszę czymś niedozwolonym (czekolada, lody, piwo itp.), ale to sporadyczne.
14 czerwca 2017, 23:47
geisha, właśnie w tym sęk, że "więcej ziaren a mniej fasolek" to nie Fuhrman. te różnice może wydają się niewielkie, ale "robią różnicę", że tak powiem :) u mnie będzie mocna zmiana pod względem właśnie ilości zbóż+ziemniaków, bo dotąd kierowałam się McDougallem i jadłam tego sporo, ale mi chyba nie do końca służy.
cayenette - tak, można powiedzieć, że Dąbrowska to taka baza do Fuhrmana, plus rozszerzenie na WSZYSTKIE warzywa i owoce (plus on zaleca MINIMUM 3-4 owoce dziennie, codziennie), każe jeść MNÓSTWO zielonych warzyw, liści itd., no i grzybów i strączków na WO nie ma ;)
Tak więc różnice są, wiadomo. Właśnie robię hmmmm gulasz? ratatouille? wg jego przepisu. Pachnie zarąbiście już na etapie gotowania: cebula, grzyby, cukinia, bakłażan, pomidory. Niechcący zrobiłam wielki gar, mam nadzieję, że będzie smacznie ;)
Co do grzechów - myślę, że można je mieć, byle bez przesady. Myślę, że Fuhrman też tak myśli, bo ma nawet propozycję dla mięsożerców - i "pozwala" im 1-2x w tygodniu, a nie że wszystko raz-dwa wywalić i wszyscy mają być super święci itd.
Książkę jego dopiero zaczęłam, ale przepisy już sobie potestuję, i ogólne podejście, czyli kasza jako dodatek do gulaszu dwie łyżki, a nie - micha kaszy i na to warzywa. I dam Wam znać, jakie to efekty przynosi.
15 czerwca 2017, 00:15
GBOMBS mam na lodowce ulozone z magnesow od roku. Staralam sie jesc produkty z kazdej grupy codziennie, ale tak jak piszesz Herbal, za duzo było zbóż, ziemniakow i tluszczy zeby byly jakieś efekty. Czekam na Twoje wrazenia z prawidlowo przeprowadzonej diety. A co do ciasteczek to chyba nie o mnieja z cukru wyleczona.
15 czerwca 2017, 00:39
ooo, a nie pisałaś, że się nagotowałaś dla gości i ciacho było? coś pomieszałam w takim razie :)
EDIT: ha, pisałaś: "W każdym razie po tej pysznej pizzy i cieście które dzisiaj skonsumowałam"
:>" title= napisał(a)::>" class="emoticon" data-code= napisał(a)::>">ciacho i ciastka to dla mnie jeden pies :P
Edytowany przez Herbal 15 czerwca 2017, 00:40
15 czerwca 2017, 06:40
Okej, rozumiem. Ja w prawdzie nie jem michy kaszy, ale na pewno więcej niż 2 łyżki.
Ciekawa propozycja diety. Takiej na zawsze. Warto się tym.zainteresować.