Temat: Po diecie warzywno-owocowej dr Ewy Dąbrowskiej :zdrowe żywienie , stabilizacja i utrzymanie wagi na resztę życia.. rady, porady

Witam serdecznie. Będzie to wątek dla osób, które zakończyły post wg zasad dr Ewy Dąbrowskiej i chcą przejść na zdrowe żywienie. Osoby, które skończą post Daniela zapraszamy tutaj, aby ustabilizować wagę i do końca życia cieszyć się dobry zdrowiem i kondycją fizyczną. 

Herbal napisał(a):

ooo, a nie pisałaś, że się nagotowałaś dla gości i ciacho było? coś pomieszałam w takim razie :) EDIT: ha, pisałaś: "W każdym razie po tej pysznej pizzy i cieście które dzisiaj skonsumowałam"ciacho i ciastka to dla mnie jeden pies :P 

Owszem upieklam ciasto po ponad miesiacu od zakonczenia postu i zjadlam 1 maly kawalek. Natomiast to nie jest tak ze wpada mi ciasteczko tu i tam codziennie ☺ zreszta zaraz na nastepny dzien zrobilam przypominajke dla rownowagi- nie widze problemu. 

Dla mnie to nie jest dieta na zawsze. Chce schudnac, pozbyc sie alergii a potem zdrowo odzywiac- bez ideologii i odmierzania 2 lyzek kaszy czy 10% tluszczy.

Myślałam, że Ty tak jak ja - jak ciacho bym upiekła, to bym wsunęła pół, zanim goście przyjdą :DSorry, nie doczytałam jednak dokładnie w takim razie (dziewczyna)

Też nie chcę odmierzać, tylko chcę się nauczyć, które produkty mi służą - tak, żeby odmierzać już nie trzeba było, tylko jeść na zasadzie: tego więcej, tego mniej. Myślę, że liczby typu "minimum 1 szklanka dziennie" u Fuhrmana czy "max kubek kaszy na cały dzień" służą temu, żeby się nauczyć tych proporcji. Bo tak to wszyscy weganie jedzą mniej więcej to samo, a jednak inaczej. I dla jednych jest w porządku, dla mnie - no, ciągle kurna "z powietrza" na plusie się robi. Także szukam. 

Relacja po dniu kolejnym: kurka, jem niewiele, a głodna nie jestem. Zjadłam wczoraj jakieś owoce - pomarańcze na śniadanie, potem micha sałatki - masa zielonych liści, pomidor, ogórek, tofu, awokado. Na "obiad" wsunęłam trochę kalafiora z domowym hummusem, na kolację ten gulasz, co Wam pisałam, plus kubek ziemniaków na parze, i wsjo, i nie byłam głodna. Ciekawe, czy to się utrzyma, bo generalnie mam na "normalnym jedzeniu" tak jak na WO - że jem i jem. Ryż itd., więc niby zdrowo, ale wciąż się tego robi za dużo. Myślałam, że bez ryżu czy owsianki to umrę, a tu proszę, jak na razie gitara! 

No, ale to dopiero kilka dni ledwie, więc pożyjemy, zobaczymy. Plus teraz mi się zaczynają non stop imprezy branżowe - geisha, a propos piwa: będzie średnio 2x w tygodniu napisał(a):</p

:>" title= napisał(a):

:>" class="emoticon" data-code= napisał(a):

:>">, także zobaczymy, jak to się wszystko połączy i jak zadziała. 

Pasek wagi

Herbal kiedyś też bym wsuneła pół blachy:PP ale teraz do słodkiego zupełnie mnie nie ciągnie. Za to brązowy ryż, ziemniaki, owsianki - tu już gorzej, też tak mam, że jem i jem :( Będę się powoli przestawiać i jednak zapełniać sobie talerz warzywami a nie skrobią, ale muszę przyznać, że czasami czuję się tym wszystkim już poirytowana.. Moja dieta przed postem wyglądała tak: na śniadanie bułka z serem lub hummusem- bez warzyw, po godzinie drożdżówka z kawą, w między czasie wafle ryżowe, na lunch makaron z fetą i warzywami albo ryż z fasolką i warzywami, czasami zupa. Później po powrocie do domu zazwyczaj jakieś kanapki, tortille lub ziemniaki z awokado albo strączkami i obowiązkowo jakimś serem, a żeby się dobić słodycze albo paluszki/chipsy. Myślałam wtedy że skoro nie jem mięsa, to już się zdrowo odżywiam.. To jak jem teraz jest dla mnie ogromnym przeskokiem. Bardzo dużo się zmieniło i dobrze mi z tym, ale trochę się wkurzam, że to wciąż za mało. Że muszę się jeszcze bardziej pilnować, jeszcze bardziej ograniczać. 

BeJealous jak ja cie rozumiem... potrzeba ciągłego ograniczania się doprowadza mnie do szału. jestem przez to zła. nie umiem funkcjonować normalnie bo ciagle musze myslec o tym co i jak moge zjeść :<

moja dieta przed postem była lepsza niz twoja z tego co mowisz. żadnego cukru ani białej mąki, nie jadłam białego ryżu a ziemniaki tylko od wielkiego dzwonu jako niewielki dodatek do zupy. Zero serów. Nie smażyłam. A i tak nic nie chudłam. Nie rozumiem swojego organizmu, nienawidzę swojego metabolizmu bo jest chyba najgorszy z możliwych. Nawet na poście 6-cio tygodniowym schudłam zaledwie 5,5 kilo to chyba pobiłam rekord najmniejszej zrzuconej wagi.

Przez pierwszy tydzien po poście miałam straszliwą jazdę na słodkie. Ale to i tak mniej niz przeciętna osoba z mojego otoczenia. A i tak przytyłam momentalnie. Od trzech dni jem jak ptaszek malutko, zero złego jedzenia, mnóstwo wody i parzonej mięty, siemię lniane a brzuch mam ogromy i twardy jak połowa ciąży i NIC nie spada! mimo ze dziś przeżyłam tylko na jednej kanapce razowego chleba i jednym jabłku. Nic nie rozumiem co sie dzieje ;(

Nie widzę dla siebie wyjścia z tej sytuacji, to jak zamknięte koło...

Pasek wagi

wyjęłaś mi to z ust: "Bardzo dużo się zmieniło i dobrze mi z tym, ale trochę się wkurzam, że to wciąż za mało. Że muszę się jeszcze bardziej pilnować, jeszcze bardziej ograniczać." czasem mnie szlag trafia kompletnie. ograniczeń już milion, a dalej kicha, a ludzie dookoła jedzą smażone syfy i nic....

ale pocieszam się, że w końcu ruszy, w końcu to coś zmieni. i zdrowsza będę na starość, haha... :D 

no i staram się zmienić myślenie, że nie ograniczenia, tylko - co tam sobie mogę zjeść z tych pyszności. na szczęście u mnie jest sporo książek kucharskich wegańskich, w tym - bezolejowych, bezcukrowych itd. Fuhrmana można kupić w Polsce, po polsku, i ebook, i tradycyjna wersja. także coś tam rusza i ułatwia nam powoli.

bo największym problemem/wyzwaniem jest, żeby to wszystko było smaczne, sycące, a nie że marchewka z kapustą do końca życia. wciąż się uczę robić ciekawe i smaczne sosy, żeby sałatka smakowała jakoś fajnie. robię jeden na okrągło, heh, trzeba to trochę rozwinąć.

no i jak złapię jeden przepis, który lubię, to go robię non stop, a potem sobie myślę: kurka, nie mam co jeść, non stop to samo. tak więc teraz wyciągnęłam książkę i mam postanowienie: poprzewracać w niej kartki troszeczkę... :D trzymajcie kciuki, plis, żeby znowu nie spaliło na panewce ;) 

Pasek wagi

Herbal a zdradzisz jaki sos robisz?

Pasek wagi

alez mnie do kibelka goni! Kilka razy dziennie, codziennie. Troche mi to daje do myslenia, jak powinnismy trawic... 

Zdjecie przepisu na sos i salatke z jarmuzu wrzuce, mam nadzieje, ze mi sie uda. Przepis mam po angielsku, jak potrzeba to przetlumacze.

Pasek wagi

te salatke z przepisu UWIELBIAM, do tego stopnia, ze gdybym miala wybrac tylko jedna na reszte zycia, to bylaby ta :) 

W oryginale jarmuz trzeba wymasowac odrobina oliwy, ja z tego rezygnuje z powodow, o ktorych tu pisalysmy wczesniej ;) 

Pasek wagi

Melduje się na wychodzeniu!!! 42 dni za mną :) 100% do siły charakteru 

Pasek wagi

Jak Wam idzie dziewczyny?
U mnie dieta całkiem nieźle, niestety jestem zapracowana, mało snu, dużo stresu... odczuwam to. Codziennie ok. 11 pije małą kawę, bo głowa leci mi na biurko, no i niestety 3 z 4 posiłków jem przy kompie, cały czas coś klikając, w zasadzie chyba już lepiej nie jeść, bo później przez ten pośpiech boli mnie brzuch.  Muszę mieć jakieś niedobory magnezu/potasu bo przez cały dzień drga mi powieka lub policzek, a w nocy łapią mnie skurcze. I tak od początku tygodnia. Weekend niby już blisko, ale idę na wesele, więc nawet nie odeśpię a od poniedziałku znów to samo.. 

Poważnie zastanawiam się nad zmianą pracy.. ale prawda jest taka, że od dwóch lat powtarzam, że ten stres i natłok zadań mnie wykańcza, a kurczę nic z tym nie robię :( Stwierdzam jednak, że po poście to wszystko przeszkadza mi mocniej- po prostu widzę, jak destruktywnie praca, a raczej jej tryb, wpływa na moje zdrowie.. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.