- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
8 czerwca 2011, 08:18
Witam serdecznie. Będzie to wątek dla osób, które zakończyły post wg zasad dr Ewy Dąbrowskiej i chcą przejść na zdrowe żywienie. Osoby, które skończą post Daniela zapraszamy tutaj, aby ustabilizować wagę i do końca życia cieszyć się dobry zdrowiem i kondycją fizyczną.
15 czerwca 2017, 14:02
ooo, a nie pisałaś, że się nagotowałaś dla gości i ciacho było? coś pomieszałam w takim razie :) EDIT: ha, pisałaś: "W każdym razie po tej pysznej pizzy i cieście które dzisiaj skonsumowałam"ciacho i ciastka to dla mnie jeden pies :P
Owszem upieklam ciasto po ponad miesiacu od zakonczenia postu i zjadlam 1 maly kawalek. Natomiast to nie jest tak ze wpada mi ciasteczko tu i tam codziennie ☺ zreszta zaraz na nastepny dzien zrobilam przypominajke dla rownowagi- nie widze problemu.
Dla mnie to nie jest dieta na zawsze. Chce schudnac, pozbyc sie alergii a potem zdrowo odzywiac- bez ideologii i odmierzania 2 lyzek kaszy czy 10% tluszczy.
15 czerwca 2017, 17:18
Myślałam, że Ty tak jak ja - jak ciacho bym upiekła, to bym wsunęła pół, zanim goście przyjdą Sorry, nie doczytałam jednak dokładnie w takim razie
Też nie chcę odmierzać, tylko chcę się nauczyć, które produkty mi służą - tak, żeby odmierzać już nie trzeba było, tylko jeść na zasadzie: tego więcej, tego mniej. Myślę, że liczby typu "minimum 1 szklanka dziennie" u Fuhrmana czy "max kubek kaszy na cały dzień" służą temu, żeby się nauczyć tych proporcji. Bo tak to wszyscy weganie jedzą mniej więcej to samo, a jednak inaczej. I dla jednych jest w porządku, dla mnie - no, ciągle kurna "z powietrza" na plusie się robi. Także szukam.
Relacja po dniu kolejnym: kurka, jem niewiele, a głodna nie jestem. Zjadłam wczoraj jakieś owoce - pomarańcze na śniadanie, potem micha sałatki - masa zielonych liści, pomidor, ogórek, tofu, awokado. Na "obiad" wsunęłam trochę kalafiora z domowym hummusem, na kolację ten gulasz, co Wam pisałam, plus kubek ziemniaków na parze, i wsjo, i nie byłam głodna. Ciekawe, czy to się utrzyma, bo generalnie mam na "normalnym jedzeniu" tak jak na WO - że jem i jem. Ryż itd., więc niby zdrowo, ale wciąż się tego robi za dużo. Myślałam, że bez ryżu czy owsianki to umrę, a tu proszę, jak na razie gitara!
No, ale to dopiero kilka dni ledwie, więc pożyjemy, zobaczymy. Plus teraz mi się zaczynają non stop imprezy branżowe - geisha, a propos piwa: będzie średnio 2x w tygodniu
:>" title= napisał(a)::>" class="emoticon" data-code= napisał(a)::>">, także zobaczymy, jak to się wszystko połączy i jak zadziała.
15 czerwca 2017, 22:28
Herbal kiedyś też bym wsuneła pół blachy ale teraz do słodkiego zupełnie mnie nie ciągnie. Za to brązowy ryż, ziemniaki, owsianki - tu już gorzej, też tak mam, że jem i jem
Będę się powoli przestawiać i jednak zapełniać sobie talerz warzywami a nie skrobią, ale muszę przyznać, że czasami czuję się tym wszystkim już poirytowana.. Moja dieta przed postem wyglądała tak: na śniadanie bułka z serem lub hummusem- bez warzyw, po godzinie drożdżówka z kawą, w między czasie wafle ryżowe, na lunch makaron z fetą i warzywami albo ryż z fasolką i warzywami, czasami zupa. Później po powrocie do domu zazwyczaj jakieś kanapki, tortille lub ziemniaki z awokado albo strączkami i obowiązkowo jakimś serem, a żeby się dobić słodycze albo paluszki/chipsy. Myślałam wtedy że skoro nie jem mięsa, to już się zdrowo odżywiam.. To jak jem teraz jest dla mnie ogromnym przeskokiem. Bardzo dużo się zmieniło i dobrze mi z tym, ale trochę się wkurzam, że to wciąż za mało. Że muszę się jeszcze bardziej pilnować, jeszcze bardziej ograniczać.
16 czerwca 2017, 00:12
BeJealous jak ja cie rozumiem... potrzeba ciągłego ograniczania się doprowadza mnie do szału. jestem przez to zła. nie umiem funkcjonować normalnie bo ciagle musze myslec o tym co i jak moge zjeść
moja dieta przed postem była lepsza niz twoja z tego co mowisz. żadnego cukru ani białej mąki, nie jadłam białego ryżu a ziemniaki tylko od wielkiego dzwonu jako niewielki dodatek do zupy. Zero serów. Nie smażyłam. A i tak nic nie chudłam. Nie rozumiem swojego organizmu, nienawidzę swojego metabolizmu bo jest chyba najgorszy z możliwych. Nawet na poście 6-cio tygodniowym schudłam zaledwie 5,5 kilo to chyba pobiłam rekord najmniejszej zrzuconej wagi.
Przez pierwszy tydzien po poście miałam straszliwą jazdę na słodkie. Ale to i tak mniej niz przeciętna osoba z mojego otoczenia. A i tak przytyłam momentalnie. Od trzech dni jem jak ptaszek malutko, zero złego jedzenia, mnóstwo wody i parzonej mięty, siemię lniane a brzuch mam ogromy i twardy jak połowa ciąży i NIC nie spada! mimo ze dziś przeżyłam tylko na jednej kanapce razowego chleba i jednym jabłku. Nic nie rozumiem co sie dzieje
Nie widzę dla siebie wyjścia z tej sytuacji, to jak zamknięte koło...
Edytowany przez Marys1a 16 czerwca 2017, 00:14
16 czerwca 2017, 00:47
wyjęłaś mi to z ust: "Bardzo dużo się zmieniło i dobrze mi z tym, ale trochę się wkurzam, że to wciąż za mało. Że muszę się jeszcze bardziej pilnować, jeszcze bardziej ograniczać." czasem mnie szlag trafia kompletnie. ograniczeń już milion, a dalej kicha, a ludzie dookoła jedzą smażone syfy i nic....
ale pocieszam się, że w końcu ruszy, w końcu to coś zmieni. i zdrowsza będę na starość, haha... :D
no i staram się zmienić myślenie, że nie ograniczenia, tylko - co tam sobie mogę zjeść z tych pyszności. na szczęście u mnie jest sporo książek kucharskich wegańskich, w tym - bezolejowych, bezcukrowych itd. Fuhrmana można kupić w Polsce, po polsku, i ebook, i tradycyjna wersja. także coś tam rusza i ułatwia nam powoli.
bo największym problemem/wyzwaniem jest, żeby to wszystko było smaczne, sycące, a nie że marchewka z kapustą do końca życia. wciąż się uczę robić ciekawe i smaczne sosy, żeby sałatka smakowała jakoś fajnie. robię jeden na okrągło, heh, trzeba to trochę rozwinąć.
no i jak złapię jeden przepis, który lubię, to go robię non stop, a potem sobie myślę: kurka, nie mam co jeść, non stop to samo. tak więc teraz wyciągnęłam książkę i mam postanowienie: poprzewracać w niej kartki troszeczkę... :D trzymajcie kciuki, plis, żeby znowu nie spaliło na panewce ;)
16 czerwca 2017, 15:39
alez mnie do kibelka goni! Kilka razy dziennie, codziennie. Troche mi to daje do myslenia, jak powinnismy trawic...
Zdjecie przepisu na sos i salatke z jarmuzu wrzuce, mam nadzieje, ze mi sie uda. Przepis mam po angielsku, jak potrzeba to przetlumacze.
16 czerwca 2017, 15:40
te salatke z przepisu UWIELBIAM, do tego stopnia, ze gdybym miala wybrac tylko jedna na reszte zycia, to bylaby ta :)
W oryginale jarmuz trzeba wymasowac odrobina oliwy, ja z tego rezygnuje z powodow, o ktorych tu pisalysmy wczesniej ;)
21 czerwca 2017, 21:48
Jak Wam idzie dziewczyny?
U mnie dieta całkiem nieźle, niestety jestem zapracowana, mało snu, dużo stresu... odczuwam to. Codziennie ok. 11 pije małą kawę, bo głowa leci mi na biurko, no i niestety 3 z 4 posiłków jem przy kompie, cały czas coś klikając, w zasadzie chyba już lepiej nie jeść, bo później przez ten pośpiech boli mnie brzuch. Muszę mieć jakieś niedobory magnezu/potasu bo przez cały dzień drga mi powieka lub policzek, a w nocy łapią mnie skurcze. I tak od początku tygodnia. Weekend niby już blisko, ale idę na wesele, więc nawet nie odeśpię a od poniedziałku znów to samo..
Poważnie zastanawiam się nad zmianą pracy.. ale prawda jest taka, że od dwóch lat powtarzam, że ten stres i natłok zadań mnie wykańcza, a kurczę nic z tym nie robię :( Stwierdzam jednak, że po poście to wszystko przeszkadza mi mocniej- po prostu widzę, jak destruktywnie praca, a raczej jej tryb, wpływa na moje zdrowie..