Temat: Kompulsywne jedzenie

Czy ktoś walczy z tym problemem?Dzisiaj miałam napad kompulsywnego jedzenia.Nawet nie chcę pisać ile zjadłam bo mi wstyd.Życie mnie przerasta,problemy mnie przerastają,złapałam doła i lawina ruszyła.Jak sobie z tym poradzić?Boję się że jak tak dalej pójdzie to dobiję do 100 na wadze.

izazdo napisał(a):

Jak to co, natrzec sie wielbladzim moczem. Jak chcesz, moge sprzedac buteleczke 50 ml za 400 zl. No zesz kulson, istnieje tylko jeden sposob, zeby po zezarciu miliona kalorii nie wazyc 100 kg. SPALIC JE. Silownie sa otwarte do 22:00. Ja wlasnie wrocilam z debetem okolo 1200 kcal. 60 minut maszerowania po biezni przy wadze 85 kg w tempie 6 km/h to dezintegracja 1,5 tabliczki czekolady krazacej juz w krwiobiegu albo 100 g tluszczu odlozonego juz w biodrach. Zjezdzaj stad, ale juz. A dlugofalowo to albo zbilansowana dieta, albo psychoterapia, albo jedno i drugie.

Serio?! Ja biegając godzinę w tempie ok.10 km/h spalam ledwo jedną tabliczkę czekolady :/

A jaki masz kąt nachylenia? Ja ustawiam na poczatek 7 stopni, okresowo podnosze do 15 i przy mojej wadze po godzinie pokazuje 850 kcal na minusie (dokladnie: po 70 minutach). Szybki marsz jest bardziej efektywny, bo mimo slabej kondycji da sie wytrwac dluzej i stawy tak bardzo nie cierpia, dlatego ja wole chodzic pod wiekszym katem niz biegac, bo bieganie po plaskim skonczyloby sie u mnie po dwoch minutach. 

izazdo napisał(a):

A jaki masz kąt nachylenia? Ja ustawiam na poczatek 7 stopni, okresowo podnosze do 15 i przy mojej wadze po godzinie pokazuje 850 kcal na minusie (dokladnie: po 70 minutach). Szybki marsz jest bardziej efektywny, bo mimo slabej kondycji da sie wytrwac dluzej i stawy tak bardzo nie cierpia, dlatego ja wole chodzic pod wiekszym katem niz biegac, bo bieganie po plaskim skonczyloby sie u mnie po dwoch minutach. 

I podobno cycki tak nie chudną przy marszu jak przy bieganiu (smiech) Taki żarcik :D Ja też wolę chodzić niż biegać, bo dłużej wytrwam i sprawia mi to większą radość, a w trakcie można i gazetę poczytać i internet przeglądać :P

No nie wiem, mi 9 cm z cyckow zlecialo w 3 tygodnie, z czego akurat bardzo sie ciesze. 

Kiedyś oglądałam bardzo fajny dokument. Chyba na YT. Tam robili doświadczenie. Dwie rodziny miały przez ten sam okres czasu wykonywać zadania. Pierwsza ćwiczyła (nie jakoś super ambitnie, ale takie aktywne spędzanie czasu z rodzina), druga sprzątała (odkurzanie, mycie podłóg itd.). W ostatecznym rozrachunku podliczyli spalone kalorie i okazało się, ze wyniki są porównywalne! Od tego momentu jak uznam, ze "przegięłam" to sprzątam. ;) Same plusy. W domu czysto, nie trzeba nigdzie wychodzić, a sumienie uspokojone. Oczywiście odkurzając super tyłka nie zrobisz... Jeśli jednak obawiasz się, ze dobijesz do 100 to myślę ze samo spalenie kalorii tez Cie usatysfakcjonuje :P

Pasek wagi

izazdo napisał(a):

A jaki masz kąt nachylenia? Ja ustawiam na poczatek 7 stopni, okresowo podnosze do 15 i przy mojej wadze po godzinie pokazuje 850 kcal na minusie (dokladnie: po 70 minutach). Szybki marsz jest bardziej efektywny, bo mimo slabej kondycji da sie wytrwac dluzej i stawy tak bardzo nie cierpia, dlatego ja wole chodzic pod wiekszym katem niz biegac, bo bieganie po plaskim skonczyloby sie u mnie po dwoch minutach. 

Ja nie mam. Biegam w terenie - czasem są jakieś górki itp. Ilość spalonych kalorii mam obliczaną na podstawie tętna.

Diamorfina napisał(a):

izazdo napisał(a):

A jaki masz kąt nachylenia? Ja ustawiam na poczatek 7 stopni, okresowo podnosze do 15 i przy mojej wadze po godzinie pokazuje 850 kcal na minusie (dokladnie: po 70 minutach). Szybki marsz jest bardziej efektywny, bo mimo slabej kondycji da sie wytrwac dluzej i stawy tak bardzo nie cierpia, dlatego ja wole chodzic pod wiekszym katem niz biegac, bo bieganie po plaskim skonczyloby sie u mnie po dwoch minutach. 
I podobno cycki tak nie chudną przy marszu jak przy bieganiu Taki żarcik :D Ja też wolę chodzić niż biegać, bo dłużej wytrwam i sprawia mi to większą radość, a w trakcie można i gazetę poczytać i internet przeglądać :P

Widzisz, ja wolę biegać, bo mi to mniej czasu zajmuje :D No i dalej zabiegnę, zwiedzam nowe miejsca... 

Ja miałam tez taki okres w zyciu ze ciagle myslalam o jedzeniu w ciągu dnia,staralam się nad tym panować ale w końcu zaczynałam jesc wszystko co było w lodowce ale w niewielkich ilościach tylko po to żeby poczuc w ustach rozne smaki.Potem zaczelam jesc z zegarkiem w reku najpierw nawet co 2 godziny male posiłki potem wydluzalam te przerwy.Teraz od jakiegoś czasu bardzo ograniczyłam węglowodany a cukier praktycznie wykluczyłam,czasem zdazy mi się wypic herbate z cytryna i cukrem.Mialam tez wcześniej cos takiego ze ciagle chodziłam glodna nawet po posiłku.Wydaje mi się ze to wlasnie węgle i cukier powodowaly u mnie to uczucie ciągłego głodu odkad je ograniczyłam jem 2 posiłki dziennie sniadanie kolo 9 i obiad o 15,potem nie jem już nic i pike tylko wode lub kawe bezcukru.To był dość dlugi proces ale teraz idzie mi doskonale az sama jestem zdziwiona ze nie jestem glodna szczególnie wieczorem.

Pasek wagi

Tutaj masz link do wpisu w moim pamiętniku na ten temat (ja również to mam), pod którym żeśmy z dziewczynami podsyłały sobie sposoby na radzenie sobie z tym. 

Pasek wagi

Ja mam ten problem u mnie stres blokuje uczucie sytości  czuje że zwymiotuję a jadła bym dalej . Oczywiście zajadam stres i smutek . Teraz się opanowuję bo mi na figurze zależy ale też nie umiem sobie z tym radzić .

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.