Temat: Wymówki

Jakie macie wymówki zeby nie ćwiczyć albo nie trzymać się diety?

Pasek wagi

Malena23 napisał(a):

Krummel napisał(a):

Może to nie wymówka jako taka, ale wstrzymuję się z ćwiczeniami, gdy czuję, że jeszcze posiłek nie został strawiony, a że wolnego czasu mam dość mało to czasem jest zbyt późno aby jeszcze zrobić trening i położyć się o jakiejś przyzwoitej porze.

To moge potwierdzic, nie moge trenowac na pusty zoladek, ani najedzona, tak po 2 godzinach najlepiej.

Ani za pozno, bo niestety nie zasne szybko, co znaczy, ze za malo bede spala. A jak za malo spie, to nastepny dzien jest kiepski. A ze dzien jest jaki jest czasami, rano nie mam energii i czasu, praca i dojazd to lacznie 11 godzin, 8 godzin snu, 1 rano na wyszykowanie, czyi zostaja 4 godziny na wszystkie inne rzeczy.... a sport ma byc przyjemnoscia a nie obowiazkiem. Wiec uprawiam go, jak mam czas, energie i nie jestem ani glodna, ani krotko po posilku. Gdyby sport byl moim absolutnym priorytetem, to bym na niego czas znalazla, nawet w takie dni, ktore sa juz pelne. Ale nie jest.

W dni, w ktore pracuje z domu latwiej mi znalezc i czas i ochote na sport czy ruch. 10 minut jogi rano, jakis spacer, albo fitness wieczorem. Staram sie chodzic 2 razy w tygodniu na kursy, albo przynajmniej pobiegac na bierzni 5km, albo jakies inne cwiczenia. Wszedzie mam blisko, wiec sprawy zalatwiam piechota albo na rowerze.

Co do jedzenia, to nie mam wymowek. Jem normalnie, intuitywnie i nie musze sie ograniczac specjalnie. Przypominam sobie, ze kazdy posilek powinien sie skladac ze zdrowych weglowodanow, tluszczy, bialka i blonnika (warzyw, owocow). Przy czym staram sie na talerzu miec wiecej bialka i blonnika a troche mniej weglow. Nie zawsze tak jest, ale to nie szkodzi. 

niestety, doba ma tylko 24h i czasem nie da się wszystkiego ogarnąć bez ucięcia czasu na sen. Dla mnie jednak priorytetem jest odpowiednia ilość snu, bo co mi z tego, że zrobię trening, rozbudzę się na nowo, zasnę za późno. Przecież prędzej czy później organizm upomni się o ten dług, w efekcie trening będzie mało efektywny lub go nie zrobię, bo będę całkiem padać na pysk.

u mnie to wygląda w ten sposób, że wracam do domu po 16, koło 17 jem obiado-kolacje i gdzieś o 20 jestem w stanie ćwiczyć. Tylko jeśli po pracy mam do załatwienia jakieś sprawy, wracam później i już mi się wszystko przesuwa o co najmniej godzinę, wtedy odpuszczam, ponieważ 5 godzin snu to dla mnie za mało. Wiadomo, mogę zarwać trochę nockę, ale na drugi dzień po pracy padam zaraz po posiłku więc dzień mam już całkiem rozwalony, myślę, że nic na siłę i nie warto aż tak świrować.

Wymówki, żeby jeść dużo ponad zapotrzebowanie:

1. Jestem głodna, kto to widział, żeby tak mało jeść?

2. Na co mi szczupła sylwetka? Żeby inni ludzie nie byli zniesmaczeni estetycznie/mieli doznania estetyczne? Mam ich gdzieś, chcę się najeść.

3. I tak przytyję zaraz po schudnięciu. Po co się do tego doprowadzać?

4. Jest zima i panuje COVID. Muszę dbać o termoregulację ciała.

5. To dziecko wykończy mnie psychiczne swoimi emocjonalnymi jazdami - nie chcę, ale muszę się najeść. Przestanę, gdy pójdzie na studia.

6. I tak mam beznadziejnie płatną pracę, szaleje inflacja, chipsy, "czekolada" i majonez są tańsze niż zdrowa żywność.

7. Jestem już stara, nie jestem nastolatką, żeby się tak wygłupiać ze szczupłą sylwetką. 

8. Nic już w życiu zawodowo nie osiągnę, to chociaż sylwetka niech się zgadza z całością osoby. 

Pół żartem, pół serio, przy czym - jak widać - przejadanie się to kwestia psychiki. Psychiki do ogrania.

Ja w 90 procentach trzymam michy. Przede wszystkim regularne posiłki. Schudłam 10 kg w zeszłym roku. Wagę trzymam 7 miesiąc. Ćwiczyć nie ćwiczę bo nie mam czasu. Jak będzie dłuższy dzień to znów zacznę chodzić z kijkami 

Pasek wagi

Wymowek nie mam, bo wiem, ze trzeba. Ale po prostu nie zawsze sie da. I nie ma co wrzucac farmazonow, ze jakby sie chcialo, to mozna wszystko. 

Ale dla kogo te wymówki? Nie muszę się oszukiwać. Nie chcę to nie ćwiczę. 

Epestka napisał(a):

Ale dla kogo te wymówki? Nie muszę się oszukiwać. Nie chcę to nie ćwiczę. 

🏆🏆🏆

Wymówki pojawiają się u mnie, kiedy chcę ćwiczyć, ale nie jest to u mnie nawykiem i robię to sporadycznie.
Wiem, że będę się potem czuła dobrze, pomimo tego coś mnie powstrzymuje, żeby zacząć.
Naprawdę im bardziej myślę o tym, że powinnam ćwiczyć, tym bardziej mi się nie chce!
Mózg wyszukuje milion sposób, żeby nie robić czegoś, do czego nie jest przyzwyczajony!!!
Kiedy byłam w innym rytmie i kiedy ćwiczenia były moim nawykiem, nie zastanawiałam się długo przed rozpoczęciem, po prostu ćwiczyłam, bo niejako weszło mi to w krew.

Co do ćwiczeń nie mam wymówek, bo lubię ćwiczyć 😁 

maharettt napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Po 15 ladach zrozumiałam że trzeba zmienić styl życia a nie dietowac.

tylko to cholernie trudne. Odnalezienie sposobu który by był do wytrzymania jako styl życia to naprawdę sztuka 

Moze dlatego zajęło mi to 15 lat 🤪 Mi bardzo pomaga to że zrezygnowałam z jedzenia wszystkich produktów odzwierzęcych, słodyczy nie kupuję. Zamiast 🥯🥞🍩 jak już mi brakuje słodkiego to robię np jakiś deser z owoców🍐🍓🍏. Nie jem też w praktycznie żadnej przetworzonej żywności co znacznie ogranicza chęć na zjedzenie tego czy owego i jest mi łatwiej.

Pasek wagi

Jak myślałam, że nie ćwiczenie i nie trzymanie miski będzie oznaczać błyskawiczną utratę formy, to się pilnowałam. Teraz niestety wiem, że jak się formę robiło 10 lat, to kolejne 5 się można opier...alać i wizualnie nadal wyglądać jak ktoś, kto trenuje :/ Błogosławieństwo i przekleństwo w jednym.

To taka chyba moja główna wymówka. Łatwiej mi było się mobilizować, jak serio myślałam, że 2 tygodnie bez sportu to będzie koniec świata.


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.