Temat: Porazki

Hallo, czytam historie vitalijek, ktore  ladnie schudly i zwrocilam uwage na to ze bywa, nie zawsze oczywiscie ze odbilo sie to na zdrowiu. Chetnie poczytalabym ktore z popularnych metod zawieraja te pulapki.  Mam na mysli skutki takie jak anemia, problemy z watroba czy jakies inne.  To ze po niektorych np. Kopenhaskiej gwarantowane jest jojo, to chyba juz wszyscy wiedza.  Ja nie moglam dojsc do ladu z organizmem po dlugich przygodach z drinkami bialkowymi Almased. Nie polecam,  Jojo oczywiscie tez zaliczylam.  Na ogol wszyscy  glosno zachwycaja sie metoda, gdy waga ladnie leci, potem gdy przyjda problemy, juz o tym nie chcemy opowiadac. Spoleczenstwo sukcesu nie pozwala na porazke, nawet jesli nabawi sie ktos anemii, kamieni czy innych schorzen, to na ogol wypiera fakt ze  jest to skutek zbyt drastycznej diety. Podzielcie sie przemysleniami. 

ZuzaG. napisał(a):

silvie1971 napisał(a):

Chetnie bym poczytala o tym, ale rzetelne info, bo wszedzie tylko peanny na temat takiej czy innej diety, a ja chce konkretow, co mozne pojsc nie takO skutkach ubocznych jagod Goi nigdy nie slyszalam. Gdzie szukac prawdziwych informacji, jest masa ksiazek, ale wiekszosc to reklamy i zachwalanie. O keto tez malo czytalam negatywow i byl nawet moment, ze zaczelam sie zastanawiac czy to by nie bylo to, a tu ZuzaG pisze, ze nabawila sie mega problemow z tarczyca, jak dobrze zrozumialam. Gdzies na inym forum wrecz zachecano mnie do keto przy mojej nadczynnosci tarczycy, szczesliwie nie probowalam
Przy nadczynności tarczycy dodatkowo stymulować metabolizm? Nie polecam.

Nie wiedzialam, ze to dodatkowo pobudza metabolizm. Mam Gravsa-Basedowa i jestem gruba, ktos gdzies napisal, ze to dobra opcja dla mnie. Wogole moja tarczyca wariuje przy kazdym wiekszym stresie i ciezko idzie cokolwiek zrzucic plus cukrzyca i czuje sie jak z reka w nocniku. Szukam po omacku co robic, ale boje sie zaczac, zeby nie pogorszyc zdrowia. 

ZuzaG bylas zdrowa zaczynajac keto? Nie znam Twojej historii odchudzania, dlaczego wybralas akurat to?

Pasek wagi

Ja całe życie w sporcie i o żelaznym zdrowiu. Po kontuzji byłam unieruchomiona przez kilka tygodni i trochę przybrałam na wadze. Chciałam szybko zrzucić żeby wrócić do komfortowych treningów. Dla mnie waga startowa miała ogromne znaczenie. I wtedy wpadałam na info o diecie ketogenicznej. Fakt, szybko wróciłam do wagi sprzed wypadku. A że czułam się świetnie, dobrze mi szły ketogeniczne treningi to ciągnęłam ten styl żywienia. Efekt to rozwalona tarczyca, trzustka i nerki. Same przyjemności. Pewnie duże obciążenie treningowe też miało swój udział, ale lekarze za główny powód uznają zmianę metabolizmu węglowodanów na metabolizm tłuszczów. 

ZuzaG. napisał(a):

Ja całe życie w sporcie i o żelaznym zdrowiu. Po kontuzji byłam unieruchomiona przez kilka tygodni i trochę przybrałam na wadze. Chciałam szybko zrzucić żeby wrócić do komfortowych treningów. Dla mnie waga startowa miała ogromne znaczenie. I wtedy wpadałam na info o diecie ketogenicznej. Fakt, szybko wróciłam do wagi sprzed wypadku. A że czułam się świetnie, dobrze mi szły ketogeniczne treningi to ciągnęłam ten styl żywienia. Efekt to rozwalona tarczyca, trzustka i nerki. Same przyjemności. Pewnie duże obciążenie treningowe też miało swój udział, ale lekarze za główny powód uznają zmianę metabolizmu węglowodanów na metabolizm tłuszczów. 

Fatalnie, ale zazwyczaj człowiek nie chce rezygnować z czegoś co mu pomaga ( na pierwszy rzut oka). Powinnaś być przestrogą dla osób zaślepionych taka dietą.

Dube

Najgorsze jest to, że zwolennicy (jakiejkolwiek) diety zawsze potrafią bardzo naukowo udowodnić,  że to ma sens. A pojedyncza historia zawsze zostanie tylko dowodem anegdotycznym. 

Ostatnia w moim życiu "modna dieta" którą spróbowałam, po wielu intensywnych namowach znajomych to Dąbrowska. Wytrzymałam 2 tygodnie i z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. Bóle i zawroty głowy, robiło mi się słabo, miałam mroczki przed oczami, nie byłam w stanie się na niczym skoncentrować, było mi ciągle zimno, nie miałam sił nic robić. W założeniu taki stan miał trwać kilka dni i być oznaką "oczyszczającej mocy diety". A w ostatnich dniach tej "cudownej diety" miałam takie migreny że myślałam że oszaleję i wtedy postanowiłam że to chrzanię, nie zamierzam robić sobie więcej krzywdy. A najlepsze jest to że schudłam wtedy mniej niż chudnę na normalnej, zbilansowanej diecie. Już nigdy nikt mnie nie namówi na tego typy wynalazki. 

Dwa razy przeszłam cały cykl warzywno - owocowy Dąbrowskiej. Szczęście, że nie brałam się za to po raz trzeci. Podczas samego postu czułam się świetnie. Energia, entuzjazm i kilogramy lecące na łeb na szyję. Jednak w kilka tygodni po wyjściu (za każdym razem) to, co działo się z moją cerą i włosami to historia...Nie, nie robiłam wtedy żadnych badań, więc nie mogę wskazań na konkretne niedobory, no ale sprawa jest raczej oczywista...

Wypowiadano się tutaj wcześniej o IF i tak się zastanawiam... Bo na tym też byłam ;) ze sporym sukcesem i w ogóle wszystko oceniłabym na plus. Przez 3 miesiące zrzuciłam jakieś 8 kg i przez rok bez większych starań ten sukces utrzymałam, ale podczas diety bardzo pilnowałam, żeby nie jeść zbyt mało i wciśnięcie w siebie min. 1800 kcal w ciągu 8 godzin to była dla mnie spora sztuka. Oczywiście starałam się, żeby nie było w tym dużo słodyczy, ale pozwalałam sobie nawet na piwkowe wieczory, tylko wtedy odpowiednio późno jadłam pierwszy posiłek. Uważam, że była to jedna z sensowniejszych diet, na jakich byłam i tak teraz zastanawiam się jak to się ma do wspomnianych tutaj wcześniej "wymysłów".

Aktualnie od miesiąca jestem na Montignacu i jest dobrze. Tzn ostatnio zorientowałam się, że przez przypadek trochę za mocno ucięłam zboża, ale już wróciłam na dobre tory. 

Pasek wagi

kawonanit napisał(a):

Dwa razy przeszłam cały cykl warzywno - owocowy Dąbrowskiej. Szczęście, że nie brałam się za to po raz trzeci. Podczas samego postu czułam się świetnie. Energia, entuzjazm i kilogramy lecące na łeb na szyję. Jednak w kilka tygodni po wyjściu (za każdym razem) to, co działo się z moją cerą i włosami to historia...Nie, nie robiłam wtedy żadnych badań, więc nie mogę wskazań na konkretne niedobory, no ale sprawa jest raczej oczywista...Wypowiadano się tutaj wcześniej o IF i tak się zastanawiam... Bo na tym też byłam ;) ze sporym sukcesem i w ogóle wszystko oceniłabym na plus. Przez 3 miesiące zrzuciłam jakieś 8 kg i przez rok bez większych starań ten sukces utrzymałam, ale podczas diety bardzo pilnowałam, żeby nie jeść zbyt mało i wciśnięcie w siebie min. 1800 kcal w ciągu 8 godzin to była dla mnie spora sztuka. Oczywiście starałam się, żeby nie było w tym dużo słodyczy, ale pozwalałam sobie nawet na piwkowe wieczory, tylko wtedy odpowiednio późno jadłam pierwszy posiłek. Uważam, że była to jedna z sensowniejszych diet, na jakich byłam i tak teraz zastanawiam się jak to się ma do wspomnianych tutaj wcześniej "wymysłów".Aktualnie od miesiąca jestem na Montignacu i jest dobrze. Tzn ostatnio zorientowałam się, że przez przypadek trochę za mocno ucięłam zboża, ale już wróciłam na dobre tory. 
  jestem wlasnie na etapie czytania wszystkiego co znajde o IF , z naciskiem na szukanie negatywnych skutkow. Krotko mowiac- jesli przerwy nie sa przesadnie dlugie to jest to normalny styl odzywiania,  Jest zgodny z kazdym innym madrym zaleceniem- nie ma wykluczania, jesli ktos ograniczy cukier czy slodycze to na dobre mu wyjdzie - tak jak i w innych dietach. Moim zdaniem to jest styl zycia, ktory latwo jest przejac na zawsze. Jakies odstepstwa od czssu do czasu nie sa tez na ogol zagrozeniem, jesli bedzie sie na drugi dzien wracalo do zasad i nie poplynie ..... Mysle tu o 16:8. Niewskazane sa dlugie przerwy dla diabetykow przyjmujacych leki obnizajace cukier, bo moze dojsc do niedocukrzenia. Nie koniecznie zalecane sa warianty 5:2 - 50 godzin postu na raz co tydzien- nie wierze ze to moze byc zdrowe, moze ktos tu mnie przekona.  

No właśnie zastanawiałam się, jak IF ma się do diabetyków... 

Okresowe posty od zawsze przewijają się w różnych kulturach. Fakt, że mają przy tym podłoże religijne... ;)

Tak, jak pisałam - u mnie wyszło na plus, ale serio pilnowałam tych kalorii jak szalona. Doszło nawet do tego, że wcinałam camemberta prosto z papierka, jak kanapkę ;) oby tylko wszystko grało. A gdy mijało tych 8 godzin byłam bezgranicznie szczęśliwa, że nie muszę już nic więcej jeść hehe

Łatwo jeść zbyt mało na tej diecie. Bo "mam jeszcze czas", " nie jestem przecież jeszcze głodna" itp itd. Wydaje mi się, że sukces leży w pilnowaniu tych kalorii. Ale dlaczego to było łatwiejsze i skuteczniejsze niż ta sama podaż kalorii rozłożona na cały dzień? Nie wiem, nie pytaj.

Pasek wagi

Widziałam fajny program na BBC w którym twórca diety 5:2 dr Mosley opowiadał o różnych aspektach okresowego postu. Ja sobie bardzo cenię tego lekarza, serio. On sam stosuje swoje zalecenia. O tym też opowiadał. O normalizacji poziomu cukru we krwi, redukcji masy ciała, obniżeniu ciśnienia tętniczego itp. Brzmi sensownie. I tego typu systemów żywienia nie wrzucałabym do jednego worka z głupimi dietami. Tylko pilnować aby dieta nie była niskokaloryczna czy śmieciowa. 

W związku z moją szaloną trzustką też stosuję regularne okresy postu. U mnie system działa (mniej więcej systematycznie). Do tego czysta micha o niskim IG, wykluczenie cukru dodanego, smażeniny, nadmiaru tłuszczu, alkoholu i jakoś się trzymam. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.