- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
1 października 2019, 21:32
Macie jakiś pomysł? Niestety "minimalizowanie" nie pomaga. Na wieczór rzucam się jak głupia i potrafię przejeść przeszło 1000 kalorii ze słodyczy. Odcinanie całkowite nie wyszło mi od kilku miesięcy. Może któraś próbowała medytacji albo jakiejś innej formy? Niestety waga jak ładnie zeszła tak idzie w górę przez to.
2 października 2019, 09:21
A ile kalorii jesz dziennie? Jak wygląda Twój jadłospis?
2 października 2019, 09:35
Moze masz przerosnieta candide i to ona "naklania" nas do jedzenia wiekszej ilosci cukrowych przekasek. Bo dla niej to byc, albo nie byc. Korzystajac z nerwu blednego bakterie jelitowe potrafia wplywac na nasze wybory zywieniowe. Polecam bardzo ciekawa ksiazke: "Jelita wiedza lepiej" M Mosley.
Kiedy przychodzi ochota na slodkie nalezy zjesc cos: gorzkiego, kwasnego, ostrego, slonego.
2 października 2019, 10:09
U mnie sprawdza się takie kombo: 1. słodycze tylko w weekendy i święta, jedna porcja dziennie, w pozostałe dni tylko owoce i czasem bakalie 2. sama robię "zdrowe" słodycze bez tłuszczy trans i cukru (np. lody z bananów), 3. ogólnodomowy zakaz kupowania i przynoszenia jakichkolwiek słodyczy kupionych (okazjonalnie wyjątek stanowi gorzka czekolada min. 70%).
Oczywiście wpadki się zdarzają, najczęściej święta czy imprezy ale ogólnie jem dużo mniej słodyczy niż kiedyś i przede wszystkim lepszej jakości. Irytuje mnie natomiast to, że nie mogę się pozbyć tej napiny, że w pewnym sensie jest to ciągła walka. Może kiedyś mi to minie a może taki już mój los :) Z kolei mięso i różne fast-foody mogą dla mnie nie istnieć.
Edytowany przez 2 października 2019, 10:09
2 października 2019, 10:33
Na mnie dziala dieta niskoweglowodanowa.
1. Nie ciagnie mnie do slodkiego - czasem mam ochote, ale bez problemu sobie radze. Po prostu olewam ta ochote z mysla, ze jak dalej bede miala chec to zjem cos w niedziele. Najczesciej zapominam o tym do niedzieli :)
2. Dzieki temu nawet jak sie skusze to wystarczy mi na dlugo. Jak po miesiacu zjadlam jedna beze w kremem to zaslodzilam sie masakrycznie.
Edytowany przez raspberrygirl 2 października 2019, 10:33
2 października 2019, 10:40
Warto się zastanowić dlaczego to robisz, jakie lęki, emocje się za tym kryją. Ja np mam takie napady jak mi baardzo smutno albo jak jestem przed trudnym egzaminem i się na maksa zestresuję. Może Ty też coś takiego masz? najważniejsza jest samoświadomość i walka z przyczyną.
2 października 2019, 10:53
Na mnie swego czasu podziałała dieta o niskim IG (ach, przypominają się dawne czasy, gdy robiłam "specjalizację" z Montignaca). Teraz już nie trzymam się tych zasad, ale niechęć do słodyczy utrzymuje się u mnie nadal - po prostu przestałam je lubić (chyba już na zawsze, skoro od co najmniej 15 lat nie jadam...). Lubię za do do dziś "pociamkać" sobie kostkę 95% czekolady. Taka to moja słodycz :)
2 października 2019, 11:01
Jak nie kupuję to nawet o nich nie myślę, w pracy mam automat ze słodyczami i też potrafię się oprzeć, ale to wymaga silnej woli. I czym rzadziej je jem tym mniejszą mam ochotę.
2 października 2019, 12:00
Ja kiedyś też miałam ten problem, nie mogłam się powstrzymać. Teraz od jakiś 3 lat w ogóle nie jem słodyczy. Jem za to owoce suszone albo coś co moim zdaniem nie jest słodyczem, a jest słodkie- kasza manna na mleku z kakao i syropem z agawy; twaróg chudy z mlekiem, wiorkami kokosowymi i syropem z agawy - smakuje jak bounty; nasiona chia zalane mlekiem z dodatkiem domowych powideł wisniowych bez cukru; babeczki fasolowe z kakao - smakują jak muffinki; ciastka owsiane z płatków owsianych, jajka, banana, owoców suszonych, też bez jakiegokolwiek słodzika.
Zeby nie było - na początku najtrudniej się ograniczyć, więc przez pierwsze 1.5 roku jadłam zero zamienników, tylko same surowe owoce, potem stopniowo, raz na miesiąc, czasami raz na 2 tygodnie robię jakiś zamiennik.
Ale ostatnio pije też prawie każdego dnia inkę pół na pół z mlekiem i wodą, dodaje do tego miod. Nic nie przytylam, bo trzymam ładną dietę 90% roku.