Temat: Znowu porażka

Witam, tutaj eukaliptus, jak wiecie odchudzalam się nie dawno ale niestety znudziło mi się i znowu dobijam do 100 :c już jest 99kg na 166cm wzrostu. Nie umiem się ogarnąć, rozpisana dieta leży a ja nie mam krzty motywacji widząc ile znowu ważę. Jestem beznadziejnym przypadkiem. Ciągle walka. Dziewczyny jestem już bezsilna, nie radzę sobie ze swoją waga totalnie co ja mam robić? :/

Pasek wagi

Koleżanka świetnie wie jak schudnąć, jak jeść zdrowo-skoro już miała sensowną dietę i spadało na niej ładnie-nie była głodna, a mimo to miała ochotę najeść się po korek"byleczego czy wrócić do jedzenia które jej bardziej smakowało.....Żadne dobre rady tu nie pomogą bo brak woli walki,wytrwałości i chęci.  Ja uważam że po prostu sa osoby które pozostaną grube zawsze, bo nie mają dość silnej woli by narzucić sobie odpowiedni reżim żywieniowy na całe życie....otyłość to nie jest choroba którą można wyleczyć(schudnąć) po czym zapomnieć i żyć jak dawniej..Jak ktoś oczekuje cudu-że inni za niego coś zrobią, podadzą na forum magiczną sztuczkę na chudnięcie zamiast ciężkiej pracy ze sobą i pokusami to jest to tylko kolejna wymówka przed samym sobą... Mam w rodzinie 2 bardzo grube osoby i nic nie jest ich w stanie zmotywować do zdrowego odżywiania- nawet to że zdrowie mojej siostry jest już w stanie tragicznym.. Takim osobom pomógł by chyba tylko obóz zamknięty- na rok czy 2 lata..a i to nie wiem czy nie wróciły by do starych nawyków jak tylko mogły by ponownie pogonić do sklepu po zakupy i się nawcinać po uszy. Zaakceptuj potencjalne 140kg skoro "znudziło ci się" jak sama piszesz dbanie o dietę-cudu nie będzie bez twoich chęci,pracy i samozaparcia-dla mnie chyba szukasz potwierdzenia że "jesteś beznadziejnym przypadkiem", a więc akceptacji tego że tyjesz.

A właściwie po co chcesz schudnąć? Bo może wcale tak naprawdę nie chcesz? Ta otyłość coś Ci daje. Zastanów się co.

Moznamozna napisał(a):

Deadrethh napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

Deadrethh napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

Daisy.FitLife napisał(a):

A właśnie zastanawiałam się kiedyś co u Ciebie .Skoro kolejny raz porażka to może źle się do tego zabierasz? Zastanawialas sie co jest źródłem tego ,że wciąż wracasz do starych nawyków ? Moze zbyt nisko kaloryczna dieta albo niesmaczne posiłki ? 
Kaloryka jest odpowiednia około 2tys kcal, posiłki smaczne, gubi mnie słodkie i w ogóle lubię dużo i nie zdrowo więc i tak mi mało tego jedzenia. Po czasie piers z kury mi rośnie w gembie a garstka wieprzowiny równa się nie dosyt :(
Hmm... 99 kg, 166 cm wzrostu i... ciezka praca fizyczna? I niby okolo 2000 kcal ma być wystarczające? ;) Nie znam wieku autorki, przyjęłam 29 lat na potrzeby kalkulatora który zawsze ZANIZA zapotrzebowanie. 2800 kcal byłoby rozsadniejsze. Może tu pies pogrzebany,?
Mam 24 lata. Hmm może źle określam swoją pracę? Pracuje od pon do piątku na kuchni jako pomoc kuchenna po 8h. Dźwigam Gary, szybkie tempo ale całe 8h nie biegam. Koles który ustalał mi dietę rozpisal mi 2100kcal. Chudlam 0,5 do 1kg tygodniowo. Wiadomo na początku więcej więc chyba ta kaloryka była ok? Miałam fure żarcia ale nie tego co uwielbiam wiadomo. 
Watpie byś źle określiła aktywność. To jest ciężka praca fizyczna. Organizm adaptuje się do zanizonej kaloryczności. A jak byłaś na jego diecie to nie zdarzało Ci się co jakiś czas podjadać?
Zdarzało.. Co jakiś czas miałam ochotę się zwyczajnie nażreć po korek. 

I chudlaś systematycznie pomimo tego. Co oznacza że miałaś za małe ilość kcal i rzucałaś się na jedzenie. Trudno jest wyczuć zapotrzebowanie kcal osób pracujących fizycznie bo te widełki są bardzo szerokie. Ale 2700-2800 w tym momencie możesz spokojnie jeść- I sprawdzić czy będą spadki po tym. I to co lubisz - tyle by przygotowywane sensownie. 

Dieta nie ma byc katuszowaniem własnego ciała. I umysłu. Nie masz mieć wrażenie że ciągle walczysz. Bo z własnym sobą przegrasz tak czy inaczej, a robienie rzeczy na siłę mści sie: wypadaniem włosów, brzydszą cera, zmęczeniem - jako przykłady. Zmiany w żywieniu można wprowadzać stopniowo, podążać ścieżką która matchatea już przedstawiła. Można znaleźć dietę gdzie posiłki są bardziej dostosowane pod twoje kubki smakowe, pamiętając ze przyprawy zawsze możesz dowolnie zmieniać I używać jak Ci się podoba (uwaga z solą). Można samemu liczyć kalorie. Pytanie co sie chce bardziej: zmienic nawyki zywieniowe i schudnać, czy odpuscic bo sie  generalnie nie chce.

ggeisha napisał(a):

A właściwie po co chcesz schudnąć? Bo może wcale tak naprawdę nie chcesz? Ta otyłość coś Ci daje. Zastanów się co.

Chcę, bo źle się czuję ze sobą. Bolą mnie plecy i kolana. Po pracy nic mi się nie chce zero Energi więc leżę przed tv. Ubieram się beznadziejnie bo nie mam w co, we wszystkim wyglądam tragicznie nie mówiąc już o facecie i np jakiejś fajnej bieliźnie bo to porażka. 

Pasek wagi

nie wiem jakiej dodatkowej motywacji potrzeba, gdy widzi się 100 kg na wadze... Przykre, ja na twoim miejscu zajelabym się głową, psychiką bo ewidentnie coś nie tak. Zastanów się czy oby sobie życia nie marnujesz. Im szybciej schudniesz tym lepiej- będziesz mieć więcej życia na cieszenie się tym luzem. Spiesz się nim zdrowie się zemści... Daj dojść do głosu ciału, słuchaj jego mądrości, jego potrzeb, nie potrzeb nienasyconego umysłu! I znajdź sobie inny sposób na radość i przyjemność.jedzenie to prozaiczna czynność która ma na celu dostarczyć ci energii. 

Pasek wagi

Moznamozna napisał(a):

ggeisha napisał(a):

A właściwie po co chcesz schudnąć? Bo może wcale tak naprawdę nie chcesz? Ta otyłość coś Ci daje. Zastanów się co.
Chcę, bo źle się czuję ze sobą. Bolą mnie plecy i kolana. Po pracy nic mi się nie chce zero Energi więc leżę przed tv. Ubieram się beznadziejnie bo nie mam w co, we wszystkim wyglądam tragicznie nie mówiąc już o facecie i np jakiejś fajnej bieliźnie bo to porażka. 
To teraz tylko musisz bardziej chcieć schudnąć, niż chwilowo zadowalać się słodyczami. Naprawdę dla chwili przyjemności warto tracić to, co zyskujesz dbając o czystą michę? Wiem, że przed Tobą długa droga. Dlatego radzę Ci nie czekać ani chwili dłużej. To, co nawrzucasz w siebie tuczącego tylko opóźni osiągnięcie sukcesu. Ze swojej strony, weteranki tysiąca diet, polecam jedyną słuszną - cierpliwość i łagodne, powolne chudnięcie. Nie rób nic na HURRA. Bo po tym będzie jojo i kompulsy. Policz sobie ile powinnaś jeść, żeby chudnąć jakieś pół kilo na tydzień - i tak jedz. Nie żyj tym, co będzie, ani tym co było. Żyj tym, co jest. Ja, przy mojej diecie mogłabym tak jeść do końca życia. Nic nie planuję zmienić, jak już osiągnę cel. Niczego nie nażreć się, bo jem zdrowo i w zasadzie wszystko. Nie chodzę głodna i za niczym nie tęsknię. Mam w diecie słodycze, ale zdrowe. Jeśli planuję jakieś odstępstwo od diety, to odliczam to od planowanych posiłków (na razie tego nie robiłam, ale córka, która ma dietę była kilka razy na różnych imprezach i nie wpłynęło to na jej dietę, po prostu jadła o 1-2 posiłki dietowe mniej tego dnia). Najgorsze, co można zrobić swojemu ciału, to huśtawka głodówek i kompulsów. To po pierwsze niezdrowe, a po drugie, zawsze kończy się tyciem i utratą wiary w siebie. Z czasem, jak już będziesz lżejsza i sprawniejsza, dodaj jakieś ćwiczenia. Ale nic na siłę. To ma być przyjemność.

Moznamozna napisał(a):

Amuraa napisał(a):

Czy ty jestes za leniwa czy cierpisz na komulsywne objadanie się? 
Leniwa pewnie też, wykończona po fizycznej robocie a z tym komulsywnym objadaniem jak to sprawdzić? Nażeram się to fakt i wtedy mi dobrze. Wczoraj poszło 500ml lodów słony karmel, 2 paski mlecznej milki. Przed wczoraj 4 kotlety z piersi kurczaka, 8 czekoladek i pączek :/

No to wybacz, ale w jednym poscie piszesz o 2K kalorii a zaraz potem o 500 ml lodów, które maja dobrych 1500 Kcal... no dla mnie to wyglada na kompulsywne objadanie. 

Raczej potrzebujesz zewnetrznej motywacji, bo wewnetrznej ci brak. Niestety :( 

ggeisha napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

ggeisha napisał(a):

A właściwie po co chcesz schudnąć? Bo może wcale tak naprawdę nie chcesz? Ta otyłość coś Ci daje. Zastanów się co.
Chcę, bo źle się czuję ze sobą. Bolą mnie plecy i kolana. Po pracy nic mi się nie chce zero Energi więc leżę przed tv. Ubieram się beznadziejnie bo nie mam w co, we wszystkim wyglądam tragicznie nie mówiąc już o facecie i np jakiejś fajnej bieliźnie bo to porażka. 
To teraz tylko musisz bardziej chcieć schudnąć, niż chwilowo zadowalać się słodyczami. Naprawdę dla chwili przyjemności warto tracić to, co zyskujesz dbając o czystą michę? Wiem, że przed Tobą długa droga. 

To jest to co wlasnie mnie motywuje, chwila szczęścia w "gębie", a tak naprawdę zmarnowana np. godzina wysiłku. Ostanio pozwalam sobie raz na czas na małe co nieco - wczoraj jedna gałka lodów na spotkaniu towarzyskim, ale wszystko w granicach limitu kalorycznego i później nie mam napadów. Nie kupuje niczego co mogłoby zaprzepaścić mój wysiłek. Więc polecam autorce zwyczajnie nie kupować lodów, cukierków i chleba.

Dodam, że za mala ilosc snu to zabojstwo dla wagi. Organizm ma malo energii i chce to wyrownac jedzeniem.

Poza tym musisz pic odpowiednia ilosc plynow.

Magdzior1985 napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

Amuraa napisał(a):

Czy ty jestes za leniwa czy cierpisz na komulsywne objadanie się? 
Leniwa pewnie też, wykończona po fizycznej robocie a z tym komulsywnym objadaniem jak to sprawdzić? Nażeram się to fakt i wtedy mi dobrze. Wczoraj poszło 500ml lodów słony karmel, 2 paski mlecznej milki. Przed wczoraj 4 kotlety z piersi kurczaka, 8 czekoladek i pączek :/
No to wybacz, ale w jednym poscie piszesz o 2K kalorii a zaraz potem o 500 ml lodów, które maja dobrych 1500 Kcal... no dla mnie to wyglada na kompulsywne objadanie. Raczej potrzebujesz zewnetrznej motywacji, bo wewnetrznej ci brak. Niestety :( 

Na diecie jem około 2tys ale pisze wyraźnie że sobie nie radzę i jem więcej... 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.