- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 czerwca 2016, 21:23
Otóż mam pewnien problem. Jestem weganką juz ponad miesiąc i czuję się z tym wspaniale. Jednakże czasami mam dni załamania, kiedy po prostu chcę odpuścić. Ale wiem, że wtedy bym się poczuła jak jakaś bezduszna bestia. Jutro robię osiemnastkę i nie będę mogła zjeść własnego tortu. Gdybym go zjadła to humor do końca imprezy byłby zepsuty. Ale z drugiej strony to mój osiemnastkowy tort zrobiony przez babcię. Okej po prostu musiałam się wyzalic.
30 czerwca 2016, 17:13
Dieta ma być dla Ciebie, nie Ty dla diety. Jeżeli miewasz chwile, że chcesz odpuścić, to może nie jest to po prostu droga dla Ciebie.
30 czerwca 2016, 17:16
Ludzie i poglądy na vitalii naprawdę są zniszczone. Weganizm to wybór niekorzystania z wszystkich produktów powiązanych z cierpieniem zwierząt, trzeba nawet uważać na głupi krem do rąk. Ale, co najważniejsze, nie robi się odstępstw, bo ktoś ci proponuje, bo jesteś w gościach, itd. Jeśli tak robisz, to nie jesteś weganem, przykro mi. Po prostu starasz się ograniczać używanie produktów pochodzenia zwierzęcego.
Co za idiotyzm.
30 czerwca 2016, 17:56
Przecież nie musisz z niczego rezygnować bo mozna zrobić wegański tort :) tak jak "mięso" mozna zrobić z soczewicy/ciecierzycy/tofu....smak i tak nadają przyprawy
30 czerwca 2016, 18:27
Otóż mam pewnien problem. Jestem weganką juz ponad miesiąc i czuję się z tym wspaniale. Jednakże czasami mam dni załamania, kiedy po prostu chcę odpuścić. Ale wiem, że wtedy bym się poczuła jak jakaś bezduszna bestia. Jutro robię osiemnastkę i nie będę mogła zjeść własnego tortu. Gdybym go zjadła to humor do końca imprezy byłby zepsuty. Ale z drugiej strony to mój osiemnastkowy tort zrobiony przez babcię. Okej po prostu musiałam się wyzalic.
Nie rozumiem po co psuć sobie humor w urodziny. Też bym się źle czuła jedząc coś odzwierzęcego, a niedługo stuknie mi 8 lat na weganizmie;) Na naukę nigdy nie jest za późno, więc...... babcia do kuchni i upieczcie razem pyszny wegański tort! Na pewno żaden się nie zmarnuje;) Polecam Ci ten: http://vega-nation.blogspot.com/2016/01/weganski-tort-sachera.html ten:http://wegannerd.blogspot.com/2016/03/niewinny-torcik-orzechowy.html lub ten: http://www.wszystkojestwglowie.pl/weganski-tort-z-kremem-w-kilku-wersjac/ :D wybacz nie mogłam się zdecydować ;) Wszystkiego najlepszego i wesołych wegeurodzin!:)
30 czerwca 2016, 18:37
A czy wiesz, ze to niewykonalne byc w 100% weganinem? Chyba ze jestes pustelnica, nie masz w domu mebli (sprawdz sklad kleju stolarskiego), uzywasz lekow i kremow, ktore maja w sobie skladniki, ktore kiedys ktos na pewno testowal na zwierzetach, a z opakowania wiesz jedynie, ze TEGO konkretnego kosmetyku nikt nie testowal. Idea weganizmu jest piekna, ale nie ma 100% wegan.
30 czerwca 2016, 19:15
Ja Cię dobrze rozumiem, ale...
jeszcze raptem 2 miesiące temu nie byłaś weganką i nie czułas się jak bestia. To bardzo krótki okres, bardzo. Rozumiem, ze podjełas jakąś decyzję i próbujesz się jej kurczowo trzymać, bo przecież wierność swoim decyzjom i przekonaniom w jakiś sposob czyni człowiek silnym i pewnym. Tylko że już w tak krótkim czasie miewasz załamania, a powinnaś wręcz frunąć i nie miewac żadnych dylematów. Co bedzie za kolejny miesiąc, kiedy ta cała przygoda z weganizmem będzie dla Ciebie mordegą i przyczyną stresów? Nie zjesz tego tortu, sprawisz przykrość najbliższym, a potem okaże się, że to jednak nie jest do końca to, o co Ci chodziło?
1 lipca 2016, 00:46
Ludzie i poglądy na vitalii naprawdę są zniszczone. Weganizm to wybór niekorzystania z wszystkich produktów powiązanych z cierpieniem zwierząt, trzeba nawet uważać na głupi krem do rąk. Ale, co najważniejsze, nie robi się odstępstw, bo ktoś ci proponuje, bo jesteś w gościach, itd. Jeśli tak robisz, to nie jesteś weganem, przykro mi. Po prostu starasz się ograniczać używanie produktów pochodzenia zwierzęcego.Co za idiotyzm.
Dla mnie idiotyzmem jest wszelki fanatyzm. Jeśli tak sobie to definiujesz, to OK, nie jestem weganką. Kamień z serca mi spadł, bo wolę się trzymać z dala od kogoś, kto ma mi patrzeć na ręce i wytykać co używam i czy robię odstępstwa.
Natomiast Ty jesteś jeszcze bardzo młoda i niedoświadczona. Nie znasz życia i wszystko jest dla Ciebie czarno-białe. Nie życzę Ci, żebyś np. musiała wybierać między zwierzęciem a człowiekiem. Bo nawet wolałabym nie znać Twojej decyzji.
Edytowany przez ggeisha 1 lipca 2016, 00:49
1 lipca 2016, 00:59
Na prawdę nie sądzę, żeby od mojego postu bił jakiś wegański fanatyzm. No ale wiadomo, że trzeba się przyczepić po prostu. Może sama autorka chciałaby się wypowiedzieć, czy mój wpis uznała za przydatny/motywujący czy jednak za kompletne zbędny.
Co do oglądania filmików z rzeźni. Jest to może troszeczkę kontrowersyjne, ale mimo to często się sprawdza. Choć sama nie potrzebuję i nie chcę dostarczać sobie tego typu bodźców, to znam osoby którym to rzeczywiście pomaga w pozostaniu przy swoich wyborach. Czasem tak jest, że traci się wiarę w słusznośc czy sens swoich decyzji. Niektórym potrzeba wtedy 'gromu z jasnego nieba', czegoś co przypomni dlaczego obraliśmy taką a nie inną drogę. I sądzę, że tyczy się to wszystkich życiowych wyborów. A taki brutalny filmik poleciłabym jednak obejrzeć każdemu, chociaż raz. Warto być świadomym skąd na talerzu bierze się kotlet.
Nie napisałam też nigdzie, żeby rzucić babci tortem w twarz. Szkoda, że na vitalii dorosłym kobietom trzeba wszystko tłumaczyć jak trzylatkom. Jeśli odpowiedzialny człowiek podejmuje pewną decyzje - to powienien się jej trzymać nie ulegając presji otoczenia (a tym niewątpliwie jest np jedzenie nabiału przez 'wegan' bo babcia upiekła, bo mamusia się starała, bo urodzinki, bo będzie przykro). Babcie są może trochę oporne na takie informacje, ale uwierzcie, reformowalne. A jakby kochana wnusia ładnie babcie poprosiła, to sądzę, że tort bezproblemowo mógłby być wegański.
Jeśli chodzi o 'fanaberie'. Myslę, że wszystko, poczynając od weganizmu a kończąc na porannym joggingu co zostało postanowione od tak, 'bo chce i bo mogę' to fanaberia. Jeśli natomiast za tym bieganiem stoi np zalecienie lekarza, a więc przyswięca temu cel jakim jest poprawa zdrowia, to taki wybór przestaje być już fanaberią. Tak samo jest z weganizmem. Jako osoba, dla której dobro zwierząt nie jest obojętne, cieszę się z każdej osoby rezygnującej/ograniczającej spożywanie mięsa. Jednak jednoczęsnie smucę się z takich 'przypadkowych' wyborów, fanaberii, bo gdy nie są one podparte jakąs ideologią łatwo zostaja porzucone.
1 lipca 2016, 08:50
Dla mnie idiotyzmem jest wszelki fanatyzm. Jeśli tak sobie to definiujesz, to OK, nie jestem weganką. Kamień z serca mi spadł, bo wolę się trzymać z dala od kogoś, kto ma mi patrzeć na ręce i wytykać co używam i czy robię odstępstwa.Natomiast Ty jesteś jeszcze bardzo młoda i niedoświadczona. Nie znasz życia i wszystko jest dla Ciebie czarno-białe. Nie życzę Ci, żebyś np. musiała wybierać między zwierzęciem a człowiekiem. Bo nawet wolałabym nie znać Twojej decyzji.Ludzie i poglądy na vitalii naprawdę są zniszczone. Weganizm to wybór niekorzystania z wszystkich produktów powiązanych z cierpieniem zwierząt, trzeba nawet uważać na głupi krem do rąk. Ale, co najważniejsze, nie robi się odstępstw, bo ktoś ci proponuje, bo jesteś w gościach, itd. Jeśli tak robisz, to nie jesteś weganem, przykro mi. Po prostu starasz się ograniczać używanie produktów pochodzenia zwierzęcego.Co za idiotyzm.
1 lipca 2016, 09:03
Na prawdę nie sądzę, żeby od mojego postu bił jakiś wegański fanatyzm. No ale wiadomo, że trzeba się przyczepić po prostu. Może sama autorka chciałaby się wypowiedzieć, czy mój wpis uznała za przydatny/motywujący czy jednak za kompletne zbędny. Co do oglądania filmików z rzeźni. Jest to może troszeczkę kontrowersyjne, ale mimo to często się sprawdza. Choć sama nie potrzebuję i nie chcę dostarczać sobie tego typu bodźców, to znam osoby którym to rzeczywiście pomaga w pozostaniu przy swoich wyborach. Czasem tak jest, że traci się wiarę w słusznośc czy sens swoich decyzji. Niektórym potrzeba wtedy 'gromu z jasnego nieba', czegoś co przypomni dlaczego obraliśmy taką a nie inną drogę. I sądzę, że tyczy się to wszystkich życiowych wyborów. A taki brutalny filmik poleciłabym jednak obejrzeć każdemu, chociaż raz. Warto być świadomym skąd na talerzu bierze się kotlet. Nie napisałam też nigdzie, żeby rzucić babci tortem w twarz. Szkoda, że na vitalii dorosłym kobietom trzeba wszystko tłumaczyć jak trzylatkom. Jeśli odpowiedzialny człowiek podejmuje pewną decyzje - to powienien się jej trzymać nie ulegając presji otoczenia (a tym niewątpliwie jest np jedzenie nabiału przez 'wegan' bo babcia upiekła, bo mamusia się starała, bo urodzinki, bo będzie przykro). Babcie są może trochę oporne na takie informacje, ale uwierzcie, reformowalne. A jakby kochana wnusia ładnie babcie poprosiła, to sądzę, że tort bezproblemowo mógłby być wegański. Jeśli chodzi o 'fanaberie'. Myslę, że wszystko, poczynając od weganizmu a kończąc na porannym joggingu co zostało postanowione od tak, 'bo chce i bo mogę' to fanaberia. Jeśli natomiast za tym bieganiem stoi np zalecienie lekarza, a więc przyswięca temu cel jakim jest poprawa zdrowia, to taki wybór przestaje być już fanaberią. Tak samo jest z weganizmem. Jako osoba, dla której dobro zwierząt nie jest obojętne, cieszę się z każdej osoby rezygnującej/ograniczającej spożywanie mięsa. Jednak jednoczęsnie smucę się z takich 'przypadkowych' wyborów, fanaberii, bo gdy nie są one podparte jakąs ideologią łatwo zostaja porzucone.
Oczywiście zgadzam się z Tobą i również uważam, że jeśli podjęło się jakąś ważną życiową decyzje to powinno się robić wszystko by trzymać się swoich postanowień i nie ulegać presji otoczenia pod żadnym względem. Sama trzymam się swoich zasad i wiem dlaczego postanowiłam nie jeść mięsa i nie spożywać nabiału, nie muszę sobie o tym przypominać filmikami, które pokazują dość oczywistą prawdę o tym skąd się bierze mięso i mleko z masowej hodowli i jak to wygląda. Ale jeśli miałabym polecić jakiś film to poleciłabym "Earthlings", bo naprawdę dosadnie pokazuje prawdę o tym, czego ludzie nie chcą wiedzieć a powinni.
Jestem dorosła i przez całe życie robię małe kroczki, żeby zmieniać coś w swoim życiu i na świecie na lepsze, zaczynam od siebie i staram się zarażać innych uświadamiając im, że każdy ma wpływ na otaczający nas świat, ale zarażam pozytywnie, mówię na przykład jakie korzyści płyną z odstawienia mięsa, i dlaczego nie chcę pic mleka, można powiedzieć, że edukuję i tak jak Ty cieszę się z każdej osoby, która postanowiła coś w swoim życiu zmienić. Ale dla niektórych wciąż jestem zakłamana, bo nie to, bo nie tamto. O to chodzi, że fanatyczni weganie interesują się bardziej tym czego nie robią inni niż tym co uważają za swoje credo.
Są takie sytuacje, że nie ma jednoznacznie dobrego wyboru. Moja znajoma weganka podczas objazdówki omyłkowo dostała w paczce z prowiantem bułkę z serem. Z wyrazem obrzydzenia i oburzeniem wyciągnęła ten ser z bułki i wyrzuciła do śmieci! I teraz pytanie do wegan tych "na 100%": czy z punktu widzenia weganizmu lepiej było ten ser wyrzucić, oddać innym, ale to niewegańskie bo namawiasz w ten sposób innych do jedzenia nabiału czy zjeść, ale wtedy łamiesz swoja ideologię. Produkt ten powstał dzięki mleku istoty, która żyje w nieludzkich warunkach bez swojego cielaka, ale jednak to jej mleko i czy wyrzucenie tego sera nie jest brakiem szacunku do tego zwierzęcia? Więc co jest bardziej etyczne w tym momencie? Każda odpowiedź rodzi tutaj dylemat. Ale ja na pewno nie wyrzuciłabym żywności. Nienawidzę kiedy ktoś kupuje lub dostaje coś do jedzenia i to wyrzuca, bo cośtam cośtam! Szczególnie mięso, bo to znaczy, że jakieś zwierze musiało umrzeć tylko po to, żeby wylądować w koszu. Tam gdzie jest jakakolwiek ideologia nie ma łatwych wyborów i dlatego moim zdaniem, choć oczywiście należy robić wszystko co w naszej mocy by żyć zgodnie z własnymi zasadami, to jednak należy to robić w granicach zdrowego rozsądku.
Jeśli ten tort juś istnieje, to istnieją 3 rozwiązania: koleżanki zjedzą tort a autorka nie. Ktoś może przyczepić się, że to "niewegańskie" mieć na swoich urodzinach taki tort, zatem opcja 2: tort zostanie wyrzucony, żeby nie łamać zamysłu weganizmu, marnowanie żywności jest przecież mało ważne... Opcja 3 oczywiście najgorsza: solenizantka z koleżankami poczęstuje się kawałkiem swojego urodzinowego tortu jeśli taka ma chęć, bo najważniejsze, żeby decyzja o zmianie była dojrzała i przemyślana i wtedy właśnie jest trwała. Ja nie jadłam swojego ślubnego tortu na przykład, ale ja jestem juz stara dupa i wiem, że to jest to czego chcę, nie miałam wątpliwości.
Autorka jest bardzo młoda i już po miesiącu ma momenty kiedy chce odpuścić, więc może weganizm to zbyt radykalny krok? Może lepiej zacząć od wegetarianizmu i trwać w tej decyzji, a później dopiero podjąć kolejny krok? Ale to jest tylko moje zdanie, ja się za wegankę nie uważam i choć uważam wegańską ideologia za piękną, to jednak jak napisałam nie ma prawdopodonie (lub jest ich ledwie kilku na świecie) ludzi żyjących wegańsko w 100%, każdy ma w domu meble klejone klejem stolarskim, każdy ma leki/kosmetyki, których składniki kiedyś na pewno były przetestowane na zwierzętach, każdy kiedyś ubił komara, muchę lub kleszcza, a grunt to zachować zdrowy rozsądek i robić coś z głębi duszy a nie dlatego, że wypada/że moda/że będę się czuł lepszy od innych.
Edytowany przez 3272c3d54f3f2cad2044ed38800f2cf9 1 lipca 2016, 10:05