Temat: Proszę o kopa w obszerne 4 litery

Cześć i czołem!

W zasadzie nie wiem od czego zacząć.
Może zacznę od tego,że sprawy mają się kiepsko. Od dawna mam świadomość tego,że muszę coś ze sobą robić. Stając na wagę za każdym razem napływają mi łzy do oczu. Chwilowa utrata 2 czy 3 kilogramów,poprzez niepoprawne głodówki,zachęcają mnie do obżarstwa a obżarstwo zmusza do płaczu.Motam się w błędnym kole.
3 lata temu udało mi się schudnąć ponad 20 kg. Nie odchudzałam się wówczas "z głową" dlatego też to co ubyło, w ciągu roku przybyło z nawiązką.Od tamtej pory,co jakiś czas próbuje od nowa i od nowa i od nowa.

Widzę,jak na tym wszystkim cierpi moje ciało: rozstępy coraz szersze,rozleglejsze i co gorsza nieodwracalne, na zawsze szpecące moje ciało,cellulit miejscowo będący nawet bolesny i skóra tracąca swoją sprężystość, jędrność.
Moja samoocena też ma się kiepsko.Tragicznie znoszę lato.Boję się krótkich spodenek,zbyt krótkich sukienek, nienawidzę odrywać ramion, a ostatni raz w stroju kąpielowym byłam mając 8 lat.Nie potrafię pływać i nigdy nie próbowałam się nauczyć przez to właśnie,że boję się odsłonić ciało.

Dla wszystkich ludzi ważących tyle ile się powinno,moje problemy nie są w ogóle problemami,bo przecież "wystarczy mniej jeść", "ruszać się" ,jednak to nie jest tak proste dla mnie. Nie potrafię się zmotywować,poddaje się zbyt szybko,bo gdzieś podświadomie mam zakodowane,że przecież zawsze będę wyglądać,jak prosiaczek. Nie umiem zacząć z głową.Czasem nie potrafię zrozumieć samej siebie i tego dlaczego zamiast odmówić sobie jedzenia późnym wieczorem,wolę nie iść spać i nawpierniczać nieprzyzwoicie.

Żalę się głównie po to by uzyskać jakieś wskazówki.
Jestem tu zupełnie nowa i zielona. Zalogowałam się tutaj szukając wsparcia i motywacji.
Byłabym niesamowicie wdzięczna  gdybyście podzieliły się ze mną swoimi sposobami na odzyskanie wiary w siebie i chęć  działania.
Pomocy! 

Sposobów jest wiele, dla każdego są one inne :)

Najważniejsze jest to aby w odchudzaniu wyznaczyć sobie cel jaki chce się osiągnąć i datę. 

Odchudzanie - w zasadzie chodzi o zmianę stylu życia na lepszy, zdrowszy. Musimy sobie uświadomić, że to co robimy tylko nam szkodzi. Wiem i zdaje sobie sprawę, że to trudne, ponieważ sama jestem uzależniona od węglowodanów. Kiedy wstaję rano, zawsze jestem pełna motywacji, natomiast popołudniu myślę :od jutra. Tak nie może być, kiedy będziemy mieli ochotę na słodycze, bądź jakiekolwiek niezdrowe jedzenie, musimy powiedzieć : Nie od jutra, OD DZISIAJ, OD TERAZ. To pierwszy krok do pokonania własnych słabości. 

Część druga, wiem, że żadna dieta tego nie uwzględnia, ale warto pozwolić sobie na choćby kostkę czekolady dziennie. Przecież całe życie nie będziemy na diecie. Będziemy musieli wrócić do normalnego żywienia, a aby uniknąć niepożądanego efektu jojo musimy organizm choćby w małym stopniu do tego przyzwyczajać. 

Sama jestem okropnym łasuchem i biorę się za siebie ! 

Życzę powodzenia i mnóstwo motywacji :)

Wszystko jest możliwe i wszystko siedzi u nas w głowie, miałam podobną sytuację kiedyś tez schudłam +/- 20kg, ale przez głupią dietę,  przez co wszystko wróciło z nawiązką, żeby schudnąć i cieszyć się tym należy chcieć zmienić swoje życie na lepsze a nie katować się dietami!

Ja powtarzam sobie, że CHCĘ, a nie muszę! I jakoś idzie!

Nie jedz na siłę czegoś co Ci nie smakuje tylko dlatego, że jest zdrowe, niech jedzenie Ci sprawia przyjemność ( nie smieciorach oczywiście tutaj mowa), oraz pamietaj o babysteps- nie przytyłyśmy w miesiąc i w miesiąc się tego nie pozbędziemy :-)

Jedz regularnie! - Banalne ale niesamowicie pomaga, ja kiedys potrafiłam pierwszy posiłek wrzucić w siebie o 15, a na wieczór obżerać się wszystkim co wpadnie w ręce, teraz jem regularnie nie mam "napadów", ani nawet chęci na słodycze ostatnio złapałam się na tym, że banan wydaje mi się być za słodki :D

Na samym początku ratowałam się koktajlami (głównie na 2 śniadanie) owocowymi podejrzewam to przez nie odechciało mi się słodyczy :D

Powodzenia w walce!

Pasek wagi

Nie rzucaj się na "głęboką wode" ,nie zmieniaj całego swojego jadłospisu od razu,bo być może będzie to dla Ciebie za trudne i szybko się poddasz.Wprowadzaj zmiany stopniowo. Przykładowo,powiedz sobie: od dzisiaj jem zdrowe śniadanie. Jedz codziennie zdrowe ,różnorodne śniadanie. Za tydzień/dwa zmień swoją kolacje na zdrową. Po miesiącu postanów sobie ,że od teraz nie będziesz podjadać,będziesz jeść regularnie. Po jakimś czasie sama będziesz chciała jeść zdrowiej i faktycznie wprowadzać te zmiany,bo poprawi Ci się samopoczucie,nie będzie wiecznych wyrzutów sumienia "bo znowu się nażarłam a miałam zjeść to i to" ,zmieni Ci się sposób myślenia.To samo zrób z aktywnością fizyczną,na początek wprowadź np.10 minutowy spacer,później zmień to na 20 minut itd. Realizuj małe cele,a będziesz zyskiwać pewnosć siebie i motywacje spełniając je.Zajmie to więcej czasu,ale na pewno będzie lepszym wyborem niż głodówki na przemian z obżarstwem..

przede wszystkim odradzam Ci zaczynanie przed świętami. Zaplanuj sobie początek na 'po świętach'. Sposób na walkę z kilogramami to tak naprawdę zbiór wielu 'trików' i nie są one wcale tak trudne do zastosowania jak myślisz :) 

po pierwsze - ustal konkretną datę, kiedy zaczynasz walkę o siebie - odgrodź się grubą krechą od tych nieudanych prób z przeszłości. Teraz jest nowy czas, nowy początek i tamto się nie liczy. Dawna Ty może nie potrafiła, ale nowa Ty się uczy i niedługo pokona cały świat - tak sobie myśl. Nie wybieraj jutra, bo za chwile święta (jeśli obchodzisz) będą kusić. Wybierz sobie jakiś dzień po świętach, ale też nie staraj się narobić zapasów, spokojnie, nie będziesz musiała już wiecznie głodować ;)

Po drugie - ustal sobie początkowy cel - ile kilogramów chciałabyś schudnąć tak 'na dobry początek' by uznac to za sukces a nie chwilowe wachnięcie wagi spowodowane np okresem (nie wymyślaj zbyt duzych liczb, niech to będzie coś z przedziału 3-10 kilo) i skoncentruj się najpierw na osiągnięciu tego małego celu. 

po trzecie - dobry plan - oblicz sobie swoje CPM, czyli zapotrzebowanie na kalorie z uwzględnieniem aktywności w ciągu dnia (masz taki kalkulator na vitali) i obetnij od niego 300 kcal - tej wartości staraj się nie przekraczać (pamietaj, że nie możesz też jeść zbyt mało) Jeśli na początek liczenie kalorii wydaje Ci się nie do przejścia (choć polecam spróbować) to po prostu trzymaj się kilku kluczowych zasad:

-to co jesz, wpływa na to, jak się czujesz - nie jedz więc śmieci i słodyczy wyrabianych nie wiadomo z czego, bo to trafia do Twojego organizmu i nie jest mu zbyt przyjemnie z taką ilością chemii (zakładając, że jesz wysoko przetworzone produkty w tym słodycze)

-najważniejsza by naprawić metabolizm (zgaduje, że sobie go nadwyrężyłaś dietami i przemiane materii masz wolniejszą niż kiedyś) jest regularność posiłków. Choćby się waliło i paliło, jedz w odstępach 3-4 godzinnych. Wiem, wiem, czasem w pracy nie ma jak... ale zastanow się czy naprawdę nie da się wyjść na 2 minuty i chapnąć przygotowanej w domu kanapki?

- duuuużo wody - wiem, wszędzie o tym głośno, ale to naprawdę dużo daje. Jeśli lubisz kombinować, polecam dodać plasterek cytryny/pomarańczy/listki mięty

- ruch!! bardzo ważne przy odchudzaniu. Rozumiem, że wstydzisz się pływać. ale czy nie byłoby świetnie? Pomyśl... X kilogramów i możesz nauczyć się pływać, a wtedy będziesz mogła to połączyć z dalszym modelowaniem sylwetki, albo po prostu wyjść w bikini i się nie wstydzić - kuszące? No to słuchaj: wystarczy na sam początek się przełamać. Przy Twojej wadze bieganie odpada (spoko, przy mojej też :P ) bo mogłoby zbyt obciążyć kolana. Ale już spacery są jak najbardziej wskazane! Gdzie tylko możesz to idź - jest wiele miejsc, tylko się ich nie zauważa. Mieszkasz w dużym mieście? idź przystanek dalej do tramwaju/autobusu. Wyjdź po zakupy na piechotę. wyjdź i postaraj się znaleźć jakieś nowe, fajne miejsca, o których nie miałas pojęcia, bo nie jedździ tam autotramwaj (wierz mi, dwa domy dalej może się ukrywać ładny skwer, fajny sklepik itp.) 

dobra, naprodukowałam się... mam nadzieję, że chociaż ciut pomogłam. Napisz nam może co jesz w tej chwili? będzie łatwiej podpowiedzieć jaki drobne zmiany wprowadzić, bez rewolucji, byś zaczęła widzieć pozytywne zmiany ;)

solidnego kopniaka dostajesz! Glowa do gory,powodzenia. Zacznij juz dzis!

Pasek wagi

Cześć ! Uszy do góry i nasłuch ;) Chęć do działania to wiara w powodzenie- wiara w powodzenie, to dobry plan i zadaniowe podejście. Jakby nie było odwrotu. Trzeba zaliczyć wszystkie punkty, jak w robocie za ktorą Ci płacą, żebyś mogła spokojnie żyć. Jeśli odstawiasz cukier, nie pędź jednocześnie w restrykcyjne diety. Organizm przyzwyczajony do dużych dawek dopalaczy uspokoi się, jeśli w każdym posiłku, także wieczornym uwzględnisz złożone węglowodany. Zaprzyjaźnij się z licznikami kalorii, znajdź kalkulator cpm i ppm- najlepiej na stronach sportowych i działaj zgodnie z wyliczeniami, na początek zapewniając mu dawkę kaloryczną na poziomie cpm, później jeśli waga nie będzie spadać ( a powinna, ponieważ dotychczas paliwa był ogrom ) , będziesz ciąć. Białka ok 1 -1,5 gram na kg masy ciała, około 240 gram ( na początek, pózniej ewentualne cięcia ) węglowodanów/day , reszta tłuszcze. Nie wiem jaki masz wzrost przy tej wadze , ile lat, nie jest też powiedziane że masz skopany metabolizm, po prostu się przeżerasz, a konsekwencje nadmiaru pożywienia uwidaczniają się w nadmiarze fatu, wody i toksyn. Nie rzucaj się w pierwszym tygodniu na aktywność fizyczną. Energiczne marsz 1 h / day w zupełności wystarczą, dołożysz do pieca od drugiego tygodnia, kiedy ogarniesz w miarę posiłki. 

Z takim ssaniem na słodycze, nie powinnam... ale... kup sobie bcaa ( proszek np oilmp ) i wypij w godzinie największego cugu. I pij przez jakieś dwa tygodnie, w tym czasie uzależnienie powinno zacząć mijać, bcaa pozwoli przejść  odwyk w miarę bezboleśnie. Ten środek oprócz tego, że ma za zadanie chronić mięśnie, działa bezpośrednio w przysadce mózgowej ograniczając łaknienie- mówiąc kolokwialnie. 

W razie czego pisz- tymczasem wiary w siebie i zdrowego podejścia: nie chcemy formy na lato, chcemy formy na zawsze. Masz dużo czasu,działasz z głową, działasz rozsądnie.

Mnie porządnie zmotywowało gdy mój chłopak schudł. Wcześniej raczej moja motywacja bardzo szybko znikała, a teraz trwam od 24 lutego. :)

Może pomyśl sobie o kimś, kto schudł, skoro ten ktoś może to dlaczego Ty niby nie?:)

Powodzenia życzę 

Pasek wagi

Jakiś czas temu byłam w dokładnie takim samym momencie jak Ty. Trudno o jakaś konkretną motywację, po prostu przychodzi w życiu taki czas, kiedy mówisz sobie dość, masz siłę i cel jest dla Ciebie ważniejszy niż jedzenie/lenistwo. Tak było w moim przypadku. 

Dopóki jesteś przed odchudzaniem, radzę Ci dobrze, chudnij z głową! Nie stosuj głodówek, najlepiej jedz zdrowo, ale nie ograniczaj wszystkiego, pozwalaj sobie na różne rzeczy, oczywiście rozsądnie i w mniejszych ilościach. do tego dużo ruchu. Nie dość, że schudniesz to potem uda Ci się utrzymać wagę. Ja schudłam 30 kg i mimo, że narazie utrzymuję ten wynik, to ciągle boję się efektu jojo, bo trudno mi z tego wyjść, mam kompulsy i ciągle myślę o jedzeniu. Moja silna wola, dzięki której schudłam gdzieś znikła, nie da się tak długo oszukiwać organizmu niestety.

Pasek wagi

Super mega dziękuję!(zakochany)

To moje jedzenie wygląda tak (wstyd):

W tygodniu dzień zaczynam o różnych porach,zależne jest to od tego,kiedy zaczynam zajęcia.
Zawsze rano zaraz po przebudzeniu robię śniadanie. Nie popisuje się w tym momencie niesamowitą kreatywnością,bo zazwyczaj na śniadanie szykuje 4 kanapki na jakimś ciemnym chlebie(nie lubię białego,wydaje mi się podeszowawty) z wędliną,serem i jakimś pomidorem,ogórkiem albo papryką.Śniadanie lubię popić czarną,słodzona herbatą (ciężko jest mi odmówić sobie 2,5 łyżeczki cukru).
Kolejnym moim "posiłkiem" jest na ogół jakiś wafelek typu prince polo czasem popijany rozpuszczalną kawą z mlekiem i cukrem,czasem nie.
Między zajęciami na ogół jem jakiegoś banana,jabłko albo serek wiejski.
Obiad wygląda różnie. Zazwyczaj są to zupy zabielane,gotowane czasem na kostkach,czasem na mięsie.
Po jakimś czasie pojawiają się ziemniaki i jajko lub dwa,sadzone.
Kolacja wygląda,jak śniadanie.
Między "posiłkami" oczywiście podjadanie,podgryzanie tego,co w lodówce,a późnym wieczorem jakieś owocowe,miodowe piwo do filmu i wtedy na ogół akompaniuje mu popcorn.
Jeżeli chodzi o  napoje gazowane i tak dalej,to rzadko po nie sięgam. Z gazowanych "cieczy" mam jedynie słabość do kwasu chlebowego i podpiwków różnego rodzaju. Między posiłkami piję na ogół kubusiowe soki no i wodę.
Oczywiście miewam ataki obżarstwa różnego rodzaju i "sprzyjające " pomysłu typu frytki na wieczór, chleby w jajku i takie tam.

Odstępy między posiłkami też bywają różne:raz pilnuje żeby to były 3 godziny,a za drugim razem robie sobie 6 godzinną głodówkę,którą wynagradzam sobie wieczorowym obżarstwem.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.