Temat: walczymy!

no, dziewczyny. myślę, że tutaj będzie nam się lepiej rozmawiało :)
wyjaśnienie ; jesteśmy uciekinierkami z innego tematu, gdzie niestety zdecydowanie zaczęło się robić zbyt gęsto od postów w stylu 'ile ważysz i przy jakim wzroście?' albo przechwalania się coraz to niższym bmi.
Walczymy z zaburzeniami odżywiania, wspieramy się, rozmawiamy na różne inne normalne tematy, bo w końcu nawzajem dobrze się rozumiemy :)
i oczywiście zasady: nie podajemy swoich wag, bmi itd. my chcemy wygrać z chorobą. a ktoś piszący 'mam BMI 12 o matko utyję jak zacznę jeść chleb' nie pomoże innym dziewczynom wyzdrowieć.

ps może któraś podjęłaby się sporządzenia jakiegoś regulaminu? :p

a i najważniejsze: NIE JESTEŚMY PRO-ANA!

dziewczyny
macie czasem tak, że mimo najedzenia byście tylko jadły i jadły?
że macie ochotę zjeść tyle, że będziecie przepraszam za wyrażenie, aż wymiotować z przejedzenia?
po prostu otworzyć lodówkę i wrzucać do buzi wszystko, jak leci?

co się ze mną cholera dzieje ; < czy aż tak się boję tego, co będzie?
Też tak mam. Ochota na jedzenie non stop, prawda? i to obojętnie jakie.
Mnie np po kolacji, albo jak wiem, że już dzisiaj nic nie zjem ogrania straszny smutek, taka jakby pustka ;o

jakbym mogła jeść bez ograniczeń myślę że spokojnie podchodziłoby pod 6 tys. ale to wygłodzenie. mam nadzieję.
jakby... wcale nie chcę jeść. ale mam ochotę się nażreć, tak aż pęknie mi brzuch ja pęknę i umrę ;x
nie wiem, chyba znowu mnie dopada kryzys
ja tak mam praktycznie non stop, mam ochotę najeść się tak, żeby pęknąć, muszę czuć ból brzucha z przejedzenia - wtedy nadchodzi jakieś irracjonalne ukojenie i zaspokojenie.
bardzo mnie to martwi :| jestem taka po*bana.
wiecie, dziewczyny, już mi lepiej...skuliłam się, włączyłam film. ale ciągle było źle. zamknęłam komputer, poszłam do mamy (oglądała film też.) i usiadłam koło niej, dokończyłam z nią. potem zrobiłyśmy sobie herbaty. usiadłyśmy w kuchni. chwilkę wcześniej stanęłam na wadze, tak pod koniec dnia, żeby sprawdzić (w jeansach i wgl) i powiedziałam mamie. "mamo , zważyłam się, w takim stroju jak teraz i w ogóle. i było **,**" < w  miejscach gwiazdek podałam wagę, która w jeansach i pod koniec dnia była nie najgorsza >
i mama na to "to malutko, nie?" a ja , że w sumie nie, coś tam... potem chwilę rozmawiałyśmy. powiedziałam jej też, że tak się po ważeniu zdenerwowałam, że zjadłam ten kefir na noc i orzechy.
rozmawiałyśmy sobie o wszystkim, powiedziałam jej , że osobiście już czuję poprawę, że nie jestem już taka apatyczna jak wcześniej itp... i ogólnie rozmawiałyśmy sobie o tym. powiedziała mi, że martwi się, co to będzie jak wrócę do szkoły, że byłoby dla mnie przybrać choć kg...i , że bardzo się boi o obiady jak będzie rok szkolny. to wytłumaczyłam jej, że ja jestem dziwnie spokojna, bo czuję, że potrafię nad tym zapanować, że wiem, że nie mogę zjeść poniżej pewnej granicy i potrafię sobie rozsądnie nakazać. (co jest prawdą).
bo, wiecie, ja chodzę do dwóch szkół. a mieszkam od nich 25 km. więc jest tak, że bardzo rano wyjeżdżam z domu i wracam dość późno, nie raz koło 21. i nie mam "przerwy obiadowej", tzn żadnej takiej dłuższej.
nie wiem do końca co zrobię, ale jak pisałam - nie boję się o to. coś wymyślę.
na pewno na początku będzie ciężko i się nie raz pokłócę z rodzicami. ale w końcu znajdziemy równowagę i system na rok szkolny. nauczymy się tego, tak jak nauczyliśmy się równowagi w tej sytuacji.
i wiecie co wam powiem?
rozmowy są potrzebne.
rozmowy są bardzo potrzebne.
z rodzicami.z najbliższymi.
nie da się osiągnąć psychicznej równowagi bez spokojnej rozmowy z mamą, czy tatą. czy obojgiem.
to jest potrzebne, oni są nam bardzo potrzebni.
ale my im też. nasze słowa, nasze wyjaśnienia.
bo jak nic nie mówimy i tylko zamykamy się w swoim świecie, to oni są niespokojni.
trzeba mówić, o swoich troskach, lękach, obawach. sukcesach.
polecam to wam wszystkim.

miki - tobie też bardzo polecam porozmawiać z mamą, o twoich lękach przed szpitalem, o twoich próbach, staraniach, jedzeniu...

rodzice nigdy nie będą naszymi wrogami.
musiałam się wygadać :)a co do middle - to reakcja obronna organizmu po głodówkach. ja takie mam, ty takie masz. to nic nienaturalnego. nie jesteś nie normalna, musisz tylko troszkę pomóc sobie. i dać sobie pomóc. i wszystko wróci do normy :*

Cat.Lover

Sam fakt, że przyjęłaś do świadomości swoją chorobę, to duży plus. Od czegoś trzeba zacząć. Przyjdzie i czas na leczenie ;)

Dziewczyny, wczoraj przeżyłam koszmar.. Od 2 dni miałam nawrót, chciałam z tym skończyć i postanowiłam nie jeść (jak dziecko).. Kupiłam dwa opakowania dużych gum do żucia. Po 1,5 paczki poczułam, że coś jest nie tak. Myślałam, że mi brzuch rozsadzi. Bardzo mnie bolał, wyglądał jak balon, jakbym pochłonęła tony jedzenia, a ja prawie nic nie jadłam. Leżałam na łóżku 4h, nie mogłam się z niego podnieść. Dzisiaj na szczęście jest dobrze. Nigdy więcej tego nie zrobię.

> ja tak mam praktycznie non stop, mam ochotę najeść
> się tak, żeby pęknąć, muszę czuć ból brzucha z
> przejedzenia - wtedy nadchodzi jakieś irracjonalne
> ukojenie i zaspokojenie. bardzo mnie to martwi :|
> jestem taka po*bana.

dokładnie ://
no własnie ja zawsze po posiłku  jestem tak bardzo głodna jakbym go nie jadła i wtedy podjadam płatki na sucho
nakrętka ja czasem mam tak ze jem chociaż nie mam miejsca w żołądku. takl było wczoraj upiekłam bułki drożdzowe z rodzynakmi. najadłam sie 3 i to dość dużymi ale chciałam dalej i zjadłam jeszcze jedną na siłę. nie miałam wyrzutów. tłumaczyłąm ze żołądek nie chciał ale chciał organizm. czasem jem na siłę bo tak chce przytytc a potem męcze sie bo przychodzi pora nastepnego posiłku i muesze go jesc na siłę a wiem ze nie moge zjesc mniej niz zazwyczaj chociać wczesniej zjadlam nadmiar

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.