Temat: Pierwsza randka - stres związany z płaceniem

Hej ;)

Chciałam Was zapytać o wspomnienia z pierwszej randki. Zakładając, że zaprosił Was na kawę/ kolację czy np pizzę. Czy nie była to dla Was stresująca sytuacja? Chodzi mi o moment zapłaty. Czekałyście, aż za Was zapłaci czy np od razu poprosiłyście o podanie kwoty i płaciliście np na pół?

Powiem szczerze, że myślenie o tym spędza mi sen z powiek. Z jednej strony wolałabym od razu powiedzieć kelnerowi, żeby rozdzielił rachunki to sprawa byłaby czysta. Z drugiej strony, nie wiadomo jak zareaguje na to facet : jeden poczuje się urażony, bo np powie, że on zaprasza, to on stawia. Drugi może sie oburzyć, że wymagamy od niego, by za nas zapłacił.

Co myślicie o tym, żeby przed sama randką zaznaczyć, że zgadzacie się na kolację, ale płacicie za siebie?

Jak to było u Was?

Ja z tego co pamiętam to pierwszy raz byliśmy w kinie i on płacił. A ja się jakoś nie upominałam o to że chce płacić za siebie (również mam dość pokazywania niezależności) ;). A później jak zaczęliśmy być razem to już z płaceniem było i jest różnie. Czasem on czasem ja, ale jednak w większości on płaci jak gdzieś wychodzimy.

Pasek wagi

Dla mnie zelazna zasada: pierwsza randka- zawsze oferuje, ze podziele rachunek jak kelner rpzyniesie rachunek, ale oczekuje ze jednak facet na pierwszej radce bedzie gentlemanem i mi odmowi i zaplaci. Druga radnka juz pol na pol, albo ja place

Pasek wagi

kakiboom napisał(a):

Ja kiedyś miałam sytuację, że to facet zaproponował spotkanie (zaczepił mnie na ulicy i po chwili rozmowy zaproponował, żebyśmy poszli następnego dnia na piwo) i wyszło tak, że ja zapłaciłam całość o.O gościu poprosił kelnera o rachunek, po czym siedzi i nic :D ja zamówiłam oprócz piwa jeszcze małą przekąskę i się zestresowałam,że może to naciąganie i zapytałam czy mam zapłacić, a on - tak, ja mogę zapłacić w następnym miejscu. byłam w takim szoku, że nawet nie wpadłam na podział rachunku tylko zapłaciłam. chciałabym jeszcze wspomnieć, że ja byłam wtedy studentką a gościu miał ok. 35-38 lat. Nie oczekuję, że ktoś będzie mi stawiał, ale to już było przegięcie :D
Dobry sposób na jedzenie i picie na czyjść koszt :D.

Za mnie zawsze płacono, ale zwykle to byli goście, z którymi się już potem nie spotykałam, albo wiedziałam, że nic sensownego nie będzie. A więc miałam szamę za free ;). Dziewczyny zapraszałam sama i za nie płaciłam.

Pasek wagi

LessLessLess napisał(a):

kakiboom napisał(a):

Ja kiedyś miałam sytuację, że to facet zaproponował spotkanie (zaczepił mnie na ulicy i po chwili rozmowy zaproponował, żebyśmy poszli następnego dnia na piwo) i wyszło tak, że ja zapłaciłam całość o.O gościu poprosił kelnera o rachunek, po czym siedzi i nic :D ja zamówiłam oprócz piwa jeszcze małą przekąskę i się zestresowałam,że może to naciąganie i zapytałam czy mam zapłacić, a on - tak, ja mogę zapłacić w następnym miejscu. byłam w takim szoku, że nawet nie wpadłam na podział rachunku tylko zapłaciłam. chciałabym jeszcze wspomnieć, że ja byłam wtedy studentką a gościu miał ok. 35-38 lat. Nie oczekuję, że ktoś będzie mi stawiał, ale to już było przegięcie :D
Dobry sposób na jedzenie i picie na czyjść koszt :D.Za mnie zawsze płacono, ale zwykle to byli goście, z którymi się już potem nie spotykałam, albo wiedziałam, że nic sensownego nie będzie. A więc miałam szamę za free ;). Dziewczyny zapraszałam sama i za nie płaciłam.

No to juz jest lekka przesada, zeby facet czekał bezczelnie aż zaplacimy.

Pamietam raz jakis chlopak poprosil mnie o numer telefonu. Troche to trwalo zanim sie zdecydowalam, ale mu podytkowalam. Pozniej mi puszczal sygnaly i kazal do siebie oddzwaniac :D

Odbiegajac tym samym od tematu, mam wrazenie, ze kobiety w dzisiejszych czasach maja wieksze jaja niz faceci. 

polihymnia napisał(a):

Ja na pierwszą randkę preferowalam jakąś kawę i bez wyrzutów sumienia dawalam facetowi zapłacić te 10-15 zł. Jeśli chodzi o obiad to bym pewnie zaproponowała ale bez przepychanek

To zależy, jak na to spojrzeć:)

 Niby te 10-15 zł to nic, ale dwie osoby to już jakieś 30 zł. W okresie pierwszych randek to całkiem sporo. Ponadto skąd chłopak ma wiedzieć że drugim razem na coś droższego się dorzucę? Ma podstawy przypuszczać że sam zapłaci - chyba, że usłyszy deklarację: w takim razie ja się zrewanżuję przy kolejnym spotkaniu :)

Trochę dramatyzujesz:p ja pozwalam za siebie płacić a następnie dziękuję za kolację 

Tu nie ma żadnego dramatyzowania, to taka zwykła szara proza życia :)

Byliśmy w kinie i za bilety on zapłacił. Po kinie poszliśmy na piwo i ja pierwsze postawiłam (od razu powiedziałam, ze ja płace w podziękowaniu za kino). Dla mnie to jest idiotyczny zwyczaj - walczyłam o to żeby zarabiać tyle ile koledzy na tym samym stanowisku wiec z jakiej paki to facet ma za mnie płacić? 

Później to już zupełnie różnie, po trzech miesiacach razem zamieszkaliśmy i budżet jest wspólny. Ale i tak mnie rozpieszcza robiąc niespodzianki i kupując mi różne rzeczy „ze swoich” ;) 

Ale bardzo nie lubie kiedy jakiś facet narzuca mi, ze za wszystko będzie płacił - nie mój typ ;)

Pasek wagi

WyjdaWamGaly napisał(a):

Dla mnie dziwna rozkmina... Jesli zaprosił, to powinien zapłacić. I to nie chodzi o to, że facet. Jeśli kogoś zapraszam do siebie do domu na obiad, kolacje, kawę, to podaję to gościom nie oczekując że ktoś mi za to zapłaci czy przyniesie kawał karkowy ze sobą. Tak samo jeśli zapraszam koleżankę, kolegę czy kogokolwiek do knajpy, to również ja płacę bo ja zaprosiłam. Co innego gdyby to nie było zaproszenie, tylko na zasadzie "może coś zjemy". 

jak odróżnić zaproszenie od może coś zjemy ? czy ta osoba która rzuca hasło "może coś zjemy" nie staje się automatycznie zapraszającym ?;)

Odwieczny dylemat. Gdyby niektórzy lepiej znali zasady savoir-vivre wiedzieliby, ze placi ten kto zaprasza. Zakladajac jednak, ze Twoj partner tez nie zna tej prostej zasady i oczekuje Twojego partycypowania w kosztach, zaproponuj po otrzymaniu rachunku, ze zapłacisz za siebie. Jesli sie nie zgodzi, to podziękuj i pozwól mu czynić swą powinność :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.