- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 maja 2018, 09:24
Hej ;)
Chciałam Was zapytać o wspomnienia z pierwszej randki. Zakładając, że zaprosił Was na kawę/ kolację czy np pizzę. Czy nie była to dla Was stresująca sytuacja? Chodzi mi o moment zapłaty. Czekałyście, aż za Was zapłaci czy np od razu poprosiłyście o podanie kwoty i płaciliście np na pół?
Powiem szczerze, że myślenie o tym spędza mi sen z powiek. Z jednej strony wolałabym od razu powiedzieć kelnerowi, żeby rozdzielił rachunki to sprawa byłaby czysta. Z drugiej strony, nie wiadomo jak zareaguje na to facet : jeden poczuje się urażony, bo np powie, że on zaprasza, to on stawia. Drugi może sie oburzyć, że wymagamy od niego, by za nas zapłacił.
Co myślicie o tym, żeby przed sama randką zaznaczyć, że zgadzacie się na kolację, ale płacicie za siebie?
Jak to było u Was?
29 maja 2018, 16:19
Zasady savoir-vivre - mocna rzecz. Tam też sporo pisze o rewanżowaniu się :)
Nie oszukujmy się, kobiety lubią żeby za nie płacono i zawsze znajdzie się argument, by korzystając z tego uważać, że im się należy :)
I już uciekam, bo jak zwykle, moje zasady nie są życiowo wygodne :))
29 maja 2018, 16:29
skoro Cie zaprosil, to on zaplaci. przynajmniej powinien. a jak Ty wyciagniesz portfel i o przystanie na to zebys to Ty zasponsorowala kolacje na ktora Cie zaprosil, to dla mnie jest wafel i tyle. bylaby to pierwsza i ostatnia randka.
29 maja 2018, 17:28
skoro Cie zaprosil, to on zaplaci. przynajmniej powinien. a jak Ty wyciagniesz portfel i o przystanie na to zebys to Ty zasponsorowala kolacje na ktora Cie zaprosil, to dla mnie jest wafel i tyle. bylaby to pierwsza i ostatnia randka.
Otóż to, byłby to wielki wafel.
Czytając wszystko wypowiedzi, przychodzi mi na myśl, że kobieta wręcz powinna zaproponować zapłatę ( na pół oczywiście), z kilku powodów. Po pierwsze, aby nie pokazać, że tego oczekuje, a po drugie, by dać szansę mężczyźnie się wykazać. To tak troche jak z odkręcaniem słoików. Choćbyśmy same dały radę, lepiej dać to facetowi i okazać mu później wdzięczność i podbudować trochę jego męskie ego.
Co do savoir-vivru - szczerze wątpie, czy dzisiejsi mężczyźni stosowaliby się do wytycznych. Pamietam opowieść, gdzie dziewczyna próbując nauczyć kilku zasad swojego faceta, siedziała w aucie tyle, dopóki nie otworzył jej drzwi. Podobno się już później nauczył ;p Tylko, że ciężko starego psa nauczyć nowych sztuczek, a o dobrego tresera też ciężko. Każdy chciałby przyjść "na gotowe".
29 maja 2018, 20:05
Owszem, ale na tej samej zasadzie kiedy do kogoś przychodzisz, to może nie przynosisz karkówki, ale wino czy ciastko. Zapraszający zaprasza i płaci, a ty oferujesz udział w kosztach, to taki taniec, który sprawia, że obdarowujący czuje się zauważony i doceniony (a nie na zasadzie kobiecie się obiad należy i już), a obdarowana może pokazać, że nie jest pasożytem. Win-win.
Znowu nie do końca mogę się zgodzić. Tzn ogólnie się z Tobą zgadzam i rozumiem założenie. Ale ja jednak jak do kogoś jestem zaproszona, to nic nie przynosze, nikt też nie przynosi nic do mnie. Ani wina, ani ciastka. Oczywiście nie mówię o jakiś specjalnych okazjach. Jeśli zostałam zaproszona, nigdy nie oferowałam, że zapłacę. Dla mnie to logiczne. I sama czuje się "urażony" kiedy ktoś chce płacić kiedy to ja zapraszam. A jeśli ktoś się czuje wykorzystany bo musi zapłacić pomimo że mnie zaprosił, to jego problem, nie mój. To tak, jakbym ja się czuła urazona że ktoś nie przyniósł kartkówki na grilla na którego to ja zapraszalam. Świadczy to o zapraszającym, nie gościu.
Nie twierdzę, że facet ma zawsze płacić, no ale bycie gospodarzem do czegoś zobowiązuje.
29 maja 2018, 20:13
jak odróżnić zaproszenie od może coś zjemy ? czy ta osoba która rzuca hasło "może coś zjemy" nie staje się automatycznie zapraszającym ?;)Dla mnie dziwna rozkmina... Jesli zaprosił, to powinien zapłacić. I to nie chodzi o to, że facet. Jeśli kogoś zapraszam do siebie do domu na obiad, kolacje, kawę, to podaję to gościom nie oczekując że ktoś mi za to zapłaci czy przyniesie kawał karkowy ze sobą. Tak samo jeśli zapraszam koleżankę, kolegę czy kogokolwiek do knajpy, to również ja płacę bo ja zaprosiłam. Co innego gdyby to nie było zaproszenie, tylko na zasadzie "może coś zjemy".
Dla mnie bardzo łatwo odróżnić :) może dlatego, że zawsze spotkałam się z konkretnymi facetami którzy nazywali sprawy po imieniu. Zazwyczaj słyszałam coś w stylu "a może dasz się zaprosić", albo "zabieram Cie do/na", dla mnie to zaproszenie. Ale jak byłam z kolegą gdzieś i np padło "mam ochotę na lody, wyjedziemy zjeść" to dla mnie po prostu propozycja zjedzenia lodów, za które mogę zapłacić sama. Zresztą no litości... Serio jakąś kobieta nie wie że jest zapraszana na randkę????
29 maja 2018, 20:22
Otóż to, byłby to wielki wafel. Czytając wszystko wypowiedzi, przychodzi mi na myśl, że kobieta wręcz powinna zaproponować zapłatę ( na pół oczywiście), z kilku powodów. Po pierwsze, aby nie pokazać, że tego oczekuje, a po drugie, by dać szansę mężczyźnie się wykazać. To tak troche jak z odkręcaniem słoików. Choćbyśmy same dały radę, lepiej dać to facetowi i okazać mu później wdzięczność i podbudować trochę jego męskie ego. Co do savoir-vivru - szczerze wątpie, czy dzisiejsi mężczyźni stosowaliby się do wytycznych. Pamietam opowieść, gdzie dziewczyna próbując nauczyć kilku zasad swojego faceta, siedziała w aucie tyle, dopóki nie otworzył jej drzwi. Podobno się już później nauczył ;p Tylko, że ciężko starego psa nauczyć nowych sztuczek, a o dobrego tresera też ciężko. Każdy chciałby przyjść "na gotowe".skoro Cie zaprosil, to on zaplaci. przynajmniej powinien. a jak Ty wyciagniesz portfel i o przystanie na to zebys to Ty zasponsorowala kolacje na ktora Cie zaprosil, to dla mnie jest wafel i tyle. bylaby to pierwsza i ostatnia randka.
Hm... Ktoś może nazwać mnie materialistką, ale nie spotkałabym się więcej z facetem, który za mnie nie zapłacił na randce (pomijając sytuację biednych studentów). Nie dlatego, że mnie nie stać, nie dlatego, że chce aby ktoś nade mną skakał. Ale dla mnie to duży sygnał, czy facet nie jest sknera. A ze sknera bym nie chciała być. Poza tym najgorzej nauczyć faceta, że wszystko na pół. A później tematy na Vitalii że facet na pampersy wylicza do dziecka. Ja zarabiam więcej od mojego męża, dla pieniędzy go nie brałam bo wtedy zarabiał dosłownie grosze. Ale zawsze za mnie płacił, zawsze kupował drogie prezenty, choć mnie to krepowalo, jeździłam jego samochodem po miesiącu, kupował mi ciuchy (wtedy nie zarabialam). Zawsze wiedziałam, że wszystko jest nasze a nie moje, twoje. Wiedziałam, że jak kiedyś będę musiała zostać z dzieckiem w domu, to nie będę musiała się prosić o każdą złotówkę. Że nigdy nie wypomni mi kasy itd.
29 maja 2018, 20:32
Otóż to, byłby to wielki wafel. Czytając wszystko wypowiedzi, przychodzi mi na myśl, że kobieta wręcz powinna zaproponować zapłatę ( na pół oczywiście), z kilku powodów. Po pierwsze, aby nie pokazać, że tego oczekuje, a po drugie, by dać szansę mężczyźnie się wykazać.skoro Cie zaprosil, to on zaplaci. przynajmniej powinien. a jak Ty wyciagniesz portfel i o przystanie na to zebys to Ty zasponsorowala kolacje na ktora Cie zaprosil, to dla mnie jest wafel i tyle. bylaby to pierwsza i ostatnia randka.
a tak pół zartem pół serio, kiedy Ty wyobrażasz sobie tę randkę jako wyjscie do fajnej osiedlowej knajpki, a on ma fantazje zabrać Cię do Atelier Amaro, bo albo go stać i tam sie stołuje ;), albo chce przyszpanowac, rachunek za przystawke, male danie i kieliszek wina wynosi załózmy trzy stówy co robisz? Lekką ręka wyciagasz portfel? ;)
to tak w kwestii tego czy obowiazek spoczywa na zapraszającym nie jednak wcale nie spoczywa :D
29 maja 2018, 20:52
Hm... Ktoś może nazwać mnie materialistką, ale nie spotkałabym się więcej z facetem, który za mnie nie zapłacił na randce (pomijając sytuację biednych studentów). Nie dlatego, że mnie nie stać, nie dlatego, że chce aby ktoś nade mną skakał. Ale dla mnie to duży sygnał, czy facet nie jest sknera. A ze sknera bym nie chciała być. Poza tym najgorzej nauczyć faceta, że wszystko na pół. A później tematy na Vitalii że facet na pampersy wylicza do dziecka. Ja zarabiam więcej od mojego męża, dla pieniędzy go nie brałam bo wtedy zarabiał dosłownie grosze. Ale zawsze za mnie płacił, zawsze kupował drogie prezenty, choć mnie to krepowalo, jeździłam jego samochodem po miesiącu, kupował mi ciuchy (wtedy nie zarabialam). Zawsze wiedziałam, że wszystko jest nasze a nie moje, twoje. Wiedziałam, że jak kiedyś będę musiała zostać z dzieckiem w domu, to nie będę musiała się prosić o każdą złotówkę. Że nigdy nie wypomni mi kasy itd.Otóż to, byłby to wielki wafel. Czytając wszystko wypowiedzi, przychodzi mi na myśl, że kobieta wręcz powinna zaproponować zapłatę ( na pół oczywiście), z kilku powodów. Po pierwsze, aby nie pokazać, że tego oczekuje, a po drugie, by dać szansę mężczyźnie się wykazać. To tak troche jak z odkręcaniem słoików. Choćbyśmy same dały radę, lepiej dać to facetowi i okazać mu później wdzięczność i podbudować trochę jego męskie ego. Co do savoir-vivru - szczerze wątpie, czy dzisiejsi mężczyźni stosowaliby się do wytycznych. Pamietam opowieść, gdzie dziewczyna próbując nauczyć kilku zasad swojego faceta, siedziała w aucie tyle, dopóki nie otworzył jej drzwi. Podobno się już później nauczył ;p Tylko, że ciężko starego psa nauczyć nowych sztuczek, a o dobrego tresera też ciężko. Każdy chciałby przyjść "na gotowe".skoro Cie zaprosil, to on zaplaci. przynajmniej powinien. a jak Ty wyciagniesz portfel i o przystanie na to zebys to Ty zasponsorowala kolacje na ktora Cie zaprosil, to dla mnie jest wafel i tyle. bylaby to pierwsza i ostatnia randka.
O widzisz, to też jest dobra metoda by poniekąd "sprawdzić" kandydata. Masz rację. Też sobie nie wyobrażam sytuacji, gdy podczas ciąży czy po urodzeniu musiałabym się martwić o pieniądze. A takie drobne gesty ukazują ich naturę od początku.
29 maja 2018, 21:04
a tak pół zartem pół serio, kiedy Ty wyobrażasz sobie tę randkę jako wyjscie do fajnej osiedlowej knajpki, a on ma fantazje zabrać Cię do Atelier Amaro, bo albo go stać i tam sie stołuje ;), albo chce przyszpanowac, rachunek za przystawke, male danie i kieliszek wina wynosi załózmy trzy stówy co robisz? Lekką ręka wyciagasz portfel? ;)to tak w kwestii tego czy obowiazek spoczywa na zapraszającym nie jednak wcale nie spoczywa :DOtóż to, byłby to wielki wafel. Czytając wszystko wypowiedzi, przychodzi mi na myśl, że kobieta wręcz powinna zaproponować zapłatę ( na pół oczywiście), z kilku powodów. Po pierwsze, aby nie pokazać, że tego oczekuje, a po drugie, by dać szansę mężczyźnie się wykazać.skoro Cie zaprosil, to on zaplaci. przynajmniej powinien. a jak Ty wyciagniesz portfel i o przystanie na to zebys to Ty zasponsorowala kolacje na ktora Cie zaprosil, to dla mnie jest wafel i tyle. bylaby to pierwsza i ostatnia randka.
Miałam o tym wcześniej pisać, o takiej właśnie drogiej restauracji. Po pierwsze, to nie zgodziłabym się na takie wyjście na pierwszej randce, czułabym się strasznie skrępowana, bo do takowych nie chodzę. Po pierwsze dlatego, że wolę kuchnię włoską, która jest tania nawet w restauracjach, po drugie chyba bym nie wiedziała jak się wziąć np za homara i czułabym się zwyczajnie niezręcznie. Na takie wielkie wyjścia mogłabym wyjść np po dłuższej znajomości, gdyby zechciał sie oświadczyć albo uczcić coś, nie mniej nie uważam tego za jakieś "must have". Jestem prostą dziewczyną i nie fascynuje mnie wyjście do drogich restauracji.
Tym bardziej, nie wyobrażam sobie, że chłopak, ktorego dopiero co poznałam, podjedzie na moją wieś wystrojony w garnitur, by zaprosić mnie do najdroższej restauracji i jeszcze proponować wino