Temat: Dawać czy nie dawać?

Jak reagujecie na osoby zaczepiające na ulicy z prośbą o "poratowanie pieniędzmi" itp.? 

Dajecie czy nie i dlaczego? 

Pytanie z ciekawości ;) 

Pasek wagi

u mnie zależy od tego kto prosi. Jak prosi chłop w wieku produkcyjnym to sorry ale idź do pracy. Dwie sprawne ręce, za minimalna krajowa w dużym mieście znajdzie sobie pracę. Trzeba chciec. Ale też kilka razy w roku zdarza się że pod Carrefourem czy innym dużym sklepie zaczepi mnie starszy pan czy Pani (widać że nie piją, względnie schludnie ubrani itd) i pytają czy kupię im kiełbasę czy coś do chleba. W takiej sytuacji wydaje już trochę więcej i kupuje jakiś chleb, smarowidło, coś do chleba i ogólnie jakieś podstawowe rzeczy czy konserwy. Trudno już, wydam te ok 30-40 zł Ale kto wie w jakiej sytuacji ja będę w wieku ok 70 lat. Wierzę że dobre uczynki wracają. 

Jeśli tylko mogę, to daję. Wychodzę z założenia, że nie zbiednieje od paru złotych, a komuś może akurat pomogę. Przestałam jedynie dawać ludziom, którzy wykorzystują dzieci do zebrania pieniędzy. Zazwyczaj są to obcokrajowcy. Jeśli istnieje taka możliwość, wolę kupić coś do jedzenia niż dać kasę, ale nie zawsze się da.

Raczej nie. Prawie nigdy nie mam przy sobie drobnych pieniędzy. 

ILoveSpring napisał(a):

Ja zawsze daję. Od 5 zł nie zbiednieję. 

Od 5 nie. Ale kilka lat temu miała takie miejsce pracy i trasę, że codziennie na przystankach byłam zaczepiana przez kilka osób. Jakbym zawsze dawała, to pół wypłaty by mi poszło. 

Nigdy - jak ktos zaczepia, nawet zwyklym pytaniem, bo czuje sie atakowana przez te osobe. Jezeli ktos zebrze, lub robi "spektakl" uliczny i to bez wzgledu na jakosc, a mam drobne, to zawsze daje. Mam slabosc do gitary, wiec jak ktos smedzi na gitarze, to potrafie dac wiecej -) 

Nie potrafie dac nikomu rady - dawac czy nie dawac i  nie rozmawialabym osobiscie z nikim na ten temat czy daje i ile, bo wg mnie to bardzo osobiste sprawy

Pasek wagi

Dajemy zawsze,  od 5 zl nie zbiedniejemy a innym mozna w ten sposób pomoc,  czesto tez zrobimy jakies zakupy jak ktoś poprosi.  Mialysmy taka sytuacje gdzie pan stal o 8 przed sklepem i prosił tylko o kupno chleba dla rodziny,  zrobilysmy mu większe zakupy to płakał jak male dziecko.  Wiec jest tez sporo osob w potrzebie,  którym życie po prostu sie nie ulozylo,  wiec tez nie wychodzimy z założenia ze kazdy to pijak itp. 

Nie daje, ale to raczej wynika z faktu że nie noszę przy sobie gotówki (z terminalami jeszcze nie chodzą żebrać). Kilka lat temu dałam kilka złotych panu, który prosił o pieniądze na jedzenie. Byłam prawie pewna, że i tak wyda to na alkohol, ale byłam mile zaskoczona wracając po 20 minutach ze sklepu widząc go z talerzem zupy :). Innym razem ktoś prosił mnie o pieniądze - akurat nie miałam - ale wracałam z praktyk i miałam przy sobie kanapki, które my zaproponowałam. Również był bardzo wdzięczny i je przyjął. Także owszem, są ludzie którym potrzebna jest taka mała pomoc i którzy liczą na ludzką życzliwość, jednak wiele osób czuje (poniekąd uzasadniony) strach, że wkładają pieniądze w czyjś alkoholizm. 

No bo w 99% przypadków faktycznie jest to sponsorowanie czyjegoś alkoholizmu. Nawet jeśli z dobrego serca zrobi się zakupy, to kolejna wyżebrana piątka nie pójdzie już na chleb, tylko na wino. Jestem cynikiem, wiem, ale jak widziałam, jak kupione przez kogoś jedzenie ląduje w śmieciach, to mi się odechciało pomagać...

Zwykle daję, z wyłączeniem ludzi i nacji, dla których żebranie jest stylem życia. 

Na ulicy nigdy nie daje. Gdyby poprosili mnie o bułkę, zupę, to jak najbardziej. 

Niestety tacy ludzie zaglądają do nas do biura, chce im się wchodzić na drugie piętro. Wtedy daję, bo nie umiem tak po prostu wyprosić.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.