Temat: Alkoholizm-choroba czy slaby charakter

Do napisania tego tematu natknal mnie dziesiejszy post dziewczyny ktora chce ukladac diete pod picie. Wiadomo-redukcja. Nie twierdze bron boze ze trzeba byc abstynentem. Wszystko dla ludzi. Kiedy wedlug Was zaczyna sie problem?

Czy uwazcie ze alkoholizm to choroba czy slabosc charakteru?  Jaki macie stosunek do ludzi pijacych? Gardzicie nimi czy wspolczujecie? A moze jeszcz3 cos innego?

izabela19681 napisał(a):

Corinek napisał(a):

lulubu napisał(a):

.king. napisał(a):

Przede wszystkim są dwie odmiany uzależnienia - fizyczne i psychiczne. Fizyczne to codzienne podawanie organizmu minimalnej dawki czystego alkoholu, która prowadzi do owego uzależnienia. Są to np. 2 piwa dziennie codziennie. Skutkiem uzależnienia fizycznego jest m.in. delirium tremens, padaczka alkoholowa, które mają też swoją śmiertelność.Uzależnienie psychiczne to gdy ktoś ucieka w alkohol, unika rozwiązywania problemów, zamiast tego znajduje ukojenie pod wpływem %. Często wtedy wali się życie, rozpada rodzina, zwalniają z pracy za porzucenie obowiązków.Wiadomo, że obydwa uzależnienia mogą też występować razem, ale nie muszą.Uważam, że wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem. Czy gardzę? Generalnie nie gardzę ludźmi, więc nie. Alkoholizm to na początku chwile słabości, które potem zamieniają się w chorobę.Jeśli pytasz o konkretne dawki - jak ktoś ma niezdrową relację z alkoholem to nie powinien pić w ogóle, nawet raz na rok. Jak ktoś nie ma problemu to moim zdaniem raz 1-2 tyg jest zupełnie wystarczające + zadnych przeciwwskazan do lampki wina do obiadu.
Niestety wg Tej Pani 1-2 tyg znaczy, że Twoje życie kręci się wokół alkoholu...Myślę, że każdy kto ma słabość do alkoholu, zdaje sobie z tego sprawę. Na zasadzie... czy to co robię to już problem czy jeszcze nie. Ktoś może dużo imprezować... ale patrząc na taką osobę, od razu nie widzi się alkoholika, tylko imprezowicza. Znam osoby które lubią np w weekend napić się wina i siedzieć pod kocem oglądając film... czy to też już alkoholizm?Myślę raczej, że tutaj chodzi już o jakąś niezdrową relacje z alkoholem. 
Ów Pani już ma blokadę :) Natomiast dla innych zainteresowanych tematem - zgadzam się z King w 100% :)
Ów Pan, owemu Panu; Owa Pani; owej PaniOwe dziecko, owemu dziecku.

Dzięki ;)

Pasek wagi

mam stycznosc z alkoholikami, gardze.

Pasek wagi

zalezy kto i dlaczego pije...

Edit: ogolnie zal mi ludzi ktorzy pija, potrafia tylko gadac co naprawde czuja po alkoholu a na zywo sztywniaki. Do tego paplanie glupot, potem robi sie to upierdliwe. 

Pasek wagi

Nie wiem, czy gardzę alkoholikami. Mam do nich dystans, raczej nie chciałabym nawiązywać znajomości z takimi, ale czy gardzę? Raczej nie, wręcz czasami potrafię zrozumieć, jak to się stało, że znaleźli się w takiej sytuacji. 

Czy to słabość charakteru? Raczej tak. 

Poza tym wszystko zostało powiedziane w poście .king. i uważam tego posta za obiektywne podejście do tematu.

Nie wiem jak można gardzić jakimkolwiek człowiekiem. Chyba, że ten człowiek jest mordercą.

Wypowiem się z perspektywy osoby mocno doświadczonej w tym temacie. Ja problemów z alkoholem nigdy nie miałam, ale najbliższe mi osoby owszem.

Mój tata pił przez wiele lat, przepijał całe wypłaty, nie było go wtedy przez kilka dni w domu, wracał poobijany. Pamiętam to, choć byłam dzieckiem. Na szczęście awantur w domu nie wszczynał. Znaczy były kłótnie, bo trudno, by mama nie miała do niego pretensji. Ale on agresywny nie był. Opamiętał się sam około czterdziestki, bez żadnej pomocy z zewnątrz. W tej chwili zdarza mu się wypić parę kieliszków na weselach czy innych takich imprezach, ale nie upija się. 

Moi obaj bracia mieli problemy z alkoholem przez kilkanaście lat. Myślę, że to zły przykład z domu, a także środowisko, w jakim obracali się "za młodu". Jeden dwukrotnie stracił prawo jazdy, drugi zaliczył pod wpływem poważny wypadek na skuterze, walczył o życie. Żaden po tych wydarzeniach się nie opamiętał. Faceci koło 30, bez dziewczyn, bez stałej pracy. Kto pomógł? Tata. Ten sam, który wcześniej miał podobny problem. Bracia dostali kuratorów, obowiązek zgłaszania się na spotkania, podjęli leczenie. U jednego wystarczyły leki 2 albo 3 razy w tygodniu. Obecnie 4 lata czysty, nie pije w ogóle. U drugiego sytuacja była trudniejsza i skończyło się pobytem w szpitalu. 8 tygodni. Potem również brał leki. Upił się potem jeszcze jeden raz, ale gdy wytrzeźwiał od razu pobiegł po pomoc. Od tamtej pory czysty, ale to dopiero rok. Mocno mu kibicuję.

Przypadek trzeci - mój poprzedni chłopak. Zaczęliśmy się spotykać, gdy miałam 16 lat, on 19. Już wtedy miał problem. Przez kilka kolejnych lat nic się nie zmieniło, poza tym, że jego rodzice pili jeszcze więcej, a on nadal zawalał pracę, a niekiedy także nasze spotkania. Trzykrotnie odchodziłam, ostatnim razem skutecznie, lat miałam wtedy 21. Teraz mam 30, skończyłam studia, podjęłam pracę, wyszłam za mąż, urodziłam dzieci. A on? Absolutnie NIC się nie zmieniło. Stoi od tylu lat w miejscu, tyle że rodzice mu pomarli. 

On kilka razy powiedział mi, że jest alkoholikiem. Rozmawialiśmy o leczeniu. Byłam jednak za młoda, nie umiałam mu pomóc. Kiedy odchodziłam, usłyszałam, że spieprzyłam mu życie. Może faktycznie, bo nie pomogłam? Myślę, że już nikt mu nie pomoże. 

Ta choroba jest straszna. Można z niej wyjść, ale nie każdemu się udaje. Trzeba mieć dużo samozaparcia w sobie. Leki mogą pomóc, ale z pewnością nie rozwiążą problemu. Trzeba samemu chcieć. Ja trzymam się z daleka od alkoholu, bo po tym, co przeszłam, nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Czasem jak widzę, jak mój mąż otwiera piwo to zwracam mu uwagę, choć on nie ma z tym żadnego problemu. Ale ja mam trwały uraz.

Corinek napisał(a):

Kiedyś słyszałam taką fajną definicję nałogu. Że nałóg jest wtedy, kiedy czujesz przymus. Nie ważne, czy to wino to lampka raz w tygodniu, raz dziennie czy raz w miesiącu - jeżeli czujesz przymus jej wypicia, to jesteś uzależniony. 

Dokładnie. Nie trzeba dużo pić. Może to być picie w niektórych okolicznościach- np. weekendowe, wieczorne. Mam znajomego, który jest wysokofunkcjonalnym alkoholikiem- jest na wysokim stanowisku, jeździ codziennie samochodem, normalnie funkcjonuje. Ale każdy element jego życia jest ustawiony pod imprezy. Jak nie musi normalnie funkcjonować, to idzie po bandzie. Mam też znajomych, którzy nie mogą mieć w domu alkoholu- bo co mają, to wypiją. A też niby normalna rodzina- dla mnie to jest już uzależnienie. I nie traktuję tego jak słabość. Nie wiem- może to wynika z deficytu w zakresie funkcjonowania (często problem jest "dziedziczny"), możne to problem w funkcjonowaniu układu nerwowego. Najczęściej przenosi sie rodzinnie. Walczymy z narkotykami, a nikt tak naprawdę nie pomyśli, że alkohol przynosi znacznie większą problemy ze względu na powszechną dostępność.

.king. napisał(a):

Przede wszystkim są dwie odmiany uzależnienia - fizyczne i psychiczne. Fizyczne to codzienne podawanie organizmu minimalnej dawki czystego alkoholu, która prowadzi do owego uzależnienia. Są to np. 2 piwa dziennie codziennie. Skutkiem uzależnienia fizycznego jest m.in. delirium tremens, padaczka alkoholowa, które mają też swoją śmiertelność.Uzależnienie psychiczne to gdy ktoś ucieka w alkohol, unika rozwiązywania problemów, zamiast tego znajduje ukojenie pod wpływem %. Często wtedy wali się życie, rozpada rodzina, zwalniają z pracy za porzucenie obowiązków.Wiadomo, że obydwa uzależnienia mogą też występować razem, ale nie muszą.Uważam, że wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem. Czy gardzę? Generalnie nie gardzę ludźmi, więc nie. Alkoholizm to na początku chwile słabości, które potem zamieniają się w chorobę.Jeśli pytasz o konkretne dawki - jak ktoś ma niezdrową relację z alkoholem to nie powinien pić w ogóle, nawet raz na rok. Jak ktoś nie ma problemu to moim zdaniem raz 1-2 tyg jest zupełnie wystarczające + zadnych przeciwwskazan do lampki wina do obiadu.

Podpisuję się obiema rękami :)

Pani zakładająca wątek ma jakis problem, czego szczerze jej współczuję  (strzelam, że ktoś w rodzinie nadużywal alkoholu). Dodatkowo tez problem z tym, że nie wszyscy zgadzają się z jej zdaniem i nie przyklaskują każdej jej opinii :P nie każdy pije ile chce i robi co chce póki nie krzywdzi tym ludzi wokół niego .. taka jest moim zdaniem granica. A Pani zakładającej życzę więcej spokoju ducha i mniej tendencji do krytykowania obcych ludzi.

Ja to mam tak, że przez miesiąc mam smaka na piwo, jakiegoś lagera czy pszeniczne, ale pijemy z moim wtedy po pół piwa, tak żeby posmakować ale żeby nie cykło nas. I wtedy to tak z dwa razy w tyg to pół piwa jest, czyli piwo tygodniowo. A później zapomnimy i tak jak teraz ostatnio alko piliśmy we wrześniu. 

Oczywiście uważam, że alkoholizm to choroba, i strasznie żal mi tych ludzi, którzy się z tym zmagają. Swego czasu miałam znajomych z tym problemem, kontakt się urwał, gdy wyrosłam z imprez i zmieniły mi się piorytety, a u nich niestety impreza wciąż trwa

Pasek wagi

Uważam, ze alkoholizm to choroba. Bardzo ciężka choroba, absolutnie nue gardzę takimi osobami. 

Mam znajomego, ktory codziennie wypija czteropak piwa. Czy dla mnie jest on alkoholikiem? Tak. Wg niego nie ma problemu z alkoholem. 

Z alkoholu pije tylko piwo, reszta moze dla mnie nie istnieć. No chyba, ze wino do bigosu :)

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.