- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
22 lutego 2018, 20:10
Do napisania tego tematu natknal mnie dziesiejszy post dziewczyny ktora chce ukladac diete pod picie. Wiadomo-redukcja. Nie twierdze bron boze ze trzeba byc abstynentem. Wszystko dla ludzi. Kiedy wedlug Was zaczyna sie problem?
Czy uwazcie ze alkoholizm to choroba czy slabosc charakteru? Jaki macie stosunek do ludzi pijacych? Gardzicie nimi czy wspolczujecie? A moze jeszcz3 cos innego?
23 lutego 2018, 11:40
W moim rodzinnym otoczeniu znam takie 2 osoby i wg mnie mają słabą wolę jak i charakter. nie potrafią powiedzieć komuś nie, a jeżeli targają nimi emocje to alkohol czysta wódka jest dla nich ratunkiem, co oczywiście zle wpływa na rodzinne relacje i dla samych pijących.
myslę ze to i uzależnienie jak i słabość charakteru
23 lutego 2018, 11:44
A ja podobnie jak z jedzeniem - uważam, że ilość i częstotliwość nie ma nic do rzeczy. Tak naprawdę pewnie w 50% przypadków czy ma się problem z alkoholem może stwierdzić tylko sam zainteresowany. Są oczywiście przypadki oczywiste kiedy ktoś się codziennie zatacza pod sklepem - tak, jak 35 kilowa anorektyczka kiedy to możemy powiedzieć, że ktoś ma problem, bo ów problem jest już widoczny. Ale tylko przez patrzenie na kogoś kto czasem wypije, a oprócz tego nie daje to widocznych na zewnątrz objawów nie jesteśmy w stanie powiedzieć czy ktoś ma problem czy nie. On sam musi wiedzieć.
23 lutego 2018, 17:10
Miałam męża alkoholika, zmarnowałam kilka lat życia próbując mu pomóc a z jego strony kończyło sie zawsze na obiecankach, teraz został zupełnie sam i nawet dzieci niezbyt chętnie sie z nim widują. Nie jest mi takich ludzi żal i nie chciałabym mieć z nimi więcej do czynienia, według mnie są to ludzie bardzo słabi psychicznie i działaja destrukcyjnie na ludzi, którzy ich otaczają.
23 lutego 2018, 19:12
Ja jestem alkoholiczką (trzeźwą), mam 30 lat, nie piję prawie dwa lata, leczę się w poradni uzależnień i chodzę na mitingi AA :). Imprezowałam w weekendy :), nie zawalałam pracy ani życia jak to ktoś tu pisał :), ale życie wewnętrzne i uczuciowe miałam bardzo zdegradowane :).
Nie chce mi się tu rozpisywać o uzależnieniu, tylko napiszę, że alkoholizm jest ciężką, śmiertelną chorobą, którą można leczyć. Można mieć super satysfakcjonujące życie :), takie jak mam teraz. Jak ktoś jest uzależniony to jest mało prawdopodobne, żeby udało mu się samemu nie tylko przestać pić, ale też wytrzeźwieć.
Jak ktoś ma wątpliwości czy ma problem z piciem to można iść do każdej poradni i za darmo się skonsultować, w Polce terapie uzależnień, współuzależnień, dda, są darmowe i nie wymagają nawet ubezpieczenia.
Poza tym na stronie AA jest spis mitingów w całej Polsce.
23 lutego 2018, 20:56
Miałam męża alkoholika, zmarnowałam kilka lat życia próbując mu pomóc a z jego strony kończyło sie zawsze na obiecankach, teraz został zupełnie sam i nawet dzieci niezbyt chętnie sie z nim widują. Nie jest mi takich ludzi żal i nie chciałabym mieć z nimi więcej do czynienia, według mnie są to ludzie bardzo słabi psychicznie i działaja destrukcyjnie na ludzi, którzy ich otaczają.
otoz to. wraz z alkoholikiem choruje (=cierpi) cala rodzina. to samo bylo u mnie, tylko moim problemem byla anoreksja. bylam slaba, to sie jej poddalam. nienawidzilam siebie, gardzilam soba. udalo mi sie jednak ogarnac i wyjsc na prosta. niestety bez checi zmian osoby chorej (bo uzaleznienie jest choroba), niewiele jestesmy w stanie zdzialac.
24 lutego 2018, 13:55
dla mnie alkoholizm to taka sama choroba jak otylosc. owszem, stan chorobowy, ale spowodowany tym ze ktos sobie nadmiernie dogadzal i krok po kroku widzial ze zle sie zaczyna dziac, ale nic sobie z tego nie robil z lenistwa, lakomstwa i wlasnie slabego charakteru.
26 lutego 2018, 07:49
niektorym wspolczuje, niektorymi gardze. niektorzy pija, bo to jest ich sposob na radzenie sobie z problemami. a raczej na ucieczke przed nimi .. cos sie wali, zalicza jakas zyciowa pogazke, osiagna dno dna -siegaja po flaszke. inni chleja doslownie z nudow. czesto nie maja pracy, rodziny, zainteresowan, obowiazkow, noo nie maja nicc i picie jest dla nich forma rozrywki, nawykiem, czyms co nadaje zyciu sens.
dokladnie wtedy jest problem. Sama w swoim zyciu mialam taki epizod w wieku 18-19 lat ze pilam codziennie ale male ilosci, typu 2 piwa, badz wiecej w weekendy , jakies kluby itp. Ale jestem zdania, ze sporo osob ma taki okres, ze potrzebuje sie wyszalec. Teraz mam 22 lata i rzadko czuje potrzeby zeby sie napic, moze raz na miesiac . Nigdy tez nie pilam sama
Edytowany przez Doma19 26 lutego 2018, 07:51
27 lutego 2018, 00:18
Doma19, wyszalalas sie i Ci przeszlo. innym niestety nawyk pozostaje, a z czasem tylko sie poglebia i coraz bardziej wchodzi w krew. i co najgorsze -uzalezniony czesto nie widzi problemu. twierdzi, ze on pije, ale tak w zasadzie to by nie musial, w kazdej chwili moglby przestac. tylko ze nie chce, wiec brnie w to dalej. zaniedbuje swoje obowiazki, traci przyjaciol, rozwala rodzine. bo picie jest wazniejsze. bo w sumie nie musi miec nikogo obok siebie, nie potrzebuje i nie dba o relacje. napic sie moze sam. flaszka zastepuje sobie kumpli, wszelkie wyjscia, opija sukcesy, zapija smutki. tak naprawde to nie musi miec zadnego powodu, zeby napic sie wodki. wystarczy fakt, ze po prostu ma jakas flaszke na stanie. oprozni ja do dna. mimowolnie, odruchowo. bo po prostu jest.
moj tata kiedys mial znajomego, ktory mial problem alkoholowy i doskonale zdawal sobie z tego sprawe. razem pracowali przez jakis czas za granica. kiedys byli na jakiejs imprezie firmowej, na koniec kazdy dostal po gornopolkowym trunku. znajomy spytal mojego ojca, czy moglby wziac jego flaszke na przechowanie, bo u niego zbyt dlugo by nie postala .. pozniej wiele razy moj tata mial na przechowanie alkohol kumpla, aby ten nie zawalal pracy uchlewajac sie na umor. kolega zglaszal sie do taty po "bezpieczne porcje". znal swoj problem, ale nie chcial z nim skonczyc.
27 lutego 2018, 06:03
delirium tremens po 2 piwach? Wg mnie jeśli ktoś pije i nie szkodzi innym,nie prowadzi pijany samochodu lub innego pojazdu a nawet rowerem nie jedzie,nie upija się w sztok,nie awanturuje,itp itd.to jego sprawa.Ja stwiam wsztstkie nałogi na rowni w takim sesie ze np. dlaczego nałogowy palacz albo zarlok czuje się lepszy od alkoholika a tak często jest
Jest jeszcze cos takiego jak kultura picia w czym jesteśmy niestety slabi,sa przecież kraje gdzie pije się dużo wina jednak raczej zawsze do posiłku pije sie regolarnie codziennie,czy to znaczy ze tam zyja sami alkoholicy?
Edytowany przez Agnezia5 27 lutego 2018, 07:38