Temat: kupno mieszkania - wiek, rodzice

Hej :-) W jakim wieku kupiłyście/kupiliście mieszkanie, bądź Wasz partner/partnerka to uczynił/a? 
I w jakiej wielkości miejscowości mieszkacie?

Co myślicie o sytuacji jak mieszkanie kupują rodzice? (chociażby częściowo)

Temat z czystej ciekawości, inspirowany internetowym hejtem na pomoc ze strony rodziców :-P

Moim zdaniem kupno mieszkania przez rodziców np. w połowie to żaden wstyd, o ile to nie jest żaden problem z ich strony.
Mało kto w wieku powiedzmy poniżej 25 lat ma pieniądze na połowę mieszkania w dużym mieście, za to przykładowo można samemu kredyt spłacać. Lepiej spłacać taki kredyt na droższe i duże mieszkanie w ładnej lokalizacji, niż utkwić w nieco gorszych warunkach, ale w 100% za swoje.

"pieniądzach i interesach.

Lilla może i ma lepszą sytuację finansową na razie, ale jest sama , młoda, nie wie czym jest rodzina , czym jest życie, wie tylko czym jest snucie planów to raz. Dwa mieszka w Krakowie. Nie może cała Polska mieszkać w Krakowie, czy Warszawie i nie mieszka. Poza tym i tak życie w tych miastach jest droższe, więc tak naprawdę, czy ona zarabia na tyle, aby mieć luksusy po opłaceniu rachunków, kosztów życia, kredytu, kosztów utrzymania dziecka itp. ? "

Nie jestem sama to raz dwa sytuacja z szukaniem mieszkania na już bezpośrednio mnie dotyczy ;-) 

Wiem czym jest życie i rodzina. Zdziwiłabyś się.

Dla mnie mając na ubrania jakie lubię, kosmetyki wyjścia wyjazdy raz na trzy miesiące i dłuższe wakacje oraz mogąc iść na siłownię i do lekarza kiedy i gdzie chce jest ok. Mieszkając w dobrym miejscu, Nie trzeba mi więcej. 

Tylko ja jak mówiłam umiem bez wysiłku kupić np. spodnie warte 250 za 30. Kupuje dużo ubrań dwa razy w roku na wyprzedażach :)

Siostra znajomej jak mówiłam ma małe dziecko i radzi sobie tak jak opisałam mając 6tys w sumie na wszystko ;-) 

Co do korpo to nie mówię o korpo, nigdy nie chciałabym dłużej niż rok dwa w takim czymś pracować. W korpo to mogę sobie zrobić na dodatkowe uprawnienia zawodowe pierwsze dwa lata po studiach maksymalnie. Tak, dają 5,6 tysięcy na rękę. Chociażby w głupim HR. Byłam na rozmowach z czystej ciekawości bo obecnie się kształcę i nie mam czasu chodzić do pracy na cały etat/pół.

Chyba mamy rzeczywiście inne podejście do życia Ale czemu nawzajem się obrażać? Czy ja komuś powiedziałam że nie zna życia bo nie interesuje się tematem butów dla dzieci nie mając dzieci? :D Każdy żyje jak chce ja tylko mówię jakie są realne możliwości.

PS w IT nie pracuje ani mój facet ani ja, ktoś inny z bliskiej rodziny. Nie tyko w it idzie zarobić ponad 2 tysiące.

Rozumiem ze ktoś może lubi miejsce w którym mieszka a mąż lepiej zarabia no i spoko, nie krytykuje. Tylko nie piszcie, że inaczej się nie da bo to zwykłe kłamstwo.

Marisca napisał(a):

WilenaJa nigdzie nie wyjechałam to raz. Dwa ja nie płaczę, tylko opisuję jak jest, a na pewno nie jest tak jak piszę lilla, że ludzie w PL zarabiają kokosy i mają jakieś karty multisport, opiekę medyczną itp. owszem część tak, ale większość mieszkańców PL takich warunków nie ma. i jeszcze jedno właśnie pisałam że wcale się nie opłaca cały czas dokształcać i poświęcać swój czas na multum studiów itd. bo w moim otoczeniu więcej zarabiają Ci bez studiów na normalnych stanowiskach w normalnej pracy nie wymagającej jakiejś specjalnej wiedzy, fakultetów itp , a  nie w jakiś kancelariach czy nie wiem gdzie. Tak jak na przykładzie tego radcy, który moim zdaniem zmarnował życie i pieniądze , po to, żeby zarobić tyle co mój maż, który pracuje w dużo dogodniejszych warunkach, a swoją mlodość spędził wykorzystując ją, a nie siedząc w książkach  i robiąc program ponad minimum, A robić prawo i medycynę jednocześnie to już jest chore. Ludzie dają z siebie robić jakieś roboty, za czymś wiecznie gonią, bez sensu. To nie jest samorozwój, to jest uwstecznianie się, pęd zgodny z tym czego inni oczekują od nas, mamy być lepsi, wydajniejsi, a kim my jesteśmy ? Sprzedajemy siebie i swoje życie po co dla stanowiska, dla większego zarobku, żeby być lepszym od kogoś ? Nie wierzę , że tkoś ma równo pod sufitem kiedy satysfakcją dla niego jest morderczy wysiłek, podczas którego zatraca się wszystko to co ważne. 

Co do wyjeżdżania - ja nie mówię, że każdy ma się przeprowadzić do stolicy. Niech każdy mieszka tam gdzie mu pasuje, ale ze świadomością że w pewnych miastach jest łatwiej znaleźć pracę (szczególnie w określonych branżach), a w innych trudniej. I oczywiście, że nie jest tak jak pisze Lilaa - większość ludzi nie pracuje w korporacjach, większość nie ma w pracy dodatkowych świadczeń i masa ludzi zarabia sporo mniej niż wynosi średnia. Tylko, że jeżeli ktoś  jest w tej lepszej sytuacji to ciężko mu zrozumieć, że ludzie do analogicznej sytuacji nie dążą, tylko decydują się latami pracować za marne pieniądze. Co innego dziewczyna po maturze pracująca za minimalną pensję w sieciówce, albo studentka bez większych zobowiązań dorabiająca sobie na studiach, a co innego dorosła kobieta z rodziną, która nie idzie do pracy, bo jej proponują 2000 złotych i po opłaceniu opiekunki niewiele jej z tego zostanie. Łatwiej zrozumieć to, że nie zmienia pracy ta dziewczyna po maturze, bo po coś przejściowego, ciężej zrozumieć osoby które mają perspektywę pracy za marne pieniądze przez najbliższych kilkadziesiąt lat. 

Odnośnie pracy, doszkalania się i tak dalej - brawo dla Twojego męża. Jak rozumiem zarabia dobrze, jeżeli studia mu nie były do tego potrzebne i sobie radzi to fajnie - mógł pięć lat wcześniej zacząć zarabiać, zawsze to łatwiej na starcie mieć jakieś pieniądze. Ale Ty chyba nie jesteś w takiej sytuacji co Twój mąż, tylko w dokładnie takiej co jego kolega. Bez sensu moim zdaniem rozgrzebywać studia, a potem to rzucać i iść zupełnie inną drogą. Wychodzę założenia, że albo się za coś nie zabieram, a jak się zabieram to już rzetelnie i do końca. Co do prawa i medycyny, czy ja wiem czy chore? Jak kogoś to interesuje i ma łatwość przyswajania wiedzy to czemu nie? Ja bym na to była za głupia, nie dałabym sobie rady na medycynie, ale jak ktoś ogarnia temat to tylko pozazdrościć. Ja nie wierzę, że ktoś ma równo pod sufitem studiując pięć lat tylko po to, żeby potem dostawać propozycje pracy za gorsze pieniądze niż dziewczyna po zawodówce, która zdecyduje się nalewać piwo w barze. Przecież praca może się przenikać z pasją/hobby, też może dawać radość, niektórzy lubią się uczyć i rozwijać i doszkalanie się im sprawia frajdę, a nie tylko problem. Plus wiele osób chce się uczyć i być w tym co robi coraz lepszym przede wszystkim dla siebie, dla własnej satysfakcji, nie tylko dla innych i dla kasy. 

lilla

pisałaś o kims co żyje za 3 czy tam 3,5 tyś i wybuchł smiechem, że to skromne życie, a teraz piszesz o koleżance siostry co żyje za 6 tyś. No wybacz to jest drobna rożnica i nikt Ci nie powie że z dzieckiem za 6 tyś nie da się żyć.. Kolejna sprawa to żyje ktoś, a Ty masz rodzinę masz dzieci, kupiłaś mieszkanie,że wiesz ile co kosztuje ? Ja też mogę powiedzieć jak to jest mieć 5 dzieci, bo mam taką koleżankę, ale sama mam tylko 1. Nie wiem jak to jest i tyle, wiem tylko jak to jest mieć jedno. 

Nikt nie napisał, że inaczej się nie da, napisałam, że Krakowie to pewnie sa takie zarobki ale cała Polska to nie jest Kraków i cały czas Ci o tym pisze. A tak poza tym ja też kupuję na wyprzedażach . 

Owszem nam rodzice pomogli, ale dużo sami musieliśmy nazbierać i wiem ile potrzebowaliśmy na miesiąc pieniędzy będąc tylko we 2 , żeby to odłożyć i nie pakować się w kredyt i do tego nazbieraćna wyprawkę dla dziecka itd. W dodatku po remoncie trzeba było mieszkanie urządzić, meble nie sa za darmo. Głupia  lampa może kosztować 200-300 zł, firanka do jednego pomieszczenia ostatnio mi wyszła 400 zł. głupie lustro znowu 200 zł, nie mówię o meblach bo to są tysiące , a BRW nie kupię, bo nie będę za 2 lata znowu meblować mieszkania. 

Jak już będę miała odchowane dziecko, urządzone mieszkanie, porządny samochód to wtedy powiem tak za 6 tyś to jest fajne życie. Za 6 tyś jak trzeba płacić ratę, albo zbierać na mieszkanie  , urządzić to  mieszkanie, czy zbierać na porządne (nie chodiz o jakieś wypasione) auto, płacić jakieś badania, leczenie to to nie jest dużo. 

Marisca napisał(a):

lillapisałaś o kims co żyje za 3 czy tam 3,5 tyś i wybuchł smiechem, że to skromne życie, a teraz piszesz o koleżance siostry co żyje za 6 tyś. No wybacz to jest drobna rożnica i nikt Ci nie powie że z dzieckiem za 6 tyś nie da się żyć.. Kolejna sprawa to żyje ktoś, a Ty masz rodzinę masz dzieci, kupiłaś mieszkanie,że wiesz ile co kosztuje ? Ja też mogę powiedzieć jak to jest mieć 5 dzieci, bo mam taką koleżankę, ale sama mam tylko 1. Nie wiem jak to jest i tyle, wiem tylko jak to jest mieć jedno. Nikt nie napisał, że inaczej się nie da, napisałam, że Krakowie to pewnie sa takie zarobki ale cała Polska to nie jest Kraków i cały czas Ci o tym pisze. A tak poza tym ja też kupuję na wyprzedażach . 

Popatrz, mówiłam o tej samej osobie. Sisotra przyjaciółki. Ma na osobę 3000, w sumie mają 6000,odejmując opłaty 4,5 na resztę i im to starcza na tyle że dużo odkładają mając pieniądze na wszystko. Ma malutkie dziecko.

Ja mam koło domu sklep gdzie każdy produkt jest droższy o ileś zł, ale to nie jest tak, że w Krakowie ogółem tak jest. Idziesz chociażby do biedronki robisz zakupy jakie chcesz i płacisz tyle samo co osoba w małym miasteczku kupująca w supermarkecie. 

Kiedyś zrobiłam w przeciągu miesiąca takie same zakupy (produkty które lubię typu chia mleko ryżowe ale też zwykłe serki do chleba i rzeczy które każdy potrzebuje mieć w domu) W moim sklepie i w biedrze. Wyszło mi za pierwsze 100zł, za drugie 55. Chcieć to móc. Da się żyć w Krakowie taniej, jedynie mieszkania są bardzo drogie jak i opłaty jeśli masz dom jednorodzinny - jednak masz szansę mając doświadczenie w cv, ukończone dobre studia oraz dodatkowe zdolności,kursy zarobić całkiem dobrze.

Jednak dla 3 osób 6tys-1500 rachunkii opłaty domowe/kredyt+czynsz =4500 to spoko życie z wyjazdami niczego sobie nie odmawiając. Naprawdę.

Wiele lat mieszkałam jako osoba z 3 osobowej rodzinie w Krk z domem i rozmawiałam o wydatkach z ciekawości i chęci jakiejś samoswiadomosci, dowiedzenia się ile życie kosztuje. I się dowiedziałam. 

przepraszam za ewentualne błędy, piszę z telefonu

I znam osoby po korporacjach, ktore po 10-15 latach wylądowały na kozetce z poważną depresją. Też tak pędzili jak ślepe krety, szybciej, więcje, kolejny język, kolejne studia, ważniejsze projekty w pracy, dodatkowe godizny, więcje na koncie , karta multisport ... szkoda słós. Dzisiaj normalnie w świecie pracują w zwykłej fabryce i się cieszą czasem spędzonym z rodziną i mówią, że w końcu dojrzeli do prawdziwego wartościowego życia

Na pewno takie życie jakie opisałaś nie jest tym o czym ja mówię. A dla niektórych języki to przyjemność, osobiście umiem jeden język bo mieszkałam za granicą chwilę, drugiego się uczę bo lubię jeden z krajów w którym często spędzam wakacje, angielski znam gdyż od dziecka się tak komunikowalam z kuzynka zza oceanu. Nic na siłę. Każdy ma naturalne talenty które może rozwijać dla siebie. Na studia też poszłam zgodne z zainteresowaniami, a miałam opcję studiów za granicą z gwarantowanym bardzo wysoko płatnym stażem. I to nie były 3 tysiące złotych tylko kilka tysięcy euro. Też uważam że są rzeczy ważniejsze niż pieniądze. 

A te karty w większym zakładzie pracy masz za pół darmo dla osób towarzyszących... nawet malutka kameralna firma w której robiłam praktyki je miała w ofercie.

lilla

Z tego 4,5 tyś z 2 tyś wypadałoby odłożyć właśnie na nowe auto, (bo obecne kiedyś będzie trzeba sprzedać, będzie stare, zacznie się sypać)  na meblowanie mieszkania itp. zostaje 2,5 tyś z czego tak jak pisałam trzeba opłacić rożne wizyty u lekarzy, ubezpieczenia , buty co 2 mies dla dziecka itp. Czyli z tego 2,5 tyś kolejny 1 tyś  dodatkowe nieprzewidziane wydatki typu ciuchy, lekarze, ubezpieczenia auta itp. Zostaje 1500 zł i w tym trzeba wyżywić 3 osoby, zapłacić za kosmetyki, chemię i z tego jeszcze jak ktoś chce wyjechać na wakacje w 3 osób to spróbować odłożyć na wyjazd.  Rewelacji nie ma. 

Lila ja bez dziecka i mieszkania z facetem żyłam kilka lat za 100 euro msc (już po opłaceniu materiałów na studia etc). Teraz z dzieckiem i facetem mam 1300 a facet drugie tyle i nie za bardzo odkładamy. Wciąż brakuje kilku mebli do mieszkania, sprzętów. To już jest inne życie i inne wydatki. 

jasne Cancri i rozumiem Ciebie bo Ty mieszkasz za granicą gdzie wszystko jest droższe plus z tego co pamietam nadal studiujesz?

Jednak moim zdaniem w Polsce 4,5tys pozostałe po wydatkach podstawowych to dobra sytuacja

Lekarze -da się mieć gratis/za mała kasę w pracy

Buty - jak się doksztalce w temacie będę się wypowiadać ;) aczkolwiek wokół mnie ludzie Niue wydają tyle na dzieci,a te dzieci mają wszystko co trzeba.

Nowe auto? No jak potrzebujesz nowe co 5lat to odkładaj, ja tego nie potrzebuje. Swoje mam dla siebie na początek po prawku ;) mój facet ma świetny samochód w dobrym stanie idealny dla 4 osobowej rodziny. Może za 10 lat będę chciała kupić auto, raczej kupie używane. Od nowego auta wolę podróże.

Każdy ma inne potrzeby i super, żyjmy wszyscy jak chcemy :-D

Tak poza tym mówimy o minimalnej sytuacji posiadania 6tys/dziecko plus 2 osoby z kredytem. Jako że bez wyższego wykształcenia tyle (3000)umiem zarobić myślę że w zawodzie i po mgr/dr mam szanse na więcej. Nie tylko ja.

Kurde serio gdzie dają takie stawki? Moja koleżanka 10 lat w urzedzie pracuje , wydaje pozwolenia na budowy, po studiach technicznych i 2200 ma na rękę. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.