Temat: ogródkowe pogaduszki

Mam nadzieję,  że są tu na forum osoby, które podzielają moją wielką pasję, jaką jest uprawianie ogrodu. Zapraszam do wymiany doświadczeń tu na forum lub w zamkniętej grupie osoby, które poświęcają czas na wyhodowanie własnych warzyw czy owoców. Chętnie porozmawiam o tym, jak zabezpieczyć rośliny na zimę a potem przygotować się do nowego sezonu. Jestem ciekawa co planujecie zasiać wiosną, jak przetwarzacie zbiory.

A może podsuniecie mi pomysł co zrobić z cukinią, dynią, marchewką i burakami, żeby wiosną podać niemowlakowi w ramach rozszerzania diety te warzywa z własnej działki? 

Pytałam Liandry, bo pamiętam że na bank ma własne tuje. A o Twoich doświadczeniach Noir_Madame pojęcia nie miałam. Dobrze wiedzieć. Dlaczego mnie to interesuje? Bo mam ten żywopłot, którego się nie pozbędę, więc wypadałoby o niego zadbać. Znalazłam gdzieś radę, że tuje trzeba regularnie prześwietlać,  podlewać i nawozić, bo w przeciwnym razie będą traciły nie tylko wygląd, ale staną się źródłem chorób grzybowych i siedliskiem pajęczaków a w tym kleszczy. Pan mi doradził podcięcia od dołu na 20 cm i wyczyszczenie od środka  suchych gałęzi. To w nich swoje siedliska mogą  mieć wymienieni wyżej niepożądani goście. No i oczywiście podlewanie, nawożenie i opryski mospilanem. Nawet zamierzałam się tym zająć (z wyjątkiem nawożenia, bo obok mam warzywa, więc nie zakwaszę sobie tam ziemi), ale słuchajcie ten żywopłot jest w połowie brązowy od środka. Zastanawiam się czy tak drastyczne czyszczenie go nie zniszczy ? 

Nie wiem jaką odmianę tui masz- ale te moje zwyklaki mają luźny pokrój w dolnej części- są już na tyle stare, że tak do- bo jak wiem?-3 metrów to od pnia są gałęzie, suche igły dawno osypały się same a na końcach zielone-dopiero gdzieś tam w czubie jest na tyle gęsto, że suche części łusek (kurcze jak to nazwać-ani liście ani igły tak naprawdę) nie wypadają tylko są... No ale w tych szmaragdach gęstych co posiadam to nie bardzo sobie wyobrażam wygrzebywanie uschłych części ze środka??Jak ten człowiek to by chciał robic to nie wiem...

Naturalne jest że roślina rosnąc tak zwarto zasusza te liscie/łuski/ które zostają wewnątrz-kiedy przyrost zielonego z kolejnych lat odcina je od światła..ale jak to rozgrzebywać i wycinać?i na co? z nudów?Bo przecież zielone przykrywa to szczelnie. Syzyfowa praca dosłownie...O ile podcięcie od ziemi te 20cm jak najbardziej jest wykonalne o tyle czyszczenia wnętrza zwartych kolumn roślinnych ma tyle samo sensu co wygrzebywanie uschłych gałązek ze środka strzyżonego żywopłotu powiedzmy z cisu czy bukszpanu... One tez mają wewn. mase suchych listków ale z zewn, są zwartą ścianą zieleni. W każdym żywopłocie lęgną się ptaki, robaczki itp.,to raj dla fauny, zwł w dobie wylizanych trawników i zanikającej różnorodności ;) ale czy to szkodliwe? Kleszcze częściej są w trawie czy na krzaczkach niż gdzieś na tujach-przynajmniej tak dotąd czytałam..u siebie przy tylu nie pryskanych roślinach nie zauważyłam inwazji kleszczy w psy w ogrodzie są non stop..Trzeba by sobie wyciąć wszelkie krzewy i trawy ozdobne i mieć tylko angielski trawnik ,to faktycznie nic tam nie będzie żywego. Reasumując-moim zdaniem oczywiście- jak mamy dobre zwarte odmiany tui to na pewno nie wymagają jakiegoś strzyżenia itp.-dlatego są tak popularne jako żywopłoty-bo zero pracy, natomiast jak mamy dzikie byleco jak moje to żadna praca nie pomoże bo nie zagęszczają się i koniec-naturalnie dążą do pokroju dość luźnego drzewa. Więc nie ma co pracy sobie dokładać.,, nie mówiąc o kosztach oprysku takiej powierzchni mospilanem.No i po co?Jeśli nie ma konkretnych szkodników iglastych? Ot tak żeby wybić ew. wszystko co żyje w tym zapewne to co pożyteczne?

Chorób grzybowych na tui tez nie widzę- a jest tych tujowych żywopłotów we wsi trochę-naprawdę nic przy nich ludziska nie robią i sa ładne,podobnie stare tuje przy O.Bot. w Lublinie.Na pewno nikt ani nie podlewa,ani nie nawozi ani nie podcina.  U nas źródłem chorób grzybowych to jest zaniedbany,zagęszczony cudzy sad ze śliwkami-już tak porażonymi, że przez ostatnią dekadę rozlazło się to wszędzie dookoła i np.ja musiałam wyciąć wszystkie śliwki, morele, renklody(brzoskwinie też już dogorywają) bo mimo oprysków nie idzie opanować chorób takie jest nasilenie (a u tamtego sąsiada nikt tego nie zbiera-mumie śliwek wiszą albo opadają,liście są aż czarne od sadzaka..) W pierwszych latach tutaj miałam takie piękne plony brzoskwiń, śliw itd... teraz to ręce opadają, ale nie idzie się z tymi staruszkami dogadać żeby powycinać to, bo za gęsto no i przecież nawet tego nie jedzą...Pół hektara sadu w którym nawet chwastu nie ma komu wyciąć tylko sieje się na okolicę szczaw koński, rozłazi podagrycznik i pokrzywa..

Mój żywopłot nie wygląda zbyt ładnie. Nawet nie trzeba mocno rozchylac gałęzi i widac jak jest w środku uschnięty. Nie wiem jak miałabym to wyczyścic? Gdybym chciała to zrobic gruntownie, to chyba zostałaby na nim niewielka 30 procentowa częśc. No nic, będę próbowała sukcesywnie czyścic ten żywopłot i sama się przekonam, czy w ciągu następnych dwóch lat jego kondycja się poprawi czy nie.

Mi nie chodzi absolutnie o sterylne otoczenie, ale jeśli w ciągu poprzedniego sezonu miałam na sobie 5 kleszczy a trawę mamy koszoną często i przy ziemi, to jednak szukam jakiegoś sposobu, żeby ten pobyt w ogródku był bezpieczny. Działki dookoła nie są zarośnięte czy zaniedbane.Jedynie u sąsiada rośnie duża kępa czarnego bzu i za moim płotem kilka leszczyn, które usunęłabym chętnie, ale nie ma tam dostępu.  

W ogóle to jest jakaś wielka pomyłka z tymi leszczynami, ale od początku. Chodzi mi o ten drugi ogródek, który mamy już dwa lata. Przejeliśmy go od starszego małżeństwa i jakoś nigdy nie zastanawiałam się nad tym problemem, że za płotem jest pół metra ziemi niczyjej. Teraz coraz częściej mnie to męczy. Ten ogródek na trzy boki. Pierwszy jest od alejki obsadzony tujowym żywopłotem i tego na razie nie ruszamy. Drugi bok graniczy z sąsiadem Larsem i on jest zrobiony porządnie w ostatnie dwa lata. Trzeci bok, najdłuższy to jest granica z grunatami prywatnymi, które kiedyś należały do klein garden, ale jako tereny zalewowe zostały sprzedane za małe pieniądze osobom prywatnym. Częśc graniczy z działką na której stoją szeregowo zabudowania i tu nie mam uwag, bo za płotem mam wybetonowany odpływ wody i ścianę. Zupełnie mi to nie przeszkadza, nie zacienia, możemy tam ewentualnie dca nową siatkę. Ale potem jest działka ze znacznym spadkiem terenu i facet postawił sobie (myślę, że na właściwej granicy) panele drewniane.  I tu się zaczynają schody, bo pomiedzy tymi jego panelami a naszymi jest ta półmetrowa prawie przerwa. Od strony naszego ogródka grunt jest kilkadziesiąt centymetrów wyżej niż od jego działki. I tam właśnie leżą jakieś patyki, rosną te leszczyny.  Ciężo byłoby tam wejśc i zrobic porządek. I przyznam szczerze, że to bardziej spędza mi sen z powiek niż tuje. 

Na kleszcze obawiam się, że skuteczniejszy od grzebania w tujach jest dobry repelent ;)  Teraz są prawie wszędzie o ile nie mieszka się na pustyni.U mnie jest ich bardzo niewiele na szczęście-ale na spacery do lasu pryskam się preparatem dla leśników/myśliwych-nie sięgam pamięcią momentu kiedy bym miała kleszcza. Natomiast niektóre koleżanki mówią, że po każdym spacerze zczyszczają rolką z ubrań po kilkanaście...horror. Poszukaj sobie w sklepach preparatów do opryskiwania ogrodu od kleszczy-www.fungichem.pl/abc-na-kleszcze-500ml-800-1000m.html to jest biologiczny preparat z oleju rydzowego, mają tez drugi na bazie tego samego składnika.Warto wyróbować-na pewno mniej uciążliwe niż nieco wątpliwe czyszczenie tui(dalej nie wierze jakoby akurat na nich się gnieździły)

Czyli te leszczyny są sąsiada czy na granicy?? bo jak na granicy to chyba możecie negocjować podcięcie ich? można to uformować tak żeby tworzyło prawie drzewa- my tak mamy na dzierżawnej działce gdzie jest chyba z 1/3 hektara takich starych leszczyn na wysokich pniach obsadzających bardzo stromy stok pola.U siebie szpaler osłaniający sad od wiatru od pól (były 2 szpalery, ale jeden wycięłam bo jak już mocno urosły okazało się to i niepotrzebne i za szeroko i za dużo pracy z podcinaniem młodych odrostów) A orzeszki są nie do pogardzenia takie świeżutkie,nie wysuszone :)

Te leszczyny są w pasie ziemi, o którym pisałam. Sądzę, że to należy do naszej działki.  Sąsiad fizycznie nie ma nawet jak się do nich dostać. Będę je na wiosnę karczować choćby z tego względu, że po drugiej stronie płotu posadziłam kalinę, bez i jaśminowca. Nie chcę, żeby zabierały wodę i słońce. O granice działki dopytam wiosną jak się już ktoś z zarządu pojawi. 

Na kleszcze chyba kupię biochron do podlewania trawnika. Ja wszystko jestem w stanie chyba zaakceptować, łącznie z wstrętnymi muchami i komarami, ale tego nie. Po prostu nie.

Co z tą pogodą? Dopiero w prognozach widziałam nocne przymrozki przez cały luty i do połowy marca. A dziś już ewentualnie po 15 i to minimalnie poniżej zera oraz ciepły marzec. Jestem podłamana. I jeszcze wszędzie trąbią o suchym i upalnym lecie. Normalnie po 14 miałam wysiać papryki, ale lada dzień się za to zabiorę a w weekend ubłagam męża, żeby zrobił inspekt do ogrodu na rozsady kapustnych, cebulowych  i kwiatów. Jakimś cudem udało mu się dorwać okno w drewnianej ramie, więc nie ma już na co czekać. Na szczęście pada już kolejny dzień i trochę rozwiąże to problem deficytu wody wiosną. Co będzie później - nie wiem?

Z dobrych wiadomości, którymi dawno już chciałam się podzielić? Świerk, który rośnie pod oknem sypialni nie został wycięty. Kiedyś przed moim blokiem rosły trzy ogromne drzewa.W 2018 roku przyszło pismo ze spółdzielni, że wycinają świerk aby go przewieźć na rynek i ubrać ozdobami świątecznymi. Drugi miał zostać wycięty w 2019 w tym samym celu a trzeci miał trafić do śmietnika. Przyznam, że z tego ostatniego choinka byłaby żadna, bo pokrój ma mocno przerzedzony. Ale tak piękny widok mam z okna, że wolałabym aby został. I tak cały listopad żyłam w stresie a kiedy minął pierwszy tydzień grudnia uznałam, że chyba coś się jednak zmieniło. Nie wiem dlaczego i chyba nie potrzebuję tej wiedzy. Dość, że te dwa drzewa zostały. Bardzo się cieszę. Równie mocno ucieszyło mnie, że usunięte zostały wszystkie młode klony, które wysiały się pod oknami w kuchni i powoli zaczęły sięgać drugiego piętra. I to w zaledwie w dwa czy trzy lata. Gdyby zostały to prawdopodobnie nie widziałabym już swojego ogródka a ciągu kilku lat zacieniłyby mi połowę mieszkania i to od północnej strony, gdzie i tak jest ciemno i ponuro. Niestety wielki klon, który rośnie 20 metrów dalej szczodrze sypie nasionami a w tym miejscu jest żywopłot w którym rośliny się ostają i rosną. Na szczęście za żywopłotem płynie rzeczka, której brzegi muszą być utrzymywane w czystości, bo Łaba w moim mieście wylewała już wiele razy a co za tym idzie i w tej małej smródce woda występuje wtedy z brzegów i wylewa podchodząc bezpośrednio do mojego ogródka. Dlatego tu się bardzo dba o udrażnianie koryta rzeczki. Uff! A drzew dookoła jest mnóstwo, bo choć mieszkam w mieście, to jednak klimat tu panuje taki podmiejski, sypialniany i nie tylko w ogródkach, ale zwyczajnie wzdłuż drogi, przy garażach, na trawnikach rosną lipy, klony, świerki i nawet sosna wejmutka:)

Ziemiórki zjadły mi wszystkie poziomki. A ponieważ wykiełkował mi już por i zaczyna kiełkować seler to nie zamierzam więcej bawić się w eko sposoby na muszki. Był odkurzacz dwa razy dziennie, lepy, kawa i cynamon, napar z czosnku i czosnek w doniczkach oraz napar z wrotycza. Dwa dni temu podlałam wszystkie kwiatki wodą z polysectem i czekam. Wczoraj ubiłam ze 30 sztuk, dzisiaj kolejne 5, ale robi się jakoś pustawo na parapetach. Mam nadzieje, że to pomoże.

Wichury kilka dni temu połamały płot o którym pisałam. W sumie to mi ulżyło. Zgodnie z mężem ustaliliśmy, że paneli na odbudowę nie kupujemy. Najchętniej to bym posadziła coś co latem da trochę cienia a zimą niech wiatry hulają jak muszą. Będę teraz przeszukiwać internet żeby znaleźć jakieś ciekawe rośliny, bo nie chcę żywopłotu. Może być jakiś krzak bzu, może jakiś cis, grab i katalpa prowadzone nisko? A może jakieś pnącza? Jeszcze nie wiem.

No to ładnie musiało u was powiewać.... nas na szczęście potraktowało łagodnie, trochę mi kostki styropianu na docieplenie się wywróciły i tyle :) Posiałam w pomidorowej szklarni rzodkiewkę 18to dniową i koperek-zobaczymy kiedy zdecydują się wykiełkować, uznałam że i tak tam pusto to mogę coś wsiać.Szkoda że nie da się tam posiać bobu (później będzie mu za ciepło)- niestety w gruncie ostatnio mamy tak że jest bardzo długo podmarznięta ziemia na tyle że nie da się w to błoto wejść...a potem natychmiast robi się gorąco i to już mu nie pasuje.Ostatni rok próbuję go siać i chyba odpuszczę...

A u mniedzisiaj w nocy byly dziki !!!!!! Ogród jest tu i tam zryty. Chyba przyszły od sąsiadów. Oddzielał nás plot siatkowy, ale przerosły go bardzo gęste i wielkie krzaki ozdobné i plotu w niektórych miejscach nie ma. 
Teraz będę się bála po ciemku na ogród  😱

Pasek wagi

Eee, tam ;) latarkę weźmiesz i dziczki zwieją, zwierzaki raczej starają się unikać konfrontacji z ludźmi jeśli tylko nie straciły do reszty instynktu.

Alhe jak to od sąsiadów? Mam nadzieję, że tylko od strony sąsiadów a nie, że oni te dziki trzymają. A tak serio - duże masz zniszczenia? Wykopały albo zjadły jakieś cebule, inne rośliny? Czy tylko przeorały puste rabaty?

U mnie śmieszna sytuacja, bo zobaczyłam przez okno jak od dwóch tygodni starszy Pan urzęduje w ogródku i jakoś dziwnie się poczułam. Jesienią pożegnał się i oddał mi całą taczkę karp dalii. Ja tu całą zimę planuję nasadzenia a tu wyglądało na to, że trzeba będzie oddać. Bo choć dałam im miejsce w swojej i tak niewielkiej piwnicy, to musiałabym być mendą straszną, żeby je sadzić u siebie, skoro on jednak zostaje. Tak więc pożegnałam się już z daliami i dziś moim oczom ukazał się taki widok: w ogródku dziadek, młoda para i pani szefowa ogródków. Prawdopodobnie oddał im klucze, bo każdy odjechał swoim autem. I mi znowu przykro, że go nie będzie jednak. Ech babom nie dogodzisz...

Wczoraj na działce doznałam oświecenia. Kombinowałam co zrobić z pozpadającym się płotem i tadam... Wymyśliłam. Otóż rozbierzemy go wiosną i całe lato będę sukcesywnie usuwa stamtąd bluszcz i kamienie. Bedzie brzydko, bo na obrzeżach jest nasza podniszczona siatka a potem panele sąsiada zabezpieczone od naszej strony plastikową, żółtą i zniszczoną dachówką. Jednak zależy mi, zeby oczyścić te 10 metrów pod nowe naszadzenia. I zamierzam tam ziemię przekopać, nawieźć i posadzić jesienią winorośl. Szanowny małżonek uznał, że wreszcie jakiś dobry pomysł.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.