- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
18 października 2017, 23:18
Mam nadzieję, że są tu na forum osoby, które podzielają moją wielką pasję, jaką jest uprawianie ogrodu. Zapraszam do wymiany doświadczeń tu na forum lub w zamkniętej grupie osoby, które poświęcają czas na wyhodowanie własnych warzyw czy owoców. Chętnie porozmawiam o tym, jak zabezpieczyć rośliny na zimę a potem przygotować się do nowego sezonu. Jestem ciekawa co planujecie zasiać wiosną, jak przetwarzacie zbiory.
A może podsuniecie mi pomysł co zrobić z cukinią, dynią, marchewką i burakami, żeby wiosną podać niemowlakowi w ramach rozszerzania diety te warzywa z własnej działki?
1 grudnia 2017, 12:18
Liandra - dzięki za link. Mąż sobie przestudiuje informacje o pielęgnacji drzew,bo ja jakoś nie mam do tego serca i ręki. A mamy na działce jedną jabłoń, zasadzoną w tym roku. Nawet nie pamiętam jaka to odmiana, bo nie wybieraliśmy jej sami tylko dostaliśmy w prezencie.W ogóle to dzięki za link, bo nie znałam tej strony. A tak będę mogła sobie poczytać.
Wracając do kompostownika, to nam się uzbierał pojemnik ok 100 litrów z górką. Ja w domu zbieram wszelkie odpady, choć staram się nie wyrzucać skórek z cytrusów i bananów. Natomiast dodaję fusy z kawy i często wylewałam do wiadra z odpadkami wodę po myciu warzyw i gotowaniu ziemniaków. Ale to najczęściej latem, kiedy wszystko schło na wiór a chciałam, żeby w pojemniku utrzymywać wilgoć. Do kompostownika dodawałam resztki wyrwanych a zbędnych warzyw, na przykład wierzchnie liście kapusty, cebuli, porów, nać marchewki, łodygi warzyw, które przestały owocować i wyplewione z grządek badyle. Oczywiście starałam się dawać tylko to, które nie kwitnie. Kwitnące wyrzucałam osobno do beczki z wodą, żeby zakisić na nawóz. Tak samo z pomidorami, zaatakowanymi przez chorobę - nie do kompostownika, tylko do ukiszenia. Dzięki temu mam nadzieję, że nie będę rozsiewała zarazy w kolejnym roku. Do kompostownika ponoć daje się też papier, ale taki niezadrukowany i wytłaczanki z jajek, bo celuloza pomaga dżdżownicom w rozkładaniu części organicznych.
I tu mam pytanie do bardziej doświadczonych - co zrobić, aby te resztki się rozłożyły? Mam wrażenie, że tylko na spodzie kompostownika zaczęły się procesy gnilne a gros odpadów z góry wysycha. Ta druga, wierzchnia warstwa została wyrzucona jesienią, słabo rozdrobniona i nie wierzę, że to zgnije do wiosny. Przekładacie resztki kompostownika z ziemią? podlewacie? dodajecie dżdżownice? I wreszcie najważniejsze - kompost będzie do wykorzystania w przyszłym sezonie czy za dwa lata??
Cancri,Liandra dobrze radzi - wiosną posadźcie jakieś drzewka i krzewy i doprowadźcie najpierw działkę do stanu używalności. Ziemię trzeba przygotować, nawieźć, chyba że chcecie się bawić jak my w podlewanie gnojówką:) Na warzywnik przyjdzie jeszcze czas. Ewentualnie pomyśl o truskawkach dla Klary, bo w De kosztują ładnie. No i nigdy nie wiadomo z jakiego są źródła.
4 grudnia 2017, 11:17
Z kompostownikami pojemnikowymi nie mam doświadczenia choć na pewno w necie da się sporo wyszukać. Ale to chyba nie jest takie proste że tylko wrzucać i z dołu wyjmować gotowy kompost. na bank dodaje się szczepionki do kompostowników bo widziałam je wielokrotnie w sklepach-odpowiednie szczepy bakterii przyspieszających rozkład tkanek roślinnych. Przy kompostownikach na pryzmie wiem że napowietrza się je poprzez przerzucanie, nawilża i chroni przed wysychaniem-ogólnie masa pracy więc niemożliwe żeby nie trzeba tego było robić w zasobnikach plastikowych.Ale szczegółów trzeba poszukać na dobrych stronach ogrodniczych.
Ja z moją wielka pryzma nie mam problemu bo kompostujemy 2 lata,po takim czasie wszystko się zdazy zmienić w przerobioną materię. Ale kiedy zostaje dużo słomy-czyli materiały który jest suchy to trwa to 2 razy dlużej zanim taka sterta zamieni się w czarną sypką ziemię.A podlewać nie będę bo za dużo cennej wody bym marnowała na taką stertę. Wysychające materiały nie kompostują się tylko jak to mówimy "przepalają"(temp.jeszcze w nich rośnie i osusza dodatkowo-zostają początkowo brzydko biało spleśniałe zanim deszcze namoczą je na tyle że zaczną się przerabiać). Myślę że w kompostowniku dzieje się tak samo na mała skalę-gdy brakuje wilgoci zaparzają się i wysuszają,bakterie giną i proces rozkładu zostaje zatrzymany.
Spadł śnieg-pierwszy raz tak dużo-mam nadzieję że jeszcze stopnieje, nie zdążyłam sobie wykopać porządnego zapasu topinamburu-bo jak mróz glinę zetnie to nie wykopię(na piaskach było by to prostsze)
19 grudnia 2017, 01:37
Poczytałam o kompostowaniu, ale na nic to, ponieważ mąż i tak ma swoją wizję i nie zamierza się tym jakoś specjalnie zajmować, tylko będzie chciał przekopać wiosną ogródek z resztkami z kompostownika. Ja umywam ręce i niech uczy się na swoich błędach. Wiem, że lepiej by było zostawić to na kolejny rok i przemieszać z ziemią. Wtedy ma szansę na przerobienie. On natomiast stwierdził,że zgnije i tak i że lepszy taki nawóz niż żaden. To zresztą nie jest prawdą, bo wiosną mamy dostać nawóz koński w jakiejś większej ilości. Nie jestem pewna, czy to nie za późno, bo przecież nawozić powinno się jesienią. Ktoś mi też stanowczo odradzał koński obornik do warzywniaka, twierdząc, że nadaje się tylko pod uprawę pieczarek, ale nie znalazłam potwierdzenia tej teorii w internecie. Podsumowując - stresuję się bardzo nadchodzącym sezonem.
Powoli zaczynam się rozglądać nad nasionami warzyw. W połowie lutego zaczynam od siania papryki do doniczek. Niedługo potem zabieram się za pomidory. Natomiast ogórki, cukinię, arbuza i dynię wysieję już do gruntu. Na pewno nie będę kupowała nasion kwiatów, ponieważ te, które są dla mnie ważne już sobie przygotowałam a nowych nie będę testować dopóki nie dostaniemy drugiego ogródka. I nie nastąpi to chyba w 2018 roku. Moglibyśmy wziąć jeden z kilku wolnych w sektorach B lub C, ale uparłam się, że chcę mieć u nas w A i dlatego przyjdzie mi poczekać rok lub dwa lata. W ogóle dziwna sprawa z ogródkiem sąsiada. Pisałam chyba ostatnio, że bez słowa do nas,oddał go jakimś ludziom za kasę. Ci nowi właściciele miesiąc temu przywieźli masę rzeczy, które zostawili pod chmurką do dziś,choć mają przeogromną altanę do dyspozycji. Przykryli niebieską folią jakieś narzędzia i więcej się nie pokazali. Miałam wejść do nich i poprawić folię, którą wiatr poszarpał, ale w sumie przyznałam mojemu rację, że jeśli coś zginie to ja będę winna. Bo prawda jest taka, że ogródki są pod baczną obserwacją sąsiadów - emerytów, którym nic nigdy nie umknie. Lepiej się nie narażać. Z drugiej strony leży tam podkaszarka, kosiarka i Bóg wie co jeszcze,a dzień w dzień siąpi teraz deszcz lub pada śnieg. Kto normalny zostawia takie sprzęty na dworze?
Zbliżają się święta i mam zaplanowany wyjazd do Polski na lubelszczyznę. Będę chciała zawieźć mojej mamie jeden z rododendronów. Wiem, że to słaby czas na przesadzanie, ale muszę się tego jednego pozbyć. Jeśli im się tam przyjmie to dobrze a jeśli nie to trudno. Zabieram go 10 litrowym wiadrze. Proponowałam mamie, żeby go przetrzymała do wiosny w piwnicy. Mój mąż twierdzi, że lepiej zasadzić do ogrodu. Co sądzicie na ten temat? Dodam, że nie jest wielki, ma może 35-40 centymetrów wysokości, ale na pewno jest okazem kilkuletnim. Niestety rośnie mi w tak fatalnym miejscu, że kolejny rok nie będziemy go omijać.
19 grudnia 2017, 12:25
Myślę że tu akurat mąż ma rację- posadzić natychmiast i dobrze podlać.U nas po świętach ma być ocieplenie. rododendron w piwnicy zwyczajnie zdechnie-to roślina zimozielona- czyli cały czas liście prowadzą procesy fotosyntezy choć na pewno zwolnione niemniej potrzebują światła i wilgoci zwl w powietrzu. Jasne że to słaba pora na przesadzanie ale lepsza taka -szybkie wykopanie, krótki stres i znów będzie w ziemi a korzenie okryte i bezpieczne przed wysuszeniem. Dobrze będzie jeśli mama po posadzeniu owinie go agrowłókniną białą zimową-na ten jeden sezon-zmniejszy to jeszcze transpiracje wody przez liście w sytuacji gdyby część korzeni zamarła i pomoże mu się przyjąć...
No to faktycznie radosny ten sąsiad- podkaszarka itp. narzędzia ot tak na dworze? cud ze nikt im tego nie ukradnie- przecież słyszy się regularnie o okradaniu altan w ogródkach a tu ot tak stoją...pomijając już że zwyczajnie popsują się leząc na wilgoci.
Nie słuchaj bzdur-nie wiem co za niedouk ci taką rewelacje sprzedał....pieczarki uprawia się na trocinach...hahaha gdzie te czasy że uprawiano na oborniku....obornik koński jest praktycznie jednym z najlepszych nawozów-przyczynia się mocno do tworzenia próchnicy a poza tym jest tzw. nawozem ciepłym(w przeciwieństwie do nawozów zimnych jak świński czy ptasi którymi łatwo możesz popalić rośliny). Oczywiście idealna pora dawania obornika jest jesień,(przerabiając się uwolni więcej składników-a w ogóle to będzie ci je uwalniał 2 lata) ale akurat koński obornik nie spali ci roślin nawet gdybys posadziła roślinkę bezpośrednio we wsypany w dołek gnój! Na słabych piaszczystych ziemiach chłopi od dawna stosowali ten sposób np. do sadzenia ziemniaków i innych warzyw-kopali dołek, wrzucali garść gnoju i w to sadzili roślinę. Na pewno wszelkie rośliny warzywne jak i ozdobne będą ci na nim świetnie rosły, nie musisz się obawiać przedawkowania azotu jak przy innych obornikach-tylko oczywiście nie dajemy już na te grządki żadnych innych nawozów w sezonie.
Ja jeszcze specjalnie nie myslę o nasionach- nie sieję tak wcześnie warzyw bo nie uprawiam ich w ogrzewanych szklarniach,poza tym zbyt wybujałe z braku światła rozsady plonują relatywnie słabiej od sianych póżniej za to w automatycznie lepszych warunkach świetlnych(robiono badania). Na razie muszę przeglądnąć te 3 pudła nasion, zrobić spis nadwyżek i wystawić na fb, przemyśleć co w tym roku sieję -ile dam radę ogarnąć :) Ja dyniowate, ogórkowate tez robię rozsady ale w początku maja-mam długo bardzo zimną ziemię(ciężka glina) i siane w grunt często mogą nie wzejść albo wcale nie rosną bo mokro, zimno i korzenie się duszą- musiała bym siać w czerwcu żeby to rosło... A tak omijam uroki mojej ziemi na ile się da. Fasolki metrowe tajskie też robię rozsadę, tylko normalną szparagówkę do gruntu sieję.... W tym sezonie na pewno ograniczę ilość odmian ziemniaków-za dużo tego było mam całe pudła które teraz musze wyprzedawać....Zostawię tylko dzikie z Peru fioletowe vitelotte i złote mayan gold, różowe burgundy i jedne białe-sądzę że yetholm gypsy z fioletową skórką. (w tym roku miałam 10 odmian-to już była przesada :)
Edytowany przez 19 grudnia 2017, 12:33
20 grudnia 2017, 13:50
Liandra - dzięki. Jesteś niezawodna.
Z rododendronem tak właśnie zrobimy. Mam nadzieję, że będzie w wiadrze nie dłużej niż 24-48 h. Nie wiem czy pojedziemy prosto do Lublina, czy zajedziemy do teściowej, albo do Wrocławia do mojej siostry. Tak czy inaczej będę się starała go dostarczyć jak najszybciej. Mama też została poinformowana, że powinna wybrać miejsce do posadzenia i przygotować coś do okrycia.
Jeśli chodzi o nawóz to mnie pocieszyłaś, bo już się zastanawiałam nad rezygnacją. A to dopiero byłoby głupie w naszej sytuacji, gdzie po pierwsze nie znamy nikogo innego, kto mógłby sprzedać inny nawóz a po drugie mamy wyjałowioną ziemię do cna.Piszesz, żeby nie nawozić niczym więcej w całym sezonie. Czy to dotyczy również gnojówki z pokrzyw?
Co do nasion, to rzeczywiście brzmi to logicznie co piszesz, więc zrobię rozsady w dwóch terminach: wcześniejsze i poźniejsze i zobaczymy co się lepiej u nas sprawdzi. Bo przecież wiele czynników się tutaj liczy: jakość ziemi, ilość światła i temperatura, ale też warunki do przygotowania rozsady. A my nie mamy za dużo miejsca na parapetach. W tym roku lepiej wyszły mi ogórki zasiane do gruntu w maju niż te z rozsady.
Liandra- jak będziesz wystawiała nasiona na FB to daj znać. Może będziemy zainteresowane a ja na pewno chętnie się zapoznam z tymi Twoimi nadwyżkami. Ziemniaki chętnie też bym od Ciebie kupiła, ale boję się, że miejsca nie znajdziemy. W każdym razie jak pogadam z mężem i on się zgodzi to może jakąś jedną czy dwie odmiany bym sobie od Ciebie fundnęła. Zwłaszcza, że będziemy w pobliżu i mogłabym podjechać i zapakować do bagażnika
21 grudnia 2017, 13:04
Ja się muszę pochwalić swoimi plonami pomidorów w tym roku, ogólnie rok nie był łatwy na uprawy w moim regionie przeplatane deszcze z suszami i mało słońca. W tym roku zastosowałam oprócz standardowego nawozu z kompostu i gnojówki z pokrzyw stymulator wzrostu asahi sl - powinien być dostępny w wielu miejscach np na progrower.eu - opryskuje się tym rośliny w czasie wzrostu co powoduje ich intensywniejszy wzrost, mają więcej odgałęzień, liści i ostatecznie owoców. Preparat jest dosyć tani i ekologiczny, bo nie zawiera sztucznych komponentów, więc polecam przetestować w przyszłym sezonie na różnych roślinach, nie tylko na pomidorach. Chyba, że już coś takiego lub podobnego stosujecie to chętnie dowiem się o efektach.
22 grudnia 2017, 08:21
Matylda- ja mam na Fb 2 swoje grupy-warzywkową i z nadwyżkami roślinek z kolekcji jakoś na pw mogę link podesłać bo tu raczej może nie być dobrze widziane przez ADM. Jak masz mało miejsca to pewnie że szkoda go na ziemniaki-z tym że fioletowe warto choć parę krzaków mieć-są o wiele zdrowsze, bardzo cenne żywieniowo. W Lublinie w sklepach są już ale praktycznie 2-3 x drożej.
Z gnojówka z pokrzyw nie mam doświadczenia- po prostu i tak mam tego zielska tyle ze brakuje mi czasu na zabawy z gnojówkami. Wiem ze dziewczyny z forum stosują ale tu chyba już trzeba ostrożniej jak z kazdą gnojówka bo to zawsze koncentrat...
Do upraw w gruncie i nieogrzewanej folii praktycznie na klimat naszego kraju zaleca się robienie rozsad papryka-połowa lutego do końca II, pomidor połowa IV, ogórek koniec IV, dyniowate pocz.V. Są gdzieś na pewno w internecie wyniki tego badania naukowego odnośnie plonowania wybujałych rozsad bo to któraś większa placówka naukowa robiła. Na zachodzie z tego co zauważyłam siew rozsad liczy się w tył-np.4-6tyg przed ostatnimi mrozami (czyli odliczało by się u nas od 15maja w tył)- to moim zdaniem rozsądniejszy sposób. Np. mojej teściowej żaden naukowiec nie przetłumaczy-sieje pomidory jak w naszym klimacie i w domu nie ma w ogóle światła(bo w szklarniach doświetlanych lampami by było..) w efekcie jak zajeżdżam na święta trzyma na parapecie kwitnące wiotkie pomidorki w momencie kiedy moje mają 10cm ;) A co jak co ale ja na plony pomidorów nigdy nie narzekam- mamy do wypęku wszelakich aż do mrozów.
Z Asashi bym nie szalała... ;) to preparat rolniczy stosowany najczęściej interwencyjnie- na buraki itp. uprawy polowe w momencie kiedy zostaną trącone przymrozkiem, gradem,przypalone ze dobraną dawką środka owadobójczego czy chwastobójczego itp. stymuluje procesy które redukują ten stres w roslinie i jego skutki. Jeśli dbamy o rosliny-sa prawidłowo chronione od szkodników, dobrze odżywione-a co za tym idzie silne-dawanie stymulatora wzrostu jest kompletnie bez sensu i nie ma zadnych efektów. Zwł że pojedynczy oprysk nie działa-trzeba zrobić kilka co 14dni...To jest preparat na osłabione czynnikami stresowymi rośliny. Pomijając jak jest kosztowny to lepiej uprawiac rośliny tak żeby były mocne i zdrowe niż sztucznie pobudzać je stymulantami zwł w domowym ogródku..Ja wiem ze niby asashi jest przebadany i w ogóle ale słońce, dobre ph gleby, trochę obornika i brak szkodników i bez oprysków można mieć piękne zdrowe plony :)
23 grudnia 2017, 13:47
ja warzywa obieram, tnę w kostke, porcjuje w woreczki i mroze. staram sie pomrozic na sypko, tak bym mogla ewentualnie z kilku woreczkow wziac roznych warzyw. wyciagam gdy mi pasuje do zup, kremow i szejkow. czasem tez rozgotowuje papke, pakuje w male plastikowe pojemniczki i tez do lodowki. zielenine siekam i albo na sypko mroze (na sreberku rozkladam luzno az sie zmrozi i potem wrzucam do woreczka, albo do opakowania na lod wrzucam zieleniny, dolewam wody, robie w zamrazarce kostki a potem wrzucam do woreczkow.
23 grudnia 2017, 18:30
Dzieki za rady, postaramy się tak zrobić. Pomidorki to nie wiem czy wyrosną...ale faktycznie najłatwiej będzie od nich zacząć. Czytam Was i Wy macie takie pojęcie na temat...może muszę się w jakieś lektury zaopatrzyć... Wrzucę Wam zdjęcia jak wyglądało jak ja przejmowaliśmy. Od tego czasu mój tylko raz czy dwa ścinał chwasty i nadmiaru ale zaraz potem miał operację i tak lato zleciało...;/
23 grudnia 2017, 21:13
Cancri potencjał jest na piękny ogród. Dacie radę. U mnie podobnie wyglądało. chwasty po pas były. Pierwsze dwa lata po kupieniu działki teściowa siała tutaj dynie, potem buraki i rosły jak głupie. A teraz mam bardzo duże plony warzyw. Był nawieziony obornik, wszystko wymieszane, orane. Pod kwiaty wywalałam całą trawę. Jak byłam w ciąży latałam z łopatą i dałam radę. Jeszcze dużo pracy przede mną, bo mam jedną część ogrodu do zagospodarowania, ma powstać altana, grill, mostek nad stawkiem. Kwiaty, krzaki do posadzenia itd. Ale jak się chce to można.
Wesołych Świąt Dziewczyny :))