- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
18 października 2017, 12:23
Czy uważacie, że rozpoczęcie medycyny w wieku 25 to za późno?. Same studia trwają co najmniej 6 lat a potem jeszcze powolny start w zawodzie. Co sądzicie?
18 października 2017, 19:26
Moja znajoma poszła w wieku 30 lat. Miała już za sobą 2 kierunki związane z naukami przyrodniczymi - biologię sądową i chyba analitykę medyczną.
18 października 2017, 20:47
NIe jest za pozno , jesli masz mozliwosci i takie sa twoje marzenia to studiuj jesli chodzi o finanse mozesz sie dogadac z rodzicami ze im oddasz kase jak zaczniesz pracowac, moja siostra cioteczna zaczela medycyne w wieku 26 lat a ze nie chcialacalkowicie wisiec na rodzicach finansowo dogadala sie ze im odda za te studia przynajmniej polowe jak zacznie pracowac. jej rodzice az sie poplakali ze szczescia jak sie dostala na ta medycyne, wczesniej 3 razy probowala. nikt nie patrzyl na wiek tylko na jej pracowitosc i wytrwalosc w dazeniu do celu.
wszystko jest do zrobienia, zlosliwymi komenatrzami sie nie przejmuj rob co kochasz, nie stawiaj na to ze moze za 3 lata zechcesz miec dzieci..... na takim gdybaniu nic mozna opierac powaznych planow.
Moj znajomy zaczal medycyne w wieku 32 lat. Aczkolwiek on na to odkladal kase kilak lat pracujac w Danii.
ja mam 27 lat i jestem na 4 roku studiow, czyli skoncze w wieku 29 lat swoje studia , a i tak zamierzam potem albo robic podyplomowki albo studiowiac cos jeszcze.
Edytowany przez Sunniva89 18 października 2017, 20:53
18 października 2017, 21:49
jeśli bierzesz pod uwage fakt ze do 40 bedziesz na utrzymaniu rodzicow lub męża to nie nie jest za późno. Ale zastanow sie bo to naprawde ciezki kawalek chleba.
18 października 2017, 23:52
A masz zdaną maturę? Jeśli nie, to wlaściwie zaczniesz za dwa lata, no bo w tym roku już się chyba nie zdążysz przygotować. Zawsze można się też nie dostać - raz czy dwa. Generalnie na takich kierunkach jest dużo osób trochę starszych - bo właśnie próbują się dostać po kilka razy.
Problemem byłoby właśnie to samodzielne utrzymanie się. Chociaż oczywiście są osoby które pracują, ale weekendowe zajęcie chyba nie daje wystarczających pieniędzy a zabiera czas z nauki. No i specjalizacja. To znacznie dłuższy proces niż same studia, bo po nich to na dobrą pracę nie ma co liczyć.
19 października 2017, 01:02
poszlam na studia w wieku 26 lat i to byla jedna z moich najlepszych decyzji zyciowych :-)
19 października 2017, 10:03
Studiowalam zaraz po maturze, ale na moim roku było sporo starszych osób o rok lub dwa. Znałam dwie osoby, które były po prawie i wybrały się na medycynę, ale pewnie osób w okolicy 25 roku życia było więcej. Jak dobrze pójdzie, skończysz w wieku 31 lat, potem staż, na którym zarabia się niewiele. Jeśli wybierzesz krotką specjalizację ( np. Medycyna rodzinna), to będziesz specjalistą w wieku 37 lat. Nie jest źle. Jedna znajoma skończyła medycynę i miała 6 lat przerwy na macierzyństwo, po czym wybrała się na staż i specjalizację. Jeśli tylko ma Cię kto utrzymać przez 7 lat, to zawalcz o marzenia. W przeciwnym wypadku, daj sobie spokój lub weź kredyt studencki ( o ile jeszcze jest coś takiego), bo nie dasz rady pracować studiując medycynę. Ewentualnie w wakacje możesz dorobić.
Edytowany przez Natalka30 19 października 2017, 10:04
19 października 2017, 10:15
lilaaA czego dotyczy średnia wieku ? To jest jakaś tam wypadkowa, ale jest głównie wysoka z powodu pokolenia naszych dziadków i pradziadków. Pokolenie naszych rodziców wymiera w wieku 50+ (cukrzyca, zawały, nowotwory). Nasze pokolenie jest jeszcze słabsze, już coraz więcej na cmentarzach ludzi 40+,a nawet 30+, Jedzenie, powietrze, tryb życia są dzisiaj zabójcze. Wypadku nie przewidzisz, swojej śmierci, czy choroby też nie, ale możesz szacować realnie patrząc na to co się dzieje, że po 50-tce musisz liczyć się z tym, że w każdej chwili możesz odejść z tego świata z powodu choroby i zostawić swoje jeszcze niedorosłe dzieci. To jest w pewnym sensie odpowiedzialność za te dzieci, chyba nikt nie chce, aby nastolatek musiał się nim opiekować w ciężkiej chorobie, albo aby nastolatek został sierotą. W moim otoczeniu jakieś 60-70 % moich rówieśników nie ma po jednym rodzicu po 50-tce. A moje otoczenie składa się na osoby znane z pracy, ze szkól do jakiś chodziłam, ze studiów, znajomi rodziców, jest to dość duży przekrój. Na jedną rajkę na cmentarzu połowa to ludzie 70+, a druga połowa to 50 + i gdzieniegdzie 40+ i 30 +. Ja akurat bywam na cmentarzu często nie tlyko 1 listopada.
Nie wiem, na jakich cmentarzach bywasz, ale ja widuję zdecydowanie najczęściej nekrologi 80+. Oczywiście są jednostkowe przypadki 40+. Mogę napisać, że ja znam bardzo niewiele osób, nie mających rodziców, a mam znajomych z przedziału 30-60. W mojej rodzinie zmarła ostatnio osoba 60+ i to było bardzo młodo, bo wszyscy inni mają na nagrobkach 75-85+. Także można się tak przerzucać argumentami w nieskończoność. Po to wylicza się średnią, odchylenie standardowe i medianę, żeby takie absurdalne argumenty nie padały.
19 października 2017, 10:24
Ja mam podobne zdanie, szczególnie nie zdecydowałabym się na przykład być w tym wieku zależna od rodziców (bo pomijam przypadek, w którym mąż zarabia a żona ma możliwość się rozwijać - to już sprawa dwójki ludzi jakie mają podejście i układ, w dalszym ciągu czułabym się pewnie ciężarem ale ludzie są różni i zarobki też) bo jakoś 30-latek, który w dalszym ciągu jest na utrzymaniu rodziców nie kojarzy mi się dobrze. Ale tak naprawdę wszystko ograniczają pieniądze i motywacja - jakby mi nie brakowało jednego i drugiego to czemu nie.ja w analogicznej sytuacji pewnie bym się nie zdecydowała, głównie ze względu na to, ze musiałabym przez kilka lat wisieć na kimś finansowo. I bałabym się, ze gdzieś po drodze zamarzy mi się zakładanie rodziny, a nie wyobrażam sobie pogodzić roli matki ze studiami na tym konkretnym kierunku Gdyby kasa nie była problemem, a ja byłabym sama i bez perspektyw, to pewnie bym spróbowała.
No tak, lepiej być na utrzymaniu obcej osoby niż własnych rodziców. To faktycznie lepiej świadczy o dojrzałości. Gdyby moje dziecko studiowało medycynę, nie miałabym problemów z utrzymaniem go. Ale rozumiem, że musiałabym mu ufundować stypendium naukowe od rzekomo obcego darczyńcy, bo tylko wtedy czułoby się dobrze i miałoby poważanie wśród rówieśników. Chory świat.