Temat: Jak uwolnić się psychicznie od matki?

Moja mama jest dosyć toksyczną osobą, zawsze wychodzi z założenia, że „przecież ma prawo wyrazić własną opinię a to co inni na temat myślą to nie jej problem”. No i w sumie słusznie ale czy żeby mieć własną opinię trzeba być niemiłym? Czy branie pod uwagę uczuć innych ludzi świadczy o tym, że jesteśmy nieszczerzy (ona tak uwarza)? No chyba nie... Oczywiście w większości przypadków nikt ją o tę opinię nie pyta, no ale przecież ona ma prawo powiedzieć co myśli, prawda? No niby ma.

Taki przykład z wczoraj. Wprowadzamy się do nowego domu i wybieramy meble. Mamy inny gust od mojej mamy (niezbyt dziwne). No i coś tam sobie rozmawiamy na ten temat a co nie powiemy to od razu komentarz mojej mamy „O boże, naprawdę takie coś chcecie kupić? Przecież to jest straszne!”, „No ale jak to wygląda, ohyda!”, „Ale dlaczego chcecie ten stół z boku postawić? Stół musi być na środku” - i gada mi o tym stole w kółko, ja jej mówię, że pasuje nam tu, a ona „no nie no, postawicie gdzie chcecie ale ja uwazam, że powinien być tutaj, przemyślcie to jeszcze” i za chwilę „i co przemyśleliście? Przecież stół to jest centralne miejsce, powinien być na środku a nie tak z boku”...  i tak w kólko... Jakby nie można było po prostu powiedzieć „to nie w moim stylu, mi się nie podoba, ja bym zrobila inaczej”, trzeba koniecznie podkreslać, jakie to straszne i jakie my w ogóle mamy glupie pomysły itd...

To taki jeden przykład, ale tak jest zawsze, odnośnie wszystkiego. Filmu, który oglądam, nowej fryzury, sukienki, wszystkiego... Potrafi ględzić przez godzinę np. o swetrze i zakończyć słowami „o rety, czy nie możesz naprawdę ubrać normalnego swetra? To ja się całe życie im poświęcam, i tyle z tego mam, nawet nie mogą się ubrać normalnie, skoro widzą że mi na tym tak zależy....” Potrafi sie nawet rozpłakać. A takie rzeczy potrafi wyciągnąc po miesiącu albo po roku i znowu rozdmuchać je do wielkiego rozmiaru. (Dodam, że nie mam jakiegoś szalonego gustu, raczej mało oryginalny, rzeczony sweter był czerwony a przecież każdy wie, że swetry powinny być kremowe, albo czarne, albo brązowe, ja nie mam 5 lat, żeby w takie szalone kolory się ubierać”.

Kurde, mam 30 na karku, mam własne dziecko, własne życie (uważam, że udane), a cały czas gdzieś podświadomie próbuję zyskać aprobatę matki. Po co ja z nią w ogóle o tych meblach mówiłam, wiedziałam, żę tak będzie. No ale z drugiej strony z kim mam rozmawiać o swoim życiu jak nie z własną matką? Powtarzam sobie, żeby nie brac jej złośliwości pod uwagę. Tym bardziej, że mamy zupełnie inne osobowości, zainteresowania, gusta itd... I w głowie wiem, że to nieistotne, że najważniejsze, że ja jestem ze swojego życia zadowolona, ale gdzieś w głębi to boli.

Jak się uwolnić z tego błędnego koła, jak naprawdę olewać jej opinię, nie tylko w głowie ale i w sercu? Jak przestać czekać, aż ona wreszcie coś zaaprobuje w moim życiu? Kurcze no, jak olać własną matkę?

Ja bym jej dla zartow odpowiadala z przekasem: aha! no cos ty? 

Moze jakby zalapala ironie to by przestala ;P

Pasek wagi

współczuje Ci, przypomina mi trochę moją mamę :/ toksyczna osoba, przemoc psychiczna i chyba głupota. Ja się wyprowadziłam daleko i ograniczyłam kontakt. Już nie trawie ciągłych przytykow krytyki i chamskich komentarzy. teraz są tylko jak się spotykamy dwa razy w roku. Powiedz jej może żeby się przestała wtrącać. Rozpłacze się i zacznie szantażować cię emocjonalnie ale innej opcji chyba nie ma

Pasek wagi

Jezeli mama placila za meble jestes skazana jej wysluchac - to sie nazywa cos za cos.  Jezeli ty placisz za meble zrob sobie z tego faktu przyjemnosc i nie zabieraj jej ze soba.  W czym problem. Tutaj nie chodzi o uwolnienie sie od niej ale o odciecie pepowiny - do tego trzeba dojrzec.  Zostaw matke w spokoju,  bo sie jej trzymasz zbyt kurczowo. 

pestka.jablkowa napisał(a):

Chyba faktycznie jest to problem naszego pokolenia, kiedyś myślałam, że tylko ja tak mam, ale jak tak słucham i czytam to okazuje się, że to bardzo typowa sytuacja.Tak, dokładnie, zależy mi na akceptacji i miłości własnej matki, to chyba naturalne? :) (chociaż czasem sama się zastanawiam...). Tzn. żeby móc usiąść i sobie porozmawiać o życiu, czy o czymkolwiek. I czasem nawet tak sobie rozmawiamy, wszystko fajnie a tu ni z tego ni z owego ona wyjeżdża z jakimś dziwnym tekstem, że niby ja coś powiedziałam. Mówię ?przecież ja nic takiego nie powiedziałam? ? Ale tak sobie pomyślałaś?. No i weź tu dyskutuj :) Nudno nie jest.Nie chcę zrywać z nią kontaktów, przecież to moja matka. Nie jest złym człowiekiem, pewnie ma ze sobą więcej problemów niż ja z nią, nie zasługuje na to, żeby dzieci się od niej odcięły, wychowała nas tak jak potrafiła najlepiej. Teraz np. mamy szalony etap, bo dużo rzeczy się nałożyło, więc przyjechała do nas na tydzień, żeby zająć się naszym synkiem. A że ma różne schizy albo nie jest najmilszym człowiekiem na świecie to inna sprawa ;) Kontakty i tak mamy dość ograniczone, bo wyjechałam za granicę, a na skypie łatwiej się nie przejmować ;) I to nie tak, że proszę ją o rady, po prostu z nią rozmawiam, tylko jakoś muszę się nauczyć jak nie brać sobie tych rozmów do serca, a nie że niby wiem, że muszę to olać a z tyłu głowy te słowa jednak siedzą.ggeisha, ale problem w tym, że do takiej dyskusji potrzeba dwóch stron, a ona zawsze wychodzi z założenia, że ona wie wszystko najlepiej, a wszyscy inni to głupki, że myślą inaczej i że jedynym słusznym rozwiązaniem jest jeśli przyznają jej rację, nawet jeśli jest to w temacie, o którym ona nie ma zielonego pojęcia. Nawet z tymi meblami wczoraj. Mówię jej ?Rozumiem, ty masz inny gust ale nam obojgu ta kanapa się bardzo podoba?. No to mlasnęła ustami, pokręciła głową, wzniosła oczy do nieba i się odwróciła i czymś się tam zajęła. A wieczorem w tv leciała jakaś reklama, w reklamie była kanapa (normalna taka) i mama mówi z ironią: ?A taka kanapa brzydka, nie? Fuj, kto by taką kanapę chciał kupić, wasza lepsza?. ?No, nam się bardziej nasza podoba? i znów przewracanie oczami i kręcenie głową. Zdecydowanie zakończyłam po tym jednym dniu dyskusję na temat wystroju naszego domu :) Tylko trochę szkoda. Wiecie, nowy dom, nasz pierwszy własny, nowe meble, wszystkie nasze pomysły, podekscytowani jesteśmy niesamowicie, szkoda, że nie mogę o tym z najbliższą rodziną porozmawiać i muszę się gryźć w język. Dobrze, że jest vitalia to sobie mogę pogadać :PFlavv, sprawdzę tę książkę.  

Ale dlaczego bolą Cię te jej mlaskania i przewracania oczami? Ten model tak ma. Przecież nie robi awantur czy coś. Ma inny gust i już. Będzie się krzywić na Twoje wybory, ale kocha Cię nad życie. 

DomDom, życie ci niemiłe? :D To by dopiero była jazda!

Czy to, że ciągła krytyka matki sprawia mi przykrość znaczy, że się jej kurczowo trzymam? (Wydaje mi się, że nie ale może jestem w błędzie)

Nie, mama nie płaciła za meble, wyprowadziłam się z domu 11 lat temu i od tego czasu sama się utrzymuję. I nigdzie jej nie zabieram :) Te meble to akurat taki przykład, jeden z wielu, chodziło mi raczej o to, że to przykre, że nie mogę nawet z mamą podzielić się radością z powodu kupna nowego domu, bo tylko słyszę, jakie moje pomysły są straszne, i jak ja mogę coś takiego kupić, a jak już nic nie mówi, to tylko wzdycha ciężko i przewraca oczami. I nie chodzi mi nawet o te meble, bo oczywiście kupujemy z mężem to co nam się podoba, raczej o jakiś taki żal... Nie wiem w sumie o co... Może o to, że dla mamy ważniejsze jest to aby pokazać, że jest górą, żeby postawić na swoim, nawet jeśli sprawi mi tym przykrość. Jak byłam młodsza i zdarzało mi się jej czasem zwierzyć z czegoś osobistego, to potem jak była na mnie zła z jakiegoś powodu to potrafiła to wyciągnąć i „kopać leżącego”. Pamiętam raz miałam jakieś problemy z bliską przyjaciółką, wiecie jak bywa, o coś się posprzeczałyśmy, i było mi z tego powodu przykro i jakoś tak mojej mamie o tym powiedziałam. Jakiś czas później pokłóciłyśmy się z mamą o jakąś zaupełną pierdołę (bo zazwyczaj szło o głupoty) i zaczęła krzyczeć, że nic dziwnego, że mnie nikt nie lubi i nawet moja przyjaciółka nie chce ze mną utrzymywać kontaktów itd. Oczywiście z przyjaciółką szybko się pogodziłyśmy i zapomniałyśmy o całej sprawie (nawet teraz nie pamiętam o co nam wtedy poszło). Takich historii było wiele. Wiem, że jeśli kiedykolwiek się jej zwieżę z jakiegoś problemu, dużego czy małego, to ona to potem w każdej chwili może użyć przeciwko mnie. I za każdym razem sobie powtarzam, że już nigdy więcej tego nie zrobię, że nie będę jej mówić o niczym, co jest dla mnie ważne, bo ona może to zniszczyć a jednak cały czas popełniam ten sam błąd.

Nie wiem, chyba wbrew wszystkiemu bardzo mi zależy, aby była ważną osobą w moim życiu (to w końcu moja mama!).

I często jest tak, że sobie normalnie rozmawiamy o rzeczach bardziej czy mniej ważnych, zdarza nam się czasami pójśc razem kupić jakieś ciuchy (raz na kilka lat ;) ) itd. To nie jest tak, że to jest jakiś patologiczny związek i rzucamy mięsem i talerzami i nie wiadomo co.

Chodzi mi raczej o to, że bardzo bym chciała nauczyć się nie przejmować tą jej „szczerością”, żeby naprawdę to po mnie spływało jak po kaczce. Bo nauczyłam się już do pewnego stopnia kiwać głową i robić swoje ale nie nauczyłam się jeszce jak zrobić, żeby mi z tego powodu nie było smutno/przykro.

Święta racja – trzeba przeciąć pępowinę i dorosnąć, tym bardziej, że doskonale zdaję sprawę, że mnie ten ciężar ciągnie w dół. Ale wiem też, że zerwanie z nią kontaktów niczego nie zmieni, że ja to muszę załatwić jakoś w swojej głowie, tylko zupełnie nie wiem jak. Chociaż i tak jest dużo lepiej niż było (mieszkanie w odległości kilku tysięcy kilometrów pomaga ;) ).

ggeisha napisał(a):

Ale dlaczego bolą Cię te jej mlaskania i przewracania oczami? Ten model tak ma. Przecież nie robi awantur czy coś. Ma inny gust i już. Będzie się krzywić na Twoje wybory, ale kocha Cię nad życie. 

Właśnie nie wiem czemu J Pewnie jakby czasem przewracała oczami a czasem powiedziała, że coś jest ok to byłoby inaczej, ale kurde, całe życie wszystko źle? Serio, nie wiem, jak to jest usłyszeć od matki: „fajnie to zrobiłaś”. Może po prostu jestem ciekawa jakby to było :)

mam to samo, ale z teściową ;) nie mam na to dobrej rady, my po prostu staramy się jak najmniej spędzać z nią czasu i mało informować o swoim życiu, a broń Boże pytać się o zdanie... na szczęście mój facet nigdy nie był z nią jakoś zżyty.

Teściową to chyba łatwiej olać chociaż zależy od partnera i jego relacji. Opinią innych ludzi zupełnie się nie przejmuję, do tego już dawno dojrzałam.

Ale wiecie, jak tak tutaj piszę, to jednak trochę mi pomaga. Jak spojrzę na to czarno na białym to to wygląda dosyć idiotycznie, aż chce się powiedzieć „czym ty się przejmujesz dziewczyno, olej i tyle” ;)

mam to samo z ojcem od kiedy pamietam. Zawsze byłam niewystarczająco dobra, moje decyzje są słabe itd. Jedyne co się zmieniło to szybciej puszczają mi nerwy słuchając tych złotych rad. 2 dni temu rozmowa tez przez skype, ojciec pyta co z drugim imieniem dziecka chociaż tysiąc razy powtarzałam jakie młoda ma drugie imię ( dodam ze moje dziecko ma już 1,5 roku) No i się zaczęło a ze po co drugie dawałam teraz się nie daje teraz inne czasy teraz z tym tylko problem ( ja żadnego nie miałam) a jak dodałam ze na chrzestnych bierzemy znajomych to już piana z buzi normalnie. I od 2 dni chodzę wyprowadzona z równowagi i wrócić do poprzedniego stanu nie potrafię. Pociesza mnie ze nie tylko ja tak mam ale nie sadze ze da się z tym cokolwiek zrobić. Mój sposób to odcięcie i bardzo sporadyczny kontakt, bo do 19go roku życia słuchałam jaka to beznadziejna jestem.

PamPaRamPamPam napisał(a):

Musisz sobie w głowie ułożyć, że jesteś fajna, wartościowa i szczęśliwa, bez względu na to, co myślą rodzice.

To tak po pierwsze.

Po drugie - najlepszy sposob - robic swoje i byc pewnym swoich decyzji na tyle, by zawsze i wszedzie moc ich bronic. Mowic o konsekwencjach, dobrych czy zlych jak o czyms z czym spokojnie sie godzisz, bo podjelas taka, a nie inna decyzje i jestes jej pewna. Zawsze. 

Kanapa nie taka? Mowisz z usmiechem : "Mamo, nie martw sie bedziesz musiala na nia patrzec tylko, jak czasami do nas przyjedziesz"

Sweterek nie taki? "Mamo, czerwony to najmodniejszy kolor sezonu i bede go nosic, bo wygladam w nim super!"

Ja bardzo szybko zaczelam rozumiec, ze zamiast na szeroko pojetej "akceptacji" moich decyzji bardziej zalezy mi na wolnosci i swobodzie podejmowania tychze.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.