- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
13 kwietnia 2016, 17:01
Od 2 tyg. mam praktyki. Szkoła wysłała nas oczywiście na bezpłatne, miesięczne praktyki do danych zakładów gastronomicznych. Mój nie jest zły. Tzn. jest to dobra restauracja, w której można coś porobić. Nie jestem tak jak niektórzy moi znajomi na przysłowiowym zmywaku jednak zauważyłam, przynajmniej u mnie śmieszne i idiotyczne zachowania niektórych pracowników.
Przez 1 tydzień byłam na cukierni. Tam są straszne nudy ale ludzie byli ok. No może po za jednym kolesiem. Młodym. Miał ok. 25 lat. Był strasznie niemiły i mało pomocny. Jednak rzadko kiedy się odzywał. Zamieniłam z nim przez tydzień może z 5 zdań.
Teraz jestem na obsłudze i tutaj sporo osób mnie... nawet nie wiem jak to opisać. Pani kierownik, która denerwuje mnie niemalże bez przerwy. W poniedziałek było ok. Poznałam 3 dziewczyny. Miłe i takie, które rozumiały, że dopiero się uczę więc wszystko mi wyjaśniły. Jednak wczoraj zaczęły się dziwne sytuację. Od razu jak przyszłam to do akcji weszła pani kierowniczka sali(do dzisiaj nie wiem jak ma na imię. Coś na A chyba. Nie przedstawiła się oczywiście). Mówię do niej dzień dobry. A jej pierwsze słowa to: "Spóźnienie widzę". Zdziwiłam się. Do pracy przyszłam o czasie. Poszłam się przebrać oraz poszłam do toalety i ok. 7:10 byłam już na sali. Ona na to, że jutro mam o 7:00 być już gotowa na sali. I poszła nawet nie czekając na odpowiedź. Stwierdziłam ok. Mogła to jakoś milej rozegrać ale no rozumiem. Po czasie jednak uświadomiłam sobie, że nie wiem czy się przypadkiem nie spóźnię jednak ponieważ dojeżdżam do mojego miasta pociągami. Nie byłabym wstanie przyjechać wcześniej. No chyba, ze o jakąś godz. Stwierdziłam, ze na końcu do niej pójdę i pogadam o tym. Tak zrobiłam. Grzecznie poszłam do niej do biura. Zaczęłam zdanie, że nie jestem pewna czy się nie spóźnię ponieważ... Baba przerwała mi w połowie zdania. I z tekstem tylko, że jak później przyjdę to później i wyjdę. Pomyślałam sobie. Aha spoko. Nic mi to nie da bo jak wyjdę nawet o 10 min. później to poczekam sobie po południu za pociągiem ale no kłócić się nie będę. Natomiast sytuacja z dzisiaj to był śmiech na sali. Patrzę na zegarek. Na oko jest 15:00. Czyli godz., o której mam wyjść. Pytam się grzecznie tej pani czy mogę już pójść do domu. A ona patrzy się na zegarek w tel. gdzie była godz. 14:59 i mówi do mnie z uśmiechem na ustach, że nie ma jeszcze 3 więc mam jeszcze stoły ponakrywać. Szczerze to z jednej strony śmiać mi się chciało z tej sytuacji z z drugiej wkurzyłam się bo wiedziałam, że jak wyjdę za późno to znowu będę miała problem z dojazdem. Wyrobiłam się szybko. Patrzę na zegarek 15:04. Szczerze to miałam ochotę jej się spytać czy z tej okazji mogę jutro przyjść dokładnie 4 min. później lub wcześniej wyjść xD Ale machnęłam ręką na tę sprawę. W ogóle to jest genialna nauczycielka. Mówi co masz robić ale nic ci nie wytłumaczy. Podeszła dzisiaj do mnie i mówi, że mam jakiś napój zrobić(podała nazwę). Ja się na nią patrzę z politowaniem i chcę się zapytać jak to się robi. A ona do mnie, że mam znaleźć sobie kogoś kto mi powie. I poszła sobie. Spoko. Już nie mówiąc o wymyślaniu przez nią jakiś głupich zadań. Ja rozumie, że muszę tam dużo robić i nawet fajnie ale chciałabym się tam czegoś uczyć związanego z gastronomią a nie ogrodnictwem przycinając drzewka. Jak nie ma nic do roboty to nie a nie wymyśla jakieś durne rzeczy. Takich rzeczy jest pełno, które ona odwala a dopiero 2 dni tam pracuję.
Jednak tam ta kierowniczka no dobra. jednak jest wyżej postawiona. Rozumiem, że jakiś respekt musi być ale kelnerzy do jest śmiech na sali. Sytuacja z wczoraj, kiedy coś tam pomyliłam. No kurde byłam tam drugi dzień. Zdarza się. Odłożyłam widelce nie tam gdzie trzeba. Na co wydziera się na mnie jakiś kelnerzyna. Rozumiem, ze można zwrócić uwagę się żeby się od razu wdzierać. I jeszcze tekst później w momencie gdy odeszłam o tego stanowiska: "I na co jeszcze czekasz! Zrób coś z tym!". Lub innych kelnerek. Od dzisiaj chyba mój "ulubiony". Rozmawiałam z jedną dziewczyną, która tam pracuje. Stałyśmy obie przy jej stanowisku gdzie miała odbierać rezerwacje tel. Ona na chwilę odeszła. Zadzwonił tel. Nie odbierałam no bo nawet nie wiedziałam co powiedzieć na początku. Nie mówiąc już o tym, że nie znałam pewnie odp. na pyt. które konsument zadaje. Dodatkowo w okół chodziło pełno kelnerów, którzy się tym zajmują. Nagle słyszę jak koleś chamsko mi się pyta czemu nie odbieram. Oczywiście olewając odp. Przeszło mi przez myśl, że może dlatego, iż nie wytłumaczył mi jak działa to stanowisko. Jednak tamto dało się przeżyć. Nic się takiego nie stało. Jednak dzisiejsza sytuacja mnie rozwaliła. Przez cały czas widziałam jak tam ci kelnerzy się miedzy sobą śmieją, dokuczają sobie żartując o itp. Przyszedł ten koleś. Słowem się nie odezwał. Sama nie wiedziałam jak zacząć czy coś. No bo jednak miło byłoby się przedstawić albo coś. Ale chyba tylko dla mnie miło. Facet. Młody ok. 25 lat żeby nie było. Rozbił tam komuś kawę i niósł jedną kawę na tacy(notabene to nie wiem po co mu była ta taca ale ok). Trochę się gibał z tym. I tak spontanicznie zażartowałam sobie z uśmiechem żeby czasami mu się nie wylało. Na co facet podchodzi do mnie później i deklaruje, że ja tutaj nie jestem od takich głupich komentarzy i jedyne co mam robić to się przyglądać oraz uczyć. Ja na to stwierdzam, żeby się uspokoił i, że tylko żartowałam. Na co koleś bez słowa cobie po prostu poszedł. Na początku zrobiło mi się głupio i smutno. Pomyślałam sobie, że może faktycznie przegięłam i mogłam się nie odzywać. Jednak wracając do domu uświadomiłam sobie, że przecież nic złego nie zrobiłam. Nie obraziłam go ani nie śmiałam się z niego. Od tak rzuciłam jakimś "żartem". Z resztą on sam nie był lepszy. Wcześniej jak zapytałam się mu czy jakoś mu pomóc to odp. mi, że jedne co mogę dla niego zrobić to stanąć na jednej nodze. Sama mogłam mu wtedy coś powiedzieć ale nawet nie przeszło mi do przez myśl no bo skumałam, że to ŻART. Już nie mówiąc o tym, iż on sam nie jest nie wiadomo kim wiec raczej też nie jest od tego aby prawić mi takie morały.
Co myślicie o takich sytuacjach? Też uważacie coś takiego za śmieszne i żenujące? Jak dla mnie to tylko takie sytuacje pokazują kto jakim jest. Wam też przydarzają się takie sytuacje? Jak sobie z tym radzicie?
13 kwietnia 2016, 20:01
boze jak w gimnazjum masz problemu. Dlaczego niby nie moglas odebrac telefonu?nie umieszsz sie przedstawic mowisz "dzien dobry" i nazwe tego miejsca restauracji czy czego i "w czym moge pomoc" takie trudne??. Odnosnie "zartu" moglas sobie darowac nie zakolegowalas sie jeszcze z nimi jestes nowa wiec takie teksty sa nie na miejscu. Takie zarty sa fajne jak sie czlowiek zaklimatyzuje z grupa
Nie chodzi o przedstawienie się. Po za tym odbierając tel. do restauracji nie przedstawiasz się tylko restaurację. I nie chodzi o to, że nie umiała początku tylko konsument na pewno chciałby coś zamówić a ja karty nie znam, cen, nie wiem jak dokonać rezerwacji. Rezerwacja jest komputerowa. Co miała odebrać, przedstawić firmę i powiedzieć żeby ktoś poczekał.
13 kwietnia 2016, 20:08
Masz dużo racji, ale autorka ma 18 czy 19 lat... Czy Ty od zawsze wiedziałaś jak się zachować w konkretnej sytuacji? Takich zachowań jak np. natychmiastowe naprawianie błędów (czyli przykład z tymi widelcami) też się człowiek uczy. Teraz już będzie wiedziała, że jak coś źle zrobi to musi to szybko naprawić.Ale to chyba jasne, ze jesli zaczynamy prace o 7 rano, to o 7 rano mamy byc gotowi do pracy? Jak lekcje w szkole zaczynamy o 7 rano, to nie wchodzimy do budynku o 7 rano, tylko siedzimy juz w lawce.Ja sie zgadzam, ze obowiazki musza byc wytlumaczone, ale w wiekszosci miejsc pracy nie jest od tego kierownik, tylko czesto uczymy sie od innych pracownikow tzw "on the job". Autorka sama pisala, ze kilka osob cos jej tlumaczylo, kilka moze mniej, ok. Kierowniczka powiedziala, aby zaoytala o ten napoj innego pracownika - to chyba normalne? Kurcze, pracowalam w liceum w restuaracji, i zazwyczaj pojemniki na widelce , lyzki, noze sa oznaczone, skoro wlozyla nie tam gdzie trzeba (zdarza sie), to powinna wyjac i przelozyc, no kurde...Gastronomia to specyficzna branza, gdzie uczymy sie na biezaco, i obowiazkow jest cala masa, bardzo roznych, od zamiatania balkonu, po polerowanie klamek, gastronomia to nie tylko gotowanie, a taka postawa "jak nic nie ma w kuchni do robity to nic nie ma, niech mi zajec nie wymyslaja na sile" tez nie jest ok moim zdaniem.Zreszta jak bylo nie wiemy, bo znamy tylko opinie autorki.]Jeśli zatrudniamy praktykanta, w dobrym guście jest mu wytłumaczyć, na czym polegać będzie jego praca. Od tego typu 'oczywistości' jak fakt, ze 'rozpoczęciem pracy' jest stawienie się gotowym na sali, a nie wejście do miejsca pracy. Nie wspominając już o tym, jakie obowiązki ma wykonywać i jakie napoje przygotowywać. Jeśli obowiązkiem jest również przycinanie drzewek, pracownik również powinien być o tym poinformowanym. Również, jeśli ma odbierać telefony- niech wie, co ma mówić. Ale odnoszę wrażenie, że takich informacji się nie udziela, aby mieć potem furtkę do wyrażania pretensji i dezaprobaty- chociażby 'ha, jak mogłaś nie domyślić się, gdzie wkładamy widelce!'W interesie tej bandy osłów jest, by pracownik czuł się w pracy doinformowany i poinstruowany, gdzie lub do kogo może się zwrócić w razie wątpliwości. Jeśli wspomniane osły lubią gwiazdorzyć bardziej niż mieć mieć pracowników efektywnych, taki jest właśnie skutek.
Masz racje ;)
13 kwietnia 2016, 20:08
Nie chodzi o przedstawienie się. Po za tym odbierając tel. do restauracji nie przedstawiasz się tylko restaurację. I nie chodzi o to, że nie umiała początku tylko konsument na pewno chciałby coś zamówić a ja karty nie znam, cen, nie wiem jak dokonać rezerwacji. Rezerwacja jest komputerowa. Co miała odebrać, przedstawić firmę i powiedzieć żeby ktoś poczekał.boze jak w gimnazjum masz problemu. Dlaczego niby nie moglas odebrac telefonu?nie umieszsz sie przedstawic mowisz "dzien dobry" i nazwe tego miejsca restauracji czy czego i "w czym moge pomoc" takie trudne??. Odnosnie "zartu" moglas sobie darowac nie zakolegowalas sie jeszcze z nimi jestes nowa wiec takie teksty sa nie na miejscu. Takie zarty sa fajne jak sie czlowiek zaklimatyzuje z grupa
Mogłaś zawołać kogoś, kto się krzątał obok, że dzwoni telefon żeby odebrali. Ostatecznie tak, mogłaś odebrac i poprosić o chwilę cierpliwości.
13 kwietnia 2016, 20:11
Nie chodzi o przedstawienie się. Po za tym odbierając tel. do restauracji nie przedstawiasz się tylko restaurację. I nie chodzi o to, że nie umiała początku tylko konsument na pewno chciałby coś zamówić a ja karty nie znam, cen, nie wiem jak dokonać rezerwacji. Rezerwacja jest komputerowa. Co miała odebrać, przedstawić firmę i powiedzieć żeby ktoś poczekał.[/quote]boze jak w gimnazjum masz problemu. Dlaczego niby nie moglas odebrac telefonu?nie umieszsz sie przedstawic mowisz "dzien dobry" i nazwe tego miejsca restauracji czy czego i "w czym moge pomoc" takie trudne??. Odnosnie "zartu" moglas sobie darowac nie zakolegowalas sie jeszcze z nimi jestes nowa wiec takie teksty sa nie na miejscu. Takie zarty sa fajne jak sie czlowiek zaklimatyzuje z grupaDokladnie, jako klient wole , zeby ktos odebral i chetnie poczekam a odp, niz jak moj tel jest ignorowany.
Jesli nie znasz karty i cen - bierzesz karte i sprawdzasz. Jesli nie znasz skladnikow danej potrawy - idziesz do kuchni i pytasz.
jesli nie wiesz jak zrobic rezerwacje, prosisz klienta, aby poczekal i prosisz o pomoc ktoregos z pracownikow. W taki sposob uczysz sie obowiazkow ;)
13 kwietnia 2016, 20:14
Doczytałam tylko połowę, ale powiem Ci tak. Jak pracowałam w bardzo dobrym hotelu, to nikogo nie interesowało, że się spóźniam dwie minuty przez pociąg, a pociągiem tym dojeżdżałam 1,5 h w jedną stronę. Więc zamiast wyjeżdżać o 4 rano, przez 2 minuty "spóźnienia" musiałam wyjeżdżać o 3, i godzinę się włóczyć po dworcu.Nie wyobrażam sobie, żeby mój pracownik sobie sam ustalał ile się spóźni, i ile wcześniej wyjdzie. Jeśli masz zapisany przedział pracy, to w tym czasie masz być gotowa i najwczesniej o tej godzinie masz wyjść, a nie wcześniej czy później.Zwłaszcza w gastronomi moim zdaniem. Kiedy do takiej restauracji wchodzi klient, który słono za to płaci, chce mieć o 7 rano już podane, a nie widzieć, jak obsługa dopiero wbiega do budynku.My przed podjęciem pracy mieliśmy specjalne szkolenia. Ale oni też nie będą dla jednej praktykantki jak mniemam przeprowadzać kilkugodzinnego szkolenia co i jak, więc wszystkiego powinnaś dowiedziec się od innych. Dopytywanie w trakcie pracy nie boli- jesteś nowa, nie wiesz czegoś, więc lepiej kogoś zapytać, niż zrobić źle.Jesteś tam po to, by się uczyć, więc masz pełne prawo czegoś nie wiedzieć. Natomiast personel zatrudniony tam nie jest od douczania Ciebie, tylko od pracy, więc to w Twoim interesie jest, by chodzić i dopytywać, a nie w ich.
13 kwietnia 2016, 20:15
1. Pracując w gastronomii trzeba się liczyć z tym, że będzie się wykonywać różne obowiązki. Pracowałam w kilku barach i restauracjach i poza robieniem drinków i leniem wódki sprzątało się męskie toalety, mylo podłogi i tynkowało palarnie. Jeśli wyobrażałaś sobie Bóg wie co- to radzę od razu myśleć nad zmianą branży bo to taka, w której zawsze jest coś do zrobienia.
2. Każdy dorosły człowiek raczej wie, że jak się zaczyna pracę o 7 to o 7 ma się być do tej pracy gotowym. Tak samo jak zaczynamy wykłady o 7, jak mamy egzamin na prawo jazdy o 7, jak film zaczyna się o 7. Nie o 7.15 ale o 7. Nie wiedziałaś to już wiesz i godziny pracy to coś, do czego albo trzeba się przystosować albo zmienić pracę.
3. Postawa pracowników świadczy tylko o tym, że albo są burakami albo zwyczajnie nie chcą się z Tobą od razu zaprzyjaźniać. To bardzo średnia postawa, fakt, ale trzeba to uszanować i tyle, nie żartować a zacisnąć zęby i wytrzymać miesiąc.
Edit: a, jeszcze odnośnie tego, że nikt Cię nie szkoli. Podejrzewam, że im nie zależy na tym, żebys coś wartościowego wyniosła z praktyk, ot kolejny student co przez miesiąc poobcina krzaczki i wróci skąd przylazł. Oczywiście to złe ale nie wydaje mi się, że masz na to jakiś wpływ. Jedyne co to właśnie zacisnąć zęby, nie spóźniac się i nie zwracać uwagi na współpracowników.
Edytowany przez f7720c4496fe51a6a98f7b4cf8e7b71c 13 kwietnia 2016, 20:18
13 kwietnia 2016, 20:16
No cóż, tak właśnie wygląda praca. Zwłaszcza w gastronomii czy handlu, gdzie zawsze jest dużo roboty. Wtedy nowa osoba do przyuczenia jest na początku tylko wkurzającym balastem zamiast pomocą - trzeba wciąż ją kontrolować, wszystko tłumaczyć i po niej poprawiać. Nikt Cię tu po główce klepał nie będzie. Nie raz jeszcze zbierzesz ochrzan, będą Cię nieprzyjemnie traktować czy krytykować. Będą osoby, które z czasem Cię polubią, ale jak wszędzie - prawdopodobnie znajdą się i takie, którym będziesz wiecznie przeszkadzać, a Twój każdy najmniejszy błąd będzie wytknięty. Jesteś na praktykach i uczysz się nie tylko samego zawodu, ale też współżycia i postępowania ze współpracownikami czy przełożonymi. Bądź asertywna, ale nie zuchwała, okaż trochę więcej pokory. To Ty jesteś nowa, poszłaś do takiej a nie innej pracy więc musisz się dopasować do tego co zastałaś, nie odwrotnie. Zamiast stroić fochy pokaż, że jesteś chętna do nauki. Staraj się robić wszystko jak najlepiej, pytaj o wskazówki, gdy zrobisz coś źle natychmiast to napraw, pytaj innych czy nie trzeba w czymś im pomóc.No i na razie daruj sobie jakieś żarciki, zbyt świeża jesteś na to. Poobserwuj otoczenie, bądź neutralna i miła DLA KAŻDEGO (nawet jeśli ktoś nie jest miły dla Ciebie). Potrzeba trochę czasu żeby się przyzwyczaić i zaaklimatyzować. Nawet jak nie będzie Ci szlo idealnie ale wszyscy będą widzieli że jesteś pracowita i starasz się to z pewnością zapunktujesz a ich stosunek do Ciebie się zmieni. Nikt nie lubi takch nabzdyczonych, roszczeniowych księżniczek. A Ty chyba takie wrażenie robisz, stąd te problemy.
13 kwietnia 2016, 20:19
Ależ to jest również w ich interesie. Pracownik nie powinien czuć się zagubiony, nawet jeśli to 'tylko' praktykant. Przecież osoba, która jest niedoinformowana przyniesie jakąś szkodę wcześniej czy później. Jeśli nie organizują szkolenia (profeska swoją drogą), dobrze jest wyznaczyć pracownika, który ma osobę oprowadzić, pokazać, gdzie co leży, jak co robić i być do dyspozycji 'nowego' przez kilka dni (bądź 'nowy' za nim łazi i wykonuje jego polecenia przez kilka godzin czy dni). Natomiast podejście typu 'nie domyśasz się?', 'a co ty robisz?!' i 'a ty czemu tego nie zrobiłaś?!' to naprawdę słaby menadżment...Doczytałam tylko połowę, ale powiem Ci tak. Jak pracowałam w bardzo dobrym hotelu, to nikogo nie interesowało, że się spóźniam dwie minuty przez pociąg, a pociągiem tym dojeżdżałam 1,5 h w jedną stronę. Więc zamiast wyjeżdżać o 4 rano, przez 2 minuty "spóźnienia" musiałam wyjeżdżać o 3, i godzinę się włóczyć po dworcu.Nie wyobrażam sobie, żeby mój pracownik sobie sam ustalał ile się spóźni, i ile wcześniej wyjdzie. Jeśli masz zapisany przedział pracy, to w tym czasie masz być gotowa i najwczesniej o tej godzinie masz wyjść, a nie wcześniej czy później.Zwłaszcza w gastronomi moim zdaniem. Kiedy do takiej restauracji wchodzi klient, który słono za to płaci, chce mieć o 7 rano już podane, a nie widzieć, jak obsługa dopiero wbiega do budynku.My przed podjęciem pracy mieliśmy specjalne szkolenia. Ale oni też nie będą dla jednej praktykantki jak mniemam przeprowadzać kilkugodzinnego szkolenia co i jak, więc wszystkiego powinnaś dowiedziec się od innych. Dopytywanie w trakcie pracy nie boli- jesteś nowa, nie wiesz czegoś, więc lepiej kogoś zapytać, niż zrobić źle.Jesteś tam po to, by się uczyć, więc masz pełne prawo czegoś nie wiedzieć. Natomiast personel zatrudniony tam nie jest od douczania Ciebie, tylko od pracy, więc to w Twoim interesie jest, by chodzić i dopytywać, a nie w ich.
Cóż, niestety z tego co się orientuję to większość praktykantów jest zatrudnianych na tej zasadzie, by firma miała tanią siłę roboczą przez pewien okres, i by po prostu te praktyki "odbębnił".
Jednak z tego co pisze dziewczyna, i z jej życiowego nieogaru jaki się wyłania z tego opisu wnioskuję, że możnaby jej tłumaczyć 10 razy :P
13 kwietnia 2016, 20:25
Na Vitalii jak zawsze pełne zrozumienie...Jesteś młoda, nie dziwię się, że niektóre rzeczy w zachowaniu kierowniczki są dla Ciebie dziwne, jednak w sumie z tego co piszesz nie zrobiła niczego złego. Jak o 7 zaczynasz pracę, to masz o tej godzinie być gotowa do pracy, a nie dopiero się szykować. Odrabianie spóźnionych minut też jest logiczne. Tak samo wynajdywanie Ci zajęć kiedy nic nie robisz (no niestety, często tak właśnie wygląda praca...) i polecenie, żebyś się dowiedziała jak się robi jakiś napój. Wiadomo, że fajniej i milej gdy ludzie się do Ciebie uśmiechają i chętnie we wszystkim pomagają, no ale niestety nie można tego oczekiwać od każdego. Póki kierowniczka na Ciebie nie krzyczy ani nie gnębi Cię to według mnie wszystko jest ok. Nie przejmuj się tak nią. Natomiast zachowanie kolegów już jest bardzo niefajne. Pisałaś, że odzywają się we wredny sposób, a tego robić NIKT nie powinien. No ale co zrobisz? Buractwo jest wszędzie i szkoda na nie nerwów, skoro to tylko praktyki. A do tego gościa od kawy odzywaj się tylko w sprawach służbowych i już :)
Nie no z tymi godzinami to ja rozumiem, że muszę odrabiać ale kurde no moim zdanie to już przegięcie aby pilnować wszystkiego co do minuty.
Nie mówiąc już o tym, że nie. Nie wiedziałam, że o 7:00 mam już być na sali ponieważ np. w cukierni tak nie było. Był inny kierownik i tak był troszeczkę inny tryb pracy. Bardziej przyjemny. Nikt nie stał nad głową. Wiadomo. Nie mogłam mieć spóźnienia o godzinę ale o te kilka minut nie było problemu więc myślałam, że na obsłudze jest tak jak w cukierni, że jest spokojnie czas na przebranie się i pójście do toalety przed pracą. Nie mówią o tym, że to i tak nie robi równicy ponieważ jeżeli nie zrobię tego przed pracą to stracę minuty w czasie jej trwania więc koniec końców i tak na to samo wychodzi. Z resztą no bez przesady. Ja nie jestem normalny pracownikiem. I tak połowy rzeczy nie mogę robić ponieważ nie potrafię ich. Obsługuję tylko jeden ekspres. Nie przyjmuję zamówień od gości. Jedynie pytam się o napoje i je robię.
A z tymi zajęciami. To nie to, że marudzę. Nawet wolę jak jest coś do pracy ponieważ wtedy szybciej czas leci. Jednak denerwuje mnie gdy ona mi coś każę kiedy inni nic nie robią. Przykład z dzisiaj. Miałam przetrzeć serwety. Co nie ma problemu. Przynajmniej 30 min. zleciało. Jednak to jest wkurzające gdy ja się trudzę a obok mnie 4 kelnerów sobie stoi na zapleczu i pierdzieli o byle czym. Teraz staram się robić co kolwiek i wymyślać sama sobie zadania bo wiem już w miarę co i jak mogę zrobić ewentualnie pytać się dziewczyn(kelnerek) czy w czymś nie pomóc. I tutaj na prawdę nie chodzi o to, że ja nie chcę pracować bo chcę się czegoś nauczyć. Jednak umówmy się to jest 8 godzin na nogach i wydaje mi się, że każdy pracownik chyba ma prawo do jakiejś kilku minutowej przerwy żeby odpocząć. Chociażby 5 min. usiąść. A u mnie przerwa to wyjście do toalety i ewentualne picie jeżeli po drodze o coś mnie nie poprosi. No nie wiem. Wydaje mi się to trochę słabe gdy pani na zmywaku częstuje mnie naleśnikami(mamy w pracy zawsze śniadania i obiady) żebym coś zjadła po kilku godz. Zrobiłam już większość stołów. Byłam bardzo głodna po kilku godzinach już więc stwierdziłam, ze 5 min. mnie nie zbawi. Jednak kierowniczka wkroczyła do akcji twierdząc, że najpierw praca a później jedzenie. Rozumiem to. Jednak jeżeli praca jest cały czas to kiedy mam zjeść? Tym bardziej, iż pani już wszystko sprzątała ze śniadania. I kilka minut później już nic by nie było. A raczej głupio byłoby mi prosić szefa o zrobienie czegoś do jedzenia(mimo, że akurat mój główny szef i jego zastępca są bardzo mili i mówili, że w razie czego mamy prosić. To coś nam zrobią ale no raczej nie chciałabym czegoś takiego robić :3).
A co do tego, że kierowniczka nie ma czasu. Jak nie ma czasu czegoś wytłumaczyć? Jak jest cały czas na sali. Stoi i gada z kimś tam o byle ploteczkach i innych duperelach. Ewentualnie sama też pomaga w obsłudze kelnerom czyli ma mniej więcej tyle samo czasu co inni. Nie mówiąc o tym, że nie musi nade mną sterczeć. Inni pracownicy też nie mieli czasu. Po prostu wystarczyło powiedzieć co mam przynieść(z czego ten napój się składa). Dalej bym sobie poradziła. Jak się okazało trudne to, to nie było.
13 kwietnia 2016, 20:31
Ile masz lat? Normalnie nie bardzo wiem jak ci wytlumaczyc podstawowe sprawy.... jestes obok telefonu, odbierasz, mowisz ze to zakald taki i taki oraz prosisz, aby osoba, ktora dzwoni chwile poczekala i szukasz kogos, kto moglby podejsc. To takie skomlikowane????? W sumie telefon dzwoni i wyglada na to, ze nikogo w zakladzie nie ma, bo ty nei bedziesz miala co powiedziec???? . Jak cie czytam, to mam wrazenie, ze nie lapiesz co sie wokol ciebie dzieje.
Przyjezdzasz na 7h00, ( nikomu nie mowisz, ze juz jestes) i idziesz do toalety, ok, ale dlaczego 10 minut pozniej tlumaczysz, ze na drugi dzien w zyciu na te 7h00 nie zdazysz? Nikt ci o godzinach stazu nie powiedzial? jak mi ktos pierwszego dnia pracy sie spoznia i chce wyjsc kilka minut przed czasem, to juz wiem, ze mam do czynienia z obibokiem, sorry, ale tak sie ich poznaje.
Piszesz, ze tu sie nudzisz tu sie nudzisz, tu stoisz... jestes na stazu po to, aby - nie bojmy sie tego slowa - pracowac.
Poza tym, jak podsluchujesz rozmowy zgranej paczki wspolpracownikow i zauwazylas, ze z siebei nagminnie zartuja, to mylisz, ze pierwszego dnia, bez przedstawienia sie mozesz sobie z obcych ludzi zartowac? Powaznie tak ci sie wydaje???? Przegielas na calej linii. Myslisz ze dyrektor bedzie mial czas osobiscie zajmwoac sie kazda stazystka i przedstawic cie kazdemu pracownikomi osobno? Ludzie maja zmiany, jak rozumiem i grzecznosc wymaga podejsc i sie przedstawic.
A juz najlepsza jest twoja postawa ofiary... no zesz....
Edytowany przez 5efb75367d05823fac09f20f9e63588b 13 kwietnia 2016, 20:40