- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
13 kwietnia 2016, 17:01
Od 2 tyg. mam praktyki. Szkoła wysłała nas oczywiście na bezpłatne, miesięczne praktyki do danych zakładów gastronomicznych. Mój nie jest zły. Tzn. jest to dobra restauracja, w której można coś porobić. Nie jestem tak jak niektórzy moi znajomi na przysłowiowym zmywaku jednak zauważyłam, przynajmniej u mnie śmieszne i idiotyczne zachowania niektórych pracowników.
Przez 1 tydzień byłam na cukierni. Tam są straszne nudy ale ludzie byli ok. No może po za jednym kolesiem. Młodym. Miał ok. 25 lat. Był strasznie niemiły i mało pomocny. Jednak rzadko kiedy się odzywał. Zamieniłam z nim przez tydzień może z 5 zdań.
Teraz jestem na obsłudze i tutaj sporo osób mnie... nawet nie wiem jak to opisać. Pani kierownik, która denerwuje mnie niemalże bez przerwy. W poniedziałek było ok. Poznałam 3 dziewczyny. Miłe i takie, które rozumiały, że dopiero się uczę więc wszystko mi wyjaśniły. Jednak wczoraj zaczęły się dziwne sytuację. Od razu jak przyszłam to do akcji weszła pani kierowniczka sali(do dzisiaj nie wiem jak ma na imię. Coś na A chyba. Nie przedstawiła się oczywiście). Mówię do niej dzień dobry. A jej pierwsze słowa to: "Spóźnienie widzę". Zdziwiłam się. Do pracy przyszłam o czasie. Poszłam się przebrać oraz poszłam do toalety i ok. 7:10 byłam już na sali. Ona na to, że jutro mam o 7:00 być już gotowa na sali. I poszła nawet nie czekając na odpowiedź. Stwierdziłam ok. Mogła to jakoś milej rozegrać ale no rozumiem. Po czasie jednak uświadomiłam sobie, że nie wiem czy się przypadkiem nie spóźnię jednak ponieważ dojeżdżam do mojego miasta pociągami. Nie byłabym wstanie przyjechać wcześniej. No chyba, ze o jakąś godz. Stwierdziłam, ze na końcu do niej pójdę i pogadam o tym. Tak zrobiłam. Grzecznie poszłam do niej do biura. Zaczęłam zdanie, że nie jestem pewna czy się nie spóźnię ponieważ... Baba przerwała mi w połowie zdania. I z tekstem tylko, że jak później przyjdę to później i wyjdę. Pomyślałam sobie. Aha spoko. Nic mi to nie da bo jak wyjdę nawet o 10 min. później to poczekam sobie po południu za pociągiem ale no kłócić się nie będę. Natomiast sytuacja z dzisiaj to był śmiech na sali. Patrzę na zegarek. Na oko jest 15:00. Czyli godz., o której mam wyjść. Pytam się grzecznie tej pani czy mogę już pójść do domu. A ona patrzy się na zegarek w tel. gdzie była godz. 14:59 i mówi do mnie z uśmiechem na ustach, że nie ma jeszcze 3 więc mam jeszcze stoły ponakrywać. Szczerze to z jednej strony śmiać mi się chciało z tej sytuacji z z drugiej wkurzyłam się bo wiedziałam, że jak wyjdę za późno to znowu będę miała problem z dojazdem. Wyrobiłam się szybko. Patrzę na zegarek 15:04. Szczerze to miałam ochotę jej się spytać czy z tej okazji mogę jutro przyjść dokładnie 4 min. później lub wcześniej wyjść xD Ale machnęłam ręką na tę sprawę. W ogóle to jest genialna nauczycielka. Mówi co masz robić ale nic ci nie wytłumaczy. Podeszła dzisiaj do mnie i mówi, że mam jakiś napój zrobić(podała nazwę). Ja się na nią patrzę z politowaniem i chcę się zapytać jak to się robi. A ona do mnie, że mam znaleźć sobie kogoś kto mi powie. I poszła sobie. Spoko. Już nie mówiąc o wymyślaniu przez nią jakiś głupich zadań. Ja rozumie, że muszę tam dużo robić i nawet fajnie ale chciałabym się tam czegoś uczyć związanego z gastronomią a nie ogrodnictwem przycinając drzewka. Jak nie ma nic do roboty to nie a nie wymyśla jakieś durne rzeczy. Takich rzeczy jest pełno, które ona odwala a dopiero 2 dni tam pracuję.
Jednak tam ta kierowniczka no dobra. jednak jest wyżej postawiona. Rozumiem, że jakiś respekt musi być ale kelnerzy do jest śmiech na sali. Sytuacja z wczoraj, kiedy coś tam pomyliłam. No kurde byłam tam drugi dzień. Zdarza się. Odłożyłam widelce nie tam gdzie trzeba. Na co wydziera się na mnie jakiś kelnerzyna. Rozumiem, ze można zwrócić uwagę się żeby się od razu wdzierać. I jeszcze tekst później w momencie gdy odeszłam o tego stanowiska: "I na co jeszcze czekasz! Zrób coś z tym!". Lub innych kelnerek. Od dzisiaj chyba mój "ulubiony". Rozmawiałam z jedną dziewczyną, która tam pracuje. Stałyśmy obie przy jej stanowisku gdzie miała odbierać rezerwacje tel. Ona na chwilę odeszła. Zadzwonił tel. Nie odbierałam no bo nawet nie wiedziałam co powiedzieć na początku. Nie mówiąc już o tym, że nie znałam pewnie odp. na pyt. które konsument zadaje. Dodatkowo w okół chodziło pełno kelnerów, którzy się tym zajmują. Nagle słyszę jak koleś chamsko mi się pyta czemu nie odbieram. Oczywiście olewając odp. Przeszło mi przez myśl, że może dlatego, iż nie wytłumaczył mi jak działa to stanowisko. Jednak tamto dało się przeżyć. Nic się takiego nie stało. Jednak dzisiejsza sytuacja mnie rozwaliła. Przez cały czas widziałam jak tam ci kelnerzy się miedzy sobą śmieją, dokuczają sobie żartując o itp. Przyszedł ten koleś. Słowem się nie odezwał. Sama nie wiedziałam jak zacząć czy coś. No bo jednak miło byłoby się przedstawić albo coś. Ale chyba tylko dla mnie miło. Facet. Młody ok. 25 lat żeby nie było. Rozbił tam komuś kawę i niósł jedną kawę na tacy(notabene to nie wiem po co mu była ta taca ale ok). Trochę się gibał z tym. I tak spontanicznie zażartowałam sobie z uśmiechem żeby czasami mu się nie wylało. Na co facet podchodzi do mnie później i deklaruje, że ja tutaj nie jestem od takich głupich komentarzy i jedyne co mam robić to się przyglądać oraz uczyć. Ja na to stwierdzam, żeby się uspokoił i, że tylko żartowałam. Na co koleś bez słowa cobie po prostu poszedł. Na początku zrobiło mi się głupio i smutno. Pomyślałam sobie, że może faktycznie przegięłam i mogłam się nie odzywać. Jednak wracając do domu uświadomiłam sobie, że przecież nic złego nie zrobiłam. Nie obraziłam go ani nie śmiałam się z niego. Od tak rzuciłam jakimś "żartem". Z resztą on sam nie był lepszy. Wcześniej jak zapytałam się mu czy jakoś mu pomóc to odp. mi, że jedne co mogę dla niego zrobić to stanąć na jednej nodze. Sama mogłam mu wtedy coś powiedzieć ale nawet nie przeszło mi do przez myśl no bo skumałam, że to ŻART. Już nie mówiąc o tym, iż on sam nie jest nie wiadomo kim wiec raczej też nie jest od tego aby prawić mi takie morały.
Co myślicie o takich sytuacjach? Też uważacie coś takiego za śmieszne i żenujące? Jak dla mnie to tylko takie sytuacje pokazują kto jakim jest. Wam też przydarzają się takie sytuacje? Jak sobie z tym radzicie?
13 kwietnia 2016, 20:40
Cóż, niestety z tego co się orientuję to większość praktykantów jest zatrudnianych na tej zasadzie, by firma miała tanią siłę roboczą przez pewien okres, i by po prostu te praktyki "odbębnił".Jednak z tego co pisze dziewczyna, i z jej życiowego nieogaru jaki się wyłania z tego opisu wnioskuję, że możnaby jej tłumaczyć 10 razy :PAleż to jest również w ich interesie. Pracownik nie powinien czuć się zagubiony, nawet jeśli to 'tylko' praktykant. Przecież osoba, która jest niedoinformowana przyniesie jakąś szkodę wcześniej czy później. Jeśli nie organizują szkolenia (profeska swoją drogą), dobrze jest wyznaczyć pracownika, który ma osobę oprowadzić, pokazać, gdzie co leży, jak co robić i być do dyspozycji 'nowego' przez kilka dni (bądź 'nowy' za nim łazi i wykonuje jego polecenia przez kilka godzin czy dni). Natomiast podejście typu 'nie domyśasz się?', 'a co ty robisz?!' i 'a ty czemu tego nie zrobiłaś?!' to naprawdę słaby menadżment...Doczytałam tylko połowę, ale powiem Ci tak. Jak pracowałam w bardzo dobrym hotelu, to nikogo nie interesowało, że się spóźniam dwie minuty przez pociąg, a pociągiem tym dojeżdżałam 1,5 h w jedną stronę. Więc zamiast wyjeżdżać o 4 rano, przez 2 minuty "spóźnienia" musiałam wyjeżdżać o 3, i godzinę się włóczyć po dworcu.Nie wyobrażam sobie, żeby mój pracownik sobie sam ustalał ile się spóźni, i ile wcześniej wyjdzie. Jeśli masz zapisany przedział pracy, to w tym czasie masz być gotowa i najwczesniej o tej godzinie masz wyjść, a nie wcześniej czy później.Zwłaszcza w gastronomi moim zdaniem. Kiedy do takiej restauracji wchodzi klient, który słono za to płaci, chce mieć o 7 rano już podane, a nie widzieć, jak obsługa dopiero wbiega do budynku.My przed podjęciem pracy mieliśmy specjalne szkolenia. Ale oni też nie będą dla jednej praktykantki jak mniemam przeprowadzać kilkugodzinnego szkolenia co i jak, więc wszystkiego powinnaś dowiedziec się od innych. Dopytywanie w trakcie pracy nie boli- jesteś nowa, nie wiesz czegoś, więc lepiej kogoś zapytać, niż zrobić źle.Jesteś tam po to, by się uczyć, więc masz pełne prawo czegoś nie wiedzieć. Natomiast personel zatrudniony tam nie jest od douczania Ciebie, tylko od pracy, więc to w Twoim interesie jest, by chodzić i dopytywać, a nie w ich.
13 kwietnia 2016, 20:40
No cóż, tak właśnie wygląda praca. Zwłaszcza w gastronomii czy handlu, gdzie zawsze jest dużo roboty. Wtedy nowa osoba do przyuczenia jest na początku tylko wkurzającym balastem zamiast pomocą - trzeba wciąż ją kontrolować, wszystko tłumaczyć i po niej poprawiać. Nikt Cię tu po główce klepał nie będzie. Nie raz jeszcze zbierzesz ochrzan, będą Cię nieprzyjemnie traktować czy krytykować. Będą osoby, które z czasem Cię polubią, ale jak wszędzie - prawdopodobnie znajdą się i takie, którym będziesz wiecznie przeszkadzać, a Twój każdy najmniejszy błąd będzie wytknięty. Jesteś na praktykach i uczysz się nie tylko samego zawodu, ale też współżycia i postępowania ze współpracownikami czy przełożonymi. Bądź asertywna, ale nie zuchwała, okaż trochę więcej pokory. To Ty jesteś nowa, poszłaś do takiej a nie innej pracy więc musisz się dopasować do tego co zastałaś, nie odwrotnie. Zamiast stroić fochy pokaż, że jesteś chętna do nauki. Staraj się robić wszystko jak najlepiej, pytaj o wskazówki, gdy zrobisz coś źle natychmiast to napraw, pytaj innych czy nie trzeba w czymś im pomóc.No i na razie daruj sobie jakieś żarciki, zbyt świeża jesteś na to. Poobserwuj otoczenie, bądź neutralna i miła DLA KAŻDEGO (nawet jeśli ktoś nie jest miły dla Ciebie). Potrzeba trochę czasu żeby się przyzwyczaić i zaaklimatyzować. Nawet jak nie będzie Ci szlo idealnie ale wszyscy będą widzieli że jesteś pracowita i starasz się to z pewnością zapunktujesz a ich stosunek do Ciebie się zmieni. Nikt nie lubi takch nabzdyczonych, roszczeniowych księżniczek. A Ty chyba takie wrażenie robisz, stąd te problemy.
Dobra. Może źle opisałam całą sytuację. Nie napisałam dobrych aspektów tych praktyk. A jest ich kilka. Czegoś tam jednak się uczę i ogólnie praca kelnera jest na prawdę w porządku. Przyznaję, że ten post był pisany trochę w emocjach. I właśnie mi wydaje się, że jest odwrotnie. Może powinnam być bardziej asertywna. Staram się robić wszystko jak najlepiej. Jak ktoś mnie o coś poprosi to nie robię problemów. Nie komentuje, nie przerywam. Uważnie słucham i staram się coś dobrze wykonać. Nie zawsze wszystko wychodzi idealnie ale na prawdę się staram. Gdy nie wiem co ze sobą zrobić to pytam się tych milszych osób co mogę zrobić, w czym pomóc. Bo wiem, że innych nie warto się pytać bo odpowiedzą, że mam nic nie robić albo, że w niczym nie potrzebują pomocy. Nie mówiąc o tym, że nie będzie osób, które z czasem mnie polubią ponieważ na tym stanowisku będę tylko do pt. Czyli jeszcze 2 dni. To nie jest tak, że ja mam praktyki powiedzmy przez miesiąc. Nie. Tylko przez tydzień na danej sekcji. A co do tego, że prezentuje się jak księżniczka. No właśnie nie. Prawie się nie odzywam wiec jak mogę stwarzać takie wrażenie? Z dziewczynami powymieniam kilka zdań. Podobnie z paniami ze zmywalni. Normalnie rozmawiam. Czasami coś o pracy(głownie), czasem coś poopowiadamy. Z kelnerami nie rozmawiam w cale. No po za tymi akcjami. No bo aż strach się odezwać. Jak jedząc dzisiaj obok siebie żaden z nich nawet słowem się nie odezwał w moim kierunku to ta głupio samej coś powiedzieć. Zawsze staram się mówić na początku cześć. Nie zawsze z odp. zwrotną i smacznego gdy ktoś je. To chyba nie robi ze mnie księżniczki? Mimo, ze wkurza mnie to patrzenie się z góry.
13 kwietnia 2016, 21:21
Ależ to jest również w ich interesie. Pracownik nie powinien czuć się zagubiony, nawet jeśli to 'tylko' praktykant. Przecież osoba, która jest niedoinformowana przyniesie jakąś szkodę wcześniej czy później. Jeśli nie organizują szkolenia (profeska swoją drogą), dobrze jest wyznaczyć pracownika, który ma osobę oprowadzić, pokazać, gdzie co leży, jak co robić i być do dyspozycji 'nowego' przez kilka dni (bądź 'nowy' za nim łazi i wykonuje jego polecenia przez kilka godzin czy dni). Natomiast podejście typu 'nie domyśasz się?', 'a co ty robisz?!' i 'a ty czemu tego nie zrobiłaś?!' to naprawdę słaby menadżment...Doczytałam tylko połowę, ale powiem Ci tak. Jak pracowałam w bardzo dobrym hotelu, to nikogo nie interesowało, że się spóźniam dwie minuty przez pociąg, a pociągiem tym dojeżdżałam 1,5 h w jedną stronę. Więc zamiast wyjeżdżać o 4 rano, przez 2 minuty "spóźnienia" musiałam wyjeżdżać o 3, i godzinę się włóczyć po dworcu.Nie wyobrażam sobie, żeby mój pracownik sobie sam ustalał ile się spóźni, i ile wcześniej wyjdzie. Jeśli masz zapisany przedział pracy, to w tym czasie masz być gotowa i najwczesniej o tej godzinie masz wyjść, a nie wcześniej czy później.Zwłaszcza w gastronomi moim zdaniem. Kiedy do takiej restauracji wchodzi klient, który słono za to płaci, chce mieć o 7 rano już podane, a nie widzieć, jak obsługa dopiero wbiega do budynku.My przed podjęciem pracy mieliśmy specjalne szkolenia. Ale oni też nie będą dla jednej praktykantki jak mniemam przeprowadzać kilkugodzinnego szkolenia co i jak, więc wszystkiego powinnaś dowiedziec się od innych. Dopytywanie w trakcie pracy nie boli- jesteś nowa, nie wiesz czegoś, więc lepiej kogoś zapytać, niż zrobić źle.Jesteś tam po to, by się uczyć, więc masz pełne prawo czegoś nie wiedzieć. Natomiast personel zatrudniony tam nie jest od douczania Ciebie, tylko od pracy, więc to w Twoim interesie jest, by chodzić i dopytywać, a nie w ich.
Problem w gastronomi polega na tym, ze ciezko dopasowac jedna "uczaca" osobe, bo ludzie pracuja na roznych zmianach, i czesto maja dni wolne w rozne dni tygodnia.
Edytowany przez 13 kwietnia 2016, 21:23
13 kwietnia 2016, 21:36
Moim zdaniem narzekasz na kogoś, a sama nie jesteś wcale lepsza. Chcesz przyjść później to chyba logiczne, że trzeba będzie zostać dłużej - inne dziewczyny mają pracować za Ciebie, bo tobie akurat dojazd nie pasuje? Gdyby tak każdemu nie pasował i każdy by chciał mieć z tego tytułu skrócony czas, w którym jest w pracy to pewnie trzeba by zatrudnić dodatkową osobę. Jak nie wiesz jak coś zrobić to po prostu zapytaj jak to zrobić, a nie stoisz cicho i zamiast zapytać patrzysz na kogoś z politowaniem. Skąd to politowanie? To Ty czegoś nie umiesz, a przecież szkołę masz chyba o gastronomicznym profilu, skoro Cię na takie praktyki skierowali? Potem te drzewka, jak nie umiałaś zrobić tego co jest związane z gastronomią to widocznie dali Ci do przycinania drzewka?
Odnośnie tych widelców to ta sama historia co ze spóźnianiem się - ktoś ma za Ciebie pracować? Zwrócono Ci uwagę, coś zrobiłaś źle, to popraw, a nie odchodzisz sobie. Telefon - dzieci nawet potrafią odebrać, chyba lepiej odebrać i w przypadku bardziej skomplikowanych pytań oddać komuś słuchawkę, niż kolejny raz umywać ręce? Ten żart to już w ogóle poniżej poziomu - zbytnie spoufalanie się w stosunku do praktycznie obcej osoby - co innego jak tak sobie dogryzają dobrzy znajomi, a co innego jak się na to sili osoba, która dopiero co zaczyna pracę.
Oczywiście krzyczenie na Ciebie dobre nie jest, ale sama bez winy nie jesteś, własnych błędów nie widzisz, a innych krytykujesz. Może najpierw się ogarnij, doucz się (chociażby takich elementarnych rzeczy jak odbieranie telefonu), a potem się zastanawiaj czy inni naprawdę są tacy źli.
13 kwietnia 2016, 21:39
witamy w świecie pracy, obowiązków i nierownego traktowania: ) kochana to dopiero początek (co widać po Twoim wpisie) . Ja z 10 letnim stażem już na takie kierowniczki mam wyrabane: )i Tobie też radzę: )
Ps. Nikt nad stazystami się nie rozczula
13 kwietnia 2016, 21:49
Problem w gastronomi polega na tym, ze ciezko dopasowac jedna "uczaca" osobe, bo ludzie pracuja na roznych zmianach, i czesto maja dni wolne w rozne dni tygodnia.Ależ to jest również w ich interesie. Pracownik nie powinien czuć się zagubiony, nawet jeśli to 'tylko' praktykant. Przecież osoba, która jest niedoinformowana przyniesie jakąś szkodę wcześniej czy później. Jeśli nie organizują szkolenia (profeska swoją drogą), dobrze jest wyznaczyć pracownika, który ma osobę oprowadzić, pokazać, gdzie co leży, jak co robić i być do dyspozycji 'nowego' przez kilka dni (bądź 'nowy' za nim łazi i wykonuje jego polecenia przez kilka godzin czy dni). Natomiast podejście typu 'nie domyśasz się?', 'a co ty robisz?!' i 'a ty czemu tego nie zrobiłaś?!' to naprawdę słaby menadżment...Doczytałam tylko połowę, ale powiem Ci tak. Jak pracowałam w bardzo dobrym hotelu, to nikogo nie interesowało, że się spóźniam dwie minuty przez pociąg, a pociągiem tym dojeżdżałam 1,5 h w jedną stronę. Więc zamiast wyjeżdżać o 4 rano, przez 2 minuty "spóźnienia" musiałam wyjeżdżać o 3, i godzinę się włóczyć po dworcu.Nie wyobrażam sobie, żeby mój pracownik sobie sam ustalał ile się spóźni, i ile wcześniej wyjdzie. Jeśli masz zapisany przedział pracy, to w tym czasie masz być gotowa i najwczesniej o tej godzinie masz wyjść, a nie wcześniej czy później.Zwłaszcza w gastronomi moim zdaniem. Kiedy do takiej restauracji wchodzi klient, który słono za to płaci, chce mieć o 7 rano już podane, a nie widzieć, jak obsługa dopiero wbiega do budynku.My przed podjęciem pracy mieliśmy specjalne szkolenia. Ale oni też nie będą dla jednej praktykantki jak mniemam przeprowadzać kilkugodzinnego szkolenia co i jak, więc wszystkiego powinnaś dowiedziec się od innych. Dopytywanie w trakcie pracy nie boli- jesteś nowa, nie wiesz czegoś, więc lepiej kogoś zapytać, niż zrobić źle.Jesteś tam po to, by się uczyć, więc masz pełne prawo czegoś nie wiedzieć. Natomiast personel zatrudniony tam nie jest od douczania Ciebie, tylko od pracy, więc to w Twoim interesie jest, by chodzić i dopytywać, a nie w ich.
13 kwietnia 2016, 21:57
witamy w świecie pracy, obowiązków i nierownego traktowania: ) kochana to dopiero początek (co widać po Twoim wpisie) . Ja z 10 letnim stażem już na takie kierowniczki mam wyrabane: )i Tobie też radzę: )Ps. Nikt nad stazystami się nie rozczula
To mnie pocieszyłaś :P Ale dzięki za radę ;)
13 kwietnia 2016, 22:14
Może faktycznie dużą rolę pełni tutaj specyfika wykonywanego zawodu (gastronomia jednak odbiega od wzorca osobowości chociażby pracownika IT). Jestem bardzo wyczulona na takie traktowanie kogoś 'z góry', szczególnie tego nowego, niższego stopniem. Dużo jest buców, którzy wykorzystują swoje stanowisko, żeby poprawić sobie samoocenę kosztem innych i po części widzę tego przejawy w tej sytuacji.Problem w gastronomi polega na tym, ze ciezko dopasowac jedna "uczaca" osobe, bo ludzie pracuja na roznych zmianach, i czesto maja dni wolne w rozne dni tygodnia.Ależ to jest również w ich interesie. Pracownik nie powinien czuć się zagubiony, nawet jeśli to 'tylko' praktykant. Przecież osoba, która jest niedoinformowana przyniesie jakąś szkodę wcześniej czy później. Jeśli nie organizują szkolenia (profeska swoją drogą), dobrze jest wyznaczyć pracownika, który ma osobę oprowadzić, pokazać, gdzie co leży, jak co robić i być do dyspozycji 'nowego' przez kilka dni (bądź 'nowy' za nim łazi i wykonuje jego polecenia przez kilka godzin czy dni). Natomiast podejście typu 'nie domyśasz się?', 'a co ty robisz?!' i 'a ty czemu tego nie zrobiłaś?!' to naprawdę słaby menadżment...Doczytałam tylko połowę, ale powiem Ci tak. Jak pracowałam w bardzo dobrym hotelu, to nikogo nie interesowało, że się spóźniam dwie minuty przez pociąg, a pociągiem tym dojeżdżałam 1,5 h w jedną stronę. Więc zamiast wyjeżdżać o 4 rano, przez 2 minuty "spóźnienia" musiałam wyjeżdżać o 3, i godzinę się włóczyć po dworcu.Nie wyobrażam sobie, żeby mój pracownik sobie sam ustalał ile się spóźni, i ile wcześniej wyjdzie. Jeśli masz zapisany przedział pracy, to w tym czasie masz być gotowa i najwczesniej o tej godzinie masz wyjść, a nie wcześniej czy później.Zwłaszcza w gastronomi moim zdaniem. Kiedy do takiej restauracji wchodzi klient, który słono za to płaci, chce mieć o 7 rano już podane, a nie widzieć, jak obsługa dopiero wbiega do budynku.My przed podjęciem pracy mieliśmy specjalne szkolenia. Ale oni też nie będą dla jednej praktykantki jak mniemam przeprowadzać kilkugodzinnego szkolenia co i jak, więc wszystkiego powinnaś dowiedziec się od innych. Dopytywanie w trakcie pracy nie boli- jesteś nowa, nie wiesz czegoś, więc lepiej kogoś zapytać, niż zrobić źle.Jesteś tam po to, by się uczyć, więc masz pełne prawo czegoś nie wiedzieć. Natomiast personel zatrudniony tam nie jest od douczania Ciebie, tylko od pracy, więc to w Twoim interesie jest, by chodzić i dopytywać, a nie w ich.
Myślę to samo. Bycie w danym miejscu pracy dłużej niż inni nie daje prawa do traktowania go '' z góry''. Plus im szybciej potraktuje się taka osobę jak członka zespołu tym szybciej będzie ona efektywnie pracować na sukces całego zespołu
13 kwietnia 2016, 22:19
Moim zdaniem narzekasz na kogoś, a sama nie jesteś wcale lepsza. Chcesz przyjść później to chyba logiczne, że trzeba będzie zostać dłużej - inne dziewczyny mają pracować za Ciebie, bo tobie akurat dojazd nie pasuje? Gdyby tak każdemu nie pasował i każdy by chciał mieć z tego tytułu skrócony czas, w którym jest w pracy to pewnie trzeba by zatrudnić dodatkową osobę. Jak nie wiesz jak coś zrobić to po prostu zapytaj jak to zrobić, a nie stoisz cicho i zamiast zapytać patrzysz na kogoś z politowaniem. Skąd to politowanie? To Ty czegoś nie umiesz, a przecież szkołę masz chyba o gastronomicznym profilu, skoro Cię na takie praktyki skierowali? Potem te drzewka, jak nie umiałaś zrobić tego co jest związane z gastronomią to widocznie dali Ci do przycinania drzewka? Odnośnie tych widelców to ta sama historia co ze spóźnianiem się - ktoś ma za Ciebie pracować? Zwrócono Ci uwagę, coś zrobiłaś źle, to popraw, a nie odchodzisz sobie. Telefon - dzieci nawet potrafią odebrać, chyba lepiej odebrać i w przypadku bardziej skomplikowanych pytań oddać komuś słuchawkę, niż kolejny raz umywać ręce? Ten żart to już w ogóle poniżej poziomu - zbytnie spoufalanie się w stosunku do praktycznie obcej osoby - co innego jak tak sobie dogryzają dobrzy znajomi, a co innego jak się na to sili osoba, która dopiero co zaczyna pracę. Oczywiście krzyczenie na Ciebie dobre nie jest, ale sama bez winy nie jesteś, własnych błędów nie widzisz, a innych krytykujesz. Może najpierw się ogarnij, doucz się (chociażby takich elementarnych rzeczy jak odbieranie telefonu), a potem się zastanawiaj czy inni naprawdę są tacy źli.
Ze spokojem. W dalszych postach opisuje lepiej sytuację. Tak jak pisałam już wcześniej może trochę przegięłam ponieważ praktyki nie są tragiczne jednak pisałam wszystko w emocjach.
Jednak z tymi godz. to nie do końca się zgodzę. Jak to pracować za mnie? Ja tam nie jestem pracownikiem stałym. Jestem tam bardziej do pomocy na jeden tydzień. Bez praktykantów ten zakład funkcjonuje przez zdecydowaną większość roku więc nikt za mnie by nie pracował. Każdy dawał i daje sobie radę beze mnie. I o jakim skrócaniu czasu? Pierwszego dnia tak jak pisałam wcześniej nikt mi nie powiedział, że o tej godz. mam być już przebrana. W zeszłym tyg. było inaczej. A poszłam do tej pani kierownik aby jakby co ją powiadomić, że może zaistnieć sytuacja ze spóźnieniem. Nie spóźniłam się. Przyszłam punktualnie ponieważ trochę się pospieszyłam gdyż nie chciałam się jednak spóźnić ale z powodu dojazdów różne rzeczy mogą się zdarzyć. Pociąg będzie miał opóźnienie nawet 2-3 min., spóźnię się a tramwaj i już będę później.
A z tym politowaniem to może źle się wyraziłam. Po prostu gdy kierowniczka mi powiedziała, że mam zrobić napój to spojrzałam się na nią ze znakiem zapytania w oczach i chciałam się zapytać jak to zrobić ale ona nawet nie pozwoliła mi zacząć zdania tylko od razu powiedziała aby znalazła sobie kogoś kto mi to wytłumaczy.
Co do niedouczenia. Mogę się dowiedzieć jak mam wiedzieć jakie u nich funkcjonują przepisy? Szkoła tego nie uczy. Szkoła uczy ogólnie coś zrobić. A każda restauracja ma własne receptury. Aby móc coś zrobić trzeba je znać. Nie mówiąc już o tym, że ja nie skończyłam jeszcze tej szkoły. Nie pojęłam jeszcze wszystkiego. I sama przyznaje się do tego, że zdecydowanie nie umiem jeszcze wszystkiego i po to właśnie są chyba takie praktyki. Po to aby czegoś się nauczyć.
Co do tel. Jak już pisałam wcześniej. W około było kilka wolnych osób, które wiedziały co i jak. Wolałam zostawić to im niż odebrać tel. i nie wiedzieć co powiedzieć. Wbrew pozorom to chyba może niezbyt dobrze świadczyć o restauracji, że tel. odbiera ktoś, kto o niczym nie ma pojęcia. Tym bardziej, że wiadomo, iż ktoś będzie chciał złożyć rezerwacje lub zamówienie. A o tym kompletnie nie mam pojęcia.
I nigdzie nie napisałam, że własnych błędów nie widzę. Oczywiście, że je popełniam jak każdy chyba. A w tym poście nie chodziło o błędy. Chodziło o to jak ludzie potrafią być nie mili. Czy od razu trzeba się wydzierać lub być niemiłym? Nie można powiedzieć czegoś w bardziej kulturalny i sympatyczny sposób? A co do żartu. No już bez przesady. Trzeba być chyba już na prawdę człowiekiem bez krzty dystansu do siebie. Może po prostu za bardzo wieżę w to, że ludzie mają większe poczucie humoru. Nie wiem jak ty ale gdyby mi ktoś coś takiego powiedział to pewnie bym się uśmiechnęła i coś odpowiedziała. Nie ważne czy tą osobę znam czy nie. Przecież wiadomo, że to żart. No już bez przesady. Przecież go nie obraziłam i nie wyśmiała go. Tym bardziej, że tak jak mówiłam. Wydawało mi się, iż ten chłopak jest ok. Z kolegami żartował ale i do mnie mówił o tym staniu na jednej nodze. I czy ja się obraziłam? No bez jaj. Od tak głupi żart. Wiadomo, że jesteśmy w pracy i trzeba jakoś się zachowywać ale już bez przesady. Serio trzeba być aż tak sztywnym?
13 kwietnia 2016, 22:47
Ze spokojem. W dalszych postach opisuje lepiej sytuację. Tak jak pisałam już wcześniej może trochę przegięłam ponieważ praktyki nie są tragiczne jednak pisałam wszystko w emocjach.Jednak z tymi godz. to nie do końca się zgodzę. Jak to pracować za mnie? Ja tam nie jestem pracownikiem stałym. Jestem tam bardziej do pomocy na jeden tydzień. Bez praktykantów ten zakład funkcjonuje przez zdecydowaną większość roku więc nikt za mnie by nie pracował. Każdy dawał i daje sobie radę beze mnie. I o jakim skrócaniu czasu? Pierwszego dnia tak jak pisałam wcześniej nikt mi nie powiedział, że o tej godz. mam być już przebrana. W zeszłym tyg. było inaczej. A poszłam do tej pani kierownik aby jakby co ją powiadomić, że może zaistnieć sytuacja ze spóźnieniem. Nie spóźniłam się. Przyszłam punktualnie ponieważ trochę się pospieszyłam gdyż nie chciałam się jednak spóźnić ale z powodu dojazdów różne rzeczy mogą się zdarzyć. Pociąg będzie miał opóźnienie nawet 2-3 min., spóźnię się a tramwaj i już będę później. A z tym politowaniem to może źle się wyraziłam. Po prostu gdy kierowniczka mi powiedziała, że mam zrobić napój to spojrzałam się na nią ze znakiem zapytania w oczach i chciałam się zapytać jak to zrobić ale ona nawet nie pozwoliła mi zacząć zdania tylko od razu powiedziała aby znalazła sobie kogoś kto mi to wytłumaczy.Co do niedouczenia. Mogę się dowiedzieć jak mam wiedzieć jakie u nich funkcjonują przepisy? Szkoła tego nie uczy. Szkoła uczy ogólnie coś zrobić. A każda restauracja ma własne receptury. Aby móc coś zrobić trzeba je znać. Nie mówiąc już o tym, że ja nie skończyłam jeszcze tej szkoły. Nie pojęłam jeszcze wszystkiego. I sama przyznaje się do tego, że zdecydowanie nie umiem jeszcze wszystkiego i po to właśnie są chyba takie praktyki. Po to aby czegoś się nauczyć.Co do tel. Jak już pisałam wcześniej. W około było kilka wolnych osób, które wiedziały co i jak. Wolałam zostawić to im niż odebrać tel. i nie wiedzieć co powiedzieć. Wbrew pozorom to chyba może niezbyt dobrze świadczyć o restauracji, że tel. odbiera ktoś, kto o niczym nie ma pojęcia. Tym bardziej, że wiadomo, iż ktoś będzie chciał złożyć rezerwacje lub zamówienie. A o tym kompletnie nie mam pojęcia. I nigdzie nie napisałam, że własnych błędów nie widzę. Oczywiście, że je popełniam jak każdy chyba. A w tym poście nie chodziło o błędy. Chodziło o to jak ludzie potrafią być nie mili. Czy od razu trzeba się wydzierać lub być niemiłym? Nie można powiedzieć czegoś w bardziej kulturalny i sympatyczny sposób? A co do żartu. No już bez przesady. Trzeba być chyba już na prawdę człowiekiem bez krzty dystansu do siebie. Może po prostu za bardzo wieżę w to, że ludzie mają większe poczucie humoru. Nie wiem jak ty ale gdyby mi ktoś coś takiego powiedział to pewnie bym się uśmiechnęła i coś odpowiedziała. Nie ważne czy tą osobę znam czy nie. Przecież wiadomo, że to żart. No już bez przesady. Przecież go nie obraziłam i nie wyśmiała go. Tym bardziej, że tak jak mówiłam. Wydawało mi się, iż ten chłopak jest ok. Z kolegami żartował ale i do mnie mówił o tym staniu na jednej nodze. I czy ja się obraziłam? No bez jaj. Od tak głupi żart. Wiadomo, że jesteśmy w pracy i trzeba jakoś się zachowywać ale już bez przesady. Serio trzeba być aż tak sztywnym?Moim zdaniem narzekasz na kogoś, a sama nie jesteś wcale lepsza. Chcesz przyjść później to chyba logiczne, że trzeba będzie zostać dłużej - inne dziewczyny mają pracować za Ciebie, bo tobie akurat dojazd nie pasuje? Gdyby tak każdemu nie pasował i każdy by chciał mieć z tego tytułu skrócony czas, w którym jest w pracy to pewnie trzeba by zatrudnić dodatkową osobę. Jak nie wiesz jak coś zrobić to po prostu zapytaj jak to zrobić, a nie stoisz cicho i zamiast zapytać patrzysz na kogoś z politowaniem. Skąd to politowanie? To Ty czegoś nie umiesz, a przecież szkołę masz chyba o gastronomicznym profilu, skoro Cię na takie praktyki skierowali? Potem te drzewka, jak nie umiałaś zrobić tego co jest związane z gastronomią to widocznie dali Ci do przycinania drzewka? Odnośnie tych widelców to ta sama historia co ze spóźnianiem się - ktoś ma za Ciebie pracować? Zwrócono Ci uwagę, coś zrobiłaś źle, to popraw, a nie odchodzisz sobie. Telefon - dzieci nawet potrafią odebrać, chyba lepiej odebrać i w przypadku bardziej skomplikowanych pytań oddać komuś słuchawkę, niż kolejny raz umywać ręce? Ten żart to już w ogóle poniżej poziomu - zbytnie spoufalanie się w stosunku do praktycznie obcej osoby - co innego jak tak sobie dogryzają dobrzy znajomi, a co innego jak się na to sili osoba, która dopiero co zaczyna pracę. Oczywiście krzyczenie na Ciebie dobre nie jest, ale sama bez winy nie jesteś, własnych błędów nie widzisz, a innych krytykujesz. Może najpierw się ogarnij, doucz się (chociażby takich elementarnych rzeczy jak odbieranie telefonu), a potem się zastanawiaj czy inni naprawdę są tacy źli.
Nic nie pisałam o tym byciu już gotowym do pracy o siódmej, moim zdaniem powinni Ci wcześniej dać znać. Pisałam tylko o tym, że chciałaś się spóźniać (czy zabierać za pracę później niż reszta osób), a jednocześnie nie chciałaś zostawać dłużej - moim zdaniem to oznacza dokładnie to, że oczekujesz od kogoś pracowania za Ciebie. Przecież jak sobie skrócisz czas pracy to inna dziewczyna musi w tym czasie zrobić coś co mogłabyś zrobić Ty = szybciej się uwijać. Nie wiem czy byłabyś taka zadowolona słysząc "miałaś tylko zrobić kawę, ale weź też zmyj naczynia, bo Kasia sobie wyszła wcześniej/przyszła później". Oczywiście jak się wszyscy zgodzą to nie ma problemu, można zawsze zapytać, ale zapytać, a nie iść z nastawieniem "bo ta baba".
Z tym napojem dalej nie rozumiem o co halo - powiedziała Ci, żebyś kogoś zapytała, to gdzie problem? Trzeba było kogoś zapytać. Mnie też szef we własnej osobie nie tłumaczył jak się obsługuje ksero jak poszłam na praktyki pierwszy raz, tylko jak chciałam coś skserować to pytałam sekretarki - po co miał tracić czas na tłumaczenie takich łatwych rzeczy? Przepis jasne, rozumiem, nie musiałaś znać - ale wystarczyło kogoś zapytać, tak jak kierowniczka Ci wprost powiedziała. Kwestia telefonu dalej dla mnie jest niezrozumiała - nie potrafisz podnieść słuchawki, przywitać się, zapytać w jakiejś sprawie ktoś dzwoni? Mówię, padło by pytanie, na które nie znasz odpowiedzi, to zawsze można komuś oddać słuchawkę. Nikt nie powinien reagować krzykiem, ale nie dziwię się ludziom, że skończyła im się cierpliwość - widelce olałaś, o przepis było trudno zapytać, głupie żarty, a na koniec nawet telefonu nie odebrałaś.
Odnośnie żartu - dla mnie był właśnie głupi (jak sama go określiłaś), taki poziom podstawówki. Jestem przyzwyczajona do sarkastycznych uwag, moi bliscy mają takie poczucie humoru, ale sarkazm, a dogryzanie sobie jak na boisku w szkole to dwie różne rzeczy. Po co się pchać w głupie żarty jak się danej osoby nie zna? Nie każdy musi reagować jak Ty.
Najpiękniej by było gdyby wszyscy byli dla siebie mili, dobrzy i w wolnym czasie przeprowadzali pod rękę staruszki przez ulicę, albo dokarmiali małe kotki. Ale często to tak nie wygląda i ludzie są mili nie zawsze, a wtedy kiedy jest się miłym dla nich i nie stwarza się im niepotrzebnie problemów. Takie nieogarnięte osoby działają na nerwy. Możemy tutaj pisać, że nie, nie, tak nie powinno być, wszyscy powinni być mili, ale to niczego nie zmieni. To co można zrobić to po prostu się ogarnąć i przestać innym działać na nerwy.