- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
19 maja 2015, 12:27
Jeszcze jak byłam nastolatką panowała u mnie w domu bieda. Byłam bardzo oszczędna. Jak dostawałam jakieś pieniądze to zawsze odkładałam na czarną godzinę i nigdy ich nie rozwalałam na nic. I tak mi zostało do dziś. Nie dotyka mnie problem biedy dzisiaj, ale dalej mam tak, że szkoda mi wydawać pieniędzy na siebie. W sensie ubrania, farbowanie włosów. Jestem pulchna i myślę sobie, że szkoda pieniędzy wydawać na ubrania zanim nie schudnę, a teraz nie mam za bardzo co na siebie włożyć. Stwierdzam, że może ta kasa przydać się na coś innego, na jakieś pilniejsze potrzeby, które nagle mogą się pojawić. Mój facet ostatnio ucieszył się, że szukałam ciuchów przez internet, że chce sobie coś kupić, ładnie się ubrać. Ale po kilku dniach zastanawiania się odechciało mi się, bo stwierdziłam, że szkoda kasy. Nie żałuję pieniędzy na dobry podkład, kosmetyki do makijażu, strzyżenie u dobrego fryzjera czy na hennę brwi u kosmetyczki. Najbardziej żal mi kasy na ciuchy. Z resztą u mnie domu też wszyscy mi powtarzali jak kupowałam coś nowego z ubrania, że rozwalam kasę, że mam chodzić do zdarcia, że paniusia ze mnie. I tak mi zostało. Mój facet ma zupełnie inne podejście do tego i cieszy się jak dbam o siebie, ale szybko tracę humor jak mam wydać pieniądze na ubrania. Ktoś ma z was podobnie? Boję się, że w pewnym momencie zabraknie mi pieniędzy w danym miesiącu, bo wydałam na ciuchy. Chcę inaczej podchodzić do pieniędzy i zadbać o siebie
19 maja 2015, 12:36
moja mama ma podobne zachowanie tyle,że nam się nie przelewa.
19 maja 2015, 12:43
Też byłam biedna, więc wiem jak to jest. Zawsze kupowałam ciuchy w lumpeksach ( poza bielizną) i właściwie nie pamiętam, czy kiedyś kupiłam coś w " normalnym sklepie". Nie kupię przecież pary spodni za 100 zł, dla mnie to głupota, skoro mogę kupić za 5-10 zł.
19 maja 2015, 12:45
ja teraz mam podobnie,tyle że się odchudzam.całkiem nowe spodnie leżą w szafie bo zwyczajnie są za duże.jest ich kilka par.na szczęście mam kilka mniejszych par (jeszcze z przed ciąży).nie kupuję nic więcej,bo chcę jeszcze bardziej zeszczupleć.zacznę kupować jak zostanie mi jedna para,albo osiągnę swój cel
19 maja 2015, 13:04
Mi tez szkoda wydawac pieniedzy, szczegolnie jezeli wiem ze dana rzecz zaloze raz. Co moze ci pomoc to staraj sie miec taki ponadczasowy zestaw ubran, w kolorach biel czern i bez, a raz na jakis czas dokup jakies dodatki i tak ozywiaj swoj styl. Kupowanie w lumpeksach tez jest ok, jezeli masz na to czas i w twoim miescie sa jakies dobre szmateksy.
19 maja 2015, 13:17
z tymi ciuchami to mam podobnie.... U mnie takiej biedy, że aż piszczy nigdy nie było (w sensie takim, że musiałam w sklepie wybierać czy kupić chleb czy masło), ale nie przelewało się. Spodnie w chwili obecnej mam jedne. Kupiłam je, bo poprzednie mi się podarły... Jak chodzę po sklepach, a chodzę bardzo rzadko, to najczęściej chodzę, żeby zobaczyć co teraz modne i na czasie, ale nie kupuję nic. Żal mi wydać w jakiejś sieciówce np 80 czy 100 zł za bluzkę (w Mohito np takie są ceny bluzek tych takich bardziej eleganckich od zwykłego podkoszulka) - kupuję na promocjach, wyprzedażach, choć i wtedy uważam, że cena danego ciucha jest zbyt wysoka. Czasami zdarzają się super wyprzedaże np w NewYorker, gdzie udało mi się kupić kilka par gaci za 2 zł sztuka, szorty do chodzenia po domu za 4,95 :D Wtedy żal mi było tego nie kupić :D Bokserki za 9,99 też są okej, a można z nimi wiele kompletów ubrań stworzyć ;) Jeśli chodzi o kosmetyki, to kupuję je raczej dobrej jakości (próbowałam wiele i niestety te droższe mają jednak lepszą jakość) - ale... czekam na promocje (jakoś raz na pół roku w Rossmannie są promocje minus 49%, nawet ostatnio były). Kiedyś mój chłopak zabrał mnie do Douglasa, powiedział, że mogę wziąć co chcę, on zapłaci ^^ - biedak nie wiedział co mówi :P Kupiłam wtedy kilka kosmetyków, a cienie do powiek służą mi do dziś (minęło 3,5 roku) ^^ Kasę, którą zarabiam i czasem dostaję (urodziny, imieniny) trzymam na czarną godzinę - zawsze coś może się wydarzyć takiego, że będę potrzebować tej kasy. Obecnie "zbieram" na wkład własny na mieszkanie i póki co mam mało, ale trwam w tym postanowieniu i wiem, że kiedyś to moje "ciułactwo" mi się opłaci ;)
A jeśli chodzi o fryzjera, to mam babcię fryzjerkę :D Chodzę podcinać do niej końcówki :P Wiadomo, że babcia najnowszych trendów w modzie nie zna, ale końcówki obetnie mi zawsze :D
Edytowany przez Jajanka 19 maja 2015, 13:21
19 maja 2015, 13:24
Mi sie czasem poczucie winy wlaczalo, szczegolnie jak kupilam cos drozszego a potem sobie myslalam, ze niektorzy tyle maja na tydz/miesiac czy dzieci w Afryce gloduja etc.
Ale wystarczy poprostu sobie wprowadzic budzet - czy przeznaczyc siano na rachunki, na jedzenie, oszczednosci na rozne cele a takze na przyjemnosci. Ja teraz mam wlasnie osobne konto z takim 'kieszonkowym' ktore to idzie na ciuchy, kosmetyki czy kawki/drinki z kumpelami. Stwierdzam, ze przeciez ciezko pracuje - cos mi sie od zycia w zamian nalezy. A do tego mam spokojna glowe, ze na wszystkie inne oplaty mam, na czarna godzine oszczednosci tez mam, a na cele typu remont czy auto tez zaoszczedze w przewidywanym terminie to mam plan i budzet ktorego sie trzymam.
19 maja 2015, 13:30
ja zanim schudłam kupowałam sobie ciuchy, bo chciałam dobrze wyglądać mimo nadwagi. Po schudnięciu 10 kg, większość ubrań była dla mnie za duża, część rozdałam znajomym i rodzinie a resztę wrzuciłam do kontenera dla potrzebujących. Dobry uczynek :)
19 maja 2015, 13:32
znam taką parę(brat i jego dziewczyna). nie klepia biedy, ale na ubrania tak oszczędnie wydaja pieniaðze że czasem aż mi ise chce śmiać i zawsze z mamą mamy z nich polewkę. potrafią jechać 50km do jakiejś woski by tam kupic spodnie za 5 złotych. objeżdżają wszelki promocje w lidlach, biedronkach itp. marketach. brat bierze ubrania od mojego męża, mimo że mąż nosi xxl a brat L. rozumiem jeśłi ktoś nie ma pienędzy, ale jeśli ma a mimo to tak oszczędza to już jest lekkie zboczenie.