Temat: oddanie rodziców

ma ktoś z was taką sytuację że jego rodzicami trzeba się zajmować 24h/dobę ? przebierać, myć, karmić itp. Zajmujecie się tym same czy oddałyście ich do zolu itp? myslicie ze to dobre rozwiazanie?

comfy napisał(a):

Jeśli sytuacja byłaby na tyle trudna, że ze względu na konieczność całodobowej opieki musiałabym zrezygnować z pracy lub zatrudnić opiekunkę (co spowodowałoby sporą dziurę w budżecie domowym) i powodowałoby to bardzo duże utrudnienia w życiu codziennym (np. spore problemy finansowe, brak możliwości ruszenia się gdziekolwiek z domu, poważne problemy na linii mąż-żona itd.), to myśle że oddałabym. Do najlepszego, jaki bym znalazła. Może to nieludzkie, może wygodnickie, ale nie wyobrażam sobie poświęcić wszystkiego - pracy, związku, zainteresowań, by przez kolejne x lat być całodobową opiekunką. Poza tym ci, co teraz piszą, często nie mają pojęcia jak wygląda opieka nad taką osobą. Ile potrzeba siły i miłości, by dziesiąty raz tego samego dnia zmieniać ważącej 50-90 kilogramów osobie pampersa, myć ją, karmić nieraz na siłę. Jak bardzo dezorganizuje to życie rodzinne, usadza człowieka w domu. Argumenty tych, co piszą że rodzice się nami opiekowali są tylko częściowo trafne - bo my w pewnym momencie przestaliśmy wymagać karmienia, przewijania i niańczenia 24/7. A niewstający rodzic może tej opieki potrzebować przez 5, 10, czy nawet 30 lat.Podobnie nie byłabym w stanie opiekować się ciężko chorym, upośledzonym dzieckiem - wygodnickie to i egoistyczne, ale za bardzo kocham siebie, by do końca życia ciułać na rehabilitacje, turnusy rehabilitacyjne, pampersy, łóżka, materace, lekarstwa, nie móc się nigdzie ruszyć i w nadziei na cud patrzeć na zaślinione, coraz większe i cięższe dziecko, które nigdy nie pozna smaku prawdziwego życia. W mojej miejscowości mieszka pani, która 27 lat temu urodziła córkę z porażeniem mózgowym. Lata minęły, a ta pani wciąż pcha zdezelowany wózek z tym dzieckiem po całym mieście. Posiwiała, przygarbiła się, za to dziewczyna nie zmieniła się nic. I co to za życie?

Wiesz, ja mam chore dziecko.... ciułam się z nią po rehabilitacjach i turnusach rehabilitacyjnych..... jak to napisałaś, dodatkowo ciułamy się po szpitalach itd itp.. ale kocham ją najbardziej na świecie, oddałabym za nią życie i nie wyobrażam sobie teraz życia bez niej. Nie ważne jak jest.... jaka będzie. Jest moim dzieckiem i kocham ją najbardziej na świecie, nie jest dla mnie obciążeniem. Przyzwyczaiłam się do tego i żyje normalnie. Nie czuję się gorsza od innych i nie uważam że moje dziecko jest gorsze.

Pasek wagi

Oddanie rodziców do Zolu czy Hospicjum, nie jest czymś złym, jeśli opieka nad nimi wymaga sprzętu bądź umiejętności, ktorych rodzina najczęściej po prostu nie posiada. Stwierdzenie, że dzieci są "bez serca" jest zwyczajnie głupie. Istotne jest, jak się zachowa później. Zdarza się, że rodzina stara się, by chory nie odczuł, że znajduje się w innym miejscu i wciąż ktoś przy nim jest i stara się mu stwarzać domową atmosferę i otoczenie. Przebywałam w obu takich miejscach i zachowania rodzin są różne. Przykro się słucha od ludzi starszych jak opowiadają o swoich dzieciach, jak im sie to dobrze powodzi, jak wykształceni, jak kochani, złego słowa nie dadza powiedziec na ich temat, a sami są bardzo samotni, bo nikt z tej cudownej rodziny do nich nie zagląda. Zdarzają się też na szczęście przypadki zupełnie odwrotne. Sama znam rodzinę, ktora skorzystała z opieki hospicjum. Było to spowodowane nieodpowiednimi warunkami mieszkaniowymi, gdzie opieka nad osobą umierającąbyła niemożliwa.  Natomiast ich opieka nad ojcem w hospicjum była godna podziwu i ja ich osobiście podziwiam. 

jesli by potrzebowali opieki 24/7 a ja nie moglabym rzucic pracy to bym sie zastanowila nad domem opieki gdyby nie bylo mnie stac na opiekunke/pielegniarke
Pasek wagi

tylko-dla-mnie napisał(a):

laauraa napisał(a):

tylko-dla-mnie napisał(a):

Zaraz zostanę zjechana, ale cóż... Oddałabym moich rodziców i oni bardzo dobrze o tym wiedzą. Nie oddałabym ich z lenistwa czy z chęci pozbycia się balastu a dlatego, że wiem, że nie mogłabym zapewnić im takiej opieki jaką zapewniłaby im placówka.. 
No wlaśnie w Polsce jest tak, że placówka często nie zapewnia żadnej opieki. Oddajemy starszą osobę i czujemy, że mamy czyste sumienie bo ktoś jest pod okiem specjalistów... a tak naprawdę nikt się tam nim nie zajmuje. Miałam w rodzinie przypadek gdzie starsza osoba była w domu opieki i to prywatnym. Nie była w stanie sama jeść, pić, skorzystać z łazienki. Wyobraźcie sobie, że tej osobie stawiano obiad na stoliku, a tym czy on zjadł czy nie to już nikt się nie przejmował.Obiad podany- niezjedzony- zabrany. Przyniesione mandarynki leżały tydzień nieobrane.. a po kilku miesiącach pobytu nastąpiło odwodnienie organizmu. To jest opieka??
Analogiczną sytuację można mieć w domu. Sama mam. Teściowa nie jest w stanie zajmować się ojcem. Sama ma ponad 60 lat i jest bardzo schorowana. Jej rodzeństwo, mimo, że mieszka z ojcem - nie pomaga w ogóle, dziadek siedzi obsrany, obszczany, nikogo to nie biznesi, ważne, że jego emerytura jest. Dzieci teściowej mają swoje życia, my mieszkamy za daleko, brat męża jeździ kąpać dziadka a reszta ma głęboko gdzieś. I co poradzić? Jeżeli kiedykolwiek przyszłaby taka sytuacja, że miałabym oddać rodziców to tylko do najlepszego, sprawdzonego pod każdym kątem ośrodka. Zawsze można trafić na takie przypadki jak wymieniłaś, czy to w ośrodku dla seniorów czy to w przedszkolu w którym matka zostawia dziecko żeby iść do pracy.

Jasne, że w domu też można mieć złą opiekę, ale w miejscach do tego przeznaczonych, gdzie powinien pracować wykwalifikowany personel tej opieki się wymaga. Ja sama nie wiem czy byłabym w stanie poświęcić całe swoje życie, aby zająć się schorowaną osobą. Piszę tylko jak często jest w placówkach tego typu. Bo to nie jedyny przypadek zaniedbania o jakim słyszałam. 

Poza tym bardzo często jest tak, że chory będąc w domu jeszcze jakoś się trzyma, a po oddaniu do hospicjum umiera już szybko. 

Jest takie powiedzenie "znamy się na tyle, na ile nas sprawdzono". Nie byłam w takiej sytuacji, nie musiałam decydować, nie mam pojęcia jak bym się zachowała. To zależy od bardzo wielu rzeczy. 

Pasek wagi

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Matyliano napisał(a):

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

comfy napisał(a):

.Podobnie nie byłabym w stanie opiekować się ciężko chorym, upośledzonym dzieckiem - wygodnickie to i egoistyczne, ale za bardzo kocham siebie, by do końca życia ciułać na rehabilitacje, turnusy rehabilitacyjne, pampersy, łóżka, materace, lekarstwa, nie móc się nigdzie ruszyć i w nadziei na cud patrzeć na zaślinione, coraz większe i cięższe dziecko, które nigdy nie pozna smaku prawdziwego życia. W mojej miejscowości mieszka pani, która 27 lat temu urodziła córkę z porażeniem mózgowym. Lata minęły, a ta pani wciąż pcha zdezelowany wózek z tym dzieckiem po całym mieście. Posiwiała, przygarbiła się, za to dziewczyna nie zmieniła się nic. I co to za życie?
Jestem tego samego zdania. 
czyli rodzisz chore dziecko i je oddajesz won, zeby życia zasmakować ? jezu .... 
Nie dokładnie tak to widzę. Ale znam siebie i wiem, że psychicznie nie byłabym zdolna do opieki nad takim dzieckiem, i wolałabym je oddać.
to na wszelki wypadek lepiej sie zabezpieczaj :-/

oddac by nie oddała chyba ,ze by nie bylo wyjscia , jednak wykupilabym opieke medyczna 24/7 . Nie wyobrazam sobie zmarnowac najlepszelata zeby siedziec caly czas w domu i sie zajmowac ,nie wyobrazam tez sobie ,zeby oni mieli umierac w jakims hospicjum sami , bez bliskich i jeszcze nie wiadomo jak byliby traktowani , dlatego wykupilabymopieke medyczna , sama wpadala codziennie na kilka godzin ,zeby nadzorowac czy niczego im nie brakuje i wlasciwie tyle . 

pewnie wynajełabym opiekunkę - gdybym pracowała, nie miałabym 24h na opiekę nad rodzicami (za coś żyć trzeba, nie ma zmiłuj)

Salted_Caramel napisał(a):

oddac by nie oddała chyba ,ze by nie bylo wyjscia , jednak wykupilabym opieke medyczna 24/7 . Nie wyobrazam sobie zmarnowac najlepszelata zeby siedziec caly czas w domu i sie zajmowac ,nie wyobrazam tez sobie ,zeby oni mieli umierac w jakims hospicjum sami , bez bliskich i jeszcze nie wiadomo jak byliby traktowani , dlatego wykupilabymopieke medyczna , sama wpadala codziennie na kilka godzin ,zeby nadzorowac czy niczego im nie brakuje i wlasciwie tyle . 

Nie wiadomo też jakby taka dochodząca pielęgniarka ich traktowała. Niestety.

Brzuszek87 napisał(a):

A co ma zrobic osoba co siedzi w pracy, rodzenstwo ma na to za przeproszeniem wyjebane a ojciec siedzi w pracy i na delegacjach a matka ma zaawansowanego ajzhalmera? Moj chłopak ma taka sytuacje sa kłotnie bo rodzenstwo na nim wymaga by zrezygnował z pracy i w domu siedział z nia 24h  bo z nimi mieszka. Ja bym moja matka sie nie zajmowała uznaje zastade- niech sie zajmuje ten z rodzenstwa kto jest najstarszy. 
ale masz bzdurna zasade, a czemu akurat nie najmlodszy lub najbogatszy?

comfy napisał(a):

Jeśli sytuacja byłaby na tyle trudna, że ze względu na konieczność całodobowej opieki musiałabym zrezygnować z pracy lub zatrudnić opiekunkę (co spowodowałoby sporą dziurę w budżecie domowym) i powodowałoby to bardzo duże utrudnienia w życiu codziennym (np. spore problemy finansowe, brak możliwości ruszenia się gdziekolwiek z domu, poważne problemy na linii mąż-żona itd.), to myśle że oddałabym. Do najlepszego, jaki bym znalazła. Może to nieludzkie, może wygodnickie, ale nie wyobrażam sobie poświęcić wszystkiego - pracy, związku, zainteresowań, by przez kolejne x lat być całodobową opiekunką. Poza tym ci, co teraz piszą, często nie mają pojęcia jak wygląda opieka nad taką osobą. Ile potrzeba siły i miłości, by dziesiąty raz tego samego dnia zmieniać ważącej 50-90 kilogramów osobie pampersa, myć ją, karmić nieraz na siłę. Jak bardzo dezorganizuje to życie rodzinne, usadza człowieka w domu. Argumenty tych, co piszą że rodzice się nami opiekowali są tylko częściowo trafne - bo my w pewnym momencie przestaliśmy wymagać karmienia, przewijania i niańczenia 24/7. A niewstający rodzic może tej opieki potrzebować przez 5, 10, czy nawet 30 lat.Podobnie nie byłabym w stanie opiekować się ciężko chorym, upośledzonym dzieckiem - wygodnickie to i egoistyczne, ale za bardzo kocham siebie, by do końca życia ciułać na rehabilitacje, turnusy rehabilitacyjne, pampersy, łóżka, materace, lekarstwa, nie móc się nigdzie ruszyć i w nadziei na cud patrzeć na zaślinione, coraz większe i cięższe dziecko, które nigdy nie pozna smaku prawdziwego życia. W mojej miejscowości mieszka pani, która 27 lat temu urodziła córkę z porażeniem mózgowym. Lata minęły, a ta pani wciąż pcha zdezelowany wózek z tym dzieckiem po całym mieście. Posiwiała, przygarbiła się, za to dziewczyna nie zmieniła się nic. I co to za życie?

Absolutnie się z Tobą zgadzam. Też raczej oddałabym rodziców, gdyby wymagali ciągłej opieki - po pierwsze jestem jedynaczką, każde z rodziców ma po 1 siostrze, które mieszkają po 300km od nas, a obarczanie męża/partnera i ew. dzieci opieką nad starszą, schorowaną, często psychicznie nie do końca zdrową osobą nie wydaje mi się odpowiednie. Trochę się napatrzyłam jak zachowują się takie osoby - babcia mojego chłopaka miała Alzheimera postępującego w przerażającym tempie - przemiła wcześniej i bardzo, bardzo spokojna staruszka potrafiła w środku nocy wychodzić z domu np przez okno, odkręcać gaz, wynosić z domu różne przedmioty, odkręcać wodę i zatykać zlew, awanturować się (włączając w to rękoczyny),  już nie wspominam o próbie jakiejkolwiek współpracy w przypadku karmienia/mycia/załatwiania się. Po kilku miesiącach cała rodzina była psychicznie i fizycznie wykończona, babci nie można było zostawić samej nawet na wizytę w toalecie, zawsze ktoś musiał koło niej spać, a wraz z pogarszaniem się jej stanu, pogarszał się też stan całej rodziny. 

Co do nieuleczalnie chorego dziecka - też zgadzam się z comfy, ja jestem po prostu zbyt wygodna, może i bym urodziła, ale raczej dziecko od małego byłoby w specjalnym ośrodku, wracałoby na weekendy do domu, nie wiem, nie jestem w stanie stwierdzić. Przyjaciółka mojej mamy ma taką sytuację, 25-letnia córka, na poziomie rozwoju rocznego dziecka, wypowiada pojedyncze słowa, jest wiecznie na lekach uspokajających. Matka tej dziewczyny ma niecałe 50 lat, wygląda gorzej niż moja 70-letnia babcia - siwa, twarz poorana zmarszczkami, przygarbiona, wiecznie smutna - niestety taka opieka wykańcza i absolutnie nie potępiam osób, które decydują się na powierzenie rodziny profesjonalnej opiece.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.